Julia Ladnova
Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.
Publikacje
Ostatnio na placu zabaw mój Mark przypadkowo popchnął roczne dziecko. Ma 5 lat, ale jest bardzo niezdarny, a dziewczynka dopiero zaczęła chodzić. Zwykle trzymam syna z dala od innych dzieci, bo i jego zachowanie, i zachowanie innych maluchów może być nieprzewidywalne. Ale tego nie przewidziałam. Tata dziewczynki wpatrywał się w swój telefon, a gdy usiadła na pupie w pieluszce i ze strachu głośno zapłakała, podniósł wzrok znad ekranu, podszedł do mojego syna i złapawszy go za skórę, zapytał po ukraińsku: „Dlaczego jej dotykasz? Jesteś już dorosły”. A potem rzucił w moją stronę: „Wyjaśnij mu, żeby nie czepiał się małych dzieci. Trzeba lepiej pilnować, mamo!".
Byłam przerażona, bo nikt wcześniej tak mojego syna nie złapał. Ale wzięłam się w garść i odpowiedziałam: „Przepraszam, nie zwróciłam uwagi. Dziecko ma autyzm i pana nie zrozumie”.
To dlaczego chodzi na plac zabaw dla normalnych dzieci? Mamy być zagrożeni z powodu ludzi takich jak wy?
Wszystko we mnie zaczęło dygotać, ale złapałam oddech i spokojnie zapytałam: „Dlaczego nie jest pan w Bachmucie? Dlaczego pan nas nie chroni, tylko kłóci się ze mną tutaj i mówi mi, gdzie mam chodzić z dzieckiem?”.
Miałam wrażenie, że eksploduje z wściekłości. Ale inni zwrócili już uwagę na naszą kłótnię, więc zabrał córkę i sobie poszedł, życząc mi na odchodnym, bym „sama poszła na front, zamiast rodzić niepełnosprawne dzieci”.
Najbardziej zasmuca mnie to, że takie rzeczy mówią Ukraińcy. Nawet niektórzy moi znajomi potrafią gadać za moimi plecami: „Najstarszy syn jest taki mądry, ale potem urodziła takie dziecko, że teraz będzie ciężarem na całe życie”. Nawiasem mówiąc, nigdy nie słyszałam takich słów od Polaków czy ogólnie – od Europejczyków.
Wręcz przeciwnie, zwracają uwagę na mocne strony Marka i zawsze znajdą coś, za co mogą go pochwalić. Starają się przystosować dzieci ze specjalnymi potrzebami do życia w społeczeństwie. Na przykład w przedszkolu terapeutycznym, do którego uczęszcza mój syn, dzieci są okresowo zabierane do fryzjera, sklepu, na wycieczki i pokazywane światu – żeby nasze szczególne dzieci się go nie bały.
Sprzedawca na warszawskim targu, gdzie kupujemy owoce, za każdym razem częstuje Marka, próbując spojrzeć mu w oczy i nawiązać kontakt (osoby z autyzmem mają z tym trudności), a konsjerż przy wejściu zawsze znajdzie powód, by choć przez chwilę z nim porozmawiać.
Na początku mojego życia w Polsce było to dla mnie niezwykłe, bo w domu w najlepszym wypadku ludzie po prostu nas ignorowali, a w najgorszym nazywali dziecko „kłębkiem problemów” i pytali, czy są szkoły z internatem, gdzie można by zostawić syna i zabrać go na weekend. Bo tak niewygodnie się z nim żyje.
Kiedy jesteś matką wyjątkowego dziecka, wydaje się, że powinnaś być wdzięczna za to, że ono może chodzić do szkoły lub że ktoś bawi się z nim jak ze zwykłym dzieckiem, ignorując jego odmienność. Każdy spacer na plac zabaw jest stresujący i stanowi wymówkę dla czegoś, co nie jest niczyją winą.
Moja historia nie jest wyjątkowa. Każda matka wyjątkowego dziecka może napisać książkę o podobnych sytuacjach. Ta przepaść między normatywnym a zróżnicowanym światem jest czasami przerażająca – aż do poziomu paniki. Ale to odrzucenie wynika z braku wiedzy i niezrozumieniu sytuacji.
Dlatego chcę dać Ci kilka wskazówek, jak radzić sobie z cudzymi dziećmi z autyzmem. Nie uniwersalnych, bo każde z nich jest inne, ale tak skutecznych, jak to tylko możliwe.
Jak radzić sobie z cudzym dzieckiem z autyzmem?
1. Jeśli jesteś w pobliżu osoby z autyzmem, po prostu bądź przyjazny. Staraj się nawiązać kontakt wzrokowy i dopiero go nawiązawszy porozmawiaj z nią lub wytłumacz jej coś. Kiedy dziecko z autyzmem nie patrzy Ci w oczy, to po prostu Cię nie słyszy.
2. Staraj się chwalić swoje dziecko bez skupiania się na jego diagnozie. Jako matka chłopca z autyzmem, naprawdę chciałabym żyć w sposób, w którym nie będziemy obiektem politowania i nie będziemy uważani za chorych. Autyzm nie jest chorobą, ale stanem psychicznym. Dzieci z autyzmem nie są agresywne. Mogą być niezdarne, z nietypowymi reakcjami wobec innych – ale są bardzo szczęśliwe, gdy są chwalone.
Co takiego jest w zachowaniu osób z autyzmem, że szokuje zwykłych ludzi i jest uważane za niebezpieczne?
1. Z powodu nerwowego zmęczenia, nadpobudliwości lub stresu dziecko z autyzmem może mieć załamanie nerwowe. Dla innych wygląda to jak dzika histeria i całkowita utrata samokontroli. W autystycznym mózgu to jak eksplozja nuklearna. Wydaje się, że cały układ nerwowy przegrzał się i reaguje na ten stan wybuchem energii. To tąpnięcie trwa kilka minut, po czym dziecko dochodzi do siebie, nie pamiętając, co się stało. Przypomina to napad padaczkowy. Nie da się przewidzieć załamania nerwowego. Jednak inni powinni wiedzieć, że nie są w niebezpieczeństwie. Dziecko może zrobić krzywdę tylko sobie.
2. Osoby autystyczne lubią powtarzać swoje działania. Nazywa się to stimmingiem. Pomaga to dziecku radzić sobie ze stresem. Skakanie bez przerwy, chodzenie w kółko, kręcenie się, dotykanie przedmiotów, klaskanie w dłonie, machanie rękami. To działa w podobny sposób, jak zgniatanie bąbelków w folii przekładanie w palcach paciorków różańca – uspokaja. Nie trzeba bać się bodźców. Nie mogą wyrządzić żadnej szkody.
3. Wokalizacje i echolalia. Oczywiście osoby „niebędące w temacie” są zaskoczone, przestraszone, a nawet zirytowane zestawem dźwięków o zróżnicowanej intonacji lub niekończącym się powtarzaniem fraz z ulubionych kreskówek. Nawet matki nie zawsze mogą sprawić, by ich dzieci przestały piszczeć lub nucić różne dźwięki. Często powoduje to wyśmiewanie ze strony innych dzieci. Ważne jest, aby wyjaśnić dzieciom, że ludzie bywają inni.
4. Pragnienie wrażeń dotykowych. Nie wszystkie dzieci z autyzmem nie lubią dotykania. Niektóre wymagają przytulania, poklepywania po plecach lub głaskania po głowie. Mogą o to prosić zupełnie obce osoby. Oczywiście możesz się nie zgodzić, ale nie powinieneś niegrzecznie odpychać dziecka. Aby w takim momencie odwrócić uwagę osoby autystycznej, możesz wziąć jej kciuk lub poklepać ją po ramieniu, a potem odejść.
5. Osoby z autyzmem mogą powtarzać słowa rozmówcy dziesiątki razy lub wyrażać emocje w nieoczekiwany sposób. Na przykład płacząc, gdy są chwalone lub otrzymują prezent.
Tak powiedział do mnie ojciec dziewczynki na placu zabaw, gdy się dowiedział, że mój syn ma autyzm. Najgorsze jest to, że nie tylko on tak myśli
Chociaż warszawski Park Szczęśliwicki jest dość duży, nie było trudno znaleźć w nim miejsca, w którym odbywało się ukraińskie święto: zewsząd ściągali tam piękni ludzie w eleganckich, haftowanych koszulach i sukienkach.
Oksana Kołesnyk, dyrektorka Szkoły Ukraińskiej w Warszawie, sama wyhaftowała swoją koszulę. Mówi, że pomysł na to świętowanie narodził się początku istnienia szkoły, więc Dzień Wyszywanki odbywa się tu już po raz trzeci.
– To święto ma na pomóc zachować naszą kulturę za granicą. Bo kiedy dziecko idzie do szkoły w innym kraju, integruje się z jego społeczeństwem, przyjmuje jego wartości, podczas gdy jego własne pozostają gdzieś indziej. Dlatego bardzo ważne jest, by zachować i uhonorować tradycje, a potem przekazać je dzieciom. Program, scenariusz święta, poczęstunek i kiermasz charytatywny – to wszystko było dziełem dzieci, nauczycieli i rodziców. Przygotowywaliśmy się od zimy – mówi Oksana Kołesnyk.
Myrosława Kerik, prezeska zarządu Domu Ukraińskiego: – To szczególne święto dla wszystkich Ukraińców zwłaszcza teraz, gdy nasz kraj jest w stanie wojny. Wyszywanka to nasza historia i tradycje, które teraz pokazujemy Europie. Pokazujemy, że jesteśmy wolnymi ludźmi, którzy dążą do wolności i demokracji. I są gotowi o nie walczyć.
Pieniądze zebrane podczas uroczystego koncertu, kursów mistrzowskich, a także dochód ze sprzedaży smakołyków i biżuterii zostaną przekazane na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy.
Uczennice Sasza i Anhelina przyniosły na jarmark charytatywny czekoladowe pierniki. Dziewczyny sprzedały ich ponad tuzin w ciągu pierwszych 30 minut. Wśród kupujących byli zarówno Ukraińcy, jak Polacy.
Festiwal trwał około dwóch godzin i pozostawił bardzo ciepłe wrażenia.
– Najgorsze czasy dla wyszywanek były nie tak dawno temu, za prezydentury Janukowycza. Wtedy policja mogła je nam odbierać – ale właśnie wtedy poczułam siłę symbolu, jakim one są. Nawet kiedy podnosisz flagę, niekoniecznie identyfikuje cię ona jako Ukraińca, ponieważ każdy może nosić flagę jako znak wsparcia. A wzory na hafcie są ze sobą połączone, tak jak my, Ukraińcy, jesteśmy połączeni, gdziekolwiek jesteśmy – zaznacza Hałyna Timkina, mieszkanka Kijowa.
– Kluby i wycieczki to tylko wrażenia i przyjemne emocje. Trzeba było widzieć, jak szczęśliwe były nasze dzieci, gdy zaproponowano im udział w tym festiwalu. One naprawdę chcą być potrzebne, chcą pomóc Ukrainie – mówi Natalia Małanskaja, nauczycielka języka ukraińskiego.
Festiwal zakończył się wielkim grupowym zdjęciem, na którym wszyscy długo nie mogli znaleźć się w obiektywie. W całym parku setki dziecięcych głosów krzyczały: „Kocham Ukrainę!”. Przechodzący obok ludzie patrzyli na dzieci i się uśmiechali.
Zdjęcia Julia Ładnova
W 2024 roku Ukraińcy obchodzili Dzień Wyszywanki w 100 krajach na całym świecie. Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy studenci Uniwersytetu Czerniowieckiego zaproponowali poświęcenie jednego dnia w roku na uczczenie wyszywanek. 16 maja w Warszawie odbył się Wyszywanka Fest. Niesamowite wydarzenie, zorganizowane przez Szkołę Ukraińską w Warszawie, zgromadziło pięć szkół i projektów edukacyjnych. Pieniądze zebrane podczas festiwalu zos
Uczestnicy performansu symbolicznie wylewali na siebie „ukraińską krew” (koncentrat buraczany). Mieli na twarzach maski Putina, Łukaszenki, Orbana i Kim Dzong Una. Zachęcali tłum do tańczenia do rosyjskiej muzyki, bo to „kultura wysoka”. Ktoś z tłumu w końcu krzyknął: „Wszystko jest w porządku, ale wyłączcie to gówno!”.
Anastazja Janczenko z Charkowa dowiedziała się, że wróg zniszczył jej dom. Chociaż jest teraz w Warszawie, ogarnia ją rozpacz i poczucie niesprawiedliwości.
– Kiedy nasi chłopcy giną na wojnie, gdy tracimy naszych krewnych, przyjaciół i domy, jest bardzo dziwne, że ktoś ceni pieniądze bardziej niż zniszczone ludzkie życie – mówi Anastazja. – Jest mi smutno i przykro, że tak się dzieje na świecie, dlatego tu teraz jestem. Mój rodzinny Charków jest ostrzeliwany każdego dnia i nocy, cały czas płaczę, bo wciąż nie mogę się z tym pogodzić. A ktoś robi interesy i tańczy na krwi Ukraińców. Tak nie może być w cywilizowanym świecie. Patrzę na te wszystkie kokoszniki [kokosznik to rosyjskie nakrycie głowy w formie grzebienia, symbol tradycyjnego rosyjskiego stroju – red.] i kojarzą mi się ze śmiercią.
Pomimo sankcji, kraj – terrorysta nadal eksportuje zboże, ropę, gaz, diamenty i inne towary do Unii Europejskiej. W 2023 r. Rosja wyeksportowała do Europy towary o wartości co najmniej 50,6 mld euro, a UE wyeksportowała do Rosji towary za 38,3 mld euro. Ponad 200 międzynarodowych korporacji zapłaciło 3,5 miliarda dolarów podatków do rosyjskiego budżetu.
W ostatnich miesiącach import zboża był gorącym i drażliwym tematem w Polsce i Ukrainie. Według organizatorów protestu, pomimo wojny i sankcji, Unia Europejska konsekwentnie zwiększa import żywności z Rosji. Tylko w 2023 r. UE sprowadziła rosyjskie produkty rolne i żywność o wartości ponad 2,6 mld euro. Rosja prowadzi skuteczną politykę dumpingową, zalewając światowy rynek tanim zbożem, w tym zbożem skradzionym z Ukrainy. Doprowadziło to do spadku cen i nadwyżki produktów rolnych i spożywczych zarówno w Polsce, jak w innych krajach UE, a prorosyjscy propagandyści wykorzystują napięcie wokół kryzysu zbożowego do podsycania antyukraińskich i prorosyjskich nastrojów.
– Potem te pieniądze idą na rakiety, potem te pieniądze zabijają Ukraińców. W sobotę Ukraina znów obudziła się we krwi – mówi Natalka Panczenko, liderka Euromajdanu-Warszawa. – W Charkowie rosyjskie rakiety ponownie trafiły w cywilów. Wiemy już o 6 zabitych i 11 rannych. Służby ratownicze wyciągają ludzi spod gruzów, rodziny przygotowują się do pogrzebów. A Unia Europejska co teraz robi? Nadal handluje z Rosją, pompując pieniądze do jej budżetu. Kategorycznie odmawiamy pogodzenia się z tym i wzywamy UE do natychmiastowego nałożenia embarga na wszystkie rosyjskie towary. Chcemy, aby UE w końcu przestała wspierać Rosję, przestała zasilać rosyjski budżet europejskimi pieniędzmi, naszymi podatkami i zaczęła naprawdę wspierać Ukrainę, by ta mogła jak najszybciej wygrać wojnę.
Dlatego zwracamy się do władz Unii Europejskiej o natychmiastowe embargo na rosyjskie towary.Podczas wydarzenia zbierano też pieniądze dla ofiar w obwodach charkowskim i sumskim. Zostaną wykorzystane na zakup ubrań i innych niezbędnych rzeczy, a także na naprawę tych ostrzelanych domów, które można jeszcze uratować.
Zdjęcie: Julia Ladnova
Aktywiści Euromajdanu-Warszawa zorganizowali zakrojony na szeroką skalę protest pod nazwą „Międzynarodowe Targi Ludobójstwa w Warszawie”. Występ artystyczny na placu Zamkowym był wymierzony w handel UE z Rosją. Spektakl przypominał teatr absurdu: uczestnicy „sprzedawali” rosyjski gaz, węgiel, zboże, samowary, bimber, jedli krwawy kapuśniak i tańczyli do rosyjskiej muzyki, demonstrując obojętność na wszystko poza pieniędzmi
Status prawny uchodźców z Ukrainy w Polsce jest uregulowany do 30 czerwca 2024 roku. Polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji opracowało plan nowelizacji specjalnej ustawy w celu ustabilizowania warunków pobytu ukraińskich uchodźców w Polsce przez długi czas.
W Fundacji Leny Grochowskiej zmiany w polskiej polityce wobec ukraińskich migrantów były omawiane w ramach dyskusji „Każdy ma prawo do godnego życia”. Podczas spotkania Maciej Duszczyk, zastępca sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznej i Administracji RP, mówił o zmianach, jakie czekają Ukraińców w Polsce.
1. Koniec świadczenia 40+
Po 30 czerwca 2024 r. polski rząd anuluje świadczenie w wysokości 40 zł dziennie dla uchodźców z Ukrainy. Polscy obywatele nie będą już mogli otrzymywać rekompensaty za zapewnienie Ukraińcom schronienia i wyżywienia w prywatnych domach.
Maciej Duszczyk tłumaczy tę decyzję coraz częstszymi przypadkami, gdy właściciele domów wydawali odszkodowania, ale nie przekazywali pieniędzy uchodźcom. Zdarzało się, że polscy obywatele zmuszali osoby wewnętrznie przesiedlone do pracy na swoją rzecz, wykorzystując do tego państywowe pieniądze. Zabierali im paszporty i straszyli: „Jeśli coś powiesz, pójdziemy na policję i jutro znajdziesz się w Bachmucie albo w Mariupolu”.
Dlatego po 30 czerwca świadczenia otrzymają tylko te ośrodki i schroniska, które podpisały umowy z wojewodami i działają pod kontrolą państwa
„Przypadkowo dowiedziałem się, że właścicielka mieszkania, które wynajmowałem, zarejestrowała 40+ na swoje nazwisko i za te pieniądze pojechała nad morze. W tym samym czasie wynajmowałem od niej mieszkanie za 3000 zł. Gdy sprawa wyszła na jaw, powiedziała mi, że chciała policzyć więcej za mieszkanie, ale zrobiło jej się mnie żal, i umówiła się na spłatę. Uważam jednak, że te 43 metry kwadratowe wynajęłam po cenie rynkowej” – mówi Anastazja Łozinska z Kijowa.
Nie narzekała, postanowiła wrócić do Ukrainy. Ale tych, którzy nie mają dokąd wracać, taka decyzja jest trudna. Przedstawiciele Fundacji Leny Grochowskiej ,ają tego świadomość, lecz nie wiedzą, jak usprawnić ten mechanizm.
– Obecnie nasza fundacja prowadzi 5 schronisk dla uchodźców, w których mieszka 900 osób. Tylko jeden taki ośrodek jest finansowany przez wojewodę. Od dwóch lat staramy się objąć opieką wojewodów pozostałe ośrodki, ale nie jest łatwo. Rezygnacja z rekompensat pozbawi więc wsparcia setki osób, w tym osoby ze specjalnymi potrzebami, starsze, chore i matki niemowląt. Wsparcie to może być jednak kontynuowane, jeśli ośrodki w końcu podpiszą umowy z wojewodami – wyjaśniła Sestrom Aneta Żochowska, dyrektorka fundacji.
Wiele polskich ośrodków dla migrantów zostało już zamkniętych lub ogłosiło, że bezpłatne zakwaterowanie zostanie anulowane od początku lipca. Ukraińscy migranci mieszkający w tych ośrodkach są zdesperowani. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, już dawno wynajęli mieszkania i integrują się. Ale nie wszyscy mogą to zrobić.
Olga i jej dwoje dzieci od roku mieszkają w Centrum Matki i Dziecka w Piasecznie, oszczędzając pieniądze na wynajem mieszkania.
– Mamy bardzo dobry ośrodek i bardzo dobrą gospodynię, Ellę. Wiele dla nas robi. Ośrodek jest świeżo wyremontowany i raz w miesiącu dostajemy jedzenie, którego potrzebujemy. Ella daje nam resztę pieniędzy, abyśmy mogli sami kupować owoce, mięso i mleko. Nie wiem, ile teraz będziemy musieli płacić, ale nawet najtańszy hostel w Warszawie i okolicach kosztuje 1600 zł za mnie i dwójkę dzieci. Dla nas to bardzo dużo pieniędzy – mówi Olga.
Obecnie w schronisku w Piasecznie mieszka 31 osób. To wyłącznie kobiety i dzieci, wśród nich osoby chore i starsze, w większości pochodzące z terenów okupowanych. Jedna z mieszkanek niedawno została matką i teraz nie jest w stanie pracować. Likwidacja 40+ może zmusić tych ludzi do powrotu do Ukrainy, pod bomby.
Według ministra Duszczyka w ośrodkach dla uchodźców przebywa obecnie 39 937 osób, co stanowi 4,2% uchodźców. „To głównie ci, którzy po prostu nie mogą sobie poradzić bez wsparcia. Dlatego to wsparcie musi być zapewnione”. Minister powiedział, że w ośrodkach dla uchodźców wewnętrznych dostępnych jest około 20 000 miejsc, a ci, którzy szczególnie potrzebują pomocy, powinni przenieść się do tych dużych ośrodków kontrolowanych przez państwo i w nich zamieszkać.
2. Pomoc 800+ nie została anulowana, ale ci, którzy żyją na koszt państwa, otrzymają mniejszą kwotę
Ukraińcy, którzy otrzymują pomoc społeczną w ramach programu „Rodzina 800+” i mieszkają w ośrodkach dla uchodźców bezpłatnie, będą musieli płacić część czynszu. Oznacza to, że jeśli matka z dziećmi w schronisku ma zakwaterowanie i wyżywienie, a także otrzymuje pomoc od państwa, będzie musiała zwrócić państwu określony procent pomocy „800+”.
3. Likwidacja zasiłku w wysokości 300 zł
Po 30 czerwca 2024 r. zlikwidowane zostanie również jednorazowe świadczenie w wysokości 300 zł, do którego uchodźcy są obecnie uprawnieni zaraz po pierwszym przekroczeniu granicy.
4. Dzieci w wieku szkolnym z Ukrainy będą miały obowiązek uczęszczania do polskich szkół od 1 września 2024 r.
Nie można sprawdzić, jak ukraińskie dzieci przebywające w Polsce uczą się online w ukraińskim systemie edukacji. Wiceminister edukacji Joanna Mucha powiedziała, że mówimy o dużych grupach dzieci (około 60 000), które albo uczą się tylko w ukraińskich szkołach internetowych, albo nie uczą się nigdzie. Biorąc pod uwagę, że część z tych dzieci pozostanie w Polsce, rząd jest zobowiązany do zapewnienia im edukacji. Wiceminister Mucha zaznaczyła również, że ta zmiana nie jest próbą polonizacji ukraińskich dzieci, tym bardziej że mają one zapewnione lekcje języka ukraińskiego jako języka obcego. Joanna Mucha dodała również, że ministerstwo chce, by ukraińskie dzieci uczyły się w Polsce integracji europejskiej.
5. Ukraińcy ze statusem UKR będą mogli ubiegać się o kartę pobytu na trzy lata w ramach szybkiej procedury
W siedzibie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji odbyło się posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, w wyniku którego podjęto decyzję o zaoferowaniu Ukraińcom, którzy uciekli przed wojną, zezwolenia na pobyt czasowy na trzy lata – zamiast ochrony czasowej z rocznym oczekiwaniem na to, czy zostanie ona przedłużona.
Obywatele Ukrainy, którzy zdecydują się ubiegać o trzyletnie zezwolenie, będą dodatkowo weryfikowani przez organy ścigania, Straż Graniczną i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Obecnie Ukraińcy mogą ubiegać się o zezwolenie na pobyt na okres 1, 2 lub 3 lat na podstawie pracy lub działalności gospodarczej. Od lipca 2024 r., według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, nawet osoby niepracujące, a także emeryci, studenci i dzieci w każdym wieku będą mogli ubiegać się o kartę pobytu
– Będzie to automatyczny system, który zmieni status ochrony czasowej na pobyt czasowy po otrzymaniu karty pobytu za pomocą jednego przepisu w ustawie – wyjaśnia Maciej Duszczyk.
Urzędnik zaznacza, że Ukraińcy będą mieli prawo wyboru, czy chcą pozostać pod ochroną czasową, czy przejść na zezwolenie na pobyt czasowy. Opcja ochrony tymczasowej będzie dostępna tak długo, jak długo pozwoli na to unijna dyrektywa. A ci, którzy chcą uzyskać kartę pobytu, będą musieli zarejestrować się na nowym portalu elektronicznym, do którego link zostanie wkrótce podany, od 1 lipca 2024 r. do 30 września 2025 r. Zezwolenia na pobyt czasowy będą wydawane od 2025 roku.
Likwidacja świadczenia 40+, jednorazowa wypłata 300 zł i uproszczenie sposobu uzyskania karty pobytu na trzy lata dla Ukraińców – to nowości zapowiadane przez polski rząd. „Musi być wsparcie dla bezbronnych ukraińskich uchodźców wewnętrznych w Polsce” – obiecuje Maciej Duszczyk, zastępca sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji RP
Historia ukraińskiej modelki Chrystyny Petroszczuk, od której dworcowy taksówkarz zażądał 300 złotych zamiast 20 za dwukilometrowy przejazd, wywołała falę zwierzeń innych kobiet, które również padły ofiarą podobnych praktyk. Krystyna wsiadła do taksówki w pobliżu Dworca Centralnego w Warszawie, zgadzając się na ustaloną cenę. Po drodze kierowca zapytał ją, czy jest Ukrainką – a kiedy dotarł na miejsce, zablokował drzwi, krzyczał na nią, a nawet groził, że ją uderzy, jeśli nie zapłaci wyższej kwoty. W końcu ją wypuścił. Kiedy zadzwoniła na policję, usłyszała od funkcjonariuszy, że nie reagują na takie przypadki.
Sestry podpowiadają, jak zachować się w takiej sytuacji i gdzie zwrócić się o pomoc, jeśli padniesz ofiarą nieuczciwego kierowcy.
Tylko Ukraińcy się targują. Bo myślą, że wszyscy są im winni
Maria Magdycz przyjechała do Warszawy z Kijowa, by odwiedzić swoją przyjaciółkę.
– Mój autobus przyjeżdżał około 6 rano – wspomina. – Moja przyjaciółka ma małe dziecko, nie chciałam jej więc prosić o spotkanie. Wiedziałam, że Julia mieszka tylko 3 kilometry od dworca i gdyby nie ciężkie walizki, poszłabym pieszo. Pech jednak chciał, że nie wzięłam ze sobą ładowarki, mój telefon się rozładował i musiałam wziąć taksówkę na dworcu. Zawsze wiedziałam, że taksówkarze na dworcach potrafią oszukiwać, ale myślałam, że to Europa, więc tutaj jest inaczej.
Od razu zapytała o cenę kursu. Kierowca powiedział, że to 50 złotych. Chociaż zwykle taki kurs kosztuje 15 złotych, Maria zgodziła się.
– Po pięciu minutach byłam zdenerwowana, bo zdałam sobie sprawę, że czeka mnie długa podróż. Ale taksówkarz powiedział, że przegapił zakręt. Pod domem koleżanki zażądał ode mnie 400 złotych! Wyjaśnił, że wszystko źle zrozumiałam, a z tyłu samochodu miał cennik. Według niego samo wsiadanie do samochodu kosztowało 50 złotych, każdy kilometr 40, a naładowanie telefonu 95 – mówi dziewczyna.
Kiedy dojechali na miejsce, kierowca powiedział, że nie odda Marii bagażu, jeśli ta nie zapłaci tyle, ile zażądał. I że to, co robi, jest legalne. Nie było wyjścia – zapłaciła. Jednak najbardziej nieprzyjemne były jego uwagi na temat Ukraińców. Powiedział, że wszyscy pasażerowie płacą spokojnie, a tylko Ukraińcy się targują. Bo uważają, że wszyscy tutaj są im winni pieniądze.
Gdybyś była biedna, nie podróżowałabyś po całym świecie
Iryna Martowycka z Chersonia zapłaciła 800 złotych za przejazd z Dworca Centralnego na Lotnisko Chopina. Musiała oddać kierowcy całą swoją gotówkę. W przeciwnym razie nie wypuściłby jej z samochodu.
- Wiem, że nie powinno się wsiadać do taksówek na dworcu, ale leciałam z dziećmi do Hiszpanii, byliśmy spóźnieni i mogliśmy nie zdążyć na samolot – wyjaśnia. – Przyjechaliśmy na lotnisko, dzieci wysiadły z taksówki – siedziały z tyłu, a ja z przodu. Zaczęłam szukać pieniędzy w torebce, nie zauważając, że kierowca zablokował mi drzwi. Powiedział: „Jesteś mi winna 800 złotych”. Zaczęłam się oburzać, ale wcisnął pedał gazu. Wciągu tych kilku sekund prawie oszalałam, bo moje dzieci zostały same na ulicy.
W panice wyjęła całą gotówkę z torebki i dała ją taksówkarzowi. Potem usłyszała, jak do niej krzyczy: „Gdybyś była biedna, nie podróżowałabyś po całym świecie!”.
Czego nie robić, a na co zwracać uwagę podczas jazdy taksówką w Warszawie
Po pierwsze, jako zasadę przyjmij korzystanie z zaufanych usług taksówkarskich, które mają własne aplikacje (np. Uber), a nie z prywatnych przewoźników. Co istotne, Uber wygrał przetarg na wynajem miejsc parkingowych przy Dworcu Centralnym, a także planuje instalację uber-kiosków, w których możesz zamówić przejazd nawet jeśli nie masz zainstalowanej aplikacji lub Twój smartfon nie działa.
Po drugie, jeśli już zdecydowałaś się skorzystać z prywatnej taksówki, włącz dyktafon w smartfonie i nagraj odpowiedź kierowcy na pytanie o koszt przejazdu. Jeśli na koniec podróży zażąda więcej, nagraj również te słowa. To będzie dowód dla policji.
Kolejnym niebezpiecznym momentem jest płacenie kartą czy przez Blik. Przyjrzyj się uważnie kwocie, która wyświetli się na terminalu. Zdarzały się przypadki, że pojawiały się na nim kwoty inne niż te, które na początku ustalono, a taksówkarz mówił, że to mandat za trzaśnięcie drzwiami.
- To właśnie nam się przytrafiło. Ponad siedem euro za 4 km – mówiłam się z taksówkarzem na taką stawkę na migi. Okazało się jednak, że dawał mandaty za otwieranie okna, niedokładne zamknięcie drzwi i wsiadanie do samochodu bez ochraniaczy na buty – mówi Kateryna Łogwinienko, mieszkanka Kijowa.
Niełatwo postawić kierowcę przed sądem
W swojej praktyce adwokackiej Aleksandra Domańska spotkała się ze skargami na pozbawionych skrupułów taksówkarzy, którzy, jak się okazało, nie byli legalnie działającymi taksówkarzami.
- To nie są odosobnione przypadki i za każdym razem ludzie emocjonalnie mówią nam, że zostali oszukani, a policja jest bezczynna – mówi prawniczka. – Ale przyjrzyjmy się temu bliżej. Głównym problemem jest, że ci kierowcy są zarejestrowani jako prywatni przewoźnicy, a nie taksówkarze. Formalnie mają więc prawo ustalać dowolne ceny za swoje usługi. Władze miasta regulują wysokość opłat dla firm taksówkarskich. Obecnie w Warszawie maksymalna stawka za przejazd oficjalnymi taksówkami nie przekracza 6 zł za kilometr w dni wolne i w nocy na terenie miasta oraz 9 zł za kilometr w przypadku podróży poza miasto.
Aleksandra Domańska podkreśla, że jeśli czujesz się oszukana, powinnaś złożyć skargę na policji i skontaktować się z prawnikiem.
Kierowca niebędący taksówkarzem nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności za żądanie zbyt wysokiej zapłaty, ale nie ma prawa przetrzymywać pasażera w samochodzie. Zgodnie z art. 236 kodeksu karnego oszustem jest ten, kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej nakłania inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia mieniem oraz wprowadza ją w błąd w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Dlatego każde nagranie audio/wideo z podróży może być wartościowym dowodem w sądzie.
Zdaniem ekspertki najczęściej wymuszanie przez kierowcy nienależnej zapłaty obliczone jest na wywarcie presji psychicznej. Gdy kobieta jest sama w obcym mieście (i samochodzie), dużo łatwiej ją zastraszyć, a kierowca może to wykorzystać.
Dlatego nie panikuj i nie pokazuj, że się boisz. Powiedz, że zapisałaś dane samochodu, zrobiłaś zdjęcia kierowcy, tablic rejestracyjnych i wysłałaś to wszystko do znajomych lub krewnych.
Jak odróżnić legalną warszawską taksówkę od prywatnego przewoźnika?
- po „kogucie” z napisem „TAXI” na dachu samochodu;
- po żółto-czerwonym pasie naklejonym wzdłuż pojazdu (musi być na nim numer rejestracyjny taksówki zgodny z numerem licencji);
- po herbie Warszawy pod tablicą rejestracyjną na przednich drzwiach pojazdu;
- po informacji o taryfie tylko na tylnych drzwiach, w lewym górnym rogu na szybie (wszystkie informacje o cenach bez ukrytych opłat muszą być tam wskazane);
- także wewnątrz pojazdu – po plakietkce identyfikacyjnej, taksometrze oraz informacji, gdzie można złożyć skargę.
Skargi na oficjalnie zarejestrowanych przewoźników można składać, dzwoniąc pod numer 19 115
Taksówkarze na warszawskim dworcu kolejowym oszukują kobiety, które wsiadają do ich samochodów. Żądają, by zapłaciły dziesięć razy więcej niż ustalono, blokują drzwi, grożą i zachowują się agresywnie. Jak możesz chronić swoje prawa i zabezpieczyć się przed takimi sytuacjami?
„Trzeciego dnia wojny na wielką skalę namalowałem swój pierwszy plakat na serwetce w kolejce po paliwo na stacji benzynowej. Była to butelka z koktajlem Mołotowa z kozackimi wąsami” - wspomina ukraiński artysta Dmytro Dziuba (@dimkarts). W 2020 roku wspólna praca Dmitrija i studia „Aztec Animation” znalazła się w pierwszej dziesiątce najlepszych plakatów z okazji 75. rocznicy ONZ w Nowym Jorku. A od 2022 roku artysta tworzy plakaty wspierające Siły Zbrojne Ukrainy i wystawia je w Ukrainie, i świecie.
„Sztuka przeciw wojnie” to wspólny projekt Ukraińców i Polaków. Organizatorami są Związek Badaczy Sztuki Współczesnej, Projekt Sztuki Współczesnej Biruchiy oraz Centrum Mieroszewskiego przy wsparciu polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
„To świetny przykład współpracy Polaków i Ukraińców w dziedzinie kultury. I potężna broń przeciwko rosyjskiej propagandzie, manifest solidarności z ofiarami rosyjskiego ludobójstwa - wyjaśnia współorganizator wystawy ze strony ukraińskiej Giennadij Kozub. - Prezentujemy głównie prace Nikity Titowa i Aleksandra Grekhova, które znajdują się w książce „Plakaty wojenne”. Prace te odwiedziły już międzynarodowe wystawy i zyskały uznanie na całym świecie. Wszystkie prezentowane tutaj prace są wyraziste, pełne emocji i głębokiego znaczenia.
Polską część ekspozycji reprezentują rzeźby, plakaty, instalacje takich autorów jak Andrzej Milewski, Matylda Damięcka, Marta Frej itp. To nie tylko reakcja na rosyjskie zbrodnie, ale także dowód empatii wobec Ukraińców. Dziś chcemy przypomnieć całemu światu, że krwawa wojna w Ukrainie trwa, giną wojskowi i cywile. A teraz nawet bardziej niż na początku wojny potrzebujemy wsparcia świata”.
Kurator projektu ze strony polskiej Bartłomiej Kiełbowicz jest przekonany, że w drugą rocznicę inwazji na pełną skalę nie możemy pozostać obojętni, musimy jeszcze bardziej mobilizować się i wspierać tych, którzy znajdują się w niezwykle trudnej sytuacji.
„Mam teraz na sobie koszulkę przyjaciółki, która zginęła w Krematorsku dwa lata temu” - mówi Bartłomiej Kiełbowicz. „Szła do galerii handlowej kupić telefon i zginęła od rosyjskiego pocisku. Koszulkę, którą mam dziś na sobie dostałem właśnie od niej. Tutaj, w galerii, znajduje się praca, której nie ma na liście. Mała rakieta jest wklejona w górnej części okna. Trudno to dostrzec, ale istnieje i przypomina nam tutaj, że wojna jest blisko. A jeśli nie chcemy, aby nasi przyjaciele i bliscy umierali w drodze do sklepu, musimy coś robić”.
Do galerii przybyli również ambasador Ukrainy w Polsce Wasilij Zwarycz, zastępczyni Sekretarza Ministerstwa Kultury w Polsce Marta Cienkowska, aby wyrazić wdzięczność artystom i wesprzeć Ukraińców w przeddzień rocznicy wojny.
„Te prace są fantastyczne. Jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie, a potem przyprowadzi tutaj swoich przyjaciół lub członków rodziny. Dziękuję wszystkim, którzy pracowali nad tym projektem” - mówiła Cienkowska.
Poprzez sztukę i kulturę można dotrzeć do wszystkich krajów wolnego świata, aby wzmocnić poparcie dla Ukrainy, która dziś walczy o interesy tego świata. W szczególności w interesie Polski. A to, co wy, artyści, robicie na tym „polu bitwy”, jest niesamowite. Jestem Wam za to bardzo wdzięczny. Jestem pewien, że wygramy, jeśli będziemy wszyscy razem” - powiedział Wasilij Zwarycz.
Na pracy „Borodyansky Towel” Katyi Lesovej z serii dzieł „Moc pamięci” poeta Taras Szewczenko patrzy w szczeliny zniszczonego budynku. Każde zdjęcie Katyi Lisovej opowiada o tragediach różnych miast i wsi: Mariupola, Irpinia, Borodianki, Charkowa, Odessy, Kijowa, Czernihowa, Skovorodinówki. Wszystkie prace składają się z fragmentów zdjęć dokumentalnych i starych zdjęć Ukraińców. Wszystkie te fragmenty są „zszyte” obrazami ornamentu ręcznika. I to nie jest przypadkowe, ponieważ w kulturze ukraińskiej jest to ręcznik, który towarzyszy człowiekowi od urodzenia do śmierci, a każdy region ma swój własny styl ręczników. Dekoracja ręcznika ma związek zarówno z historią osobistą, jak i pamięcią kulturową.
Ukraińska część ekspozycji obejmuje prace Nikołaja Gonczarowa, Zakentija Gorobiowa, Aleksandra Grekhova, Olega Hryszczenki, Artema Guseva, Dmitrija Dziuby, Andrija Jermolenko, Katya Lisova, Antona Logova, Maksyma Palenko, Dasha Podoltseva, Aleksieja Reviki, Aleksieja Saya, Dmitrija Simonowa, Michaiła Skopa, Nikity Titova, Nikita Shilimov, Albina Yalozy i uczestnicy projektu grupowego „Sztuka przeciwko wojnie” (Ekaterina Buchatskaya, Misha Zavalny, Nikita Kravtsov). Prace te zawarte są w książce „Plakaty wojenne”, opublikowanej we współpracy z Departamentem Kultury i Turystyki Rady Miejskiej Zaporoże przy wsparciu Ukraińskiej Fundacji Kultury.
Polską część wystawy reprezentują rzeźby, plakaty, instalacje i transperanty. Są to dzieła m.in. Andrzeja Milewskiego, Matyldy Damięckiej, Jakuba Jezierskiego, Pawła Jońcy, Idy Karkoszkiej, Bartłomieja Kiełbowicza, Tomasza Kopcewicza, Aleksandra Małachowskiego, Agaty Nowickiej, Marty Frej.
Plakaty były już wystawiane w Ukrainie na 19 wystawach plenerowych, a także w galeriach w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
W Warszawie wystawa do 29 lutego od 11:00 do 17:00 w galerii „Okno na Kulturę” przy ul. Krakowskie Przedmieście, 17. Wstęp wolny.
Niezwykła, przejmująca wystawa w Warszawie. Frej, Titow, Damięcka i inni przeciw wojnie
24.02.2024 Niemcy, Francja, Czechy, Anglia, Szkocja, Irlandia, Malta, Szwajcaria, Kanada, Turcja, Korea Południowa, Tajlandia, Australia, USA i inne części cywilizowanego świata (nawet Antarktyda) zostały pomalowane na niebiesko-żółte kolory flag i wypełniły je sztandary antyputinowskie antywojenne hasła, wezwania do jedności i żądania zapewnienia Ukrainie broni.
Największa akcja, jaka miała miejsce w Warszawie, rozpoczęła się o szóstej rano, kiedy działacze organizacji pozarządowej Euromajdan-Warszawa przyszli pod dom, w którym mieszkają rosyjscy dyplomaci, aby obudzić ich dźwiękami syren i eksplozji - by pokazać, jak Rosja budzi Ukraińców od dziesięciu lat.
Akcja protestacyjna tysięcy osób, w której wzięli udział nie tylko Ukraińcy, ale także znaczna liczba Polaków i Białorusinów, przypomniała, że teraz Ukraina potrzebuje broni jak najszybciej do wygranej, a mianowicie F-16 i pocisków dalekiego zasięgu.
Pomimo tego, że oficjalny początek akcji został ogłoszony o 16:00, ludzie zaczęli gromadzić się w pobliżu rosyjskiej ambasady z wyprzedzeniem: w sumie przybyło około 20 000 osób, większość z plakatami i flagami.
Przy bramach rosyjskiej ambasady zainstalowano instalacje symbolizujące zniszczone lub okaleczone: Bachmut, Mariupol, Buczę, Chersoń, Irpin. A także symboliczny cmentarz z małymi krzyżami, krwawymi lampami i tablicami z nazwiskami osób, które zginęły z powodu rosyjskiej agresji. Fragment rakiety wystawał ze ściany wzniesionej przez aktywistów.
„Co najmniej 155 miliardów dolarów strat. Przypomnijmy, że ostrzał cywilnej infrastruktury, budynków mieszkalnych każdego dnia to ogromna kwota pieniędzy, którą Ukraina musi odzyskać - powiedziała liderka Euromajdanu Warszawa Natalia Panczenko. Ale zanim zaczniemy odbudowę, musimy najpierw wygrać tę wojnę. Unia Europejska posiada 300 mld euro zamrożonych aktywów rosyjskich. Nadszedł czas, aby te pieniądze przekazać Ukrainie, aby można było za nie kupować broń, pociski i samoloty.
Wraz z Natalką Panczenko w akcji wzięli udział inni liderzy opinii z Ukrainy i Polski. Na przykład słynna polska aktorka Magda Boczarska wygłosiła bardzo emocjonalne przemówienie.
Przyznała: „Dziś w wielu miastach Polski organizowane są różne imprezy artystyczne, koncerty, aby okazać solidarność z Ukraińcami, że podziwiamy, jak silni jesteście. Nie jesteś sam, a ja też jestem tutaj, aby pokazać swoją szczerość, przytulić się.
Wielu moich przyjaciół wspiera Ukrainę i wierzy w ciebie. Dziękujemy za to, że tutaj, w Polsce, dzięki Ukraińcom, możemy oddychać szczęśliwym, wolnym powietrzem.
I mam nadzieję, że ta straszna wojna szybko się skończy, że Ukraina wkrótce znów stanie się wolnym państwem.
Przemówienie Tatiany Tipakovej, działaczki publicznej z Berdiańska, która została zatrzymana i torturowana przez Rosjan w 2022 roku, nie pozostawiło ludzi obojętnymi. Wezwała mieszkańców swojego miasta do opierania się rosyjskiej propagandzie i nieprzyjmowania pomocy humanitarnej od okupanta. Tatiana była jedną z organizatorek antyrosyjskich protestów, które codziennie gromadziły setki ludzi w Berdiańsku. Po drugim uprowadzeniu i aresztowaniu opuściła okupowane terytorium. Dziś kobieta jest inicjatorką flash mobów w ukraińskich miastach pod hasłami „Berdiansk to Ukraina”.
„Rosjanie wrzucili mnie do więzienia, kładąc torbę na głowę i kajdany” - mówi. „Początkowo próbowali mnie przekonać, żebym przeszłą na ich stronę, a kiedy to się nie powiodło, zaczęły się tortury. Potem na przykład dowiedziałam się, czym są metalowe krokodyle. Są to takie zatyczki, które nakłada się na każdy palec, albo na nosie, albo na płatkach uszu, po czym włącza się prąd. Wiem też, czym jest „słoń”: wtedy nakłada się maskę gazową na głowę i wyłącza się tlen. W więzieniu niektóre tortury zastępują inne, a pomiędzy - bicie. A najciekawsze jest to, że przygotowywali się do tego, ponieważ kaci nosili ze sobą specjalną walizkę z akcesoriami do tortur”.
Na imprezie było wiele łez, przypominano, że nie można mówić o zmęczeniu. Ci, którzy chcieli, mogli zostawić swoje życzenia, słowa wsparcia na ogromnej fladze. Z ambasady uczestnicy marszu, w tym nawet małe dzieci i psy, poszli do Sejmu, gdzie podziękowali Polsce za wsparcie i przypomnieli, jak ważne jest, aby oba kraje pozostały razem dla bezpieczeństwa i pokonali agresora.
Zdjęcia Julii Ladnova i Sestry.eu
W drugą rocznicę pełnej inwazji Rosji na Ukrainę ludzie w 65 krajach i 700 miastach na całym świecie wyszli na ulice z masowymi demonstracjami poparcia dla Ukrainy. Największe wydarzenie odbyło się w Warszawie. Ludzie płakali, przytulali, śpiewali, bili bębny, straszyli rosyjskich dyplomatów syrenami i domagali się broni
Niełatwo przetrwać najkrótsze dni w roku bez popadania w zimową melancholię, tym bardziej że zimą jest zimno i ślisko, a organizmowi brakuje światła. Nawet zdrowi i aktywni ludzie znają stan zimowej depresji. To przez procesy chemiczne zachodzące w naszych mózgach, przede wszystkim spadek poziomu serotoniny i niedobór witaminy D. Ale zima nie musi być szara. Może być jasna, intensywna i bardzo przytulna.
Sestry zebrały dziesięć wskazówek od szczęśliwych ludzi, które pomogą Ci nie tylko przetrwać zimę, ale wręcz cieszyć się nią. Nie lekceważ ich, jeśli wydadzą Ci się proste. Po prostu je wypróbuj:
1. Jazda na łyżwach w czapce z pomponem
Nawet jeśli jesteś już po pięćdziesiątce, nigdy nie jeździłaś na łyżwach i nie jesteś pewna, czy dasz radę, możesz założyć sweter, ciepłą czapkę z pomponem i udać się na lodowisko. Najlepiej wybrać się na odkryte lodowisko wieczorem, by pojeździć na łyżwach w świetle latarni ulicznych przy romantycznych melodiach. Porozmawiaj z przyjaciółmi, rozgrzej się grzanym winem i nie bój się upadku - małe siniaki to nic w porównaniu z przyjemnością, której doświadczysz!
2. Stwórz listę dobrych filmów o świętach
Świąteczne komedie i melodramaty, w których dobro zwycięża zło, to dobry sposób na zanurzenie się we wspomnieniach z dzieciństwa, pierwszych miłości i romantycznych wzruszeń. Choć świat w tych filmach nie zawsze jest realny, ich bohaterowie przenoszą nas do czasów, gdy czuliśmy się bezpiecznie. A jeśli do ekscytującej fabuły dodamy migoczące światełka na choince, to świąteczny nastrój i restart gwarantowane.
3. Stwórz szczęśliwą skarbonkę
Mówi się, że złe rzeczy się pamięta, a dobre zapomina. Aby obalić ten stereotyp, wystarczy zwykły słoik z pokrywką, kawałek kolorowego papieru i marker. Ilekroć przydarzy ci się coś dobrego, odnotuj ten szczęśliwy moment na kartce papieru z datą i umieść ją w słoiku. I rób tak przez cały rok. Nie chodzi tylko o globalne wydarzenia - wrzucaj do słoika wszystko, co sprawiło, że się uśmiechnęłaś. A potem otwórz go w zimowy wieczór i ogrzej swoją duszę wspomnieniami.
4. Ulep z dziećmi bałwana
To zimowe must-have, ponieważ niezawodnie rozwesela. Gdy tylko pogoda na to pozwoli, weź więc marchewkę, plastikowe wiaderko i udaj się z dziećmi do parku. A gdyby tak połączyć tę zabawę z jazdą na sankach i bitwą na śnieżki? О!
5. Pojedź na zimową wycieczkę
Nie ma znaczenia, czy wybierzesz się za granicę, czy poza miasto - o ile masz narty lub snowboard. I trafisz w miejsce, w którym są duże drzewa pokryte puszystym śniegiem. Oczywiście idealnie jest wybrać się w góry zimą, ale jeśli nie możesz lub nie lubisz jeździć na nartach, możesz zastąpić to zimowym wędkowaniem. A potem zafundować sobie i swoim bliskim pyszną zupę rybną.
6. Zabawa w sekretnego Mikołaja
Zaproś swoich przyjaciół, współpracowników lub znajomych z mediów społecznościowych do anonimowej wymiany prezentów. Imię osoby, której wręczasz prezent, jest wybierane losowo i znane tylko Tobie. Nikt nie wie, kto podaruje mu prezent, aż do momentu jego wymiany. Wymiana prezentów odbywa się w wyznaczonym dniu, a do tego czasu każdy uczestnik musi przygotować prezent dla swojego odbiorcy. Z własnego doświadczenia i doświadczenia moich znajomych wiem, że najciekawsze i najbardziej nieoczekiwane niespodzianki sprawiają nieznajomi.
7. Kąpiel w odkrytym basenie termalnym
Zimą, kiedy szczególnie brakuje hormonu szczęścia, warto się zrelaksować i zafundować sobie dzień odprężenia. Kąpiel w gorących źródłach jest o tej porze roku niezwykle relaksująca i kojąca. Warto po niej rozgrzać się w saunie i zaparzyć ziołową herbatę zgodnie z zasadami herbacianej ceremonii. Teraz masz gwarancję dobrego snu i przyjemnego zmęczenia.
8. Zjazd na sankach z wysokiej góry
Zapomnij o swoim wieku i strachu - po prostu wejdź na najwyższe wzniesienie w okolicy i bez wahania zjedź na sankach. W Warszawie taką górkę można znaleźć na przykład na Stadionie Narodowym lub w Parku Szczęśliwickim. Będzie o wiele zabawniej, jeśli ktoś nagra dla Ciebie filmik, abyś mogła go później obejrzeć i uśmiechnąć się na myśl o tym, jak niefortunnie wypadłaś z sanek na zakręcie lub jak włosy wypadły ci spod czapki.
9. Noś w torbie mandarynki - dla współpracowników
Po pierwsze, to bardzo miły gest. A po drugie, zapach mandarynek i ich kolor rozweselą nie tylko innych wokół, ale też Ciebie samą.
10. Kup świece i stwórz wokół siebie przytulną atmosferę
Świece są szczególnie magiczne i pomocne zimą. Kup sobie duże i małe świece o zapachu jabłka i cynamonu - i ciesz się ciepłem i przytulnością. Zaaranżuj w swoim mieszkaniu miejsce, w którym mogłabyś się zrelaksować, poczytać lub pomarzyć w skandynawskim stylu hygge (hygge oznacza komfort, który przynosi szczęście). O tym, jak stworzyć nastrój hygge, przeczytasz w naszych następnych tekstach.
W zimowy wieczór otwórz słoik z przyjemnymi wspomnieniami, które zbierałaś przez cały rok, i ogrzej nimi swoją duszę
1.Zimne Mazury i wieczna zmarzlina ełcka
Są miejsca piękne zarówno latem, jak zimą - na przykład jeziora mazurskie. W upalne dni to popularny region żeglarski kąpielowy, a w zimnych porach roku, zwłaszcza gdy spadnie śnieg, jest to miejsce mocy, które cieszy oko i duszę. Mazury oferują zimą wiele atrakcji. Lokalne hotele organizują ogniska, piesze wycieczki, a najpopularniejszym wydarzeniem sezonu są zawody na orientację Ełcka Zmarzlina. W tym roku uczestnicy mają do wyboru dwa dystanse: 25 i 50 km, a na ich drodze będzie wiele ciekawych zadań. Opłata startowa wynosi 110 zł. Na mecie na wszystkich czeka ciepła zupa.
2. Wyścigi jachtów lodowych w Giżycku
Zawody żeglarskie są popularne w Giżycku nie tylko latem, ale także zimą! Tak, kiedy jeziora zamarzają, organizowane są tu wyścigi jachtów lodowych (bojerów). Nawet jeśli sam czymś takim nie pływasz, fajnie jest oglądać te spektakularne zawody. Łodzie na lodzie zostały po raz pierwszy użyte w Holandii w XVII wieku, ale wtedy służyły do transportu towarów. Zimowe regaty pojawiły się w Polsce w latach 20. i 30. ubiegłego wieku i szybko zyskały popularność.
3. Odpoczynek w rezerwacie "Bory Tucholskie" i "Polskie Stonehenge"
Tenświatowy rezerwat biosfery znajduje się 50 kilometrów od Gdańska i ma wyjątkową atmosferę o każdej porze roku. Mówi się, że pod tutejszymi sosnami Napoleon zakopał swoje skarby. Kompleks leśny zajmuje powierzchnię trzech tysięcy kilometrów kwadratowych i jest domem dla różnych zwierząt i ptaków (np. głuszców). W parku rosną stuletnie dęby - jeden z nich ma nawet 600 lat. Spacerując po okolicy można zobaczyć wiele leśniczówek z czerwonej cegły.
W ośnieżonych lasach znajduje się wiele biegowych tras narciarskich, a jeśli nie ma śniegu, można odwiedzić pobliskie średniowieczne miasto Chojnice. Można też wybrać się do Leśna, gdzie znajduje się kościół z największą drewnianą dzwonnicą w Polsce. Z 30 metrowej wieży można też podziwiać unikatowy XIX-wieczny akwedukt w Fojutowie. W rezerwacie znajduje się również miejsce, które Polacy nazywają swoim małym Stonehenge. "Kręgi Kamienne" to największe w Polsce skupisko kamiennych kręgów, mających średnicę od 15 do 33 metrów. Najprawdopodobniej jest to cmentarzysko Gotów z I i II wieku naszej ery.
4. Szczecin i zimowy Bałtyk
Szczecinto miasto na granicy z Niemcami, znane z filharmonii i tras podziemnych. Niedaleko znajduje się Świnoujście, miasto z fortyfikacjami, a także Centrum Słowian i Wikingów na wyspie Wolin. Aleja Sław w Międzyzdrojach jest lokalnym odpowiednikiem Walko of Fame w Hollywood. Nieopodal jest góra Kawcza, miejsce dla miłośników aktywności na świeżym powietrzu. Dalej mamy Kołobrzeg, uzdrowisko z piaszczystymi plażami, klimatycznymi kawiarniami i molo. Kołobrzeska Latarnia Morska to symbol miasta i jedna z najwyższych takich latarni w Polsce. Wszystkie te miejsca stają się szczególnie atrakcyjne zimą, ponieważ o tej porze nie ma tam tłumów. Mówi się, że zimą nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Ubierz się więc ciepło i pospaceruj po miastach czy plażach z zamarzniętym piaskiem. A wieczorem skorzystaj z programów SPA, oferowanych przez większość tutejszych hoteli.
5. Góralski karnawał w Bukowinie Tatszańskiej.
Źródła termalne, jazda na nartach i jedna z największych atrakcji roku - lutowy karnawał góralski. Impreza ma już ponad 40 lat. Regionalne zespoły i grupy folklorystyczne, konkursy kolęd i tańców, wystawy rzemiosła ludowego, na których swoje prace prezentują mistrzowie rzeźbienia w drewnie, mebli artystycznych, wyrobów metalowych i skórzanych, malarstwa na szkle i tkania koronek itp. A głównym wydarzeniem jest fascynujący pokaz owczarków podhalańskich.
6.Ośrodek szkolenia olimpijskiego i trasy narciarstwa biegowego w Spale
Małe miasteczko Spała słynie z dzikich lasów i rzeki Plicy. Spalskie lasy od dawna były miejscem wypoczynku wysokich rangą urzędników z Polski i innych krajów, a od średniowiecza polowali tu mnisi i myśliwi. Sto kilometrów od Warszawy znajduje się dobrze wyposażony Ośrodek Przygotowań Olimpijskich z krytym basenem i kriokomorą. Do Spały przyjeżdża się na narty biegowe, sanki i zimowy paintball.
7. Samotność w Bieszczadach
Zmęczeni tętniącym życiem miasta i jego gorączkowym rytmem - zapraszamy w Bieszczady. To miejsce uznawane jest za jedno z najbardziej kameralnych w całej Polsce. Znajdują się tu szlaki dla miłośników pieszych wędrówek. Najciekawszym z nich jest czterokilometrowa Połonina Caryńska. Ze szczytu Kruhly Wierch (1297 m n.p.m.) roztacza się niezrównana panorama. Nie mniej imponujące widoki oferuje dwukrotnie dłuższa Połonina Wetlińska, znajdująca się na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Najwyższy punkt tego pasma górskiego, Roh, znajduje się na wysokości 1255 m n.p.m. Łączna długość bieszczadzkich szlaków turystycznych wynosi ponad 200 km, a śnieg pada w regionie od listopada do maja.
8. Tor saneczkowy w Karpaczu
Tylko w Karpaczu, gdzie znajdują się wyjątkowe tory saneczkowe, możnaza jednym razem pokonać ponad kilometr na sankach. Ze stoków mogą korzystać dzieci od trzeciego roku życia - umożliwiają to dwuosobowe sanki z pasami bezpieczeństwa dla dorosłych i dzieci. Tory znajdują się na terenie Ośrodka Rekreacyjno-Sportowego "Kolorowa". Są w pełni zautomatyzowane, więc przysłowie: "Jeśli lubisz jeździć na nartach, powinieneś też polubić sanki" w Karpaczu nie ma racji bytu. Prędkość jazdy jest regulowana.
9. Zimowa wędrówka do Morskiego Oka
Spacer nad staw Morskie Oko w pobliżu Zakopanego to prawdziwe wyzwanie dla wędrowców w sezonie zimowym. Wielometrowe ośnieżone jodły, wysokie góry, schronisko z gorącą czekoladą po drodze - wszystko to jest bardzo romantyczne, ale należy pamiętać, że długość trasy wynosi około dziesięciu kilometrów, dlatego nie każdy może ją pokonać tam i z powrotem. Jednak spacer wzdłuż zamarzniętego jeziora wielkości dziesięciu boisk piłkarskich to wielka i rzadka przyjemność. Powietrze jest tu tak czyste i świeże, że aż chce się je zabrać ze sobą w butelce.
10. Żubry w Puszczy Białowieskiej
Słynna Puszcza Białowieska jest ostatnim reliktowym lasem w Europie. Po polskiej stronie (bo jest też strona białoruska) najpopularniejszym miejscem wypoczynku w tym lesie jest wieś Białowieża. Można tu bez trudu spotkać ostatniego przedstawiciela dzikich europejskich byków - żubra. Zwierzęta czują się tu swobodnie, jak w domu. A lokalne restauracje raczą daniami z dziczyzny - mięsem jelenia, dzika, sarny, a nawet pierogami z mięsem żubra. Ale jak to możliwe, skoro żubry znajdują się w Międzynarodowej Czerwonej Księdze Zwierząt? Okazuje się, że jest to mięso zwierząt, które zostały porzucone przez swoje stado, na przykład z powodu wyczerpania. Ale zdarza się to rzadko. Gdy wszystkie żubry są zdrowe i szczęśliwe, restauracje nie mają wyboru i do pierogów dodają wołowinę.
W przededniu ferii zimowych podpowiadamy, gdzie zimą znajdują się najpiękniejsze i najciekawsze miejsca w Polsce. Gdzie można pojeździć na jachtach lodowych, zjeść pierogi z mięsem żubra albo zjechać na sankach po kilometrowym torze
1. Najsłynniejsze lodowisko w Warszawie znajduje się na Starym Mieście (Rynek Starego Miasta). Może pomieścić maksymalnie 80 osób i jest czynne codziennie od 10:00 do 21:00 do końca stycznia. Lodowisko jest oczyszczane trzy razy dziennie. Wypożyczenie łyżew kosztuje 10 zł za godzinę, a kasków - 5 zł. Jazda na łyżwach odbywa się na świeżym powietrzu i jest bezpłatna.
Тел: 22 16-27-310
2. Otwarte lodowisko miejskie przy Pałacu Kultury i Nauki (Plac Defilad 1) czynne jest codziennie od 10:00 do 21:00 i może pomieścić do 200 osób. Tu również można jeździć za darmo, a za wypożyczenie łyżew trzeba zapłacić kaucję w wysokości 50 zł (kaski - 20 zł, chodziki treningowe - 50 zł). Fajne jest jednak to, że zwracając sprzęt po jeździe, otrzymujemy również zwrot pieniędzy.
Тел: 501 299 976
3. Bemowskie l odowisko (Obrońców Tobruku 40) czynne jest codziennie od 9:00 do 21:30 i jest bezpłatne. Wypożyczalnia łyżew również jest bezpłatna, ale 31 grudnia i 1 stycznia lodowisko jest nieczynne.
4. Niewielkie lodowisko na świeżym powietrzu w Elektrowni Powiśle (ul. Zajęcza 4) czynne jest codziennie od 11:00 do 21:00 do końca lutego. Klienci centrum mogą wejść na lodowisko bezpłatnie z paragonem na 50 zł. Pozostali płacą 8 zł za godzinę. Wypożyczenie łyżew kosztuje 10 zł za godzinę.
Тел: 22 128 56 00
5. Lodowisko w Centrum Praskim Koneser (Plac Konesera 4) czynne jest codziennie od 8:45 do 22:00. Bezpłatnie mogą z niego korzystać klienci centrum handlowego z paragonem za zakupy na kwotę co najmniej 30 zł. Pozostali płacą 10 zł za jazdę i 10 zł za wypożyczenie łyżew.
6. Kryte lodowisko w Centrum Sportu Wilanów (Gubinowska 28/30) czynne jest w weekendy od 8:00 do 21:30, a w dni powszednie od 16:00 do 21:00. 90 minut jazdy na łyżwach kosztuje tu 10-13 zł. Wypożyczenie łyżew kosztuje 10 zł. Bonusy z kartą warszawiaka.
Тел: 539 572 419, 22 651 52 22
7. W tym roku Wilanów otworzył także nowe kryte lodowisko na plaży - Plaża Wilanów (ul. Jana Jabłonowskiego 19). Wstęp jest bezpłatny, a wypożyczenie łyżew kosztuje 10-15 zł za godzinę. Istnieje również możliwość skorzystania z pomocy instruktora w cenie 10 zł za godzinę. Lodowisko jest czynne od 16.00 do 21.00 w dni powszednie i od 11.00 do 21.00 w weekendy.
8. Inne otwarte lodowisko w Wilanowie znajduje się w pobliżu Centrum Biznesu Royal Wilanów (ul. Klimczaka 1). Czynne jest w dni powszednie w godzinach 13:00-21:00, a w weekendy od 12:00 do 21:00. Wypożyczenie łyżew kosztuje 5 zł, a wstęp na lodowisko 15 zł. Można tu również naostrzyć sprzęt. Można też wynająć całe lodowisko za 150 zł.
9. Prawdziwe lodowisko w pobliżu Westfield Arkadia na Woli (ul. Jana Pawła II 82) czynne jest codziennie od 10:00 do 22:00. Godzina jazdy na łyżwach kosztuje 15-20 zł. Wypożyczenie łyżew kosztuje 10 zł. Można również wypożyczyć kaski, chodziki i skarpetki.
Тел: 22 323 67 67
10. Lodowisko OSiR Ochota (Rokosowska 10) czynne jest w poniedziałek, wtorek i czwartek od 8:00 do 21:00, a w środę i piątek od 8:00 do 19:30. W sobotę i niedzielę można tu wejść od 10:00 do 21:00. Wstęp bez ograniczeń czasowych kosztuje 9 zł za bilet normalny i 6 zł za bilet ulgowy.
Тел: 22 572 90 70
11. LODOWISKO MOCZYDŁO (ul. Górczewska 69/73) czynne jest codziennie w następujących godzinach: 9:00 - 13:00, 14:00 - 17:00, 18:00 - 21.00. Bilet normalny kosztuje 14 zł, bilet ulgowy 10 zł. Istnieje możliwość wypożyczenia łyżew w cenie 8 zł za godzinę.
Тел: 22 162 73 41
12. Lodowisko OSiR Targówek (Łabiszyńska 20) czynne jest od poniedziałku do piątku w godz. 18:30-19:00, a w soboty i niedziele w godz. 12:00-12:30: 15:00-15:30, 18:30-19:00. Godzina jazdy na nartach kosztuje 12 zł za karnet normalny i 7 zł za ulgowy), wypożyczenie 7 zł.
Тел: 22 529 88 00
13. Lodowisko Torwar (Łazienkowska 6A) czynne jest we wtorki i czwartki w godz. 20:00 - 21:30, w soboty w godz. 18:30 - 20:30, a w niedziele: 11:00 - 12:30, 18:30 - 20:30. Wstęp kosztuje 23 zł za bilet normalny i 17 zł za bilet ulgowy. Za wypożyczenie łyżew trzeba zapłacić 15 zł.
14. Lodowisko w Parku Bródnowskim jest bezpłatne i czynne od poniedziałku do piątku od 14:00 do 21:00, a w soboty i niedziele od 09:00 do 21:00. Osoby nieposiadające łyżew będą musiały zapłacić 7 zł za ich wypożyczenie.
15. Lodowisko OSiR Wawer (Poprzeczna 22) czynne jest codziennie od 9:00 do 20:45. 90 minut jazdy na łyżwach kosztuje tu 13 zł za bilet normalny, 8 zł za bilet ulgowy i kolejne 10 zł za wypożyczenie łyżew.
Тел: 22 443 00 93
16. Lodowisko Stegny (ul. Inspektowa 1) czynne jest od poniedziałku do piątku w godzinach 19:00-21:00, a w sobotę i niedzielę od 12:00 do 20:00. Trzy godziny jazdy na nartach kosztują 20 zł za karnet normalny i 13 zł za karnet ulgowy.
Тел: 22 162 73 11
17. Lodowisko Białołęka (ul. Strumykowa 21) czynne jest od poniedziałku do piątku w następujących godzinach: 8.00-15.00, 15.30-17.00, 17.30-19.00, 19.30-21.00, a w sobotę i niedzielę: 9.30-11.00, 11.30-13.00, 13.30-15.00, 15.30-17.00, 17.30-19.00, 19.30-21.00.
Bilet kosztuje 8-10 zł za 30 minut. Wypożyczenie łyżew - 15 zł.
Тел: 22 676 50 72
18. Lodowisko w Ursusie (ul. Gen. K. Sosnkowskiego 10) na terenie szkoły nr 14 jest bezpłatne, czynne w godz. 15.00-21.00 od poniedziałku do piątku, w sobotę w godz. 9.00-14.00 i 15.00-21.00, a w niedzielę w godz. 9.00-14.00 i 15.00-20.00.
Тел: 789 043 011
Zimowa jazda na łyżwach jest dostępna we wszystkich dzielnicach Warszawy. Zobacz listę warszawskich lodowisk z cenami i kontaktami
W tym roku Ukraińcy, wraz z resztą świata, obchodzą Wigilię (Wigilia oznacza "nocne czuwanie", powstrzymywanie się od snu), wieczór poprzedzający Boże Narodzenie.
Wieczorem 24 grudnia, kiedy pierwsza gwiazda, symbolizująca Gwiazdę Betlejemską, pojawia się na zimowym niebie, rodzina tradycyjnie gromadzi się wokół stołu.
Polska Wigilia i ukraińska Wigilia mają ze sobą wiele wspólnego. Na świątecznym stole znajduje się 12 postnych potraw - jako symbol 12 apostołów Jezusa. W obu krajach na kolację podaje się ryby, kapustę, grzyby i mak. Jednocześnie istnieje różnica w sposobie przygotowywania świątecznych potraw, dlatego jedzenie na ukraińskich i polskich stołach często smakuje zupełnie inaczej.
1. W Ukrainie zaczynają się od kutii, w Polsce - od opłatka
W Ukrainie i w Polsce kutia to gotowana pszenica z suszonymi owocami, miodem, makiem i orzechami. W Ukrainie jest to główne danie na świątecznym stole. W Polsce jest popularne głównie na wschodzie kraju. Kutia jest uważana za symbol dobrobytu i pomyślności, a pszenica symbolizuje wieczność (ponieważ ziarno kiełkuje co roku). Mak jest symbolem płodności i bogactwa, miód - pomocy sił natury, a orzechy - talizmanem chroniącym przed chorobami.
Istotną różnicą jest to, że ukraińska Wigilia tradycyjnie rozpoczyna się kutią, a polska opłatkiem. Są to cienkie, pszenne opłatki zwane chlebem wigilijnym. Jest to symbol pojednania, przebaczenia win, które zostały popełnione w ciągu całego roku. W Polsce rytuał dzielenia się opłatkiem jest niezwykle ważny. Podczas kolacji każdy członek rodziny odłamuje kawałek opłatka innych krewnych i dzieli się z nimi swoim. Całemu procesowi towarzyszą życzenia Wesołych Świąt i symbolizuje on rodzinną jedność i przebaczenie.
2. Barszcz czerwony z uszkami a barszcz ze śliwkami i grzybami
Trudno wyobrazić sobie polski stół wigilijny bez czerwonego barszczu z uszkami. Natomiast barszcz nie jest wymagany na ukraińskim stole wigilijnym. A jeśli już jest podawany, to dodaje się do niego suszone śliwki, grzyby i kwaśną śmietanę. Ukraińcy uważają, że prawdziwy barszcz powinien być tak gęsty i treściwy, że można w nim trzymać łyżkę.
Mówi się, że nigdy nie można zadowolić Ukraińca cudzym barszczem. Ale różnica między tym daniem w Ukrainie i w Polsce jest naprawdę fundamentalna. Polski barszcz czerwony przygotowywany jest z zakwasu buraczanego z dodatkiem selera, cebuli, octu lub soku z cytryny. Smak potrawy zależy od tego, jak kwaśna lub słodka jest ta przystawka. "Dobry barszcz ma dużo cukru" - mówią Polacy. W polskim barszczu nie znajdziemy jednak ziemniaków, kapusty i fasoli. Barszcz podawany jest z "uszkami" - pierogami nadziewanymi kapustą i grzybami.
3. Uzvar i kompot z suszonych owoców z przyprawami
Kompot z suszy jest często nazywany w Polsce kompotem wigilijnym. Zazwyczaj przygotowuje się go z suszonych jabłek, śliwek, gruszek, rodzynek, moreli i fig. Polacy lubią również dodawać do kompotu przyprawy: cynamon, goździki, imbir, a nawet wanilię.
4. Pierogi i paszteciki (pierogi)
Tradycyjnie pierogi z kiszoną kapustą podawane są zarówno w Wigilię, jak i w Boże Narodzenie. Do potrawy często dodaje się grzyby. I zawsze cebulę, smażoną na złoty kolor. Pierogi z ziemniakami są również popularne w Ukrainie.
5. Winegret i sałatka jarzynowy
W Polsce królem sałatek na wege stole jest sałatka jarzynowa z majonezem. Jest to lokalna wersja sałatki Olivier. Przyrządza się ją z majonezem i gotowanej marchwi, ziemniaków, jajek z dodatkiem kiszonych ogórków, zielonego groszku i cebuli. W Ukrainie w Wigilię zwyczajowo przygotowuje się winegret z kiszonym ogórkiem, kiszoną kapustą i fasolą. Niektórzy dodają do winegretu groszek, śledzie lub tulkę.
6. Gołąbki z ziemniakami w Polsce, ryżem i grzybami w Ukrainie
W Polsce tradycyjne gołąbki na świąteczny stół przygotowywane są z gotowanych na parze liści kapusty i nadzienia z surowych tartych ziemniaków, smażonej cebuli i kaszy manny. W Ukrainie są one zwykle nadziewane ryżem i grzybami. W Polsce ludzie lubią piec to danie w sosie z koncentratu pomidorowego i kwaśnej śmietany, podczas gdy W Ukrainie wolą dusić je w śmietanie z cebulą i marchewką.
7. Duszona kapusta z grochem i bez grochu
Potrawy z duszonej kapusty są obowiązkowe na polskich i ukraińskich stołach, ale przygotowuje się je inaczej. W Ukrainie zwyczajowo sieka się świeżą kapustę i dusi w rondlu z olejem i wodą lub bulionem grzybowym, dodając koncentrat pomidorowy, cebulę lub grzyby do smaku. W Polsce jednak danie to jest dość oryginalne, ponieważ do kapusty dodaje się groch.
8. Smażony karp i karaś srebrzysty na warzywnym spodzie
Smażony karp z chrupiącą skórką to jedno z głównych dań na świątecznym stole w Polsce. Czasami karp jest marynowany w piwie lub podawany w galarecie. Ryba symbolizuje bogactwo i podobno spełnia życzenia na nadchodzący rok.
W Ukrainie ryby częściej piecze się w piekarniku z warzywami. I nie musi to być karp. Wystarczy srebrny karp na warzywnym spodzie lub pstrąg.
9. Marynowany śledź i kwaśna śmietana
Śledź jest zawsze mile widzianym daniem na świątecznym stole w Polsce i w Ukrainie. Ale w Ukrainie zwykle podajemy go marynowanego i zaprawionego olejem i cebulą, podczas gdy w Polsce ludzie wolą śledzie w śmietanie. Aby to zrobić, gotowy solony śledź jest mieszany z tłustą śmietaną, marynowaną cebulą, plasterkami kwaśnego jabłka, odrobiną musztardy, octu, soku z cytryny i cukru, a śledź może pływać w tym wszystkim przez kilka godzin.
10. Zupa grzybowa z łazankami
Tradycyjna polska zupa grzybowa podawana jest w Wigilię z cienkimi domowymi łazankami (kawałkami ciasta z mąki pszennej, żytniej lub gryczanej). W Ukrainie danie przygotowywane jest z suszonych borowików z dodatkiem zaprawy mącznej, która nadaje mu gęstą konsystencję i zamienia w puree.
11. Świąteczny makowiec w Ukrainie - kluski z makiem w Polsce
Nie sposób wyobrazić sobie polskiej Wigilii bez makowca. Równie często przygotowuje się kluski z makiem. W tym celu wystarczy ugotować makaron, dodać mak, miód i orzechy włoskie do smaku. Na Ukrainie mak jest używany do wyrobu vytytuky, bułek i pierogów. Ludzie lubią również cynamonowe ciasta yalbuchi i babeczki z kandyzowanymi owocami.
12. Ciasta, pierniki i paszteciki
Na polskim stole w Wigilię często można zobaczyć paszteciki z kapustą lub grzybami. W Ukrainie również często piecze się paszteciki, ale z ciasta drożdżowego. Nadziewane są kapustą, grzybami, kaszą gryczaną z koperkiem, fasolą lub grochem, a także smażoną cebulą i gotowanymi ziemniakami. W Ukrainie pierogi są często przygotowywane na słodko - z dżemem, makiem, owocami, podczas gdy w Polsce preferuje pierniczki.
Jaka jest różnica między 12 głównymi polskimi i ukraińskimi potrawami na wigilijnym stole?
Atak wojsk rosyjskich na Ukrainę zmusił setki tysięcy Ukraińców do porzucenia wszystkiego i ucieczki za granicę. Polacy przyjęli Ukraińców do swoich domów i wykazali się ogromną solidarnością. To właśnie te wydarzenia stały się inspiracją do stworzenia konkursu "First to Help", którego celem jest uchwycenie tych niezwykłych historii i zebranie świadectw osób, które pomogły uchodźcom z Ukrainy.
W konkursie wzięli udział wolontariusze, dziennikarze, fotografowie, kamerzyści itp. Udokumentowane prace oceniali Marcin Wikło (dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny), Arkadiusz Gołębiewski (reżyser, producent, operator i scenarzysta) oraz Bartłomiej Kosiński (fotograf reportażowy i przyrodniczy). Finał konkursu organizowanego przez Polski Instytut Wolności odbył się w Centralnym Domu Technologii w Warszawie.
Grand Prix w kategorii "Wideo" otrzymał film "Dziękuję, Polsko!", zrealizowany na zlecenie Ambasady Ukrainy w podziękowaniu Polakom za otwarcie swoich domów i serc dla milionów Ukraińców. Krótkometrażowy film opowiada historię Ukrainki, która w pierwszych dniach wojny opuściła dom i męża, by ratować swoje dzieci. To właśnie w Polsce znajduje opiekę i wsparcie, gdy zdaje sobie sprawę, że nie może już spotkać się z ukochanym mężem i straciła go na zawsze.
Irina Twerdowska, dyrektorka ds. komunikacji w Sestry.eu , która pracowała w centrum komunikacji w Ambasadzie Ukrainy w Warszawie na początku Wielkiej Wojny, weszła na scenę, aby odebrać nagrodę.
- Ta nagroda jest dla nas bardzo ważna i cenna, ponieważ od początku marca ubiegłego roku w ambasadzie powstało centrum mediów komunikacyjnych, pracujemy i staramy się pomagać ludziom. Latem 2022 roku wpadliśmy na pomysł stworzenia filmu z podziękowaniami dla Polaków za to, co zrobili dla Ukraińców. Pracowało nad tym wiele osób. Jestem bardzo wdzięczny reżyserowi Stasowi Kapralowowi, jego żonie Olenie Turbal, z którą napisaliśmy tekst, studiu produkcyjnemu ESSE, które nakręciło wideo i przekazało wszystkie emocje, a także darczyńcom, którzy nam pomogli. Ta nagroda jest teraz bardzo ważna, bo jest apelem do Polaków: otworzyliście swoje serca i domy, nie zamykajcie ich. Wojna na Ukrainie się nie skończyła. Dopóki Ukraina walczy z Rosją, wasze dzieci mogą żyć bezpiecznie. Dlatego ważne jest, abyśmy się zjednoczyli, musimy osiągnąć porozumienie dla dobra naszych dzieci - mówi Irina Twerdowska.
Grand Prix w kategorii fotografii otrzymał Darek Delmanowicz który dla organizacji Pomoc bez Granic wykonał serię zdjęć przedstawiających codzienną pracę wolontariuszy.
- Moja praca jest hołdem dla wolontariuszy, którzy pomagali i nadal pomagają ludziom przez cały ten czas. Dzięki zdjęciom historia zostanie zachowana na wiele lat dla przyszłych pokoleń. Sam często odkładałem aparat na bok, gdy ludzie potrzebowali mojej pomocy. Są chwile, kiedy nie myślisz o pięknych zdjęciach, bo widzisz, że ktoś potrzebuje prawdziwej pomocy - nieść walizkę, wspiąć się po schodach na stacji kolejowej, pomóc z dzieckiem na granicy, bo było tak wielu ludzi, którzy przyszli do nas bardzo zdezorientowani - skomentował nagrodę Darek Delmanowicza dla Sestry .
Grand Prix w kategorii "Tekst" otrzymała Neonila Pavlyuk za obserwację pracy wolontariuszy zatytułowaną "Tego nie da się przetłumaczyć".
- Niemożliwe jest pokazanie całego bólu i rozpaczy, przez które przeszli Ukraińcy. Czasami nie mogłam znaleźć słów, aby przekazać wszystko, co czułam, łzy napływały mi do oczu. W tych pierwszych dniach ludzie, nie znając języka, przychodzili i pomagali, ponieważ czuli, że tak należy postąpić. Przytulali mnie, dawali schronienie, niezbędne rzeczy, herbatę. I tak samo powinno być teraz, musimy pomagać do końca, bo wojna się nie skończyła - mówi Neonila Pavlyuk.
Opowiadanie Edyty Ihnatiuk "Nie wszyscy uciekli" o Maćku, który po ataku Rosji na Ukrainę został kierowcą konwoju humanitarnego i ryzykował własne życie, aby pomóc mieszkańcom zaatakowanego kraju, również otrzymało najwyższą nagrodę za tekst. A także historia Radosława Hojdy, który otrzymał nagrodę wraz ze swoim małym synkiem za pracę "Tommy's Volunteer Diary". Ci ludzie pomagali Ukraińcom i rejestrowali emocjonalne obserwacje z dzieciństwa najmłodszego wolontariusza: Tomka.
- Chodzi o dokumentowanie humanistycznej strony wojny: nie tylko jej okropieństw, ale także duchowego bogactwa społeczeństwa - wyjaśniał Wojciech Kaczmarczyk, organizator konkursu i dyrektor Narodowego Instytutu Wolności.
Wśród zwycięzców konkursu "First to Help" na najlepszą relację dotyczącą pomocy ukraińskim uchodźcom znalazły się członkinie zespołu Sestry
W tym roku stolica jest pełna instalacji inspirowanych stylem życia naszych rodziców i dziadków. Na chwilę wróciły czasy, w których dzwoniło się telefonami przewodowymi ze słuchawką, oglądało pękate, czarno-białe telewizory i marzyło o jakimkolwiek samochodzie. Czasy retro, gdy dzieci bawiły się wirującymi bączkami i dekorowały choinki łańcuchami z bibuły. Dla dzisiejszych dzieci to ciekawostka. A dla nas - także nostalgia.
Iluminacje na ulicach są nieodłączną częścią ferii zimowych. Tworzą świąteczny nastrój nawet wtedy, gdy nie masz ochoty na świętowanie
1. Snowboarding i snowboard
Najpopularniejszym miastem w Warszawie, gdzie można jeździć na nartach i snowboardzie, jest Stok Szczęśliwicki w Parku Szczęśliwickim na Ochocku. Z najwyższego punktu widzenia w mieście ma 75 metrów wysokości, odległość między miastem a jego wieżowcami. Na szczycie można wjechać wyciągiem krzesełkowym. Funkcja polega na ukończeniu funkcji aplikacji. Długość wieży wynosi 227 metrów.
Laska jest idealna do pracy z dziećmi (lub sobą) na ziemi. Jednocześnie profesjonalni instruktorzy pracują w odpowiednim czasie dla dzieci, a także dla dorosłych. Podczas gdy dzieci uczą się schodzić po „płucach”, matki mogą zrelaksować się w kawiarni.
Kiedy: od grudnia do marca od 10:00 do 22:00. Narciarstwo jest wygodniejsze w użyciu, jeśli chodzi o wakacji.
Adres: Park Szczęśliwicki, ul. Drawska, 22
Koszt: 2:00 /50 zł, skipass - 10 zł.
Wykonaj następujące czynności: http://parkszczesliwicki.pl
2. Wakacje z Ukraińskiego Domu
Organizatorem Święto charytatywne dla Ukraińców tradycyjnie jest Dom Ukraiński na początku stycznia. W programie wakacji czeka na duży program z koncertów dla dziewcząt i dzieci, tradycyjnymi smakołykami i zabawą. Niezapomniane emocje i ciepłe odmowy są gwarantowane. Stęp wolny.
Kiedy: 6 września 12:30-15:30
Adres: Nowy Teatr, Antoniego Józefa Madalińskiego 10/16
3. Pohaz Świetlny w Pałacu Wiljanowskim
The most cular ilumination in city, which will be most to the most by the year of the year, is Ogród Światła na terra Pałacu Wiljanowskiego. Czasami noc jest dłuższa niż zima, a jeśli chcesz zadbać o śnieg, Królewski Ogród jest pełen świateł LED i wody. W tym sezonie można odwiedzić 75-metrowy Świecący tunel, Muzyczny Ogród Marzeń, w którym zwiedzający muzykę Vivaldiego i Bacha. Podobnie jest z instalacją po astronomicznym hobby króla Jana III. Potrzeba od piątku do niedzieli każdego wieczor w całym budynku pałacu włączane są cztery pokazów projektów świetlnych na różne tematy zajęło 14 minut.
Kiedy: do 29 lutego rano od 16:00 do 21:00
Adres: Stanisława Kostki Potockiego 14/16
Koszt: 20-49 PLN.
Details: https://www.wilanow-palac.pl/mappingi.html
4. Rury
Po drugiej mocnej ulicy od Pałaca Królewskiego w Wiljanowskiej można w grudniu i styczniu jeździć rurkami w tunelu świetlnym na placu zabaw niedaleko Użondu. Ta rozrywka jest wśród nas bardzo popularna, ale w weekendy trzeba będzie trenować wieczorem. Drugie piętro pontonu otoczone jest czystym widokiem, a w pobliżu znajduje się caruzela, stacja narciarska oraz mini-targi z grzany winem, przekąską i pamiątkami.
Adres: ul. Klimczak, 2.
5. Wiąteczny spacer transportowy
Świąteczny tramwaj i metro, aby przejść tłumaczenie i udać się na warszawską zimę. Transport tac, aby złożyć je w bardzo dobry sposób, dlaczego? Zalecamy, aby raz podróżować z dzieckiem w dowolnym samochodzie, trzymać się poręczy cukierków, zrobić selfie i dowiedzieć się, jak bohater bajki. Tylko nie wybieraj godziny szczytu na takie wycieczki.
W tym roku tramwaj biegnie na środku drogi i na czerwonych trasach, dzięki czemu można zobaczyć więcej osób. Położenie następujących tramwajów można rozszerzyć: www.tw.waw.pl
Trasy świątecznego metra wagonu również są dostępne co tydzień. Przestrzegaj tego wszystkiego: www.wtp.waw.pl
Świąteczny autobus - elektryczny Solaris Urbino 18 pod numerem 5899 - można doświadczyć w kieszeni systemu na trasach 128, 175 i 503.
6. Przygotowanie czekolady
Over 20 years old chocolate and different cursy mistrzowskie są organizowane dla dzieci w sklepach z czekoladą Wedel o pijalnia szekolady. Podczas klasy mistrzowskiej dzieci uczą się, skąd bierze czekolada, kako przebiega proces jej produkcji, po tym dekorują smakołyki i bawią się special ciastem czekoladowym.
Adres: Staroswiatki Sklep. str. Szpital 8
Cena: od 50 zł
Details: https://wedelpijalnie.pl/warsztaty-i-imprezy/warsztaty-dla-dzieci
7. Iluzjonista Poz
Spektakl Czarodziej umieścił go w krainie iluzji. Jako dziecko możesz usiąść w pokoju Julii i umyć go stopami. Możliwe jest użycie pluszowego oka klauna, a odbywa się to po magicznej sztuczce dla ciebie, co oznacza, że możesz się go pozbyć. Po wizycie u artystów w sali teatru nie można uzyskać autografu ani zrobić zdjęcia, ale nauczysz się też z niego korzystać.
Kiedy: 31 lipca o 11:00 i 28 września o 11:00
Adres: Teatr Palladium, ul. złoty 9
Cena: od 72 zł
Szczegóły dotyczące: https: //biletyna.pl/dla-dzieci/czarodziej/Warszawa
8. Wizyta w Wielkiej Fabryce Elfów
Prawie każde dziecko marzy o doświadczeniu magii Bożego Narodzenia, spotkaniu ze św. Mikołajem, wyruszeniem na wyprawach, jeźdzeniem na jelenie i spotkaniem z elfami. Atrakcją dla wszystkich dzieci jest ich scenerią, i tak bardzo o roku, w którym są teraz fabułą zadaniami. Gra z elfami trwa dwie godziny, po czym można to zrobić na gorącej czekoladzie lub w pełni wykorzystać w płatnych kurach mistrzowskich na temat dekoracji noworocznej.
Kiedy: od 22 listopada 2023 do 12 września 2024
Od poniedziałku do piątku od 14:30 do 17:30, a w weekendy od 9:00 do 18:00/
Adres: PGE Narodowy — al. Księcia Józefa Poniatowskiego 1
Cena: 59 PLN
Więcej informacji tutaj: www.warszawa.wielkafabrykaelfow.pl
9. Spektakl „Imienii Świętego Mikołaja”
Co się z tobą stało, gdyby istniały różne scenariusze, aby te same dzieci prezentowały się Świętej Mikołajowi, jak i młodsze? Nowy program and the grey nauczy dzieci, that the most are presentami, in which wkładamy duszę, w których jest ciepło i miłość.
Kiedy: 6, 7, 14 stycznia około 12:00.
Adres: Teatr IMKA, ul. Kocjana 3
Cena: od 80 zł
https://www.ebilet.pl/rodzina/spektakle-dla-dzieci/imieniny-swietego-mikolaja
10. „Królowa Śniegu” w nowej interpretacji
Nowa adaptacja sceniczna bajki Andersen pozostała specjalnym napisem dla Teatru Kapitol i jest spektaklem pełnego humoru, magii, tajemnic i ekscytujących przygód. To przykład tego, jak drogie jest, a kości właścicieli i firmy muzycznego sprawienia, że historia to hiszpański bałagan.
Kiedy: 7 września o 11:00
Adres: Teatr Capitol — Scena Duża, ul. Marszałkowska 115
Cena biletu: od 70 zł
Chcesz wiedzieć, czy chcesz zostać na krześle? Oferujemy listę darmowych i płaskich odmian i odmian zimowych, które są dla Ciebie interesujące pod względem liczby owoców
Jestem matką wyjątkowego dziecka. Mój syn ma autyzm. Jak według Ciebie powinnam wyglądać? Płacząca? Zła? Obrażona na cały świat? Nieszczęśliwa, żeby wszyscy uwierzyli, że martwię się diagnozą syna? Przepraszam, jeśli kogoś zdenerwowałam, ale gdyby nie wojna w Ukrainie, napisałabym, że żyję najlepiej, jak potrafię. Moje życie to świetna praca, podróże, poranna kawa w łóżku i klub "ASD - piękne spotkania w Warszawie" dla mam dzieci specjalnej troski. Przynależność do niego jest bezpłatna. Zacznę od mojej historii.
Wstydziłam się, że urodziłam chore dzieckoMark ma 4,5 roku. Jest cudownym, ale absolutnie niewerbalnym dzieckiem. Kosztowało mnie 11 524 dolary i dużo cierpliwości, aby mój syn czasami nazywał mnie mamą. Nie wiem, ile jeszcze muszę wydać, zanim zaczniemy rozmawiać o naszych ulubionych kreskówkach, tak jak robią to inne matki ze swoimi dziećmi. Nie wiem, czy terapia behawioralna, leki lub pieniądze w ogóle pomogą. Nie ma lekarstwa na autyzm. Można jedynie sprawić, by życie dziecka z tą diagnozą było nieco bardziej komfortowe.
Mark urodził się zdrowy: przewrócił się na brzuch na czas, usiadł, chodził, wypowiedział pierwsze słowa - a potem złapał ciężkiego wirusa, stał się zamyślony i milczący. Zaczął układać przedmioty w rzędzie, nie reagował na swoje imię, potrafił godzinami grać w tę samą grę i wykazywał się niesamowitą dokładnością. Zauważyłam, że nie reagował na język mówiony i zachowywał się tak, jakby był tylko on i nikt inny. Nie zwracał uwagi, gdy wracałam z pracy, nie przytulał mnie ani nie całował, jak robią to inne dzieci. Zaczęłam szukać przyczyny.
Kiedy zauważyłam, że coś jest z nim nie tak, Facebook zaczął pokazywać mi artykuły na temat autyzmu. Początkowo odrzucałam te przypuszczenia, ale objawy ASD [spektrum autyzmu - red.] nasilały się.
Trudno jest urodzić zdrowe dziecko, a półtora roku później usłyszeć od psychiatry: "Opóźniony rozwój mowy, objawy ASD, diagnoza F84.0 i upośledzenie umysłowe".
Trudno było mi odpowiadać na pytania tych, którzy autyzm znają tylko z amerykańskich filmów, gdzie taka diagnozakojarzy się z geniuszem i romantyczną zwięzłością. Nawet u Muska i Zuckerberga zdiagnozowano autyzm. Nie jestem psychiatrką i nie znam ich osobiście, ale fakt, że ci ludzie mają dzieci, zbudowali firmy i radzą sobie bez pomocy, sugeruje, że mają tylko niektóre cechy spektrum autyzmu. Ty i ja też możemy je mieć.
Oto jak wygląda koszmar rodziców autystycznego dziecka:
- dziecko zgubi się i nie będzie w stanie powiedzieć, jak się nazywa. Dlatego zawsze wkładam do kieszeni karteczki z kontaktami Marka, a gdy jesteśmy wśród tłumie, piszę też długopisem na jego plecach;
- dziecko zgubi się i umrze. To najgorsze, ponieważ dziecko z autyzmem w ogóle nie ma poczucia zagrożenia. Samochody na drodze, rzeka, przejazd kolejowy w świecie dziecka autystycznego są częścią ekscytującej przygody, a nie źródłem niebezpieczeństwa;
- umrę i nikt nie będzie chciał mojego dziecka. To bardzo smutny scenariusz. W takim przypadku dziecko zostanie zabrane do specjalnej instytucji, jeśli krewni odmówią opieki nad nim. Nie mam krewnych, z którymi się komunikuję. Mieszkają w innym kraju i mamy bardzo różne poglądy na życie. Mam też normalnie rozwijającego się starszego syna, który bardzo kocha swojego brata. I naprawdę W nim moja nadzieja. Jeśli w przyszłości mój młodszy syn nie będzie w stanie poradzić sobie bez pomocy, przynajmniej będzie miał wsparcie na tym świecie;
- nie zrozumiem, na co choruje moje dziecko, i nie będę w stanie mu pomóc.
Dzieci z autyzmem nie zawsze potrafią pokazać, co je boli. Dlatego czasem trzeba najpierw zająć się objawami, a dopiero potem przyczyną. Na przykład u córki mojej przyjaciółki zdiagnozowano zaawansowane zapalenie ucha środkowego: dziewczynka nie trzymała się za uszy ani nie płakała, po prostu w pewnym momencie stała się bardziej wycofana i patrzyła w jeden punkt.
Po powrocie do Kijowa zaczęłam szukać rodziców takich jak ja, ale w zwykle komunikacja z nimi sprowadzała się do milczenia i niemówienia o diagnozie. Kiedy dziecko jest małe, wiele rzeczy można przypisać uciążliwemu charakterowi. Nawet moja była teściowa, gdy dowiedziała się o sprawie sześć miesięcy później, płakała, jakby ktoś umarł. Na początku nie chciałam się tym z nikim dzielić. Unikałam placów zabaw, spotkań ze znajomymi, rozmów o ich dzieciach.
I chociaż bardzo kocham Marka, wstydziłam się, że mam dziecko z autyzmem. Chciałam wrócić do czasów, kiedy nic nie wiedziałam.
ASD - wspaniałe spotkania w Warszawie dla matek dzieci specjalnej troskiZnalazłam się w Warszawie, kiedy Ukraina była codziennie bombardowana przez Rosjan, a w mojej duszy nie było już nic do zniszczenia. Trzymałam syna za rękę, kiedy stałam w kolejce do urzędu po PESEL. Wokalizował w sposób bardzo irytujący, jęczał i szarpał kurtkę obcej kobiety. "Dlaczego pani syn tak dziwnie się zachowuje?" - zapytała. "Ma autyzm" - odpowiedziałam zupełnie spokojnie, czym sama byłam zaskoczona.
A potem zdziwiłam się jeszcze bardziej, gdy zauważyłam, że w Polsce takie dzieci są traktowane bardzo życzliwie. Można z nimi chodzić do kawiarni, muzeów i pokojów dziecięcych bez bycia ocenianym. Nagle zapragnęłam się dzielić. Chciałam stworzyć komfortowe środowisko dla matek, w którym każdy może się zrelaksować, posłuchać ciekawych wykładów specjalistów, wymienić się doświadczeniami i w którym, co najważniejsze, te matki, które właśnie dowiedziały się o diagnozie, mogą uwolnić swoje emocje i zrozumieć, że życie się nie kończy. Po prostu nasze życie jest trochę jak escape room.
Stworzyłam więc środowisko dla matek, w którym się wspieramy.
"ASD - piękne spotkania w Warszawie" to projekt non-profit. Wszyscy specjaliści wspierają nas bezpłatnie, jesteśmy otwarci na te mamy, które dopiero dowiedziały się o diagnozie lub mają co do niej wątpliwości. Nie wydamy oficjalnej opinii (to robi psychiatra dziecięcy), ale wesprzemy, pomożemy ułożyć plan terapii, doradzimy w wątpliwościach i po prostu pomożemy wyjść z emocjonalnego dna. Pokażemy, jak prawidłowo przygotować dokumenty do szkoły lub przedszkola, jak ubiegać się o rentę i zasiłek rodzinny, podzielimy się informacjami o bezpłatnych programach terapeutycznych w Warszawie i o tym jak wybrać przedszkole dla dziecka.
Rozwijamy się i przekształcamy razem, ale jesteśmy niezmienni:
- przydatne krótkie filmy na temat rozwoju dziecka;
- porady psychologiczne i doradztwo dla matek;
- małe losowania przydatnych prezentów;
- szczegółowe instrukcje dotyczące wypełniania dokumentów, wyboru przedszkola i specjalistów dla dziecka;
- wykłady ekspertów;
- Twoje i nasze przydatne doświadczenie;
- kursy mistrzowskie dla matek;
- przydatne rekomendacje i kontakty, które pomogą Ci zbudować komfortową relację z autyzmem.
Jeśli chcesz do nas dołączyć, kliknij ten link: https://t.me/+2Hjn8DFKRT1hZDg8
Lub na moim instagramie: @ju_in_warsaw
O osobistych doświadczeniach w adaptacji takiego dziecka w Polsce
"Kiedy ktoś z krzaków złapał mnie za nogę wrzasnęłam tak, że usłyszała mnie cała okolica"
Przez dwa lata w Warszawie mieszkałam w trzech dzielnicach. Po mojej rodzinnej Borszczówce w Kijowie, nie bałam się Warszawy nocą. Śmiało spacerowałam z moją mopsicą Polly około północy - bo ona tak lubi. Aż pewnego dnia poszłam za nią w gęste krzaki. Nagle czyjaś ręka złapała mnie za nogę, a ja tak się przestraszyłam, że wrzasnęłam na całą okolicę.
Już widziałam moje dzieci budzące się rano bez mamy, a potem polskie i ukraińskie Instagramy z przerażającymi nagłówkami. Ale mężczyzna, który złapał mnie za nogę, okazał się zwykłym bezdomnym, którego Polly obudziła. W Budapeszcie latem bezdomni śpią na ławkach na nabrzeżu, więc podróżnik nie ma gdzie usiąść. A w Paryżu kloszardzi przeganiają turystów spod mostów na Sekwanie.
Kilka miesięcy później w moim sąsiedztwie miała miejsce inna sytuacja. Kilka patroli policyjnych obserwowało kogoś w pobliżu mojego domu. Wieczorem przyjechały kolejne wozy policyjne. A rano 15 policjantów przeczesywało każdy centymetr nieużytków, gdzie niedawno złapano mnie za nogę. Po tym wydarzeniu zniknęła mi ochota na nocne spacery po tym miejscu.
Zainteresowałam się więc, które dzielnice Warszawy są uważane za niebezpieczne i z jakiego powodu. I okazało się, że według portalu Otodom moja Ochota jest jedną z trzech, które sami warszawiacy uważają za niebezpieczne. Pozostałe dwie to Śródmieście i Praga Północ.
Centrum miasta nigdy nie śpi
Według policyjnych statystyk za lata 2021-2022, Śródmieście znajduje się na szczycie listy najmniej bezpiecznych dzielnic stolicy Polski. O co chodzi ze Śródmieściem?, można by powiedzieć, to centrum turystyczne, gdzie na ulicach zawsze jest pełno policji, a czynsze za mieszkania są najdroższe w Warszawie". Okazuje się, że to właśnie tam dochodzi do największej liczby kradzieży (turyści zawsze przyciągają oszustów) i bójek (wynik intensywnego życia nocnego w pubach i klubach serwujących alkohol). Dla porównania, w 2021 r. w Śródmieściu odnotowano 7,7 tys. przestępstw, a w dzielnicy Wesoła - 351. Kilka lat temu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, zaniepokojony przestępczością w centrum Warszawy, zgłosił nawet pomysł wprowadzenia "nocnego burmistrza" stolicy, który monitorowałby bezpieczeństwo miasta od zmierzchu do świtu.
Jakie przestępstwa popełniane są w Warszawie? Głównie kradzieże - stanowią one 60 procent wszystkich przestępstw. Na drugim miejscu są transakcje narkotykowe - 11 procent, a na trzecim wypadki drogowe - 5 procent. W 2022 roku doszło też do 90 gwałtów i 35 zabójstw. Istnieją również dziwne przestępstwa. Na przykład pod koniec ubiegłego roku rowerzysta z maczetą zaatakował dwóch przechodniów w Bielanach i uciekł. Ścigało go 3 tys. policjantów z całego miasta.
Czy Praga jest niebezpieczna, czy stanowi atrakcję turystyczną?
Praga Północ (Praga-Północ) również ma reputację niebezpiecznej dzielnicy. Jednocześnie liczba odnotowanych tu przestępstw jest pięciokrotnie niższa niż w centrum miasta.
Dawno, dawno temu Praga Północ miała swoją chwałę, która przypomina historię naszej ukraińskiej Odessy. Na przykład na bazarze Różyckiego narodziła się polska mafia. Z tym miejscem i jego okolicą związani byli wszyscy oszuści i naciągacze różnego kalibru, o których później kręcono romantyczne filmy czy pisano książki. Kolejnym miejscem jest stadion dziesięciolecia, od wielu lat Stadion Narodowy. Był to największy jarmark w Europie, handlowali tu ludzie z całego świata. A każdy naród miał swoją mafię.
"Do lat 90. Praga cieszyła się złą sławą" - mówi Marcin Strachota z firmy Skarby Warszawy - "Przybyszom groziło przynajmniej okradzenie. Złodzieje stosowali klasyczne sztuczki: pytali, która godzina, a potem - z nudów lub dla zabawy - zabierali pieniądze i uderzali cię w twarz. Była też oryginalna sztuczka: miejscowi stawali przy bramie i rysowali linię. Jeśli przechodzień przekroczył ją, chuligani wykorzystywali to jako pretekst do zabrania portfela".
Według Marcina Strachoty powodem dużej liczby drobnych przestępców w dzielnicy Praga było to, że po II wojnie światowej komunistyczny rząd celowo przeniósł tam przestępców.
Ale na przełomie XX i XXI wieku sytuacja zmieniła się diametralnie, Praga zaroiła się od nowoczesnych nowych budynków, kawiarni i galerii i zaczęła być pozycjonowana jako dzielnica artystów. Dziś już tylko turyści straszeni są opowieściami o strasznej Pradze. Na pytanie o bezpieczeństwo Pragi Północ, mieszkańcy dzielnicy najczęściej śmieją się i zapewniają, że od kilkudziesięciu lat nie spadł im ani jeden włos z głowy.
Niemniej jednak niektóre części dzielnicy nadal przyciągają przestępców. Największa liczba przestępstw na Pradze Północ związana jest z handlem narkotykami, z punktami sprzedaży na ulicy Brzeskiej i Bazarze Różyckiego. W listopadzie tego roku burmistrz Rafał Trzaskowski dolał oliwy do ognia, mówiąc, że chociaż Praga bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich 30 lat, on nadal unika chodzenia ulicą Brzeską w nocy.
"Na ulicy Brzeskiej, o której mówił burmistrz, jest wielu narkomanów i ludzi sprzedających nielegalne substancje" - mówi Daria Karkova, która pracuje na Pradze Północ. "Sama często widziałam nastolatka z widoczną niepełnosprawnością intelektualną, do którego od czasu do czasu podchodzili ludzie, zabierali mu coś z kieszeni i odchodzili. Nawet gdyby policja zatrzymała takie dziecko, nie byłaby w stanie niczego udowodnić. Niewiele osób potrafiłoby włożyć narkotyki do kieszeni takiej osoby. Jednocześnie mogę bezpiecznie chodzić po ulicach dzielnicy nawet wieczorem".
Oprócz handlarzy narkotyków, niektóre miejsca na Pradze Północ przyciągają również przestępców... drogowych. Sergei Sergeev, instruktor w szkole jazdy D-drive, wyjaśnia: "W rejonie ulicy Kowieńskiej znajduje się odcinek z szeregiem przejść dla pieszych, gdzie kierowcy powinni zachować szczególną ostrożność. Miejsce to słynie z tego, że różne pokrzywdzone osoby często rzucają się pod koła samochodów, szukając sposobu na zarobek. W końcu w Polsce odpowiedzialność za potrącenie pieszego jest bardzo wysoka. Córka moich znajomych z Ukrainy miała takie przykre doświadczenie: jechała wolno, zwolniła przed przejściem dla pieszych, a gdy ruszyła, na jej maskę nagle wskoczyła kobieta, która spokojnie czekała na chodniku. Następnie przewróciła się przed samochodem i zaczęła odgrywać ofiarę wypadku. Najbardziej zaskakujące jest to, że w takich sytuacjach kierowca jest uważany za winnego. Kosztowało to jej przyjaciół pięć tysięcy euro, aby spłacić "ofiarę", chociaż kobieta miała tylko zadrapania na kolanie".
Jakie są najbezpieczniejsze dzielnice w Warszawie?
Wilanów uzyskał najwyższy wynik w rankingu Otodom. Wilanów i Ursynów to młode dzielnice Warszawy, w których mieszkają ludzie w podobnym wieku i o podobnym statusie materialnym. Większość z nich ma dzieci. Kolejną dzielnicą jest Wesoła, gdzie dominuje zabudowa jednorodzinna. Podsumowując, warszawiacy generalnie oceniają poziom bezpieczeństwa w swoim mieście jako ponadprzeciętny. Portal Numbeo uznał Warszawę za jedno z najbezpieczniejszych miast w Europie. Co więcej, Boston Consulting Group stwierdziła, że w rankingu miast wybieranych przez ludzi poszukujących szczęśliwego życia, Warszawa zajmuje czwarte miejsce, oddając prym pierwszeństwa jedynie Kopenhadze, Wiedniowi i Amsterdamowi.
«Ну яке ще Середмістя? — спитаєте ви, — Це ж туристичний центр, де на вулицях завжди багато поліції, а оренда квартир найдорожча в Варшаві». Виявляється, саме тут відбувається найбільша кількість крадіжок та бійок
Ukraińscy uchodźcy stopniowo integrują się z polskim społeczeństwem. Znajdują pracę, poszerzają kontakty społeczne, wybierają instytucje edukacyjne dla swoich dzieci, wynajmują mieszkania, kupują rzeczy online itp. Zebraliśmy różne usługi i aplikacje, które mogą być przydatne, więc podawaj linki.
1.Mapuj Pomoc
Strona internetowa, na której można oferować i otrzymywać pomoc: od wsparcia psychologicznego po ubrania i żywność.
Organizacja w Warszawie, która zapewnia pomoc ukraińskim uchodźcom po przybyciu do Polski: zakwaterowanie na kilka dni, porady prawne i inne rodzaje wsparcia. Organizacja tworzy również zajęcia dla ukraińskich kobiet, można dołączyć do Klubu Ukraińskich Kobiet.
Organizacja charytatywna pomagająca słabszym grupom społecznym. Organizacja pomaga ukraińskim migrantom finansowo i zapewnia pomoc humanitarną.
4. Aplikacja Rozkład Kolejowy
Umożliwia śledzenie rozkładów jazdy pociągów i tras z połączeniami.
Strona umożliwiająca znalezienie stałej pracy w Polsce. Posiada między innymi oferty pracy dla Ukrainek.
6. Додаток GOING
Wyszukiwanie wydarzeń rozrywkowych.
7. Allegro.pl
Jeden z głównych serwisów zakupów online w Polsce.
8. mobilet.pl
Jest to mobilny bilet i parkometr w telefonie
9. Ceneo.pl
Aplikacja do porównywania cen różnych produktów.
Jest to bardzo popularna usługa, jeśli korzystasz z transportu publicznego. Możesz zaplanować trasę, kupić bilet na transport publiczny lub po prostu wpisać adres miejsca, do którego chcesz się dostać. Aplikacja podpowie, którym autobusem lub tramwajem jechać, obliczy kilka opcji trasy i wskaże czas spędzony na podróży.
11. Додаток Moja Gazetka
Zawiera informacje o rabatach, promocjach, wyprzedażach, kuponach polskich sieci sklepów. Zapisz wszystkie karty rabatowe i bonusowe w aplikacji.
12. Multikino
Przydatna aplikacja dla kinomanów, w której można znaleźć informacje o nowych seansach, zamówić bilet, a nawet popcorn.
13. Pracazarogiem.pl
Można tu znaleźć oferty pracy w pełnym i niepełnym wymiarze godzin, a także oferty jednorazowe. Wygodny filtr ofert pracy.
14. Pan Paragon
Jest to skaner paragonów, który nie tylko skanuje paragony zakupu, ale także przechowuje je elektronicznie. Dzięki temu, kupując nowy przedmiot, nie musisz martwić się o utratę paragonu gwarancyjnego. Możesz to zrobić za pomocą aplikacji i w razie potrzeby zwrócić przedmiot.
Jeden z serwisów, na którym prezentowane są oferty wynajmu. Z serwisu można korzystać w taki sam sposób jak z OLX (wystarczy przełączyć się na polską wersję, co można łatwo zrobić za pośrednictwem konta Google).
Jakie serwisy pomogły Ci w Polsce? Napisz do redakcji, dodamy do listy przydatnych linków: redakcja@sestry.eu
Listę przydatnych linków, które ułatwią życie w nowym kraju
Przyrost masy ciała to nieprzyjemny bonus, który oprócz niepewności i stresu, wiele kobiet otrzymuje na emigracji.
Nie zauważyłam, jak zmieniłam się w "kobietę-szafę".
- Nie wiem, gdzie była czerwona linia, po której ze szczupłej dziewczyny zmieniłam się w kobietę-szafę. Kiedy zaczęła się wojna, najpierw schudłam 7 kilogramów, a potem przytyłam 15. To się stało zupełnie niezauważalnie. Tak, miałam wiele zaburzeń odżywiania, ale nie przejadałam się. Być może to też przez szybkie przekąski, fast foody i dużo słodyczy w mojej diecie. Dziś moje życie to ciągła dieta, a waga spada bardzo powoli i bardzo szybko wraca - mówi Ukrainka Iryna.
Po sześciu miesiącach życia za granicą jej wzorce snu zostały zakłócone, pojawiła się duszność, silna tachykardia, a siły witalne niemal z niej uleciały.
- Przez pierwsze sześć miesięcy bardzo się martwiłam, w ogóle nie chciało mi się jeść. Wciąż się przemieszczaliśmy, szukaliśmy zakwaterowania. Straciłam na wadze, ale kiedy wszystko się uspokoiło i dzieci poszły do przedszkola i szkoły, zaczęłam szybko tyć, mój rozmiar z XS zmienił się w M. Dodatkowe kilogramy odkładają się na brzuchu, ramionach, plecach, dolna część ciała praktycznie nie przybiera. Taki sterowiec na nogach. Oprócz mojego wyglądu pogorszyło się moje zdrowie - przyznaje Iryna.
Masywny tułów - to przez poczucie odpowiedzialności
- Za przyrost masy ciała pod wpływem stresu może być odpowiedzialny czynnik psychologiczny - wyjaśnia psycholog Marina Leonowa. - Ewolucja wyposażyła ludzi w jeden z najbardziej uniwersalnych mechanizmów adaptacyjnych - ruchy przeżuwania. Wywołują one poczucie stabilności i pewności: jest jedzenie, wszystko jest w porządku. Dlatego wiele osób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wpada w ten starożytny sposób radzenia sobie ze stresem. Ludzie nie zwracają uwagi na to, ile i co konkretnie jedzą. Jedynym wyjściem jest zapisywanie każdego posiłku w notatkach na telefonie komórkowym lub w specjalnej aplikacji mobilnej.
- Przyrost masy ciała, gdy nadmiar odkłada się w jego górnej części, wskazuje na ogromne poczucie odpowiedzialności, które odczuwa dana osoba. Dosłownie nosi cały ten ciężar na swoich barkach, więc podświadomie jej ramiona i plecy muszą być potężne i silne. Dlatego w takim przypadku radzę pracować nie tylko z dietetykiem, ale także z psychologiem, aby wyeliminować czynniki, które przyczyniają się do stresu - wyjaśnia psycholog.
Organizm reaguje na wszelkie zmiany czynników wewnętrznych lub zewnętrznych zmianami hormonalnymi. Układ hormonalny reguluje niemal wszystkie procesy życiowe. Jeśli przyjąć, że narządy to orkiestra, układ hormonalny działa jak dyrygent.
- Długotrwała i intensywna ekspozycja na negatywne sytuacje prowadzi do przewlekłego stresu, który nazywany jest dystresem. To stan, któremu towarzyszą dysfunkcje układu hormonalnego i nerwowego. Długotrwałe narażenie na stres może prowadzić do wielu poważnych chorób, ale pierwszą rzeczą, którą zauważają kobiety, jest zmiana wyglądu. Zaburzenia snu, zaburzenia odżywiania, niekontrolowane spożywanie żywności niskiej jakości to konsekwencje długotrwałego stresu - wyjaśnia dietetyk, trener fitness i trener żywienia Lilia Chaliłowa.
- Wszystkie te czynniki prowadzą do zmniejszenia produkcji kolagenu, powstawania zmarszczek i zwiotczenia skóry. Nadmiar kortyzolu przyczynia się do wysokiego ciśnienia krwi i poziomu cukru we krwi, otyłości i wiotczenia skóry. Innym czynnikiem przyrostu podskórnej tkanki tłuszczowej i opuchlizny jest brak równowagi w produkcji żeńskich hormonów. Spadek produkcji estrogenu wpływa nie tylko na samopoczucie, ale także na wygląd: włosy stają się matowe, a skóra blada. Nadmiarowi tego hormonu towarzyszą dysfunkcje seksualne i tworzenie się tłuszczu na brzuchu i biodrach, a także nasilenie zespołu napięcia przedmiesiączkowego.
Najważniejsze, by zatrzymać te zmiany w organizmie na czas.
Dietetyk zaleca przestrzeganie zasad, które ustabilizują sytuację:
- Spróbuj ustalić harmonogram snu i kładź się do spania przed 23:00. W tym czasie organizm leczy się, odmładza, pozbywa się stresu i zwalcza stany zapalne;
- Dodaj aktywność fizyczną: co najmniej 3-4 razy w tygodniu. Mogą to być aktywne spacery, treningi w domu lub wizyty w klubach sportowych;
- Dostosuj swoją dietę. Staraj się unikać przekąsek i podjadania, fast foodów, kawiarni i restauracji. Włącz do swojej diety różne warzywa i produkty pełnoziarniste - są źródłem błonnika, którego organizm potrzebuje do eliminacji toksyn i wolnych rodników oraz oczyszczania jelit;
- Upewnij się, że Twój organizm ma wystarczającą ilość białka - norma dla zdrowych, aktywnych kobiet wynosi co najmniej 1 gram na kilogram masy ciała. Staraj się wybierać chude mięso, pochodzące od zwierząt hodowanych na naturalnej paszy i dziko złowionych ryb;
- Nie należy zapominać o zdrowych tłuszczach, wystarczającym spożyciu żywności zawierającej kwasy omega 3 (oleje tłoczone na zimno, awokado, ryby, owoce morza, nasiona i orzechy). Normalizuje to stan psychoemocjonalny, zmniejsza ryzyko rozwoju chorób neurologicznych, poprawia jakość skóry i normalizuje hormony.
- Staraj się, aby posiłki były proste i zbilansowane. Gotuj gotuj na parze i unikaj smażonych, wędzonych i gorących potraw. Nie jedz gotowych kiełbas i wędlin.
Wskazówki dietetyka i psychologa, jak schudnąć, gdy się utyło z powodu stresu
6 grudnia dziesiątki aktywistów zebrało się pod Sejmem, aby, jak to określili, "obudzić polskie władze". Dokładnie miesiąc temu polscy przewoźnicy zablokowali przejazd pojazdów na trzech punktach kontrolnych: Rawa-Ruska-Hrebenne, Jagodzin-Dorohusk i Krakowiec-Korczowa. Od 23 listopada strajkujący blokują czwarty punkt kontrolny, Szehyni-Medyka. Od miesiąca nie ma żadnych postępów w kwestii odblokowania granicy.
"Zebraliśmy się dziś pod Sejmem, by prosić polskich posłów o jak najszybsze odblokowanie ukraińskiej granicy. To jest pierwsza kwestia. Drugą jest stworzenie warunków do poprawy eksportu i importu między Ukrainą a Polską, co przyniesie maksymalne korzyści obu krajom. Trzecią kwestią, na którą chcielibyśmy zwrócić uwagę, jest wzmocnienie przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie. Wszystkie te działania i protesty, które miały miejsce w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, nie odbyły się bez udziału naszego wroga" - powiedziała Victoria Tryfan, organizatorka wiecu i założycielka EU-Ukraine Trade Club.
Czytaj także: Blokada w listopadzie: jak rozwiązać sytuację na granicy
Tryfan podkreśliła, że nie tylko Ukraina cierpi z powodu blokady, szkodzi ona również interesom gospodarczym Polski. Jednak oprócz strat finansowych, polscy posłowie powinni zrozumieć, że stawką jest również życie i zdrowie kierowców, którzy stali się zakładnikami.
- "Mój ojciec jest kierowcą ciężarówki, a to, co się teraz dzieje, jest bardzo trudne do zniesienia dla kierowców z powodu zimna i mrozu. Dlatego musimy zwrócić uwagę na tę sytuację" - powiedział Anton, jeden z uczestników kampanii, który mieszka w Polsce od 8 lat.
Czytaj także: Mykoła Kniażycki: "Nie mam wątpliwości, że blokada granicy to operacja specjalna Federacji Rosyjskiej"
- Musimy zwrócić uwagę polskich władz, ponieważ nie było prawie żadnej reakcji z ich strony. Musimy także obudzić Ukraińców, aby protestowali przeciwko działaniom przewoźników na granicy" - powiedział Vasyl Komyn, jeden z aktywistów.
Protestujący przekazali marszałkowi Sejmu Szymonowi Hołowni list z prośbą o jak najszybsze rozwiązanie problemu.
W liście protestujący podkreślili, że w kontekście wojny, gdy przestrzeń powietrzna jest zamknięta, a porty morskie zablokowane przez Rosję, jedynym sposobem zaopatrzenia Ukrainy jest droga lądowa. A 90% wszystkich dostaw idzie przez Polskę. Dlatego konieczne jest nie tylko rozwiązanie kwestii obecnej blokady, ale także wypracowanie mechanizmów pozwalających uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości.
Czytaj więcej także.: Blokada niewłaściwej granicy
"W ostatnim czasie żadna akcja nie odbyła się bez udziału naszego wroga" - uczestnicy wiecu przeciwko blokadzie wezwali polskich posłów do odblokowania granicy.
Polscy psychiatrzy odmówili postawienia oficjalnej diagnozy z powodu bariery językowej
Po przyjeździe do Warszawy stan trzylatka z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, syna Julii Ladnovej, dramatycznie się pogorszył
- "To był rodzaj codziennej walki o przetrwanie do wieczora", wspomina Julia. "Przez dwa miesiące Marko nie wstawał z łóżka i odmawiał kontaktu ze światem zewnętrznym. Mój najstarszy syn i ja byliśmy całkowicie zależni od nastroju trzylatka. Najgorsze nie było nawet to, że mógł wywołać skandal w każdym miejscu. Chodziło o to, że stawał się coraz bardziej zaabsorbowany sobą i z każdym dniem malały szanse na to, że nauczy się normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Każda próba postawienia dziecka na podłogę kończyła się straszną histerią, a ja musiałam chodzić do sklepów, odbierać starsze dziecko ze szkoły i radzić sobie z codziennością w nowym kraju.
Marko desperacko potrzebował terapii behawioralnej i specjalistycznego przedszkola, ale do takiej placówki mógł trafić tylko z diagnozą potwierdzoną przez polskich lekarzy. Julia musiała szukać możliwości skutecznej rehabilitacji dla swojego dziecka ze specjalnymi potrzebami. Polscy psychiatrzy odmówili jednak postawienia oficjalnej diagnozy ze względu na barierę językową.
Według Julii Leleko, na Ukrainie autyzm nie jest oficjalnie diagnozowany u dzieci poniżej trzeciego roku życia. Jednocześnie wiadomo, że im wcześniej rozpocznie się pracę z dzieckiem, tym lepsze wyniki można osiągnąć. W Polsce możliwości rehabilitacji są lepsze, ale wymagane są specjalne dokumenty. W przypadku Julii i jej syna procedura trwała sześć miesięcy.
- "Głównym problemem było znalezienie psychiatry i uzyskanie diagnozy" - wspomina Julia. "Nie można szybko dostać się do państwowego specjalisty w Warszawie - wizyty są umawiane z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. A prywatni psychiatrzy z reguły odmawiali obcokrajowcom i oferowali jedynie zbadanie dziecka i napisanie zaleceń, ale nie odważyli się postawić oficjalnej diagnozy. Wyjaśniali, że niemożliwe jest dogłębne porozumienie się z dzieckiem z powodu barier językowych. W Warszawie istnieje również sieć poradni, które oferują badanie ADOS (Skala Obserwacyjna do Diagnozy Autyzmu) i wydają wszystkie niezbędne dokumenty do rejestracji niepełnosprawności, ale kosztuje to 2500 złotych. Kwota jest ogromna. Kontynuowałam więc poszukiwania, aż w końcu znalazłam polskiego psychiatrę, który zdiagnozował mnie podczas jednej wizyty i policzył mi 200 zł za konsultację.
Dziś Marko chodzi do przedszkola terapeutycznego, pracuje z logopedą i specjalistą integracji sensorycznej, uczęszcza na wiele zajęć. Dziecko robi duże postępy, nie boi się już kontaktu ze światem i choć wciąż jest wiele do zrobienia, Julia ma czas, pracę i nadzieję, że jej syn "dopasuje się" do społeczeństwa.
Dziecko ze specjalnymi potrzebami można nawet zapisać do prywatnego przedszkola - placówki otrzymują dotacje
- "Pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić po przeprowadzce do Polski z dzieckiem ze specjalnymi potrzebami jest udanie się do poradni psychologiczno-pedagogicznej w swojej dzielnicy" - wyjaśnia Daria Karkowa, nauczycielka i logopedka. Instytucje te coraz częściej zatrudniają tłumaczy języka ukraińskiego, którzy pomagają w komunikacji ze specjalistami. Same ukraińskie dokumenty nie wystarczą do potwierdzenia diagnozy w Polsce. Lekarz może poprosić Cię o poddanie się dodatkowym badaniom i przyniesienie tłumaczenia przysięgłego (tj. urzędowo poświadczonego) ukraińskich dokumentów. A jeśli nigdy wcześniej nie byłeś diagnozowany, poinformuje Cię szczegółowo, jak to zrobić od podstaw. W każdym przypadku będziesz musiał uzyskać wniosek od polskiego psychiatry. Celem wizyty w poradni jest uzyskanie orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego, które umożliwi zapisanie dziecka do przedszkola lub szkoły, a także otrzymanie prawa do niezbędnych zajęć dodatkowych.
Nawiasem mówiąc, w Polsce dorośli nie rozmawiają o problemach dziecka w jego obecności. Uważa się, że może je to urazić, dlatego pierwsze spotkanie w poradni często odbywa się tylko z rodzicami. Przychodzą z dokumentami, rozmawiają o problemie i dopiero wtedy specjaliści pracują z dzieckiem.
Daria przeprowadziła się do Warszawy osiem lat temu, ukończyła tu dodatkowe szkolenie i obecnie pracuje z dziećmi z zaburzeniami rozwojowymi o różnym stopniu nasilenia. Według niej Polska ma obecnie imponujące możliwości rehabilitacji dzieci z autyzmem. Jednak uzyskanie diagnozy zgodnie ze wszystkimi zasadami jest procesem wymagającym cierpliwości.
- Najprostszym i darmowym sposobem jest umówienie się na wizytę u psychiatry w ramach ubezpieczenia zdrowotnego NFZ, ale w tym przypadku na konsultację można czekać nawet pół roku (w małych miejscowościach zdarzają się wyjątkowe przypadki, kiedy nie ma list). Dlatego większość matek decyduje się na wizytę w prywatnej klinice. Należy pamiętać, że psychiatra najprawdopodobniej nie zdiagnozuje autyzmu podczas jednej wizyty. Dowiedz się z wyprzedzeniem, ile czasu zajmie postawienie diagnozy, aby nie kosztowało cię to fortuny" - radzi Daria.
Psychiatra wydaje dwa zaświadczenia: jedno do poradni, a drugie do rejestracji niepełnosprawności. Drugi dokument jest ważny tylko przez miesiąc. W Warszawie orzeczenie o niepełnosprawności wydaje się przy ul. Generała Andersa 5 w Miejskim Zespole ds. Orzekania o Niepełnosprawności, a takie wydziały są w każdym mieście i gminie. Mechanizm rejestracji jest wszędzie bardzo podobny, w niektórych wydziałach dodatkowo poproszą o tłumaczenia przysięgłe dokumentów, dodatkowe badania, w niektórych nie. Przynosisz komplet dokumentów, pracownik instytucji wypełnia papiery. Potem czekasz na wezwanie na komisję. W końcu to od decyzji komisji zależy, czy świadczenia na dziecko zostaną przyznane (komisja ustala stopień samodzielności osoby z niepełnosprawnością i to, czy opiekun otrzyma świadczenia), czy też będzie można ubiegać się o szereg innych świadczeń. Świadczenie na dziecko z niepełnosprawnością w Polsce wynosi dwa tysiące złotych miesięcznie. Może się o nią ubiegać jedno z rodziców, pod warunkiem, że nie pracuje i nie ma innych źródeł dochodu.
Po uzyskaniu opinii poradni psychologiczno-psychiatrycznej (nawet bez oczekiwania na zarejestrowanie niepełnosprawności w Polsce) można zapisać dziecko do specjalnego przedszkola lub szkoły. Lista placówek specjalnych jest również dostępna w urzędach. Ale oczywiście można znaleźć coś samemu. Ze względu na fakt, że przedszkole otrzymuje subwencję (pomoc finansową z budżetu państwa) na dzieci niepełnosprawne, prywatne przedszkola integracyjne w Polsce mogą kosztować od 500 do 800 zł miesięcznie.
Postawienie diagnozy zgodnie z zasadami pozwala zaoszczędzić nawet tysiąc złotych miesięcznie
Nawet jeśli rodzina nie ma środków na opłacenie terapii dziecka, w Polsce istnieją bezpłatne programy i przedszkola integracyjne.
- Byłam mile zaskoczona, gdy moja córka rozpoczęła naukę w bezpłatnym przedszkolu, a różne prywatne ośrodki zaoferowały nam do dziesięciu lekcji miesięcznie za darmo. Jest to możliwe dzięki dotacjom unijnym - mówi Tetiana Lejsz, matka siedmioletniej Weroniki z zespołem Downa.
Prywatne lekcje z logopedą, specjalistą integracji sensorycznej lub terapeutą behawioralnym kosztują od 80 do 170 zł za godzinę. Na zajęcia można uczęszczać nawet bez oficjalnej diagnozy. Jednocześnie to właśnie dokumenty wydawane w ramach procedury pomagają znacznie obniżyć koszty terapii, gdyż zaleca się, aby dziecko ze specjalnymi potrzebami uczęszczało na co najmniej trzy sesje tygodniowo.
***
W Polsce istnieje wiele organizacji pozarządowych i inicjatyw, które pomagają rodzicom dzieci z autyzmem. Dowiedz się, jak znaleźć wsparcie, jeśli wychowujesz takie dziecko tutaj.
Warto również zapisać numery telefonów do pomocy medycznej w autyzmie, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, takich jak przeprowadzka do innego kraju. Przydatne kontakty można znaleźć tutaj.
Tysiące ukraińskich dzieci ze specjalnymi potrzebami ucieka przed wojną do Polski. Jak można je zapisać do przedszkoli i szkół? Jakie świadczenia są dostępne?
Tetiana Jalowczak jest pierwszą i jedyną ukraińską rekordzistką, która wspięła się na siedem najwyższych szczytów świata, a następnie zaczęła zdobywać najwyższe wulkany jeden po drugim. Niedawno rozwinęła ukraińską flagę na górze Giluwe (4300 m n.p.m.) w Papui Nowej Gwinei.
Pochodząca z Selidove w obwodzie donieckim, straciła dom w 2014 roku. Kiedy wybuchła wojna na pełną skalę, Tetiana pozostała w Ukrainie, aby zgłosić się na ochotnika i została przeszkolona jako lekarz frontowy W sierpniu 2023 r. Jalowczak była w Czernihowskim Teatrze Dramatycznym na konferencji poświęconej dronom, kiedy Rosjanie wystrzelili w kierunku budynku rakietę. Napisała książkę "Conquer Your Everest" o tym, jak zamienić porażkę w zwycięstwo.
"Gdyby nie moja porażka w drodze na Everest, nie zdobyłabym innych szczytów i wulkanów".
- "Jako dziecko bałam się wody, więc w dorosłym życiu postanowiłam zmierzyć się z tym strachem i przepłynąć Bosfor" - mówi Tatiana Jalowczak. "Często odwiedzam strefę wojny, ale nawet tam się nie boję, ponieważ jestem przygotowana na wiele rzeczy i wiem, jak się zachować. Jednak kiedy rosyjska rakieta nadleciała i wylądowała w pobliżu mojego domu pod Kijowem, kiedy zobaczyłam z okien poświatę po eksplozji, bardzo się przestraszyłam. Stało się to około czwartej nad ranem, spałam spokojnie, ale w ciągu sekundy wyskoczyłam z łóżka, położyłam się na podłodze i przykryłam kocem, aby odłamki mnie nie przecięły. To właśnie w takich momentach, kiedy nie jesteś przygotowany na niebezpieczeństwo, czujesz niesamowity strach, bez względu na to, jak nieustraszony jesteś w życiu. Jestem kobietą o silnej woli, ale czuję się też bardzo niekomfortowo podczas alarmów, gdy w domu zimno i ciemno.
Jak spełniłaś swoje marzenie o zdobyciu najwyższego szczytu świata?.
- Pomysł zdobycia Everestu narodził się w Kijowie, gdzie niespodziewanie znalazłam się w 2014 roku, kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na mój rodzinny region - Donieck. Prowadziłem wtedy w Doniecku dobrze prosperujący biznes turystyczny i wyjechałam na wakacje na Mauritius, ale nie mogłam wrócić do domu. Jedyne, co miałam przy sobie, to była walizka z pareo i stroje kąpielowe. Zacząłem z nimi nowe życie. Pamiętam, że w tamtym czasie ludziom z Doniecka i Ługańska niechętnie wynajmowano w Kijowie mieszkania. Długo szukałam. W końcu znalazłem swój kąt w malowniczym kompleksie mieszkalnym niedaleko Kijowa, z lasem w pobliżu i miejscem na spacery. I podczas jednego z tych spacerów nagle zdałem sobie sprawę, że muszę iść na Everest. I musiałam to zrobić z ręcznikiem wyhaftowanym przez moją babcię. To połączenie międzypokoleniowe!
Wyprawa jest dość kosztowna - około 60 tysięcy dolarów. Teraz mam sponsorów, ale wtedy nie miałam takich pieniędzy. Sponsorzy nie wierzyli w dziewczynę, która nagle zamierza wspiąć się na taki szczyt. Sprzedałam więc swoje mieszkanie w Doniecku (do dziś zastanawiam się, jak to zrobiłam), by opłacić wyprawę. Wspięłam się, zawiązałam pół ręcznika na szczycie, a drugie pół zabrałam ze sobą. Ta druga połowa była już w wielu miejscach, a teraz jest moją najcenniejszą relikwią. Jest też ze mną w Giluwe.
- Planowałaś być pierwszą Ukrainką, która wejdzie na Everest, ale Iryna Galaj pokonała Cię o jeden dzień. Jak to przyjęłaś?
- Kiedy zamierzałam zdobyć Eurest, zorganizowałam konferencję prasową i ogłosiłam całemu krajowi, że wyruszam. Moim celem było być pierwszą, a nie tylko się wspinać. Kiedy więc okazało się, że Iryna wyruszyła dzień wcześniej i dotarła na miejsce jako pierwsza, ciężko było mi się pozbierać, płakałam i byłam wściekła. Ale teraz mogę powiedzieć: gdyby nie ta porażka, nie zdobyłabym siedmiu najwyższych szczytów na siedmiu kontynentach i nie pojechałabym na wulkany. Jestem wdzięczny, że wszystko potoczyło się tak, jak się potoczyło. Czasami porażka jest najlepszą motywacją.
W sumie wyprawa trwała 50 dni i było to niesamowite doświadczenie. Na Evereście po raz pierwszy użyłam butli z tlenem. Zebraliśmy się we wspólnym namiocie, założyliśmy maski i ćwiczyliśmy oddychanie. Pełna butla waży cztery kilogramy, a pusta trzy, ale na szczycie, gdzie liczy się każdy gram, to jak dźwiganie słonia na barkach. Zaskakujące jest to, że miejscowi Szerpowie, którzy pomagali nam we wspinaczce, weszli na sam szczyt bez butli. To niesamowici ludzie, potrafią nieść na swoich barkach ciężar równy ich własnemu. Pamiętam wiele ciekawych historii związanych ze wspinaczką. Między innymi to, jak odwiedziłam łaźnię na wysokości 5000 metrów. Na wysokości 7000 metrów naszyłam na rękawice emblemat klubu piłkarskiego Szachtar, aby świętować z nim 80. rocznicy powstania. Tragiczne wypadki zdarzają się już podczas schodzenia z Everestu. Tak, widziałem zamarznięte ludzkie ciała w drodze na dół, ale potraktowałam to jako ostrzeżenie, że uważność w górach jest najważniejsza.
- Jesteś teraz na najlepszej drodze do zdobycia siedmiu najwyższych wulkanów na wszystkich kontynentach.
- Sześć zostało już zdobytych. Tylko pięciu osobom na świecie udało się zdobyć siedem najwyższych szczytów i siedem wulkanów. Na Ukrainie nie ma takich rekordzistów. Nie mniej trudne od wspinaczki są negocjacje z Papuasami. To jak Igrzyska Olimpijskie pod względem trudności. Pokonałem wysokość 4300 metrów bez ubezpieczenia, rozwinąłam niebiesko-żółtą flagę i, oczywiście, ręcznik mojej babci na szczycie góry Giluwe. Dzięki moim wspinaczkom opowiadam światu o Ukrainie, jej sile ducha i kulturze.
Kiedy wojna się skończy, marzę o zebraniu wielu gości w moim domu i rozłożeniu białego obrusa. Będzie dużo łez, uścisków i przeprosin dla tych, których nie udało się uratować. Nawiasem mówiąc, obrus już kupiłam.
"Czuję się komfortowo tam, gdzie jest ryzyko"
- W sierpniu 2023 roku, kiedy Rosjanie wystrzelili Iskandera w centrum Czernihowa, byłaś jedną z gościn na wystawie dronów w Teatrze. Jak pamiętasz ten dzień?
- Wszystko było dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Była rejestracja, hymn, minuta szacunku dla poległych żołnierzy i nagle nalot. Zostajemy poproszeni o udanie się do schronu. Ludzie wychodzą powoli i niechętnie, bo już się przyzwyczaili do alarmów i każdy w tym momencie myśli, że nic się nie stanie. Pamiętam, że w holu wisiał niesamowicie piękny kryształowy żyrandol, a ja lubię robić im zdjęcia. I pomyślałam: "Dobra, wrócę po zakończeniu alarmu i wtedy zrobię zdjęcie". Ale nie było dokąd wracać... Pamiętam, że początkowo planowałam usiąść w kawiarni niedaleko teatru, ale był to Dzień Zbawiciela i wielu ludzi z koszyczkami szło do kościoła, aby pobłogosławić miód i jabłka. Więc ja też poszłam do kościoła. Jakieś dwieście metrów od teatru usłyszałam potężną eksplozję. Poczułam silne uderzenie, ludzie wokół mnie zaczęli padać na ziemię, krzycząc i modląc się, a ja zamarłam jak w zwolnionym tempie i patrzyłam na liście spadające z drzew od fali uderzeniowej....
Rzuciłam się na pomoc ofiarom i wtedy przydał się kurs pierwszej pomocy, który przeszłam na początku wojny. Potem okazało się, że mój samochód został rozbity, a szyby wybite. Patrzyłam na skutki uderzenia rakiety i poczułam, że nie mogę sobie pozwolić na odkładanie czegokolwiek na jutro. Chcę żyć tu i teraz.
- Jak zaczęła się dla ciebie wojna na pełną skalę?
- W społeczeństwie mówiło się o tym tak dużo, że szok minął bardzo szybko. Byłam w domu w regionie Kijowa. Jak większość ludzi spałam, a kiedy usłyszałam dźwięk myśliwca nad moim domem, wstałam i poszłam zatankować samochód. Załadowałam do bagażnika kurtki, koce, śpiwory, poduszki i termosy. Dzięki swojemu doświadczeniu i kontaktom w turystyce wysłała matkę i dzieci do Bułgarii. Skontaktowała się z kolegami z zagranicy, którzy pomogli jej znaleźć obozy i kolonie letnie, w których Ukraińcy mogliby zamieszkać za darmo.
Ludzie wyjeżdżali do Bułgarii z psami, kotami, papugami, rybkami akwariowymi. Rozumiem i wspieram kobiety, które chcą chronić swoje dzieci, ale osobiście zdecydowałam, że nie opuszczę swojego kraju. Kiedy jeszcze pracowałam w turystyce, przez długi czas mieszkałam za granicą. Nie było to łatwe. To trudne uczucie uświadomić sobie, że na przykład nie jest się jeszcze Polakiem, ale nie jest się też Ukraińcem. Dziś dużo rozmawiam ze studentami, przemawiam na uczelniach i uniwersytetach jako mówca motywacyjny. I zawsze mówię młodym ludziom: "Chcę, aby nasz ukraiński niebieski paszport był najpotężniejszym paszportem na świecie. Teraz jest to paszport prawdziwych bohaterów i chcę, aby Szwajcarzy chcieli mieszkać u nas, a nie my w Szwajcarii. Wierzę w to i dlatego tu jestem.
— В зону бойових дій ви їздили як волонтерка?
- Zdecydowałam się pojechać na front, kiedy zdałam sobie sprawę, że tutaj w Kijowie czujemy się zbyt bezpiecznie. Pojechałam zobaczyć, jak wygląda wojenna rzeczywistość. Pomimo ciągłego ostrzału artyleryjskiego dobrze spałam i miałem bardzo dobry apetyt. Mój mózg jest w dobrej formie, ponieważ muszę podejmować ważne decyzje dla siebie i innych. Kiedy ostrzał ma miejsce w stosunkowo bezpiecznych miastach na Ukrainie, dzieje się to z zaskoczenia i przeraża. Ale w strefie walk wszystko jest jasne i zrozumiałe - wojna to wojna. Mów, co chcesz, ale czuję się komfortowo tam, gdzie istnieje ryzyko. Moje życie było nim wypełnione przez długi czas.
Żeby wejść na Everest, sprzedała mieszkanie. Ukraińska wspinaczka Tatiana Jalowczak zdobyła swój szósty wulkan, najwyższy w Australii i Oceanii, ustanawiając kolejny rekord w historii wspinaczki.
Według portalu GetHome.pl, Ukraińcy kupują więcej mieszkań w Polsce niż inni obcokrajowcy. Ukraińcy stanowią około połowy wszystkich nabywców nieruchomości z innych państw
Iryna Bazanova i jej mąż kupili mieszkanie dla swojej studiującej córki w Warszawie. Zdecydowali się na podwarszawską nieruchomość w niskiej zabudowie o wartości 565 tys. zł i powierzchni 50 m2. Dziś ceny nieruchomości w Warszawie wzrosły i koszt gotowego mieszkania na rynku wtórnym wynosi 12-18 tys. zł za metr kwadratowy, w zależności od powierzchni. Ale pojawia się też pytanie, jak przelać pieniądze za granicę.
Cała rodzina spędziła 2 tygodnie przewożąc pieniądze na mieszkanie
"Przed wojną sprzedaliśmy mieszkanie w centrum Kijowa, które moja córka odziedziczyła po babci. Pieniądze umieściliśmy w skrytce depozytowej i planowaliśmy zainwestować je w nieruchomości w Kijowie. Po inwazji Rosji na Ukrainę plany uległy zmianie, ponieważ ceny mieszkań w Warszawie drastycznie wzrosły i postanowili nie wydawać pieniędzy na wynajem i kupić własne. Przewoziliśmy pieniądze z całą rodziną i przyjaciółmi przez dwa tygodnie, ponieważ deklarowanie funduszy jest szalenie skomplikowanym procesem" - dzieli się swoimi doświadczeniami Iryna.
W polskim banku rodzina musiała dostarczyć dokumenty potwierdzające legalność pochodzenia środków - w tym celu musieli przetłumaczyć dokumenty dotyczące sprzedaży mieszkania w Kijowie oraz dokumenty spadkowe. Bez tego wpłata dużej kwoty na konto jest niezwykle trudna. Każdy bank ma swoje wymagania, ale z reguły w Polsce informują one o kwocie powyżej 15 000 euro, choć niektóre instytucje finansowe mogą pytać o pochodzenie znacznie mniejszych środków. Z drugiej strony, obywatele Ukrainy mogą zaciągnąć kredyt hipoteczny na nieruchomość, a nawet zostać uczestnikami państwowego programu kredytów hipotecznych na 2%.
"Kiedy kupiliśmy mieszkanie w Berlinie, ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem: skąd migranci mają takie pieniądze?".
Niemcy stały się drugim po Polsce krajem, do którego wyjechała większość Ukraińców po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę. Chociaż nie mówimy o masowych zakupach nieruchomości, wielu naszych rodaków zdecydowało się na zakup własnych metrów kwadratowych w tym kraju. W małych miastach ceny mieszkań wahają się od 2 do 4 tys. euro za metr kwadratowy, ale w Monachium zaczynają się od 8 tys. euro, a we Frankfurcie - od 6 tys. euro za metr kwadratowy i więcej. W Berlinie cena metra kwadratowego zaczyna się od 7 tys. euro.
"Sami Niemcy często wynajmują mieszkania przez całe życie, ponieważ nie stać ich na zakup. Więc kiedy kupiliśmy mieszkanie w Berlinie, ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem: skąd migranci wzięli takie pieniądze? Mój mąż ma firmę, więc mogliśmy potwierdzić legalność środków, ale z tego co wiem, wielu bogatych Ukraińców nie było w stanie kupić tu domu, ponieważ nie potwierdzili legalności swoich pieniędzy - przepisy są tu bardzo surowe. Za niepłacenie podatków lub rachunków za media, mieszkania są odbierane" - mówi Ukrainka Lina Ivanitsa.
Sam proces zakupu jest bardzo długi, składa się z pięciu etapów i trwa około trzech miesięcy. Zakup nieruchomości nie daje cudzoziemcowi dodatkowych korzyści ani prawa do uzyskania zezwolenia na pobyt - w tym celu konieczne jest zamieszkiwanie w kraju przez co najmniej 5 lat i posiadanie oficjalnego zatrudnienia.
Jednak najbardziej zaskoczyło Ukrainkę to, że niemieccy sprzedawcy zabrali z jej mieszkania starą laminowaną podłogę.
"Natychmiast zapytano nas, czy zamierzamy zmienić wystrój. Planowaliśmy to zrobić, więc pozwoliliśmy im zabrać stare meble, ale byli właściciele posunęli się dalej i zabrali nawet laminowaną podłogę. Nie wiem, gdzie zamierzają ją wykorzystać" - zastanawia się kobieta.
Największa baza danych nieruchomości w Niemczech jest dostępna na Immobilien Scout 24 i immowelt.de. Po wybraniu nieruchomości kupujący powinien zapoznać się z księgą wieczystą (Grundbuch) i zobaczyć całą historię nieruchomości, a także statut mieszkaniowy, protokoły z zebrań właścicieli, plan gospodarczy i kalkulację rachunków za media. Za nieruchomość można zapłacić tylko z niemieckiego konta bankowego - opcja przelewu SWIFT nie jest dostępna. Aby sfinalizować transakcję, należy również potwierdzić swój fizyczny adres w Niemczech. Dla Ukraińców nie jest dostępny kredyt hipoteczny, ani plan ratalny.
Hiszpański właściciel nieruchomości może ubiegać się o obywatelstwo
Hiszpania jest również popularna wśród obywateli Ukrainy - możliwe jest uzyskanie kredytu hipotecznego w wysokości 2-4% na okres do 20 lat, ale należy starannie wybrać bank, ponieważ wiele instytucji finansowych ma wysoki odsetek odmów dla obcokrajowców. Informacje te można znaleźć w formularzach.
Dokumenty będą obejmować zaświadczenie o braku zadłużenia kredytowego, dowód legalności pochodzenia środków, dokumenty zatrudnienia i list polecający z banku, a niektóre banki proszą również o zaświadczenie o niekaralności.
Wszystkie dokumenty muszą być przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego. Proces zakupu, łącznie z podatkiem, trwa około miesiąca. W przeciwieństwie do Niemiec, właściciel hiszpańskiej nieruchomości może ubiegać się o pozwolenie na pobyt, a później o obywatelstwo. Cena zaczyna się od 1500 euro za metr kwadratowy, w zależności od regionu. Nawiasem mówiąc, obywatele polscy często kupują nieruchomości w Hiszpanii. Najdroższe regiony to Baleary i Madryt. Ceny wahają się tam od 3200 do 3600 euro za metr kwadratowy. W popularnej Katalonii ceny zaczynają się od 2100 euro za metr kwadratowy. Nieruchomości w Walencji i Navarro kosztują około 1500-1600 euro za metr kwadratowy.
Pieniądze przewożone na pendrive'ach: wątpliwa legalność
Pośrednik w obrocie nieruchomościami Julia Zalucka wyjaśnia główne niuanse, o których obcokrajowcy powinni wiedzieć przy zakupie nieruchomości za granicą. Najważniejszą rzeczą jest to, że nie można kupić nieruchomości za gotówkę w krajach UE - ta opcja jest dostępna w Turcji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a oni nie pytają o legalność.
"W Polsce i innych krajach UE wszystkie transakcje zakupu nieruchomości są przeprowadzane przelewem bankowym. Nie ma problemu z otwarciem konta, ale nie jest już tak łatwo, jak kiedyś, przelać na nie pieniądze lub przelać je na konto sprzedawcy z Ukrainy - Narodowy Bank wprowadził ograniczenia dotyczące takich przelewów" - wyjaśnia ekspertka.
Nie jest również łatwo przewieźć gotówkę za granicę, aby zdeponować ją na koncie w kraju UE - maksymalna dozwolona kwota bez deklaracji wynosi 10 000 EUR na osobę. Wszystko powyżej tej kwoty musi zostać zadeklarowane.
Jest tu jednak pewien niuans. Z Ukrainy można wypłacić tylko środki z własnego konta bankowego. Nawet jeśli możesz potwierdzić legalność środków, gotówka nadal musi przejść przez bank. To bardzo dziwne, ale najpierw trzeba wpłacić środki, a następnie je wypłacić. I należy zachować wszystkie oświadczenia o pochodzeniu pieniędzy, ponieważ będą one przydatne zarówno na granicy, jak i w zagranicznym banku" - wyjaśnia Julia Zalucka.
Obecnie osoba fizyczna w ukraińskim banku może wypłacić ponad sto tysięcy hrywien dziennie (około 2 564 euro). Oznacza to, że wypłata pieniędzy za dom o wartości 100 000 euro zajęłaby około 40 dni. Wypłaty gotówki z ukraińskiej karty bankowej za granicą są również ograniczone do 100 000 UAH miesięcznie (2564 EUR), chociaż można płacić w sklepach bez limitu.
Opcja zakupu kryptowaluty w celu uniknięcia limitów jest gorącym tematem. Na pierwszy rzut oka schemat jest bardzo prosty: można kupić kryptowalutę o stabilnym kursie (stablecoin) i sprzedać ją online z płatnością na konto zagraniczne. Można jednak przemycić pieniądze na pendrive i bez dodatkowych deklaracji - w tym celu zaleca się zakup portfela sprzętowego Ledger i zdeponowanie na nim kryptowaluty. A następnie wpłacić pieniądze na zagraniczne konto bankowe. Pomysł ten jest dyskutowany na forach internetowych, ale jego legalność jest wątpliwa i nie ma jeszcze jasnych przepisów.
Według ekspertki, instytucje finansowe mają różny próg kwoty, którą należy udokumentować. Na przykład w Hiszpanii niektóre banki pozwalają na zdeponowanie 50 000 euro bez zgłaszania, podczas gdy przepisy brytyjskie pozwalają na zdeponowanie do 100 000 funtów bez zgłoszenia celnego.
Aby potwierdzić legalność środków za granicą, wystarczy zaświadczenie o zarobkach z ostatnich kilku lat lub dokument o sprzedaży mieszkania, samochodu lub innej nieruchomości na Ukrainie, ale musi to być w okresie przedawnienia - nie dłuższym niż dwa lata.
Ukraińcy kupują mieszkania za granicą. Banki wymagają potwierdzenia legalności pochodzenia środków
Od roku mieszkałam w Warszawie na Woli, grzecznie płaciłam czynsz za trzypokojowe mieszkanie i miałam zamiar przedłużyć umowę. Ale właściciel postanowił podnieść miesięczną opłatę o dwa tysiące złotych. Sprawdziłam ceny rynkowe i zdałam sobie sprawę, że to jest za drogo. Postanowiłam nie przedłużać umowy. Szybko i łatwo znalazłem nowe mieszkanie, które było o tysiąc złotych tańsze od poprzedniego, miało lepszy rozkład i nowe meble. Kilka dni później pakowałam swoje rzeczy. Moja radość była jednak przedwczesna. Czekała mnie epicka saga o zwrot kaucji za poprzednie mieszkanie.
Oto moje doświadczenie. Dałam właścicielowi dwutygodniowe wypowiedzenie, że nie przedłużam umowy najmu i jestem gotowa opuścić mieszkanie. Zrobiłam generalne porządki. Właścicielka nadal nie mogła przyjść sprawdzić mieszkania. Moje dzieci i ja już się wyprowadziliśmy, a ja jeszcze przez dwa tygodnie próbowałam oddać jej klucze. Wydawało się to dziwne.
W moim przypadku czynsz za trzypokojowe mieszkanie był dość wysoki - 10 000 zł (dwie miesięczne raty). Była to cena za trzech potencjalnych "szkodników": dwójkę dzieci i małego psa rasy mops. Rok temu w Warszawie nie było innych opcji, więc musiałam zaakceptować te niekorzystne warunki. Rozumiałam, że właściciele będą mieli pokusę, aby nie zwracać kaucji, ale polskie prawo wyraźnie stanowi, że kaucja musi zostać zwrócona najemcy, jeśli nieruchomość nie jest uszkodzona.
I uspokoiłam się: kiedy przybyłem do mieszkania, zrobiłam szczegółowe zdjęcie każdego uszkodzenia i zadrapania, aby właściciel nie kazał mi za to później płacić. Nie wziąłem jednak pod uwagę jednej rzeczy - nie zrobiłam zdjęć podłóg, co później spłatało mi okrutnego figla.
Zdjęcia zrobione podczas zameldowania są argumentem przy wyprowadzce
Najpierw zrób zdjęcia wszystkich powierzchni, mebli, ścian, podłóg, sufitów i zapisz ogólny stan oraz szczegóły mieszkania. Jeśli to zrobisz, podziękujesz sobie przy wyprowadzce.
Przy wyprowadzce podpisaliśmy z właścicielem protokół zdawczo-odbiorczy, w którym odnotowano tylko dwa uchybienia: drobne rysy na drewnianej podłodze przy stole i zużyty podłokietnik na skórzanym krześle. Właściciel od razu przedstawił rachunek na 600 zł za krzesło, czyli tyle samo, co za nowe. I wtedy zaczęła się najciekawsza część, czyli historia kosztów kilku rys na podłodze.
Później dowiedziałam się, że argument o usterkach na podłodze po eksmisji jest standardowym sposobem na oszukanie, ponieważ trudno jest częściowo naprawić podłogę, a właściciel będzie nalegał na jej całkowitą wymianę. Nie należy jednak zgadzać się pochopnie.
Поки ви не написали власнику – не маєте аргументів, що намагались вирішити питання
Porada druga: napisz list do właściciela e-mailem lub SMS-em i zapytaj, kiedy zwróci Ci depozyt. Jeśli nie ma odpowiedzi na wiadomość lub nie jest ona konkretna, możesz napisać wiadomość e-mail w bardziej formalnym języku, o mniej więcej tej samej treści i wskazując termin zwrotu kaucji zgodnie z umową:
"Dzień dobry, uprzejmie proszę o zwrot kaucji zgodnie z umową. Termin w zawartej i podpisanej przez Panstwo umowie wynosi 14 dni. Proszę poinformować kiedy mogę spodziewać się przelewu. W przypadku braku odpowiedzi z Państwa strony kieruje sprawę na drogę prawną. Pozdrawiam".
Pamiętaj, że jeśli umowa nie określa ram czasowych zwrotu kaucji (w moim przypadku było to 14 dni), to zgodnie z prawem wynajmujący ma miesiąc na zwrot pieniędzy. Zasada ta jest często lekceważona, ponieważ większość właścicieli jest przekonana, że najemca nie złoży skargi do sądu.
Miałam trochę szczęścia w tym sporze, ponieważ znalazłam ogłoszenie dotyczące mieszkania, które wynajmowałam na stronie wyszukiwania mieszkań: zdjęcie pokazywało tę samą podłogę i to samo krzesło, co nie miało wpływu na cenę wynajmu. Zrobiłam więc zdjęcia tego dowodu, które pokazały, że właściciel nie wydał ani grosza z moich pieniędzy, aby zrekompensować "szkody".
Wyjaśnij spokojnie, że jesteś zdecydowany pójść do sądu
Wskazówka trzecia: wyjaśnij wynajmującemu, że skierujesz sprawę do sądu, a wtedy będzie on musiał nie tylko zwrócić zastrzeżenia, ale także pokryć koszty sądowe, w tym usługi prawnika. Pamiętaj jednak, że procesy sądowe w Polsce mogą trwać nawet półtora roku, a każdorazowe wezwanie prawnika do sądu i sporządzenie pozwu kosztuje. Średnio przygotowanie pozwu i pisma urzędowego kosztuje 400 zł, a udział prawnika w jednej rozprawie sądowej - 800 zł. Jeśli jednak najemca wygra, właściciel będzie musiał zwrócić koszty nie później niż miesiąc później. Istnieje szansa na pozew o niewielkie zadośćuczynienie moralne, ale jest ono minimalne. Krótko mówiąc, właściciel zdecydowanie nie jest zainteresowany wnoszeniem sprawy do sądu, jeśli wie, że nie ma racji.
Należy rozumieć, że zgadzając się na proces, wynajmujący najprawdopodobniej wierzy, że prawda jest po jego stronie, tj. brak zwrotu kaucji wynika z podstaw prawnych. Przykładem może być zaciągnięty dług. W związku z tym będziesz musiał również potwierdzić, że nie masz długów z tytułu czynszu i rachunków za media - dostarczyć informacje o terminowych przelewach, opłacaniu rachunków i braku szkód.
Składanie skarg do władz lokalnych
Порада четверта: можна звертатися зі скаргами до Urząd Skarbowy, житлового кооперативу, на інфолінію Українського дому, де вас проконсультують, як правильно скласти скаргу і викласти свої аргументи, враховуючи польське законодавство.
Wskazówka piąta: najskuteczniejszym sposobem jest złożenie skargi na policji lub pozew przedprocesowy od prawnika. Pamiętaj, że jeśli pójdziesz na policję, skontaktują się oni z właścicielem i najprawdopodobniej nie będziesz w stanie uniknąć pójścia do sądu. Pozew przedsądowy od prawnika najlepiej podkreśli powagę twoich intencji, a jeśli właściciel zobaczy, że prawo nie jest po jego stronie, wkrótce zwróci pieniądze. Najważniejsze jest to, że cała komunikacja w Twoim imieniu powinna być prowadzona przez specjalistę. W moim przypadku ta metoda zadziałała, a moje pieniądze zostały zwrócone w całości.
Pamiętaj, że nie jesteś zobowiązany do zapłaty za uszkodzenia podłogi i zadrapania na meblach, jeśli mają one charakter "normalnego użytkowania i zużycia", i nie ma oznak celowego uszkodzenia. A jeśli wynajmujący nalega na wymianę mebli ze względu na ich duże zużycie w trakcie najmu, może oczekiwać co najwyżej zakupu podobnych, a nie nowych mebli.
Na zwrot pieniędzy czekałam trzy miesiące. Wydałem 500 zł na pomoc prawnika. Było warto. Więc nie poddawaj się i bądź cierpliwy, wszystko się ułoży, sprawiedliwość musi być!
Historia o tym, jak ktoś próbował "sprzedać" mi zużyty skórzany podłokietnik na krześle za 10 tysięcy złotych
Piękne, ale bez tłumów turystów. Pyszne, ale nie tak drogie jak w sezonie letnim. A jeśli jeszcze nie odkryłeś jesiennych wycieczek po Polsce, wciąż masz czas, aby uchwycić ostatnie dni, kiedy jest jeszcze słonecznie i jasno.
Gdzie wybrać się jesienią, aby cieszyć się kolorowym krajobrazem? Sestry przygotowały dla Ciebie TOP 5 miejsc na jesienne wakacje w Polsce.
Wybierz się na spacer wzdłuż malowniczej Lancorony
Mała wioska Lancorona z uroczymi drewnianymi domami znajduje się 36 kilometrów od Krakowa.
Najpiękniejsze widoki na Tatry i Babią Górę można podziwiać z Lanckoronskiej Góry, ulubionego miejsca wypoczynku artystów. Inne atrakcje obejmują szlak turystyczny, ruiny zamku z czasów Kazimierza Wielkiego, lokalny rynek i lokalne muzeum historyczne.
Do wyboru jest 5 tras spacerowych:
Starożytna droga królewska
Aleja Zakochanych
Droga na bagna
Aleje cichego szeptu
Droga do Starego Kamieniołomu.
Kazimierz Dolny nad Wisłą
Wśród malowniczych wzgórz puławskich nad Wisłą, 50 kilometrów od Lublina, malowniczo położone jest miasto, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Niesamowite widoki łączą się tu z renesansową architekturą. Zamek i kamienna wieża zachowały się od czasów założenia miasta przez Kazimierza Wielkiego. Warto odwiedzić port i przespacerować się bulwarem. Wokół miasta rozciąga się park krajobrazowy. To idealne miejsce na spacer uliczkami prowadzącymi do leśnych wąwozów i wysokich wzgórz z widokiem na Wisłę. Lubisz oglądać zachód słońca? W takim razie zdecydowanie powinieneś przyjechać do Kazimierza Dolnego.
Mędzyzdroje z molo i drogą nad morze
Morze Bałtyckie robi niezapomniane wrażenie. Malownicze wybrzeże jest szczególnie romantyczne w zimnych porach roku. Międzyzdroje witają Promenadą Gwiazd, Oceanarium i Muzeum Figur Woskowych. Plaża z drobnym, jasnym piaskiem oddzielona jest od miasta wysokim klifem i licznymi wydmami. Nadmorski kurort posiada najdłuższe molo w Polsce - 395 metrów. Punkty widokowe są dla tych, którzy marzą o zrobieniu pięknych zdjęć nad morzem. Można tu dotrzeć idąc czarnym szlakiem z centrum miasta lub wzdłuż plaży. Na taras widokowy prowadzą długie drewniane schody, a ze szczytu rozpościera się wspaniały widok na marinę i niemieckie porty.
Wisła z pałacem myśliwskim Habsburgów
Na południu Polski, w województwie śląskim, gdzie swoje źródło ma największa polska rzeka o tej samej nazwie - Wisła, znajduje się ten ważny ośrodek turystyczny i sportowy. Oprócz pięknych krajobrazów, hoteli, wyciągów narciarskich i restauracji z wyśmienitą kuchnią, znajdują się tu ciekawe zabytki historyczne. Na przykład pałacyk myśliwski Habsburgów. Został on zbudowany w latach 1897-1898 przez Fryderyka Austriackiego, księcia cieszyńskiego. Interesujący jest również Pałac Prezydencki, zbudowany w stylu modernizmu architektonicznego w latach 1928-1931. Prawdziwą ozdobą miasta są drewniane wille z początku XX wieku.
Polska Praga Kłodzko
Miasto to jest często porównywane do Pragi. Położone w Kotlinie Kłodzkiej, u podnóża Gór Bardzkich, jest domem dla trzech kultur - czeskiej, niemieckiej i polskiej. Kłodzka starówka, nad którą góruje niezdarna pruska twierdza, jest jednym z najcenniejszych zespołów staromiejskich na Dolnym Śląsku. Pod Starym Miastem można zwiedzić podziemną trasę turystyczną, która prowadzi przez zabytkowe piwnice. Od średniowiecza były one wykorzystywane przez lokalnych kupców i rzemieślników jako magazyny. Starówka w Kłodzku wypełniona jest zabytkowymi kamienicami i kościołami. Wśród nich są gotycki kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i barokowy klasztor Franciszkanów, a także kościół świętych Jerzego i Wojciecha. Gotycka katedra św. Jana z barokowymi figurami świętych, przypominająca słynny praski Most Karola, jest bardzo klimatycznym miejscem.
Jesień w Europie wydaje się istnieć specjalnie dla tych, którzy kochają ciepło bez upałów lata.
Sestry.eu zebrały dla Ciebie sposoby, które pomogą Ci znaleźć pracę. Dzielimy się też historiami ukraińskich kobiet i ich doświadczeniami związanymi z zatrudnieniem.
Czytaj fora
Maria Veliuk przyjechała do Polski z córką Switłaną i wnukiem Tymofijem. Gdy córka jest w pracy, Maria odbiera dziecko ze szkoły, chodzi do sklepu, sprząta i gotuje, ale nie ma w zwyczaju zawracać córce głowy.
"Mam 58 lat i pracowałam w drukarni w Kijowie. Nie miałam pojęcia, jak szukać pracy w Internecie, ponieważ nie znam dobrze języka i mam ograniczony czas, ponieważ opiekuję się wnukiem. Szukałam pracy tylko na 3-4 godziny dziennie. Pomógł mi przypadek. W Ząbkach pod Warszawą, gdzie mieszkamy, jest Kaufland, a przy wejściu do niego tablica ogłoszeń. Jest tam specjalne miejsce, w którym można powiesić swoje ogłoszenie. Ludzie oferują i szukają wszystkiego. Od drobnych napraw domowych po opiekę nad dziećmi i korepetycje. Niektóre ogłoszenia są nie tylko po polsku, ale też po ukraińsku. Wróciłam do domu i córka pomogła mi napisać ogłoszenie w dwóch językach. Napisałam, że jestem emerytką, mieszkam niedaleko, jestem odpowiedzialna, porządna, mogę zaopiekować się dzieckiem, pomóc w pracach domowych i ugotować domowy obiad. Tego samego dnia zadzwoniło pięć osób. Teraz pomagam jednej rodzinie z dzieckiem przez trzy godziny trzy razy w tygodniu, podczas gdy matka zajmuje się swoimi sprawami. Dla drugiej rodziny gotuję obiady i wyprowadzam ich psa. Moi pracodawcy uwielbiają moje serniki i zupę z klopsikami" - mówi Maria. Kobieta zarabia pieniądze - może pójść z przyjaciółką do kawiarni i kupić wnukowi prezenty.
Jakoś trzeba zacząć
Natalia Halai, mieszkanka obwodu kijowskiego, zaraz po przyjeździe dostała pracę w Warszawie w spółdzielni mieszkaniowej w Żółiborzu przy sprzątaniu klatek schodowych. Praca jest ciężka i nisko płatna.
"Przy wejściu znajduje się dywan, na którym czasami załatwiały się zwierzęta. Bardzo trudno jest go wyprać, aby usunąć zapach. W Polsce monitoruje się czystość wejść, a ja byłam upominana i karana grzywną nawet za plamy na lustrze w windzie. Ale zaletą tej pracy było to, że mogłem łatwo negocjować z mieszkańcami sprzątanie ich mieszkań. A to zupełnie inne pieniądze. W ciągu miesiąca udawało mi się zarobić dwukrotność, a nawet trzykrotność pensji sprzątaczki. Za godzinę sprzątania mieszkań biorę 35 złotych za godzinę, a klientów mam pod dostatkiem" - mówi Natalia.
Riana, mieszkanka Krymu, przyjechała do Wrocławia z Irpina z jedną walizką, dwójką dzieci i starszą teściową.
"Od pierwszych dni dostałam pracę przy sprzątaniu mieszkań. Wolontariusz pomógł mi, gdy starałam się o pesel. Miałam przy sobie tylko 200 euro i panikowałam, że nie będę w stanie wyżywić rodziny. Tak, na początku wolontariusze pomagali z jedzeniem, ubraniami i zakwaterowaniem, ale to nie mogło trwać wiecznie. Przyzwyczaiłam się do polegania na sobie, więc zaczęłam pytać wszystkich o pracę. Na Facebooku, w kolejkach, gdy tylko zaczynałam z kimś rozmowę. Tak chciałam uzyskać choć trochę niezależności finansowej"- mówi kobieta.
Wolontariusz pomógł Rianie znaleźć pracę w firmie sprzątającej, która oferowała oficjalne zatrudnienie i wynagrodzenie, w przeciwieństwie do prywatnego sprzątania. Pracowała przez dwa miesiące i zdała sobie sprawę, że jest gotowa założyć własną firmę, ale musi zebrać kapitał początkowy.
"Na rozkręcenie biznesu potrzebowałem co najmniej 10 tysięcy złotych. Najdroższym zakupem był dobry odkurzacz i zestaw wysokiej jakości chemii gospodarczej. Na początku odwiedzałem klientów sam z kobietą, którą znalazłem na Facebooku. Potem mieliśmy więcej zleceń i zaczęliśmy zatrudniać ludzi. Dziś zatrudniam 15 osób i regularnie sprzątamy nie tylko mieszkania, ale też biura. Nie mogę powiedzieć, że wszystko jest gładkie i łatwe, było wiele różnych problemów, ale zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy: nie ma znaczenia, co robisz, najważniejsze jest to, że robisz to lepiej niż inni. Wiele kobiet zajmuje się sprzątaniem, ale żeby dostawać za to dobre pieniądze i mieć stałych klientów, trzeba wykonywać swoją pracę lepiej niż inni. Dla mnie najtrudniejszą rzeczą było przekazanie tej filozofii moim pracownikom" - mówi Riana.
Oprócz mediów społecznościowych i szukania pracy przez znajomych, istnieje wiele innych sposobów na znalezienie pracy w Polsce. Na przykład Centralna Baza Ofert Pracy jest państwową giełdą pracy. Strona internetowa jest dostępna w czterech językach, w tym po ukraińsku. Jest tu wiele ofert pracy dla migrantów. Jeśli znasz język polski przynajmniej na poziomie konwersacyjnym, możesz zgłosić się do agencji pracy. Pracodawca płaci za usługi agencji. Ale zanim podejmiesz współpracę z agencją, musisz sprawdzić opinie i informacje na jej temat. Brak opinii lub wiele negatywnych to powód do zastanowienia się. Bardzo często agencje rekrutacyjne oferują wakaty z zakwaterowaniem. Z reguły są to niedrogie hostele, akademiki lub domy dla pracowników. Większość firm pomaga w załatwieniu formalności i karty tymczasowego pobytu. Jeśli aplikujesz do agencji, nie zapomnij zapytać o specyfikę miejsca, warunki pracy i wymagania, ponieważ często istnieją niuanse, o których kandydat nawet nie myśli.
Informacje prawne o pracodawcy można sprawdzić na stronie internetowej Głównego Urzędu Statystycznego (GUS). Powinieneś zostać ostrzeżony, jeśli informacje w rejestrze nie zgadzają się z informacjami zadeklarowanymi.
https://wyszukiwarkaregon.stat.gov.pl/appBIR/index.aspx
Lista stron internetowych, na których można znaleźć pracę w Polsce
Jednym ze sposobów wyszukiwania jest przeglądanie stron z ofertami pracy. Niektóre portale oznaczają nawet oferty pracy specjalnie dla Ukraińców, co upraszcza zadanie kandydata.
- pracuj.pl to najpopularniejszy serwis umożliwiający znalezienie pracy w Polsce. Na stronie można stworzyć swoje CV (życiorys) za pomocą kreatora. Strona jest odpowiednia dla osób, które dobrze znają język polski i mają wymaganą specjalizację. Większość ofert pracy wymaga kwalifikacji.
- https://m.olx.pl/praca/ - strona oferuje wiele ofert pracy, w tym te dla Ukraińców.
- https://www.praca.pl to krajowa baza danych.
- https://www.infopraca.pl - wygodne wyszukiwanie według lokalizacji.
- https://pl.jooble.org - oferty pracy w Polsce i za granicą.
- https://www.gowork.pl - ponad sto tysięcy ofert.
- https://pl.indeed.com/ - baza ofert pracy w Polsce i za granicą.
- https://jobllegro.com/ - baza ofert pracy, w której można utworzyć profil osobisty i zamieścić swoje CV.
- https://www.remontuj.pl/ - usługi naprawcze.
- https://fixly.pl/ - oferty pracy w różnych branżach.
- https://layboard.com/ to platforma do poszukiwania pracy, która nie wymaga rejestracji. Dostępne są oferty od bezpośrednich pracodawców i agencji rekrutacyjnych.
- http://polandpraca-ua.com/pl - oferty pracy dla Ukraińców w Polsce i Europie.
- https://pl.razem.work/cv - baza danych do wyszukiwania pracowników i zamieszczania CV.
- adzuna.pl to agregator ofert pracy z całego polskiego rynku pracy. Można tu również sprawdzić średnie wynagrodzenie w wybranej dziedzinie.
- karieramanagera.pl - tutaj znajdziesz pracę jako manager.
- https://www.opiekaseniora.pl/ - opieka nad osobami starszymi.
- https://www.niania.pl/ - opieka nad dziećmi.
- https://www.pomocedomowe.pl/ - prace domowe.
- https://www.opiekazwierzat.pl/ - praca tymczasowa w opiece nad zwierzętami.
Jeśli jesteś programistą, testerem, projektantem stron internetowych lub marketerem, Polska ma dobrze rozwiniętą wyszukiwarkę tych specjalizacji:
W przypadku większości osób poszukujących pracy pojawia się pytanie, jaką optymalną cenę za swoje usługi ustalić, aby przyciągnąć pracodawców, ale jednocześnie nie uczynić jej zbyt niską. Możesz sprawdzić, jak dobrze spełniasz wymagania i ile powinieneś zarabiać na danym stanowisku, korzystając z tych linków:
- https://wynagrodzenia.pl
- https://www.goldenline.pl/centrumkariery/
W przypadku sporów pracowniczych lub konfliktu z pracodawcą można skontaktować się ze stacjonarną poradnią Ukraińskiego Domu w Warszawie pod adresem
ul. Andersa 29
Godziny otwarcia Ukraińskiego Domu:
Od poniedziałku do piątku: 10:00-18:00
Sobota: 10:00-17:00
lub zadzwoń na infolinię: +48 727 805 764
Przydatne linki i wskazówki dla ukraińskich kobiet, a także osobiste doświadczenia naszych bohaterek
Klub został założony przez Myrosławę Keryk, szefową zarządu Ukraińskiego Domu i jej współpracowniczki. Idea "kobiet pomagających kobietom" jest bardzo cenna w społeczności migrantów, ponieważ wiele Ukrainek za granicą pozostaje samotna i bez wsparcia. Klub Ukraińskich Kobiet działa od 2014 roku i pomaga migrantkom w Polsce: jego członkinie mogą rozmawiać, szukać porad, wspierać się i spędzać razem czas..
"Wiele kobiet w 2014 roku, w którym powstał Klub, chodziło tylko do pracy i nie miało czasu, ani energii na szukanie przyjaciółek. Ale chciały się spotykać. Kiedy na pierwszym spotkaniu zaproponowano im haftowanie, wiele z nich było szczerze oburzonych, mówiąc, że nie mogą haftować w niedzielę. Kobiety chciały śpiewać, więc powstał chór "Kalyna". W tym czasie bardzo popularne były lekcje gotowania, a polscy sąsiedzi zaczęli poznawać ukraińską kulturę poprzez kuchnię. Czasami mieszkańcy domu przychodzili i pytali, co tu się gotuje i skąd ten niesamowity zapach - mówi Maryna Mazurak.
Po 24 lutego 2022 r., kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, a do Polski przybyły miliony uchodźców wojennych, projekt się rozrósł.
Ukraiński Dom w Polsce uruchomił linię informacyjną dla uchodźców, dołączyli wolontariusze, a priorytety Klubu Ukraińskich Kobiet zmieniły się.
"Mówiąc globalnie, naszym celem jest stworzenie bezpiecznego środowiska dla kobiet, w którym mogą uzyskać wzajemne wsparcie i pomoc" - wyjaśnia Maryna Mazurak - "Ale ta pomoc może być różna. Obejmuje ona wsparcie psychologiczne, arteterapię i robótki ręczne, które również mają charakter terapeutyczny. A czasami kobiety potrzebują po prostu informacji i profesjonalnej porady. Na przykład po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na Ukrainę na pełną skalę, nasze pierwsze spotkania dotyczyły tego, jak umówić się na wizytę u lekarza, jak działa polski system opieki zdrowotnej czy transport publiczny. Spotkanie na temat zakładania własnej działalności gospodarczej w Polsce cieszyło się dużą popularnością - wzięło w nim udział ponad 60 osób. Te informacje były potrzebne w tamtym czasie, a teraz, gdy kobiety mniej lub bardziej się zaadaptowały i ustatkowały, ich potrzeby się zmieniły i zmienia się tematyka spotkań. Sprawdzamy, czego potrzebują kobiety, które przychodzą do klubu. Organizujemy warsztaty psychologiczne, zajęcia sportowe - wsparcie poprzez aktywność fizyczną, robótki ręczne lub sztukę jest tym, co kobiety chcą od nas otrzymać" - mówi Maryna.
Klub Ukraińskich Kobiet publikuje cotygodniowe ogłoszenia o wydarzeniach na swojej stronie na Facebooku.
Rejestracja na wydarzenia rozpoczyna się w każdy poniedziałek i jest ograniczona liczbą osób. Wszystkie wydarzenia są bezpłatne. Nie musisz wybierać tylko jednego. Program jest zazwyczaj bardzo zróżnicowany, więc każdy znajdzie coś interesującego dla siebie. Organizowane są warsztaty kreatywne i artystyczne, podczas których można własnoręcznie wykonać pamiątkę, pomalować torbę, naczynie lub kubek albo wziąć udział w warsztatach muzykoterapii.
"Pewnego razu na kursie malowania, jedna z uczestniczek powiedziała "Odrodziłam się dzięki tobie". Pamiętam jej torbę ze stokrotkami. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że była arteterapeutką z Kijowa. Kilka miesięcy wcześniej jej mąż zginął na wojnie. Teraz Natalia Szumska prowadzi z nami zajęcia z rozwoju osobistego, jest instruktorką nordic walking. Pomagając innym, Natalia otrzymuje otuchę, dużo energii i wsparcia. A my jesteśmy otwarci na propozycje, gdy ktoś jest gotowy podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi" - mówi Maryna Mazurak.
Klub planuje warsztaty z organizacji czasu. Wyzwaniem jest stworzenie programu dla starszych kobiet, aby mogły znaleźć przyjaciół i interesujące zajęcia. Chociaż projekt nie ma ograniczeń wiekowych, starsze kobiety mówią, że chciałyby czasami posiedzieć z kobietami w tym samym wieku.
W ten sposób każdy uczestnik znajdzie interesujące zajęcie i grupę przyjaciół.
Ukrainki są w Warszawie razem - uprawiają sport, malują, znajdują przyjaciół i służą radami. Jak do nich dołączyć? - mówi Maryna Mazurak, koordynatorka Klubu Ukraińskich Kobiet w Warszawie
3 listopada o godzinie 18:00 zostanie ogłoszony nabór na kursy: link do formularza rejestracyjnego i dodatkowe informacje zostaną opublikowane na stronach Ukraińskiego Domu na Facebooku i Instagramie. Należy się spieszyć, ponieważ kursy te cieszą się dużą popularnością: zapisy kończą się w ciągu kilku godzin od rozpoczęcia rejestracji. Tym razem zajęcia są otwarte dla osób powyżej 18 roku życia. Dostępne są poziomy A2, B1 i B2. Zajęcia będą odbywać się dwa razy w tygodniu i potrwają do końca tego roku.
Fundacja Ocalenie prowadzi nabór na studia w czterech trymestrach w roku: styczeń-marzec, kwiecień-czerwiec, lipiec-wrzesień i październik-grudzień. Kolejny termin składania wniosków to 2-4 stycznia 2024 roku. Kandydaci muszą wypełnić formularz zgłoszeniowy na stronie internetowej fundacji, w którym podają swoje dane paszportowe i numer PESEL. Zajęcia odbywają się dwa razy w tygodniu i trwają 90 minut. Kurs prowadzony jest przez wolontariuszy. Priorytetem jest nauka mówionego języka polskiego. Kursy mają pomóc Ukraińcom jak najszybciej pokonać barierę językową i zacząć płynnie używać języka do rozwiązywania codziennych spraw i swobodnego komunikowania się. Fundacja ostrzega jednak, że maksymalny poziom, jakiego mogą obecnie oczekiwać kursanci, to A2 (komunikatywny).
Oferowane są kursy od poziomu zerowego do C2: Fundacja Nauki Języków Obcych oraz Szkoła Języków Obcych Linguae Mundi. Tutaj można przystąpić do certyfikowanego egzaminu opartego na wynikach studiów, ale za opłatą.W ramach kursów można wysłuchać wykładów o Polsce i przygotować się do tekstu kwalifikacyjnego.
Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego przygotował kursy językowe dla uchodźców wojennych, kursy komputerowe i zajęcia z doradztwa zawodowego. Ponadto w weekendy można uzyskać porady prawne i wziąć udział w zabawnych warsztatach dla dorosłych i dzieci. Dostępne są kursy zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci.
Program "Solidarni z Ukrainą " regularnie organizuje lekcje języka polskiego w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Na zajęcia mogą zgłaszać się zarówno osoby, które chcą nauczyć się języka polskiego od podstaw, jak i te, które są już na poziomie B1. Aby określić poziom początkowy, należy zdać test.
Kursy języka polskiego odbywają się cyklicznie w Centrum Wielokulturowym. Aktualne zapisy można śledzić na stronie internetowej ośrodka. Oprócz kursów językowych Ukraińcy mogą korzystać z sal konferencyjnych, uczestniczyć w debatach i konferencjach, otrzymać pomoc, uczestniczyć w wystawach i pokazach filmowych.
Możesz uczyć się polskiego za darmo na stronie polskijazyk.pl. Aby uzyskać dostęp do kursu, należy się zarejestrować.
10-sesyjny kurs dla Ukraińców został opracowany przez Wyższą Szkołę Ekonomiczno-Humanistyczną w Warszawie.
W sekcji tutaj możesz się zarejestrować i rozpocząć naukę już teraz. Po wykonaniu zadań system zaproponuje przystąpienie do testu.
Ukraiński Dom i Fundacja Ocalenie pomagają w integracji z polskim społeczeństwem
"Miałam nerwowy dzień. Przechodząc przez jezdnię, przeglądałam playlistę na telefonie komórkowym. Zatrzymała mnie policja i wlepiła mandat 200 zł" - mówi Ludmiła Rak z Kijowa. Była zaskoczona, gdy dowiedziała się, że w Polsce korzystanie z telefonu podczas przechodzenia przez jezdnię jest nielegalne.
Kara za niewłaściwe korzystanie z telefonu komórkowego
Incydent miał miejsce w centrum Warszawy, a zachowanie policji okazały się zgodne z prawem. Zgodnie z Kodeksem Wykroczeń, w Polsce zabronione jest korzystanie z telefonu, słuchawek i innych urządzeń elektronicznych podczas przechodzenia przez przejście dla pieszych. Grozi za to mandat w wysokości do 300 zł. Przepisy dotyczą bezpieczeństwa na drogach, pieszych i kierowców. Ponadto w Polsce istnieje ogromna liczba pojazdów specjalnych, które mają pierwszeństwo w ruchu i prawo przejazdu na światłach zakazujących ruchu. Najpierw słyszymy głośną syrenę, a następnie widzimy zbliżający się samochód.
Kierowca może zostać ukarany grzywną w wysokości 300 złotych za trzymanie telefonu, jeśli zostanie zauważony przez policję nawet gdy pojazd stoi na światłach. Jeśli korzystasz z nawigacji, musisz trzymać telefon w uchwycie. W Polsce można zostać też ukaranym za włączenie silnika samochodu na postoju. Przykładowo, rozgrzewanie samochodu na postoju przez ponad minutę podlega karze grzywny w wysokości 100 zł, zgodnie z przepisami tego samego kodeksu. Wynika to z wymogów ochrony środowiska, gdyż taki samochód emituje nadmierną ilość spalin.
5000 zł lub areszt za blokowanie wejścia
Polacy dbają również o czystość parkingów i wjazdów. Za opony zimowe, rowery, stare meble, czy niepotrzebne śmieci pozostawione na miejscu parkingowym lub w jego pobliżu, bądź przy wjeździe można dostać wysoki mandat. Czasami takie zachowanie podlegają nawet karze pozbawienia wolności. Zakazy blokowania ciągów komunikacyjnych czy utrudnianie swobodnego dostępu do dróg ewakuacyjnych wynikają nie tylko z regulaminów poszczególnych spółdzielni mieszkaniowych, ale także z rządowych przepisów przeciwpożarowych np. z rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 7 czerwca 2010 r. w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów.
Surowo zabrania się przechowywania wózków dziecięcych, rowerów i innych przedmiotów wielkogabarytowych przy wejściu, ponieważ może to utrudniać opuszczenie budynku w przypadku ewakuacji. Przy pierwszym naruszeniu mieszkańcy otrzymują ostrzeżenie. Jeśli wykroczenie będzie powtarzać się systematycznie, a bałagan stanie się powszechny, lub jeśli nakaz nie będzie przestrzegany, inspektor ochrony przeciwpożarowej może nałożyć na delikwenta grzywnę w wysokości do 5000 zł. W trudnych sytuacjach sprawca może zostać pozbawiony wolności na 30 dni. Jeśli dojdzie do pożaru i zostanie udowodnione, że rzeczy w wejściu utrudniały gaszenie pożaru, można dostać do 10 lat więzienia, szczególnie jeśli są ofiary.
W Polsce jest też zabronione przeklinanie w miejscach publicznych - tym, którzy lubią używać mocnego języka, grozi grzywna w wysokości do 1500 zł.
Jeśli zostawisz dziecko poniżej 7 roku życia samo w domu, a sąsiedzi złożą skargę (nawet jeśli nie ma zagrożenia życia dziecka), straż miejska może nałożyć na rodziców grzywnę w wysokości od 20 do 5000 zł.
Picie alkoholu w miejscach publicznych podlega karze grzywny w wysokości 100 zł. Natomiast jazda na rowerze w stanie nietrzeźwości (zawartość alkoholu we krwi od 0,2 do 0,5 ppm) może skutkować grzywną w wysokości 1000-2500 zł lub aresztem na 14 dni.
Pomimo popularności dużych tarasów i balkonów w Polsce, należy z nich korzystać we właściwy sposób. Za przeszkadzanie sąsiadom dymem z grilla na tarasie lub trzepanie dywanów na balkonie grozi mandat w wysokości 500 zł.
Przed zbieraniem grzybów należy odwiedzić stronę internetową Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Na grzybiarzy czeka najbardziej nietypowa grzywna. Niewiele osób o tym wie, ale w Polsce nie można zbierać grzybów w częściach lasu, gdzie obowiązuje zakaz wstępu. Zakaz grzybobrania dotyczy również rezerwatów przyrody i parków narodowych. Można za to stracić 500 złotych. A za zbieranie grzybów chronionych można dostać mandat w wysokości nawet kilku tysięcy złotych. W Polsce występuje 17 takich gatunków. Dokładną listę grzybów można znaleźć na oficjalnej stronie Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
A jakie Ty musiałeś zapłacić nietypowe kary?
Kontakt: redakcja@sestry.eu
W Polsce nie wolno np. przeklinać publicznie i zostawiać wózka dziecięcego przy drzwiach wejściowych - możesz za to zostać ukarany grzywną
Szkoła policealna w Polsce to szansa na zdobycie popularnego zawodu, uzyskanie dyplomu uznawanego we wszystkich krajach UE, naukę języka polskiego, zalegalizowanie pobytu i zdobycie pracy. Ponadto do takich szkół nie ma egzaminów wstępnych. Edukacja jest w większości bezpłatna. Trzeba jednak ściśle przestrzegać pewnych zasad
Випускник поліцеальної школи не здає іспит на знання мови при подачі на карту резидента або сталого побиту
"Nowa specjalność znalazła mnie!" - mówi Margarita Czernisz, która we wrześniu 2023 r. rozpoczęła naukę w szkole policealnej w specjalności terapeuta zajęciowy (specjalista, który pomaga osobom niepełnosprawnym przywrócić umiejętności społeczne, codzienne i funkcjonalne). Margarita wychowuje dziecko z autyzmem i jest zainteresowana pomaganiem osobom o specjalnych potrzebach. Jest w Warszawie od początku wojny: przez pierwsze sześć miesięcy pracowała w kuchni w przedszkolu, do którego uczęszcza jej syn, a następnie postanowiła nauczyć się nowego zawodu i języka.
- Bardzo tęsknię za moją rodzinną Połtawą, ale dopóki trwa wojna, nie planuję powrotu. W końcu Polska daje znacznie więcej możliwości dzieciom z autyzmem niż Ukraina. I chcę wykorzystać tę okazję, aby rozwijać się jako specjalista w zakresie integracji sensorycznej dla dzieci ze specjalnymi potrzebami - wyjaśnia Margarita.
Zapisanie się do szkoły policealnej jest proste: wybierasz pożądany zawód lub lokalizację szkoły, przygotowujesz pakiet dokumentów i przynosisz je do sekretariatu. W rzeczywistości jest to odpowiednik naszych szkół technicznych, ale wszyscy dorośli w wieku od 18 do 60 lat mogą się uczyć. Głównym dokumentem wymaganym do przyjęcia jest świadectwo ukończenia szkoły średniej przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego (tłumaczenie kosztuje około 200 zł). W przypadku zagubienia świadectwa można je odzyskać w Ministerstwie Edukacji.
Jakie zawody są nauczane? Branża medyczna: opiekun dzieci i dorosłych, asystent osób niepełnosprawnych, ortopeda, masażysta i asystentka stomatologiczna. Branża kosmetyczna: manikiurzystka, fryzjer, kosmetolog, stylista i wizażysta. Można zostać florystą, barmanem, księgowym i pracownikiem biura podróży, poznać podstawy branży hotelarskiej lub rozrywkowej itp. Studia trwają od roku do dwóch lat w formie stacjonarnej i niestacjonarnej. Przyszli masażyści uczą się najdłużej, bo trzy razy w tygodniu przez dwa lata. Popularny jest również zawód asystentki stomatologicznej, którego można nauczyć się od podstaw. A absolwenci nie muszą pracować w gabinecie stomatologicznym, mogą zajmować się dezynfekcją w szpitalach czy salonach kosmetycznych.
Nawiasem mówiąc, kosmetolodzy w szkole policyjnej nie uczą się wykonywania zastrzyków i agresywnych peelingów kwasowych, które są obecnie bardzo poszukiwane na rynku. Maseczki, oczyszczanie twarzy, podstawowa pielęgnacja i farbowanie brwi to umiejętności, których uczą się profesjonaliści.
Ważną zaletą szkoły policyjnej jest możliwość podszkolenia języka do poziomu B1. Ponadto, jeśli szkoła znajduje się na oficjalnej liście polskich placówek edukacyjnych, jej absolwenci są zwolnieni z egzaminu językowego przy ubieganiu się o kartę rezydenta lub pobyt stały.
- "Jeśli kwestia językowa jest dla ciebie ważna, dowiedz się przed rozpoczęciem studiów, czy twój poziom języka polskiego zostanie potwierdzony na wybranym kierunku i kim są nauczyciele" - radzi Daria Karkowa, która ukończyła szkołę policealną pięć lat temu i uzyskała dyplom pielęgniarki. "Kiedy studiowałam w szkole policyjnej, w grupie 30 osób było tylko dwóch Ukraińców, a wszyscy nauczyciele byli Polakami. Teraz ukraińscy studenci stanowią większość, a ukraińskich nauczycieli jest coraz więcej. Z jednej strony, z nimi łatwiej jest zrozumieć materiał. Z drugiej strony jest mało prawdopodobne, że podciągniesz swój polski do wysokiego poziomu.
Jeśli szkoła posiada dofinansowanie z UE, czesne jest bezpłatne. Jeśli nie, średnie miesięczne czesne wynosi 80-200 zł. Szkoły mają partnerów i często zapewniają swoim uczniom bonusy w postaci bezpłatnych wizyt na różnych imprezach i w muzeach. Studenci poniżej 26 roku życia mają zniżki na transport publiczny.
- "Nasz kurs pielęgniarski miał doskonałe warunki", wspomina Daria, "klasa była wyposażona jak prawdziwy szpital: fartuchy, rękawiczki, środki antyseptyczne, jednorazowe narzędzia i produkty higieniczne, worki stomijne - wszystko, czego można potrzebować do opieki nad obłożnie chorym pacjentem. Pamiętam, że zazdrościłem tym, którzy wybrali zawód kwiaciarza lub fryzjera. W końcu oni wychodzili ze szkoły z kwiatami i nowymi fryzurami, podczas gdy opiekunowie medyczni wracali z zajęć pachnący środkiem antyseptycznym.
Egzamin polega na udzieleniu odpowiedzi na 60 pytań w ciągu 40 minut
Szkolenie Darii Karkow trwało tylko rok. Zajęcia odbywały się cztery dni w miesiącu w weekendy. Przez resztę czasu musiała przygotowywać zadania domowe i uczyć się materiału na własną rękę. Materiału było dużo, a przedmioty były takie same jak na uniwersytecie: profesjonalne słownictwo angielskie, podstawy biznesu, bezpieczeństwo i higiena pracy i wiele innych.
Osobista obecność jest podstawowym i surowym wymogiem szkoły policealnej. Nieobecność jest karana - w niektórych miejscach nakładana jest grzywna, w innych grozi wydalenie ze szkoły za opuszczenie połowy zajęć. Wcześniej, gdy wojna rosyjsko-ukraińska jeszcze się nie rozpoczęła, a Ukraińcy nie mieli tymczasowej ochrony, mogli być nawet deportowani za wagary.
- "Każdy, kto zamierza pracować w danej specjalizacji, będzie musiał zdać egzamin na koniec kursu" - wyjaśnia Daria. "Jeśli go nie zdasz, otrzymasz dokument potwierdzający, że uczestniczyłeś w wykładach z danej specjalizacji. Egzamin podzielony jest na dwie części - teoretyczną i praktyczną. W teorii miałam 60 pytań, na które musiałam odpowiedzieć w 40 minut. A jest to prawie niemożliwe, jeśli nie przestudiowało się materiałów i nie zna się dobrze języka. Poprawnych odpowiedzi powinno być co najmniej 60 procent. W części praktycznej dostałem zadanie umycia głowy leżącemu pacjentowi. W tym przypadku ważne jest, aby przestrzegać wszystkich niuansów nauczanych przez nauczycieli. Masz przed sobą manekina, którego musisz traktować jak człowieka: przywitać się, poprosić o zgodę na manipulację, umyć włosy w rękawiczkach medycznych i zmienić rękawiczki na nowe, gdy suszysz włosy.
Tak więc nie każdy może zdać główny egzamin w szkole policyjnej. Można go zdawać tylko raz na sześć miesięcy. Zamiast tego ci, którzy ciężko się uczyli i osiągnęli wysokie wyniki, otrzymują dyplom uznawany przez wszystkie kraje UE.
Szkoła policealna daje szansę na legalizację pobytu w Polsce
Szkoła policealna może być również przydatna dla tych, którzy mają problemy z kartą pobytu, tak jak w przypadku Darii z Charkowa, która ukończyła szkołę policyjną i wybrała specjalizację asystenta medycznego. W tym czasie pracowała już w Warszawie i miała kartę czasowego pobytu.
"Karta pobytu jest bardzo zależna od pracodawcy. Jeśli zmieniłam pracę, miałam tylko 30 dni na zmianę karty, ponieważ jest ona powiązana z pracą i pracodawcą. Było to bardzo niewygodne, ponieważ mój mąż i córka również byli na mojej karcie. Dowiedziałam się, że studenci szkół policyjnych są zwolnieni z tej procedury i nie muszą zmieniać swojej karty w przypadku zmiany pracy. Poza tym była to świetna okazja do nauki nowego zawodu" - mówi Daria.
Należy pamiętać, że w szkole policealnej można wybrać czas trwania szkolenia i mentora w zawodzie. Ten model szkolenia jest również odpowiedni dla osób, które chcą zmienić lub potwierdzić swoje kwalifikacje.
"Po lekcjach dziewczyny wychodziły z nowymi fryzurami i kwiatami, a my z zapachem środka antyseptycznego". Dlaczego warto iść do szkoły, nawet jeśli jesteśmy dorośli
Klub piłkarski Szachtar Donieck otworzył pierwszą w Polsce oficjalną szkółkę piłkarską dla chłopców i dziewczynek w wieku 2-13 lat. Sestry,eu odwiedziły trening na stołecznym Bemowie.
Перше, що вражає, це розмір футбольного поля – воно справді величезне. Тренування проходять на стадіоні у Варшаві за адресою Obrońców Tobruku, 11. Це Bemowski ośrodek piłki nożnej. Тут є кілька великих футбольних полів з електронним табло, трибуни для глядачів і навіть металева огорожа для гостей – там на професійних матчах розміщують фанів команди запрошеної команди-противника, аби уникнути сутичок між гостями та господарями матчу.
"Bardzo brakowało nam takich treningów w Warszawie. Wcześniej syn trenował tylko w sekcji po szkole. Ale to nie ten sam poziom. Tutaj masz poczucie, że jesteś już prawdziwym piłkarzem, a trenerzy są bardzo motywujący. Trudno jest dostać się do profesjonalnych polskich szkół, jest wiele problemów z komunikacją, a syn chce grać z ukraińskimi kolegami z drużyny" - mówi mama młodego zawodnika Andrija Hamanyuka.
Głównym trenerem szkoły jest Serhij Karputiew, ukraiński mistrz młodzieżowy w piłce nożnej, kandydat na mistrza sportu w piłce nożnej, trener w projekcie Welcome Through Football organizowanym pod auspicjami UEFA oraz trener w projektach społecznych Szachtara.
Wszyscy zainteresowani chłopcy i dziewczęta mogą zapisać się na lekcje niezależnie, czy wcześniej trenowali. Uczniowie będą mieli prawo pierwszeństwa do udziału w procesie selekcji do Akademii Szachtara, a także będą częścią regularnych profesjonalnych wydarzeń piłkarskich klubu. Oficjalne otwarcie szkoły zaplanowano na listopad 2023 roku, z prezentami, loteriami i gościnnymi mistrzami piłki nożnej.
Klub piłkarski organizuje regularne treningi dla dzieci w soboty i niedziele
У країні посилюються вимоги до водіїв таксі Bolt, Uber та Free Now. Відтепер компанії муситимуть перевіряти особу того, хто хоче працевлаштуватися. Це має підвищити безпеку пасажирів, в першу чергу, бо є випадки неадекватної поведінки водіїв, спроб домагань і навіть згвалтувань у таксі (32 випадки таких злочинів в Польщі зафіксовано минулоріч).
Kierowcy pod lupą
Wcześniej taksówkarz mógł nawiązać współpracę z pośrednikiem online za pośrednictwem aplikacji mobilnej, teraz musi osobiście przyjść do biura w celu weryfikacji. Firma wykona zdjęcie kierowcy i sprawdzi je co najmniej raz na 50 przejazdów, aby upewnić się, że transport jest wykonywany wyłącznie przez kierowcę, który podpisał umowę. Jeśli chodzi o osoby, które już podpisały umowę, ich okres weryfikacji tożsamości wygasa w październiku 2023 roku. Muszą one również stawić się osobiście w biurze firmy przewozowej. Zgodnie z nowymi przepisami, jeśli pośrednik nie wywiąże się ze swoich obowiązków, grozi mu grzywna w wysokości 10 000 zł, a w przypadku ponownego wykroczenia nawet do 50 000 zł.
Obowiązkowe będzie też sprawdzenie prawa jazdy w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Kierowca będzie musiał przedstawić zaświadczenie o niekaralności. Usługi taksówkowe będą mogły wymieniać się danymi kierowców.
"Nielegalnym sprzedawano gotowe konta do pracy w warszawskich taksówkach"
Witalij Tkaczenko z Kijowa mieszka w Warszawie od pięciu lat, a od dwóch pracuje jako taksówkarz.
"Nie ma nic skomplikowanego w nowych zasadach, po prostu musimy częściej robić zdjęcia. Wcześniej często sprzedawano konta nielegalnym imigrantom. A teraz, gdy prowadzę samochód, aplikacja prosi mnie o przesłanie zdjęcia, żebym udowodnił, że to ja prowadzę samochód, a nie ktoś inny, niesprawdzony. Zaświadczenie z policji jest moim zdaniem bezużyteczne. Większość kierowców to osoby nowe, niekarane w Polsce i nie wiadomo, czy były karane w kraju pochodzenia. Trudno to sprawdzić. Zaświadczenie kosztuje 30 zł i jest ważne tylko przez miesiąc. Ponadto wymagana jest teraz licencja, która wcześniej nie była tak rygorystyczna. Kosztuje od 100 zł i jest ważna tylko w mieście, w którym pracujesz" - mówi Witalij.
Sami przewoźnicy są zainteresowani poprawą bezpieczeństwa przejazdów. Np. Bolt już testuje nagrywanie dźwięku w samochodach podczas podróży, a Uber wysyła wiadomość w aplikacji, aby potwierdzić, że wszystko jest w porządku, jeśli samochód utknął na długi czas (na przykład w korkach). Możesz również udostępnić swoją trasę rodzinie lub znajomym.
Obecnie taksówkarze mogą pracować z zagranicznym prawem jazdy. Jednak, według Tkaczenko, już teraz przygotowują się na to, że do maja przyszłego roku kierowcy będą musieli przejść na polskie licencje. Zwiększy to również bezpieczeństwo transportu, ponieważ Polska ma dość wysokie wymagania wobec kierowców. Stworzy to jednak problemy dla tych, którzy przyjeżdżają i chcą od razu dostać pracę w taksówce - prawo jazdy można wymienić na polskie dopiero po 6 miesiącach pobytu w kraju.
8 tysięcy kierowców straciło pracę
W 2022 r. Bolt zaostrzył weryfikację kierowców i poprosił ich o przedstawienie zaświadczenia lekarskiego o zdolności do pracy w sektorze transportu, zaświadczenia o pomyślnym ukończeniu testów psychologicznych oraz identyfikatora taksówkarza. W rezultacie 1 stycznia 2023 r. usługa zablokowała 8 000 kierowców, którzy nie spełnili nowych wymagań. Najczęściej blokada była spowodowana brakiem identyfikatora taksówkarza. Ten plastikowy dokument jest wydawany przez urzędy lokalne po złożeniu wniosku, a one po prostu nie miały czasu na przetworzenie ogromnej liczby wniosków.
Niewątpliwie zmiany w polskich taksówkach zmienią sytuację bezpieczeństwa na lepsze, ale nie rozwiążą wszystkich problemów.
Koniec z zatrudnianiem przez aplikacje. Kierowca musi osobiście przyjść do zatrudniającej go firmy
Polska uruchomiła rządowy program "Pierwsze mieszkanie", który pomoże zaciągnąć kredyt na zakup domu z oprocentowaniem wynoszącym zaledwie 2%. Ukraińcy, którzy uciekli ze swojego kraju z powodu wojny, również mogą skorzystać z tej opcji. Aby to zrobić, podobnie jak obywatele Polski, muszą spełnić wszystkie kryteria programu. Warunki są takie, że kredytobiorca ma mniej niż 45 lat i jest to jego pierwszy dom. Oczywiście należy posiadać wszystkie dokumenty potwierdzające wypłacalność, a także pozytywną historię kredytową. Jeśli Ukrainiec pracuje już w Polsce, większość banków bierze pod uwagę przetłumaczone na język polski dokumenty z Ukraińskiego Biura Historii Kredytowej.
Gwarantem bezpiecznej pożyczki na 2% jest państwo, które płaci różnicę w oprocentowaniu przez okres 10 lat.
Program przewiduje kwotę kredytu do 500 tys. zł dla osób samotnie wychowujących dzieci i do 600 tys. zł dla małżeństwa lub osoby wychowującej dziecko.
Zgodnie z regulaminem programu Bezpieczny Kredyt 2% wkład własny nie może przekroczyć 200 tys. zł. Oznacza to, że można wybrać mieszkanie o wartości do 700-800 tys. zł. Przy okazji władze twierdzą, że program ten można połączyć z programem "Mieszkanie bez wkładu własnego" i uzyskać kredyt hipoteczny nawet jeśli nie ma się środków na wkład własny, ale ma się wysokie dochody.
Oferta jest ważna do 31 grudnia 2027 roku. Osoba, która nabyła dom na takich zasadach, zobowiązuje się do zamieszkania w nim przez co najmniej rok. Takie mieszkanie nie może być wynajmowane. Jeśli mieszkanie nie będzie wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, uczestnik programu może zostać zmuszony do zwrotu wszystkich środków. Ponadto chęć sprzedaży nieruchomości w okresie pobierania świadczenia kredytowego (10 lat) spowoduje unieważnienie umowy. Zakup innego mieszkania lub uzyskanie własności nieruchomości (z wyjątkiem dziedziczenia), a także nadpłaty kredytu w ciągu pierwszych trzech lat, również anulują świadczenie.
- Banki, które potwierdziły swój udział w programie i udzielają kredytów:
- Bank BPS и Banki Spółdzielcze
- Zrzeszenia BPS,
- Bank PEKAO S.A.,
- Bank Spółdzielczy Rzemiosła у Кракові,
- Bank Spółdzielczy в Brodnicy,
- Krakowski Bank Spółdzielczy у Кракові,
- PKO Bank Polski S.A.,
- SGB-Bank S.A.,
- VeloBank S.A.
- Alior Bank S.A.
- Dokumenty, które należy dostarczyć do banku:
- 1. Karta stałego lub tymczasowego pobytu
- 2. Zaświadczenie o opłaceniu podatków
- 3. Umowa z deweloperem lub sprzedawcą
- 4. Zaświadczenie o wynagrodzeniu
- 5. Wyciąg z biura historii kredytowej
- 6. Wyciąg z banku
- 7. Zaświadczenie o niekaralności
Preferencyjny kredyt mieszkaniowy w wysokości 2% będzie udzielany Ukraińcom na takich samych warunkach jak Polakom
Na ulicach pojawiają się sezonowe kwiaty. Nieopodal Muzeum i Więzienia Pawiak rośnie krzew Calocephalus o srebrnych pędach. Dalie, echinacea i kwiaty o romantycznej nazwie "Skrzydła Anioła" zdobią Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście, ale głównymi akcentami są żółte i czerwone liście drzew.Tę wyjątkową atmosferę jesiennego miasta warto zachować na zdjęciach.
Oto najpiękniejsze jesienne miejsca w Warszawie:
1. Farma Dyń w Warszawie to jedna z najbardziej znanych farm dyń w całej Polsce. Znajduje się na osiedlu Powsin w dzielnicy Wilanów przy ulicy Drewny 17. Wszechobecne warzywa różnych odmian, wielkości i kolorów na kilku hektarach powierzchni, słomiane piramidy, kukurydziany labirynt, alpaki, króliki, bungee jump i dyniowe smakołyki to ulubione miejsce warszawiaków i turystów. Czynne tylko jesienią.
2. W Warszawie jest wiele budynków pokrytych bujną roślinnością wijącą się na elewacjach. Jeden z nich mieści się przy ulicy Chocimskiej 24, w budynku Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH. Warto przespacerować się ulicą Krzywickiego, gdzie znajduje się kilka takich domów w liściach. Ciekawe roślinne lokalizacje można też znaleźć w pobliżu "Browarów Warszawskich".
3. Od ulicy Krzywe Koło do ulicy Brzozowej znajduje się miejsce zwane Ulicą Kamiennych Schodków. Jesienią nabiera ona niesamowitego uroku. Ta ukryta, wąska i stroma uliczka w centrum miasta łączy górną część Starego Miasta z terenami wzdłuż Wisły. Obszar ten znajduje się na górze i ma strome zbocze, oferując wspaniałe widoki. Niewiele osób wie o tym miejscu, a zdecydowanie warto je odwiedzić.
4. Każdy mieszkaniec stolicy zna Park i Muzeum Łazienki Królewskie, których alejki jesienią wyglądają niesamowicie. Również Ogród Saski w pobliżu Starego Miasta przy Placu Piłsudskiego pełen jest starych kasztanów, malowniczych alejek i przytulnych ławeczek.
Park z fontanną i niesamowitą wieżą ciśnień autorstwa polskiego architekta włoskiego pochodzenia Enrico Marconiego, malownicze jezioro otoczone płaczącymi wierzbami, symetryczne ścieżki z trawnikami i rabatami kwiatowymi oraz zdobiące ogród rzeźby Muz i Cnoty tworzą niepowtarzalną jesienną atmosferę.
5. Ogród na dachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego przy ulicy Dobrej 56/66 w Warszawie jesienią jest po prostu fascynujący ze swoją centralną kopułą pokrytą krwistoczerwonym bluszczem. Jest to jeden z największych ogrodów dachowych w Europie. Ogród jest otwarty dla publiczności do późnej jesieni i jest podzielony na cztery części, z których każda jest pokryta różnymi rodzajami roślin. Można tu odpocząć na trawie na kocu, napić się herbaty z termosu i podziwiać panoramę Warszawy z mostków oraz tarasu widokowego.
6. Kawiarnia Deseo przy ulicy Burakowskiej 5/7 znajduje się w malowniczym podwórku na granicy dzielnic Wola i Żółibórz. Kawiarnia i kilka innych restauracji mieści się w dawnej fabryce koronek. Stare ceglane budynki porośnięte są gęstym bluszczem, mini dyniami i wrzosami, a kolorytu dodaje stary bruk pod stopami.
7. Osiedle Przyjaźń przenosi w klimat jesieni, którego nie uświadczysz w metropolii. Miejsce to różni się od wszystkich innych warszawskich krajobrazów i przypomina skansen. Drewniane domy w różnych kolorach w stylu wiejskich posiadłości zostały zbudowane w 1952 roku. Panuje tu spokój leniwego przedmieścia. Jest to jedno z ulubionych miejsc spacerów mieszkańców Bemowa. Osiedle znajduje się przy ulicach Marii Grzegorzewskiej i Konarskiego.
8. Park Skaryszewski przywołuje wspomnienia z dzieciństwa, gdzie goniliśmy wiewiórki, skakaliśmy po kamieniach rzeki, chodziliśmy do jaskini na porośniętym jodłami wzgórzu, chowaliśmy się wśród drzew i umawialiśmy na pierwsze randki. Jesień maluje to miejsce w niesamowitych kolorach. Park jest ogromny, a wiewiórki uparcie błagają o smakołyki.
9. Zamek Ujazdowski i park są również warte odwiedzenia. Znajduje się tu pałac królewski króla Polski Augusta II, tuż obok Łazienek Królewskich. Jesienią jest to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć! Jego klasyczna architektura i stonowane kolory zachwycają majestatem. Otoczony zielenią zamek z wieżami sprawia wrażenie jak z dawnych rycin.
10. Żelazowa Wola to wyjątkowe miejsce, położone zaledwie 46 km od Warszawy. Posiada piękny, niemal bajkowy jesienny park otaczający biały dworek. Odrestaurowany dworek, w którym urodził się Fryderyk Chopin, to przestrzeń zagospodarowywana przez wiele lat przez projektantów, których zadaniem było nie tylko zgromadzenie artefaktów, ale także stworzenie atmosfery oddającej ducha twórczości kompozytora. Park wokół posiadłości zachwyca kolorami, roślinnością, pięknymi mostami i muzyką natury, która pamięta wielkiego mistrza.
Jesień w stolicy Polski jest cudowna. Nie sposób oprzeć się jej niesamowitemu urokowi
Nie ma słów, by opisać ból i rozpacz mieszkańców Mariupola. Od pierwszych dni inwazji na pełną skalę okupanci celowo niszczyli miasto i jego mieszkańców. Odbudowa Mariupola zajmie 10 lat, ale nie przywróci ludziom życia. Kobiety, które spędziły kilka tygodni w okupowanym mieście, podzieliły się z nami swoimi historiami.
Аліна Чубарова: «Я записувала, що ми їли, куди прилетів снаряд, а потім дні злилися в один»
Alina prowadziła dziennik od pierwszych dni wojny. Wraz z mężem, dzieckiem, matką i starym kotem Mojżeszem przetrwała ponad trzy tygodnie w zablokowanym Mariupolu, nim dotarła do Berdiańska.
"Zapisywałam, co jedliśmy, gdzie uderzył pocisk, kiedy straciliśmy zasilanie, łączność, gaz. A potem wszystkie dni zlały się w jeden. W ciągu dnia samoloty bombardowały. Wieczorem strzelały bez przerwy z czegoś ciężkiego. Było dziko i strasznie, ale miałam nadzieję, że ściany schronu nas uratują. Modliłam się, choć od dawna tego nie robiłam. Myślałam o tym, za jakie grzechy to wszystko mi się przydarzyło" - wspomina Alina.
Kotu skończyło się jedzenie. Alina już raz zabrała Mojżesza z Jasynuwaty w obwodzie donieckim, kiedy po raz pierwszy stanęli w obliczu wojny. Kot przypomina jej o beztroskich czasach, kiedy wszystko było jeszcze w porządku. Musieliśmy wyjść i przynieść Mojżeszowi jedzenie. Alina wiedziała, że nie wszyscy wracali - często znajdowano ich ciała pod ścianami domu.
"Mimo strachu wróciliśmy z mężem do domu. Mój syn Demyd i teściowa zostali w schronie. Gdy tylko weszliśmy do domu, ściany się zatrzęsły. Myślałam, że to koniec... Wzięliśmy jedzenie, piasek dla Mosi, buty, suche skarpetki i wróciliśmy. Potem gotowaliśmy nawet ziemniaki na ognisku pod ostrzałem moździerzowym".
12 marca na szkołę, w której uczył się syn Aliny, spadła bomba. Na zewnątrz było zimno. Ciągle strzelano. Wszystkie dni były równie przerażające. Nie mieli żadnego kontaktu ze światem.
"Gdyby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że będę w stanie wytrzymać dwa tygodnie bez mycia, śpiąc w puchowej kurtce i butach na podłodze z 12 innymi ludźmi w jednym pokoju, to roześmiałabym mu się w twarz Okazało się, że jestem w stanie. Czy ciągle myślisz o tym, na co umrzesz? Z głodu? Albo odwodnienia? A może udusisz się pod gruzami budynku, w którym się ukrywasz?".
Alina czuła się winna wobec swojego syna, że musiał przejść przez to piekło. Chciała go wyprowadzić z miasta za wszelką cenę. Rodzina załatwiła w końcu transport. Została tylko jedna noc. Alina i jej syn zeszli do innego schronu przeciwbombowego, podczas gdy jej mąż Sasza poszedł po bagaże. Godzinę później jego przyjaciel wrócił ze zranioną nogą i powiedział, że nie wie, gdzie jest Sasza. Podczas nalotu mężczyżni stracili ze sobą kontakt.
"W końcu wrócił. Stał blady, w pociętej kurtce i ze zniszczonymi torbami. Miał poważnie skręconą nogę, zranione ucho i ramię" - mówi Alina.
Rodzina podzieliła podróż na terytorium kontrolowane przez ukraiński rząd na małe odcinki. Musieli omijać zniszczone domy, martwe ciała, których nikt nie mógł posprzątać i pochować. Po drodze byli również ostrzeliwani z morza. Alina uważa, ze spotkał ich cud w piekle na ziemi. Rodzina mieszkała w Zaporożu, a następnie przeniosła się do Kijowa.
Larysa Tkaczenko: "Proszę mojego wnuka, żeby nie patrzył na ciałą martwych ludzi".
Larysa Borysiwna spędziła kilka tygodni w okupowanym Mariupolu, przeżywając naloty i najbardziej przerażającą podróż w swoim życiu.
"Wszystko wokół mnie eksploduje, ludzie padają martwi, wszystko jest jak w prawdziwym horrorze, ale dzieje się naprawdę. I proszę mojego wnuka, żeby się nie rozglądał, bo wszędzie ciała ".
Kiedy wybuchła wojna, 60-letnia kobieta wracała do zdrowia po operacji. Ona, jej córka, zięć i wnuk najpierw mieszkali w ciasnym pokoju w Młodzieżowym Centrum Kultury, a następnie rodzinie udało się przenieść do schronu przeciwbombowego.
Pierwsze dwa spędzili w domu. Trzeciego dnia wybuchła bomba, a ich dziewięciopiętrowy budynek ogarnął pożar.
"Próbowaliśmy dostać się do jakiejś piwnicy, ale nie dało się wejść do żadnej. Poszliśmy do schronu przeciwbombowego, ale był pełen ludzi. Zdecydowaliśmy się pojechać do pracy do naszych dzieci. Jak tylko wyszliśmy, rozpoczął się ostrzał i przystanek autobusowy stanął w miejscu. Ledwo mogłam biec, a pociski spadały" - Larisa Tkaczenko wciąż wspomina te straszne dni ze łzami w oczach. Ręce jej drżą.
Dzieci nie mogły zostać w pracy, ponieważ samolot uderzył w dach budynku i wszystko się zapaliło. Rodzina miała szczęście dostać się do domu kultury, a następnie do schronu przeciwbombowego, w którym w tym czasie znajdowało się 300 osób, w tym setka dzieci. "Spaliśmy na siedząco, topiliśmy lód na herbatę, gotowaliśmy zupę z ziemniaków i wody na ognisku, ale najgorsze było to, że obiecana ewakuacja była ciągle odwoływana. Mieliśmy coraz mniej nadziei"
"Nie było jedzenia. Pociski spadały coraz bliżej. Nikt nie gasił pożaru, bo też nie było nikogo, kto mógłby to robić. Kiedy zapalił się budynek z dziećmi, kobietami i niepełnosprawnymi, zdaliśmy sobie sprawę, że mamy tylko jedną szansę na uratowanie się. Rano wyruszyliśmy w drogę"
Przedzierając się przez zniszczone budynki, cegły, kamienie i martwe ciała, Larisa i jej rodzina dotarli do celu po przejściu najdłuższego dystansu w jej życiu - 40 kilometrów. Miała możliwość pozostania w Polsce lub Niemczech, ale zdecydowała się przenieść do stolicy Ukrainy. Kobieta mieszka w mieszkaniu swoich przyjaciół i mówi, że w tym wieku trudno jest jej przyzwyczaić się do nowej życia w nowym miejscu.
"W Polsce nam pomagano, ale w końcu trzeba ułożyć sobie życie, nauczyć się języka. To jest bardziej dla młodych. A ja kocham Ukrainę, nie widzę swojego życia nigdzie indziej" - mówi.
Emerytka Larisa Tkaczenko dorabia, wykonując na zamówienie biżuterię i zabawki z koralików. Jej produkty z symbolami patriotycznymi można kupić w wielu europejskich miastach.
Olga Bespała: "Ludzie stali w kolejce za wodą, gdy zaczął się ostrzał. Co chwilę ktoś ginął"
Do 24 lutego rodzina Olgi Bespały prowadziła zwyczajne życie: jej mąż jest dentystą, ona - dziennikarką, syn chodził do szkoły. Zbudowali i urządzili dom. Nikt wtedy nie wiedział, że w piwnicy tego domu przeżyją najgorsze dni swojego życia, a budynek legnie w gruzach.
"Jak wielu ludzi, myśleliśmy, że wszystko szybko wróci do normy. Nie zrobiliśmy nawet zapasów żywności. Mój mąż chodził do pracy do 26 lutego - klinika dentystyczna przyjmowała pacjentów z ostrym bólem. Byli też tacy, którzy dzwonili i pytali o protezy i korony. To było w jakiś sposób uspokajające. Ale wkrótce centrum miasta zostało zablokowane i pojawiło się wielu żołnierzy. Mój mąż na wszelki wypadek wziął z kliniki lekarstwa" - wspomina Olga.
Później te leki przydały się ludziom, którzy przychodzili do męża Olgi, żeby wyrwał im bolący ząb. Resztki środków dentysta zaaplikował synkowi sąsiadów, którego brzuch poraniły odłamki. Owiniętego w koc zawiózł do szpitala, w którym już wtedy nie było szyb w oknach.
Przerażające były wędrówki w poszukiwaniu wody - ciągle jej brakowało, ale strach przed bombardowaniem był większy od pragnienia. "Topiiliśmy więc śnieg na herbatę".
"Okupanci strzelali do ludzi, którzy stali w kolejce po wodę, za wodą. Gdy ktoś ginął, odciągano jego ciało na bok. W piwnicy mieliśmy trochę jedzenia w puszkach, trochę herbatników i czekolady, której nie lubię, ale kupiłam ją w czasach koronawirusa. Były resztki owsianki, które można było ugotować na ogniu, ponieważ przez długi czas nie było gazu ani elektryczności. Było bardzo zimno. Myślałam, że nigdy się już nie rozgrzeję".
Kiedy samoloty wroga zaczęły nieustannie zrzucać bomby, jedna z eksplozji zniszczyła garaż i samochód. Dom również został częściowo zniszczony. Wtedy postanowili uciekać. Droga przez ukochane miasto była usiana ciałami, a ulicami, przy których stały puste, zrujnowane domy, szli ludzie bez nadziei w oczach.
Na jednym z punktów kontrolnych samochód sprawdzali Czeczeni:. "Dlaczego macie na aucie naklejkę "Dzieci"? Ja w jego wieku zabijałem - powiedział żołnierz, wskazując głową 15-letniego syna Olgi.
Kiedy dotarli na terytorium kontrolowane przez Ukrainę, kupili chleb. Nigdy wcześniej nie smakował tak dobrze.
Dziś Olga i jej rodzina mieszkają w Niemczech. Nie planują powrotu, uczą się języka i integrują ze społeczeństwem. Jedyną rzeczą, która ją trochę denerwuje, jest to, że ani ona, ani jej mąż nie mogą pracować w swoich zawodach.
"Kocham Ukrainę i marzę o ponownym zobaczeniu mojego domu, ale nie wiadomo, kiedy będziemy mogli wrócić do Mariupola. W Niemczech jest dobre wsparcie socjalne, dostaliśmy mieszkanie, wna razie tu zostaniemy" - podsumowuje Olga.
Zdjęcia z prywatnych archiwów bohaterów publikacji
"Gdyby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że będę w stanie wytrzymać dwa tygodnie bez mycia, śpiąc w puchowej kurtce i butach na podłodze z 12 innymi ludźmi w jednym pokoju, to roześmiałabym mu się w twarz" Alina, Larisa..
Ona jest Ukrainką z 18-letnim doświadczeniem w służbie cywilnej i urzędach państwowych. Na ramieniu ma tatuaż z napisem "Irpin 07.03.2023". Maryna, pseudonim Juta, mówi, że to data jej drugich narodzin - ratując innych ledwo uciekła przed okupacją w regionie Kijowa. On jest Rosjaninem, który walczy po stronie Ukrainy w ramach Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego i nie uważa się za "dobrego". Alleksander, który posługuje się pseudonimem Fortuna, mówi, że historia o dobrych i złych Rosjanach to rosyjska narracja, która jest aktywnie wspierana przez liberalną opozycję, która wyjechała do krajów UE. W jego systemie wartości liczą się tylko ludzie, którzy chwytają za broń i idą bronić Ukrainy.
Juta i Fortuna pobrali się sześć lat temu, ich historia jest warta książki. Ona jest rodowitą Kijowianką, a on urodził się i mieszkał w Nowosybirsku.
Poznali się na Facebooku. Rok później Aleksander przyleciał do Kijowa. Straż graniczna go nie wpuściła, ponieważ już wcześniej uchwalono ustawę zakazującą mężczyznom z Rosji przyjazdu do Ukrainy. Maryna pojechała za nim do Białorusi. Pobrali się w Gruzji, by ostatecznie zamieszkać w Ukrainie.
«Тут були нацики у чорному зі зброєю. Хто їх бачив та де вони?»
Aleksander był świadkiem pełnej inwazji Rosji na Ukrainę w Irpinie w obwodzie kijowskim. Miał rosyjski paszport i zajmował wysokie stanowisko w dużej sieci handlowej. Mógł zabrać żonę i wyjechać za granicę.
"24 lutego obudziłam się wcześnie, Sasza jak zwykle pojechał do Kijowa do pracy, a ja pojechałam po mamę. Kiedy ją odbierałam, nad naszymi głowami przeleciały dwa myśliwce i rozpoczęło się rosyjskie lądowanie w Gostomlu [Gostomel to przedmieście Kijowa graniczące z Irpieniem - red.] Zdałam sobie sprawę, że to poważna sprawa i zadzwoniłam męża, żeby do nas wrócił" - wspomina Maryna.
Rodzina spędziła następną noc w piwnicy. Szybko jednak zaczęli organizować lokalną samoobronę. Grupa Fortuny i Juty tworzyła system samoobrony i, gdy rozpoczęły się walki pomagała w ewakuacji. Pewnego dnia otrzymali zadanie skierowania ognia na kolumnę okupantów, w której, jak się później okazało, znajdował się brat Saszki z Gwardii Rosyjskiej. Został on ciężko ranny i wysłany na leczenie do Białorusi.
"To był jeden bardzo długi dzień. Z jednej strony ludzie zjednoczyli się i aktywnie pomagali sobie nawzajem. Z drugiej strony byli tacy, którzy oferowali, że zabiorą moją teściową do Żytomierza za 2000 dolarów, a chcieli 1000 dolarów z góry" - wspomina Fortuna.
Dopiero 28 lutego parze udało się wysłać matkę Mariny samochodem do Jaremcza na zachodniej Ukrainie. Sami zdecydowali się pozostać w Irpieniu.
Do miasta wjechała kolumna pojazdów wroga. A ich życie było w realnym niebezpieczeństwie - byli już poszukiwani przez okupantów.
"Kiedy zobaczyliśmy konwój rosyjskich pojazdów wjeżdżających do miasta, schowaliśmy broń, zmieniliśmy ubrania i zeszliśmy do piwnicy. Tej nocy wydawało mi się, że strzelają ze wszystkiego. W piwnicy było około 20 osób. Rano przyszedł rosyjski dowódca i zapytał: "Byli tutaj naziści w czerni z bronią. Kto ich widział i gdzie oni są? Chodziło o nas. Nikt nas nie zdradził" - mówi Maryna.
Trzy pary spodni i plecak z gotówką
Kiedy ostrzał nieco ucichł, pobiegli do mieszkania po kota i postanowili wydostać się do Kijowa. Zebrali grupę ludzi i poszli w kierunku głównej ulicy. Wszystko już płonęło, zamieniając się w piekło. Na oczach Maryny i Aleksandra na skrzyżowaniu zginęła kobieta z dzieckiem. Ze względu na ciężki ostrzał, trudno było nawet odciągnąć ciała. Chwilę to trwało.
"Nie udało nam się dotrzeć do stolicy. Musiałam spędzić noc w piwnicy szpitala. Nie było połączenia. Nikt nie wiedział, co dzieje się w mieście". Na własne ryzyko para wyruszyła ponownie, biegnąc przez lasy i pola. Kiedy ostrzał stał się bardzo intensywny, stracili kota, który uciekł z transportera.
"Dotarliśmy do mostu, który był pokryty spalonymi samochodami. To była Apokalipsa na ziemi". Nagranie wysadzonego mostu do Irpienia i tysięcy ludzi ukrywających się pod nim obiegło internet.
Maryna i jej mąż dotarli do Beliczowa na obrzeżach Kijowa i spędzili noc w Kijowie u swoich przyjaciół. Był 7 marca. "Miałam na sobie 3 pary spodni i plecak - wszystko, co zostało z mojego dobytku" - mówi kobieta.
Przed rozpoczęciem Wielkiej Wojny Alłeksander otrzymywał pensję. Miał więc cały plecak gotówki. Ale na początku wojny trudno było kupić jedzenie, w sklepach był niewielki wybór towarów, zresztą podczas nalotów nie działały.
Wszystkim nam grozi od 20 lat do dożywocia
Fortuna zdaje sobie sprawę, że sytuacja nie będzie taka sama jak wcześniej, więc utworzenie Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego było logiczne. Dziś przedstawiają się jako organizacja wojskowa i polityczna składająca się z rosyjskich ochotników, głównie obywateli Rosji mieszkających w Ukrainie, którzy walczą po stronie Ukrainy od 2014 roku i bronią jej od 24 lutego 2022 roku. Od początku wojny na pełną skalę bojownicy korpusu brali udział w działaniach wojennych w obwodach czernichowskim, kijowskim, chersońskim, zaporoskim i donieckim, a także w głośnych nalotach poza granicami Ukrainy - w regionach Briańska i Biełgorodu.
"Rosja stara się stworzyć iluzję bezpieczeństwa dla swoich obywateli, ale jej granicę państwową można przekroczyć z bronią, co wielokrotnie udowodniły nasze ataki. Rosyjska armia jest zorganizowana w sowieckim stylu, a jej dowództwo opiera się na systemie raportów. Możesz wykonać zadanie i wrócić, gdy informacje dotrą na górę. Rosyjska propaganda nazywa nas terrorystami i mordercami, ale my stawiamy sobie globalne cele: usunięcie rosyjskiego reżimu politycznego i przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy w granicach z 1991 roku. Chcielibyśmy zająć jeden region Rosji i uczynić z niego odwrotną Noworosję. Rosyjski Singapur z zaawansowaną technologią, sztuczną inteligencją i badaniami genetycznymi" - mówi Fortuna.
Na pytanie, komu podlega korpus, odpowiada: "W Ukrainie podlegamy Ministerstwu Obrony, a wszystkie operacje na terytorium Rosji przeprowadzamy samodzielnie, wyłącznie z własnej inicjatywy. Tam (w Rosji - red.) każdemu ochotnikowi korpusu grozi od 20 lat do dożywocia w więzieniu".
Dziś organizacja aktywnie planuje nowe operacje. Uważają wolontariuszy z Polski za swoich najbliższych sojuszników.
"Jesteśmy w bliskim kontakcie z polskim Korpusem Ochotniczym, prowadzimy wiele wspólnych szkoleń i ćwiczeń. Biorą oni udział w walkach z nami w rejonie Zaporoża i Doniecka, na południowym wschodzie. To nasi najbliżsi koledzy, stale się z nimi komunikujemy, razem trenujemy i walczymy. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie, bardzo nam pomagają, a my pomagamy im" - powiedział Fortuna.
Maryna jest również zaangażowana w ochotniczym korpusie, pomaga w organizacji i zawsze denerwuje się, gdy czeka na powrót męża z misji bojowych. Marzą, że po wojnie przynajmniej przez pół roku będą tylko podróżować.
"Wiele będzie teraz zależeć od tego, jak Ukraina wejdzie w zimę. Rosja będzie starała się utrzymać front do wiosny, gromadzić zasoby przez zimę, mobilizować się i walczyć z nową energią na wiosnę. Ukraina potrzebuje sukcesu przed Nowym Rokiem, więc radziłbym ludziom, którzy odpoczywają w restauracji, aby dołożyli starań, aby wygrać. Nie mówię, że trzeba iść na wojnę, ale trzeba coś zmienić. Bądźcie wolontariuszami, darczyńcami, pomagajcie wojsku, jeśli zdecydowaliście się związać swoje życie z tym krajem" - uważa Fortuna.
Dla rosyjskich krewnych jest "ukraińskim nazistą"
Para wróciła do Irpiena w kwietniu 2022 roku. Maryna i Saszko natychmiast zaczęli szukać swojej kotki Ewy, która uciekła na początku wojny, i remontować swoje mieszkanie.
"Obwiniałam się, że zostawiłam Ewę w transporterze zbyt długo. Gdybym od razu włożyła ją do plecaka, nie uciekłaby. Sasha i ja odwiedziliśmy wszystkie schroniska i chodziliśmy po podwórkach, wystawialiśmy ogłoszenia, kontaktowaliśmy się z wolontariuszami, którzy ewakuowali zwierzęta - wszystko bezskutecznie. Poszukiwania trwały 2,5 miesiąca, a kiedy nie było już nadziei, zdecydowaliśmy się przygarnąć innego kota, który stracił właścicieli podczas okupacji. Wtedy znaleźliśmy naszą Ewę. Była w ciąży. I to nie w miejscu, w którym się zgubiła" - mówi Maryna.
Kotka urodziła cztery kocięta i wszystkie znalazły właścicieli. Ale sytuacja mieszkaniowa była bardziej skomplikowana. Dom przetrwał, ale został mocno zniszczony. Dwa piętra niżej od mieszkania pary znajdowała się dziura w ścianie z czołgu, dach budynku był zerwany, a fasada poważnie uszkodzona.
"Na początku po prostu zakryliśmy balkon celofanem, usunęliśmy gruz i nawet cieszyliśmy się, że nadal mamy gdzie mieszkać i nie zostało ono zniszczone, ponieważ już pożegnaliśmy się z tym mieszkaniem. Potem dom został wyremontowany. Jednak nigdy już nie będzie taki sam jak wcześniej - wojna nadal trwa" - mówi para.
Fortuna nie utrzymuje stosunków z krewnymi z Rosji. Nawet próba oficjalnej komunikacji z matką, która początkowo starała się zachować neutralność i za wszystko obwiniała Amerykanów, ale po atakach korpusu ochotników na terytorium Rosji zaczęła wierzyć w bajki kremlowskich propagandystów, spełzła na niczym. Sam Fortuna jest przekonany, że gdy jego dzieci dorosną i ocenią sytuację jak on i Maryna. On sam został usunięty ze swojej rodziny, umieszczono go na czarnej liście w mediach społecznościowych jako "ukraiński nazista".
"Nie jestem tym zdenerwowany i zawsze jestem otwarty na rozsądny dialog. Zwłaszcza, że oni [rosyjscy krewni jej męża - red.] nie mieszkają z Mariną", mówi Fortuna.
"Ale oni do mnie nie piszą. Prawdopodobnie wiedzą, że ich przeklnę" - odpowiada Marina.
"Rosyjscy krewni mojego męża nie odzywają się do mnie. Wiedzą, że ich przeklnę" - mówi Marina, żołnierka z Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego
Półtora roku po rozpoczęciu przez Rosję inwazji na pełną skalę, 200 000 ukraińskich uczniów uczy się w polskich szkołach. Część problemów związanych z integracją i organizacją procesu edukacyjnego zostało rozwiązanych, ale nadal jest wiele niewiadomych. Jakie zmiany czekają nas w nowym roku szkolnym? Co zrobiono, aby zintegrować ukraińskie i polskie dzieci? Co się stanie, jeśli zgłosisz administracji szkoły nieprawidłowy adres zamieszkania? Jaka jest różnica między szkołą prywatną a publiczną? O tym wszystkim można przeczytać w naszym artykule.
Darmowe laptopy, egzaminy i integracja
W ubiegłym roku polskie szkoły borykały się z trudnościami związanymi z adaptacją dzieci ukraińskich uchodźców wojennych. Problemy wynikały nie tylko z bariery językowej i braku zrozumienia materiału edukacyjnego. Dzieciom z terenów ogarniętych wojną trudno było przyzwyczaić się do nowego środowiska, bały się głośnych dźwięków, nie potrafiły porozumieć się z polskimi rówieśnikami itp. Od nowego roku szkolnego w polskich szkołach wprowadzono kilka nowych rozwiązań, które nieco poprawiły sytuację.
Główne zmiany dla Ukraińców w polskich szkołach w roku akademickim 2023/2024 są następujące:
- Dodatkowe lekcje języka polskiego (od 6 godzin tygodniowo) są wprowadzane indywidualnie lub w grupach do 15 osób;
- możliwe będzie zdawanie egzaminów końcowych z języka obcego, którego dzieci uczyły się w ukraińskiej szkole;
- Ukraińcy będą mieli oddzielne terminy składania wniosków o egzaminy. 15 marca 2024 r. to ostateczny termin dla egzaminów po ósmej klasie, egzaminów maturalnych i egzaminów zawodowych;
- W przypadku uczniów klasy przygotowawczej (tzw. klasy zerowej dla dzieci w wieku 6-7 lat) ocena roczna nie będzie wystawiana, jeśli dziecko słabo zna język polski (musi być odpowiednia decyzja rady pedagogicznej);
- dodatkowe grupy zostaną utworzone w przedszkolach i klasach 1-3;
- Instytucje edukacyjne będą mogły zatrudniać specjalistów - na przykład psychologów i pracowników socjalnych - bez wykształcenia pedagogicznego w celu zapewnienia wsparcia psychologicznego uczniom. Ponadto w komisji egzaminacyjnej będą pracować osoby ze znajomością języka ukraińskiego;
- zostaną utworzone specjalne grupy integracyjne aby uprościć proces adaptacji Ukraińców i umożliwić im lepsze zrozumienie procesu edukacyjnego;
- Ukraińskie dzieci będą mogły wziąć udział w programie, w ramach którego czwartoklasiści otrzymają laptopy. 7 lipca 2023 r. Sejm RP uchwalił ustawę o wspieraniu rozwoju kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli. Zgodnie z nią udostępnianie uczniom bezpłatnych komputerów rozpocznie się w roku szkolnym 2023/2024. Rodzice polskich uczniów, a także dzieci z innych krajów, które rozpoczną naukę w czwartej klasie polskiej szkoły, będą mogli ubiegać się o laptopa. Opcja jest dostępna zarówno dla uczniów szkół publicznych, jak i prywatnych.
Chodzi więc o innowacje. Sprawdźmy, jak proces uczenia się przebiega w praktyce, na przykładzie ukraińskich matek, których dzieci uczęszczają do szkół w Polsce.
"Ponad rok w Polsce, ale bez lekcji języka"
Iryna, Ukrainka z Kijowa, lubi szkołę w Warszawie, choć jedna rzecz ją zmyliła: "Mój syn chodził do pierwszej klasy szkoły nr 166 na Woli (dzielnica Warszawy - red.). W klasie liczącej 18 uczniów 10 było Ukraińcami. Było mi wstyd, gdy nauczyciele na czacie komentowali, że wiele dzieci jest w Polsce od ponad roku, ale nie uczą się języka i marnują czas na lekcjach. Mam nadzieję, że obiecane dodatkowe lekcje polskiego zdyscyplinują wielu z nich i zachęcą do nauki języka" - mówi Iryna.
Matka drugoklasisty, Olena Katasonova, mieszka 40 km od Warszawy w miejscowości Grujec, a na 17 osób w klasie 3 to Ukraińcy.
«Ставлення хороше, минулого навчального року Рома був старостою класу, однокласники звуть на всі дні народження, атмосфера доброзичлива. У школі всі кабінети, а також туалет, їдальня, роздягальня підписані польською та українською мовами. У школі двічі на тиждень були безкоштовні додаткові заняття з польської мови. Зараз кажуть, що буде більше годин», – розповідає Олена про навчання свого 8-річного сина. Вона вважає, що головне дати дітям можливість навчатися. Далі вже від учнів та батьків залежить як скористатись цим шансом.
Jak dostać się do szkoły, która nie należy do mojego okręgu?
Ukraińcy, którzy uciekli przed wojną i otrzymali status ochrony czasowej w Polsce (muszą posiadać PESEL ukr - numer identyfikacyjny, który ma każdy mieszkaniec państwa, który służy do określenia zatrudnienia, edukacji, opieki zdrowotnej itp.)Należy jednak wziąć pod uwagę sytuację w poszczególnych regionach. Na przykład szkoły w Warszawie są obecnie przepełnione. Więc jeśli chcesz, aby Twoje dziecko chodziło do szkoły, która nie znajduje się w Twojej okolicy, najprawdopodobniej zostaniesz odrzucony. Ponieważ są one zobowiązane do przyjmowania przede wszystkim tych dzieci, które mieszkają na danym terytorium. Szkoły często proszą o wgląd do umowy najmu mieszkania, żeby sprawdzić czy dziecko zameldowane jest w danym okręgu.
"Zdarza się, że szkoła oddalona o 3-4 km jest znacznie lepsza od najbliższej. A umowa najmu w Polsce to w zasadzie dokument wydrukowany na drukarce bez pieczątek. Ale nie należy zapominać, że w kraju legalność dokumentu poświadczają podpisy, umowa najmu zawiera PESEL i dane właściciela domu. A za ich pomocą bardzo łatwo wszystko sprawdzić, bo szkoła informuje sąd (administracja samorządowa w Polsce - red.), gdzie dzieci są zapisane. I już mogą porównać, czy dane w umowie najmu są prawidłowe" - ostrzega Julia Prykhodko, specjalistka ds. legalizacji w Polsce.
Istnieje legalny sposób, aby dostać się do szkoły poza swoim rejonem i można to zrobić, na przykład, rejestrując się w hostelu w wybranym sąsiedztwie. W tym przypadku nie łamiesz prawa, ale zajmujesz miejsca tych, którzy mieszkają w okolicy.
"Nie będziemy ci służyć"
W polskich szkołach zdarzają się sytuacje, na które rodzice nie są przygotowani. Często dotyczy to integracyjnych form edukacji.
Marina Leonova z Charkowa ma dwójkę dzieci. W tym roku jej chłopcy rozpoczęli 7 i 3 klasę w Szkole nr 2 w warszawskim Ursusie.
"Jest to szkoła integracyjna, w której mogą uczyć się zarówno zwykłe dzieci, jak i uczniowie ze specjalnymi potrzebami. Mój najmłodszy syn Mychajło ma autyzm, więc wybraliśmy tę szkołę, chociaż w naszej okolicy jest kilka innych. Sytuacja z jego edukacją okazała się trudna. Jednocześnie mój starszy syn Iwan został bardzo dobrze przyjęty przez nauczycieli i kolegów z klasy, a ukraińskie dzieci mają 6 godzin języka polskiego tygodniowo, które są bezpłatne" - mówi Maryna.
W klasie Mychajło jest 26 dzieci. Oprócz syna Maryny jest jeszcze jedno dziecko z autyzmem.
"Nie wiem, kto ma rację w tej sytuacji, ale od początku roku szkolnego dano mi do zrozumienia, że moje najmłodsze dziecko czuje się niekomfortowo. Miałam nadzieję, że szkoła integracyjna znajdzie podejście do mojego syna, ale oni nie rozumieją jego emocji.
Na przykład Misha może przyjść i przytulić się do brzucha innego chłopca lub głośno płakać. Kiedyś mieliśmy osobistego wychowawcę, ale w tej szkole jest jeden wychowawca dla wszystkich dzieci, a on nie zawsze jest z moim synem. W szkole powiedzieli, że nie będą nas obsługiwać i zasugerowali, że powinniśmy poszukać specjalistycznej placówki edukacyjnej dla Mychajły" - mówi matka chłopca.
Marina Leonova nie chce posyłać go do szkoły specjalnej - włożyła zbyt wiele wysiłku w przystosowanie dziecka ze specjalnymi potrzebami do życia w społeczeństwie. Dziś Misza bez problemu chodzi z matką na zakupy, podróżuje z nią i nie sprawia żadnych problemów. Maryna szczerze wierzy, że zaadaptuje się również w szkole i że będzie mu poświęcane więcej uwagi.
Od 2400 do 9000 PLN za szkołę prywatną
Alina, matka Ilyi Snizhko, który uczęszczał do prywatnej polskiej szkoły przez cały poprzedni rok szkolny, wie, jak efektywnie wykorzystać możliwości edukacyjne. Wcześniej syn przez kilka miesięcy uczył się w publicznej szkole na Żoliborzu (inna dzielnica Warszawy). W Ukrainie chłopiec uczył się w szkole anglojęzycznej i posługiwał się zarówno językiem angielskim, jak i ukraińskim. Jak tylko pojawiła się taka możliwość Alina przeniosła syna do prywatnej szkoły z wykładowym językiem angielskim.
"Z naszego doświadczenia wynika, że edukacja w szkole prywatnej i publicznej bardzo się od siebie różnią. Po pierwsze, w zwykłej szkole jest 33 uczniów w klasie i nauczyciele fizycznie nie są w stanie zwrócić uwagi na wszystkich, prace domowe nie są sprawdzane, a wiele rzeczy opiera się na samodyscyplinie. To było dla mnie odkrycie, jak pobłażliwi są tutaj nauczyciele. W naszym kraju wezwaliby rodziców do szkoły i jakoś ich ukarali, ale tutaj starają się ich uspokoić i generalnie pozwalają dzieciom na wiele. Zgodnie z zasadą, że dziecko nie powinno być zmuszane do robienia czegokolwiek wbrew swojej woli, działa" - dziwi się kobieta.
Po przeniesieniu syna do prywatnej szkoły dwujęzycznej, rodzice widzą wiele korzystnych zmian. W klasie jest o połowę mniej dzieci, znacznie więcej zadań domowych i większa kontrola nad postępami. Przy wejściu uczniowie zostawiają swoje telefony w specjalnym pudełku u administratora i mogą je odebrać dopiero po powrocie do domu o 17:00-18:00 .
"Podoba mi się, że dzieci są zachęcane do nauki. Na przykład są zapraszane na herbatę z dyrektorem za dobre wyniki. Zachęca się je w każdy możliwy sposób, piszą nawet prace badawcze w języku angielskim, a program pozalekcyjny jest bardzo interesujący.
Dostępne są squash, perkusja, pianino i zajęcia sportowe. Dodatkowo oferują wycieczki, wyjazdy weekendowe i wyjazdy wakacyjne do krajów europejskich. Zasadniczo tworzona jest atmosfera, w której dziecko chce się uczyć. Ale program nauczania w piątej klasie jest podobny do programu nauczania w ósmej klasie na Ukrainie, z wieloma zajęciami pozalekcyjnymi" - mówi matka.
Prywatna szkoła w Warszawie nie należy do tanich. Cena szkoły dwujęzycznej waha się w przedziale 2400-4000 zł miesięcznie, podczas gdy cena szkoły anglojęzycznej może sięgać nawet 9 tys. zł miesięcznie. Do tego dochodzą opłaty za kluby i sekcje hobbystyczne, mundurki szkolne, obiady, wycieczki i drukowane zeszyty ćwiczeń. Jednocześnie trudno jest znaleźć miejsca w dobrych szkołach prywatnych w Warszawie, a egzaminy wstępne nie są dużo łatwiejsze niż egzaminy uniwersyteckie. Umowa ze szkołą prywatną zawierana jest zazwyczaj na rok. A jeśli rodzice decydują się na jej wcześniejsze rozwiązanie, często wymagane jest co najmniej 4-miesięczne wypowiedzenie. Alina była w stanie ponownie uruchomić swój biznes w Polsce, ten sam, który prowadziła na Ukrainie przed wojną, więc ma nadzieję, że wywiąże się ze swoich zobowiązań, ponieważ jej celem jest jak najlepsza edukacja dla syna.
Загалом, польська система освіти підходить до учня, в першу чергу, як до особистості – дитину не контролюють, не сварять, не змушують навчатися. Це чудово, бо йдеться про розвиток особистості. І водночас такий принцип вимагає самодисципліни від учня, тобто, дитина отримає знання, якщо вона сама цього хоче. Для нас, українців, де батьки звикли примушувати дітей виконувати домашні завдання, все перевіряти і сварити, трохи незвично. Правда?
Dodatkowe lekcje języka polskiego i odroczenie egzaminów, grupy integracyjne - to wszystko poprawia adaptację dzieci. O opinię poprosiliśmy ukraińskie mamy
Skontaktuj się z redakcją
Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.