Exclusive
20
min

Ksenia Kostenko, rolniczka: - Wierzę w przyszłość Ukrainy. A to oznacza, że muszę dla niej pracować

"Przed wojną na pełną skalę produkowaliśmy do 30 ton nawozu dziennie. Teraz wytwarzamy tyle przez cały sezon". Po wojnie Ksenia chce przywrócić swą firmę do dawnej świetności

Nataliia Żukowska

Ksenia Kostenko, rolniczka z obwodu kijowskiego. Zdjęcie: archiwum prywatne

No items found.

Wiosną 2022 roku jej gospodarstwo znalazło się pod rosyjską okupacją. W ciągu miesiąca wróg niemal całkowicie zniszczył cały majątek Ksenii Kostenko. Pocisk uderzył w jej dom, siedzibę firmy splądrowali ludzie Kadyrowa. Szkolenia, dotacje i wsparcie życzliwych ludzi pomogły jej przezwyciężyć rozpacz i odrodzić się z popiołów. Oto historia Ksenii Kostenko, rolniczki z okolic Kijowa.

Osoba "wręcz przeciwnie"

Tak się czasem przedstawiam. Po ukończeniu Wydziału Cybernetyki na Uniwersytecie Szewczenki przez osiem lat pracowałam w branży IT jako programistka. Miałam dobre zarobki, nigdy nie myślałam, że zajmę się agrobiznesem, chociaż mikrorolnictwo zawsze było częścią mojego życia. Moi rodzice mieszkali w obwodzie kijowskim i mieli 40-arową działkę. Co weekend w lecie spędzałam czas w ogrodzie mojej mamy, pomagałam uprawiać warzywa. Pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że nie czuję się w Kijowie komfortowo. Znalazłam działkę w rejonie Buczy i zaczęłam budować dom. Później zrozumiałam, że tej ziemi mi nie wystarczy, więc kupiłam opuszczoną farmę w pobliżu. To był początek mojej podróży do agrobiznesu. Najpierw planowałam uprawiać warzywa dla siebie, z czasem jednak porzuciłam ten pomysł.

Ksenia Kostenko w swoim zakładzie produkcyjnym. Zdjęcie: archiwum prywatne

Postanowiłam uprawiać na większą skalę marchew i buraki, bo te warzywa nie wymagają drogiego sprzętu do przetwarzania. Małe gospodarstwa kupowały je hurtem. Już wtedy zrozumiałam, że do uzyskania dobrych zbiorów potrzebuję wiedzy z zakresu nauk rolniczych, zaczęłam więc zagłębiać się w tę dziedzinę. Dużo czytałam przed kupieniem czegokolwiek, konsultowałam się z ekspertami, trochę pomogła też poczta pantoflowa. Później wpadłam na pomysł rozpoczęcia produkcji nawozów. Chciałam wytwarzać produkt przyjazny dla środowiska, który nie szkodziłby ziemi. Opracowanie i opatentowanie go zajęło ponad dwa lata. Nawozy organiczne wykorzystujące zeolit z ukraińskich Karpat zostały przetestowane w Narodowym Uniwersytecie Gospodarki Wodnej i Środowiska w Równem. Ja i naukowcy byliśmy zadowoleni z wyników, mieliśmy w firmie wiele zamówień, myśleliśmy nawet o eksporcie. Podobnie jak większość Ukraińców, przed 24 lutego miałam szczęśliwe życie. Nie było łatwo, ale żyliśmy i mieliśmy życiodajne marzenia.

"Arabowie" w pracy

Jeśli chodzi o rosyjską ofensywę na pełną skalę, byłam zbyt pewna siebie. Rozumiałam, że wojna już trwa, tyle że nazywa się ATO [od kwietnia 2014 r. do kwietnia 2018 r. wojnę na wschodzie Ukrainy nazywano operacją antyterrorystyczną, w skrócie ATO - red.]. Wiosną 2017 r. byłam w Wołnowasze na forum "Rola kobiet w ATO". Uświadomiłam sobie, jak straszne to wszystko było. Dlatego nie mogłam uwierzyć, że możliwa jest jeszcze większa i straszniejsza wojn. Notabene Wołnowacha, piękne miasto, została przez wroga zniszczona.

Mam przyjaciół i kolegów z mojego cyberwydziału na całym świecie. Moja przyjaciółka z Brukseli kupiła mi bilet na 18 lutego; wtedy lotniska w Ukrainie jeszcze działały. Powiedziała mi: "Ksenia, będziesz miała wojnę!". A ja z uporem odpowiadałam: "Ira, nigdzie się nie wybieram. Jaka wojna? W XXI wieku? W Europie? To niemożliwe". Oczywiście bilet straciłam. Przed ofensywą na pełną skalę moja intuicja walczyła z logiką. Logika wygrała, bo mówiła mi, że to niemożliwe.

24 lutego byłam w Kijowie. Obudziła mnie siostra, która mieszka w miasteczku wojskowym w Wasylkowie. Krzyczała, że są bombardowani. Gdy z nią porozmawiałam, zadzwoniłam do ochroniarza w firmie - wszystkie moje gospodarstwa znajdowały się w pobliżu lotniska Hostomel. W linii prostej to pięć kilometrów, na wzgórzu za wsią. Ochroniaż zaczął krzyczeć, że jacyś "Arabowie" nas napadli. A to byli Czeczeni. Już pierwszego dnia okupanci odcięli prąd i łączność. Pan Bóg mnie kocha, bo tego dnia miałam być w firmie, ale zmieniłam plany w ostatniej chwili. Tego dnia w zakładzie odbywała się konserwacja, więc były tam tylko trzy osoby, a nie dwanaście, jak zazwyczaj. Dwóch uciekło, ale stary stróż nie zdążył. Rosyjskie wojsko zabrało wszystkie jego rzeczy, nawet stary telefon. Na szczęście zostawili go przy życiu.<br>

Zakład produkcyjny Ksenii Kostenko zniszczony przez Rosjan. Zdjęcie: archiwum prywatne

Przez ten miesiąc, który spędzili w mojej firmie, zniszczyli wszystko. Zniknęły okna i część dachu, ukradli baterie, akumulatory, a nawet części zamienne, których nie można nigdzie użyć. Pola i domy zostały zaminowane, surowce spalone. Zniszczyli prawie tysiąc ton obornika, szkody szły w miliony.  Przyjechałam do fabryki w kwietniu. Później zrozumiałam, że za wcześnie. Widziałam sprzęt wojskowy wyciągany z rzeki i ciała żołnierzy. Ludzie szukali bliskich po DNA.  Po tym, co zobaczyłam, nie spałam przez kilka nocy z rzędu. Nie chciało mi się nic robić, niczego odbudowywać, ręce mi opadły. Moim jedynym pragnieniem było odejść. Ale byli pracownicy, którzy mnie wspierali. Zainwestowałam więc wszystkie oszczędności w remont budynku. Wszystko robiliśmy sami, szukaliśmy części zamiennych, naprawialiśmy sprzęt - i wtedy znowu się zatrzymałam. Zadałam sobie pytanie: Gdzie iść dalej? Przecież nie było surowców. Ale szczęście mi dopisało. Zostałam zaproszona do programu szkoleniowego dla rolniczek "TalentA-2022. Antykruchość", prowadzonego przez międzynarodową firmę Corteva Agriscience.

Powrót do życia

To właśnie nauczyciele z tego programu edukacyjnych pomogli mi zmienić nastawienie i wrócić do pracy. Szkolenie trwało dwa miesiące. Wśród wykładowców byli agronomowie, prawnicy i ekonomiści. Uczyli mnie umiejętności antykryzysowych, zarządzania firmą i personelem. Podpowiadali, jakie rośliny wybrać, by nawet w trudnych warunkach uzyskać opłacalne zbiory. Mówili o nowych technologiach. W szkoleniu wzięły udział rolniczki z całej Ukrainy, np. z regionu Charkowa. Ich ziemia jest obecnie pod okupacją, jednak uczyły się na przyszłość. Po raz pierwszy od 4 lat istnienia do programu dodano psychologa. Ciągle wtedy czytałam wiadomości w telefonie. Psycholożka poradziła mi, bym to sobie dozowała: raz lub dwa razy dziennie i nie dłużej niż 5 minut. "Te wydarzenia nie zależą od ciebie, nie możesz ich zmienić" - powiedziała.

Ważne jest również, by wrócić na właściwe tory. Przed wojną na pełną skalę miałam wszystko jasno określone. Na przykład, że do jesieni zajmujemy się nawożeniem, a od wczesnej wiosny uprawą warzyw. Miałam nawet zaplanowane spektakle teatralne, które chciałam zobaczyć. Radziłabym ludziom, którzy mają takie problemy jak ja, aby natychmiast szukali pomocy u specjalistów. Ja wracałam do życia małymi krokami.  

Odbudowa i dotacje

Podczas tych studiów wygrałam grant w wysokości 340 000 hrywien. Pieniądze wykorzystałam na odbudowę fabryki. Naprawiliśmy i uruchomiliśmy jedną linię, tej wiosny wyprodukowaliśmy nawet niewielką partię nawozu. Zimą nasza firma nie pracuje, bo jest problem z dostawami surowców. Ucierpiało wiele gospodarstw, od których kupowaliśmy obornik. Kolejnym problemem są pracownicy. Do niedawna pracowały u mnie 3-4 osoby w wieku 60+, inni pracownicy służą w wojsku. Potrzebujemy co najmniej 8 osób, które mogłyby pracować na dwie zmiany, ponieważ jedna zmiana nie przynosi zysków. Jeśli chodzi o moce produkcyjne, wiosną wyprodukowaliśmy tylko 30 ton nawozu na cały sezon. Przed wojną to była dzienna norma. Mam nadzieję, że pod koniec lutego tego roku uruchomimy linię, która będzie w stanie produkować do 10 ton nawozu dziennie. Na pewno się nie poddam. Jest popyt na moje produkty. Trzech klientów - rolników zaoferowało mi nawet wsparcie. Według wstępnych szacunków potrzebujemy 2,5 miliona hrywien na odzyskanie dawnych możliwości produkcyjnych. Cała dokumentacja projektu będzie musiała zostać wykonana od podstaw, co jest droższe niż naprawa sprzętu.

Pamiątka po Rosjanach. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jeśli chodzi o programy rządowe, to dla naszego regionu są one nieskuteczne, bo tereny mamy zaminowane. W zeszłym roku niczego nie zasadziłam. Mam jednak nadzieję, że w tym roku będzie już można uprawiać ziemię, choć na razie wciąż jest niebezpiecznie. Zdarzały się przypadki, że ludzie pracujący na polach wylatywali w powietrze. Jak państwo mogłoby nam pomóc? Mój tata był lekarzem, a pierwszą zasadą w medycynie jest nie szkodzić. Chcę więc, żeby biurokraci zeszli nam z drogi. Kiedy widzę, jak kładą nowe chodniki, mój układ nerwowy tego nie wytrzymuje. Państwo powinno pomagać wojsku w pokonaniu wroga. Ja, jeśli mam wybór: dać pieniądze na moją produkcję lub kupić drona dla wojska - wybiorę to drugie.

Jesteśmy już w Europie

Jesteśmy dość demokratycznym krajem, choć chciałabym zobaczyć nieskorumpowaną Ukrainę. Jesteśmy Europejczykami, zawsze żyliśmy w Europie. W niektórych dziedzinach przewyższamy inne kraje. Na przykład system bankowy: w Szwajcarii jest doskonały, ale nie można szybko otworzyć konta, a w Ukrainie można to zrobić w pół godziny. System medyczny? Spróbuj dostać się do okulisty w Czechach. Zostaniesz wpisany na listę oczekujących, a czekanie na wizytę u lekarza zajmie ci co najmniej dwa miesiące. Albo sektor IT - nasi specjaliści są najlepsi na świecie. Kto był dyrektorem technicznym u Steve'a Jobsa? Steve Wozniak z Czerniowiec. Podobnie jest w innych firmach. Wiem, gdzie pracują moi koledzy ze studiów i kim są, więc mogę śmiało powiedzieć, że świat składa się z ukraińskich specjalistów IT. Chciałabym również, aby młodzi, wykształceni i inteligentni ludzie weszli do polityki i rozwijali kraj, zostawali burmistrzami i prezydentami. Chciałabym, aby radziecki schemat "tylko łajdacy idą do władzy" zniknął na zawsze z naszego kraju. Moim największym marzeniem jest zwycięstwo. Na poziomie zawodowym marzę natomiast o tym, by wszyscy moi pracownicy, którzy bronią kraju, wrócili żywi i byśmy znów mogli razem pracować. Wierzę w przyszłość Ukrainy. A to oznacza, że muszę pracować dla jej rozwoju.

No items found.
Rosyjska agresja
Biznes
odbudowa

Prezenterka, dziennikarka, autor wielu głośnych artykułów śledczych, które wadziły do zmian w samorządności. Chodzi również o turystykę, naukę i zasoby. Prowadziła autorskie projekty w telewizji UTR, pracowała jako korespondent, a przez ponad 12 lat w telewizji ICTV. Podczas swojej pracy odkrył ponad 50 kraów. Ale doskonałe jest opowiadanie historii i analizy uszkodzeń. Pracowała som wykładowca w Wydziale Dziennika Międzynarodowego w Państwowej Akademii Nauk. Obecnie jest doktorantką w ramach dziennikarstwa międzynarodowego: praca nad tematyką polskich mediów relacji w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
Анна Зоря, юристка, бізнес, Польща, Україна

Anna Zorya: Kiedy zaczęła się wojna na pełną skalę, w ogóle nie chciałam nigdzie wyjeżdżać. Ale dla dobra moich dzieci musiałam, bo one się bardzo bały. Na szczęście wyjechaliśmy na czas, już po tygodniu od rozpoczęcia inwazji byłam z mamą i dwójką dzieci w Polsce.

Joanna Mosiej-Sitek: Dlaczego wybrałaś Polskę?

Jako dziecko i później nastolatka często bywałam w Polsce. Moi rodzice mieli bliskich przyjaciół w Świdniku, niedaleko Lublina. Często spędzaliśmy u nich wakacje. Już wtedy mówiłam całkiem dobrze po polsku. Więc Polska kojarzyła mi się z krajem dzieciństwa. Wiedziałam, że to kraj bliski mi pod względem temperamentu i ducha. I muszę przyznać, że się nie pomyliłam. Polska przyjęła nas z otwartymi ramionami. Dała nam wszelkie możliwości, by czuć się bezpiecznie. Mój wówczas siedmioletni syn pewnego dnia po przyjściu ze szkoły powiedział: „Jestem z Ukrainy, a mój najlepszy przyjaciel jest Polakiem. Ale skoro ja już tak dobrze mówię po polsku, to może ja też jestem już Polakiem?”

I co mu odpowiedziałaś?

Powiedziałam: Nie, nie, nie jesteś. Pewnie pomyślał tak też dlatego, że w międzynarodowej szkole, do której chodzi, pani na lekcji polskiego dzieliła dzieci na te, które są native speakerami, i te, dla których polski to język obcy. Mojego syna przydzieliła do pierwszej grupy, bo tak dobrze, bez akcentu mówi po polsku. Powiedziałam do nauczycielki: „Przepraszam. Mój syn nie jest Polakiem”. Była bardzo zaskoczona. To wszystko oznacza, że mój syn jak i moja rodzina bardzo się dobrze czuje w Polsce. Oczywiście w domu mówimy po ukraińsku, bo chciałabym, żeby syn nie zapomniał języka ojczystego i wiedział, gdzie są jego korzenie. Ale cieszę się, że tak dobrze się zaaklimatyzował.

W ogóle uważam, że relacje pomiędzy naszymi krajami są wyjątkowe. Nadal. Również te biznesowe

Co masz na myśli?

Do lutego 2022 byłam partnerem w dużej ukraińskiej kancelarii prawniczej, gdzie zajmowałam się inwestycjami korporacyjnymi w Ukrainie. Uwielbiałam swoją pracę. Po przyjeździe do Polski miałam dużo szczęścia. Spotkałam fantastycznych ludzi, którzy naprawdę mocno wspierali Ukrainę. Docenili mnie i moje doświadczenie i tak zostałam partnerem w kancelarii prawnej Rymarz Zdort Maruta. To jedna z najlepszych kancelarii prawniczych w Polsce i jestem bardzo szczęśliwa, pracując dla niej, bo mogę prowadzić sprawy prawne związane z Ukrainą. Kieruję tzw.  Ukrainian Desk, który zajmuje się ukraińskimi projektami. Staramy się pomagać ukraińskim biznesom rozwijać się w Polsce, a polskim biznesom szukać ciekawych inicjatyw w Ukrainie. I codziennie mam okazję obserwować jak ta współpraca się rozwija.

Panel Ukrainian PE & VC Summit 2024 moderuje Anna Zorya. Zdjęcie: archiwum prywatne

Stąd pomysł na konferencję?

Tak, byłam jedną z inicjatorek pierwszej konferencji private equity i venture capital, która odbyła się w marcu w Warszawie. Uwielbiam Polskę, spotykają mnie tu tylko dobre rzeczy i bardzo zależy mi na współpracy biznesowej między naszymi krajami. Marzyłam o tym od dawna, żeby zrobić polsko-ukraińskie wydarzenie, żeby pokazać, że na współpracy oba kraje mogą skorzystać i że więcej nas łączy niż dzieli. Bardzo się cieszę, że konferencja się odbyła. Nosiłam w sobie tę ideę od dawna. I wiem, że to nie było ostatnie takie wydarzenie, że będą kolejne.

Dlaczego?

Bo już teraz są polscy inwestorzy, którzy szukają ciekawych inicjatyw, okazji do wejścia do Ukrainy. Mamy na uwadze takie projekty, które polscy inwestorzy chcą realizować w naszym kraju. Z drugiej strony, ukraińscy inwestorzy i ukraiński biznes szukają miejsca dla siebie w Polsce. To ukraińskie firmy, które albo ucierpiały w wyniku wojny, są lub były zlokalizowane na obszarach dotkniętych działaniami wojennymi, albo chcą się rozwijać i wchodzą na rynek europejski. I bardzo często to wejście odbywa się właśnie przez Polskę.

Weźmy na przykład biznes związany ze szkołami w Ukrainie – Study UA. Przed wojną działali głównie w Ukrainie, obecnie mają szkoły zagranicą, w tym jedną w Polsce. Albo Bob Snail, firma produkująca naturalne cukierki, bardzo popularne wśród dzieci w Ukrainie. Obecnie otwierają swoje sklepy w centrach handlowych. Wiele ukraińskich biznesów przeniosło swoją działalność do Polski.

Kiedy idę ulicą w Warszawie i słyszę język ukraiński, widzę ukraińskie kawiarnie lub restauracje, które znam dobrze z Ukrainy, jestem zachwycona
20
хв

Anna Zorya: Uwielbiam Polskę, spotykają mnie tu tylko dobre rzeczy

Joanna Mosiej-Sitek
kobiety, rynek pracy, Polska, Ukraina

Wnioski płynące z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego "Sytuacja kobiet w Polsce z perspektywy społeczno-ekonomicznej" z jednej strony napawają optymizmem, pokazując, jak wiele zmieniło się w postrzeganiu i udziale kobiet (także) w gospodarce w ostatnich 20 lat, z drugiej jednak zmuszają do refleksji i działania. Bo mimo, że udział kobiet chociażby w rynku pracy jest coraz większy, a luka płacowa zminejsza się, do pełnej równości dużo nam jeszcze brakuje, co widać chociażby we wskaźnika aktywności zawodowej kobiet i płacach.

Pracują i/albo wychowują

Raport rzuca nowe światło na sytuację wszystkich kobiet w Polsce, także migrantek i uchodźczyń, którym z oczywistych powodów jest trudniej od tych kobiet, które pochodzą z Polski i tu mieszkają. Dzieje się tak choćby z powodu bariery językowej, a w przypadku tych kobiet, które z dziećmi przyjechały do Polski po agresji Rosji na Ukrainę, także dlatego, że podjęcie pracy kolidowałoby z opieką nad dziećmi, zwłaszcza tymi do trzeciego roku życia. Często wskazują ten powód braku aktywności zawodowej.

Przyjechały tu z dziećmi, często zmuszone do podejmowania pracy znacznie poniżej kwalifikacji i oczekiwań, przede wszystkim z powodu bariery językowej, ale też z jedną, podstawową motywacją: zapewnić byt sobie i dzieciom. To dlatego wiele z nich, szczególnie tych zatrudnionych w szarej strefie, nie zgłasza niestosownego, dyskryminacyjnego traktowania ze strony pracodawców. Boją się utraty pracy.

Zdjęcie: Shutterstock

Ukraińcy - ponad połowa cudzoziemców w Polsce

W 2021 roku Ukraińcy i Ukrainki stanowili 57 proc. ogółu osiedlających się w Polsce cudzoziemców. Liczba obywateli i obywatelek Ukrainy posiadających ważne zezwolenia na pobyt w Polsce wynosiła wtedy 300 tys. osób. Samych kobiet było 138 tys. – stanowiły  46 proc. tej wielotysięcznej grupy. Obecnie, jak wynika z cytowanych w raporcie danych z kwietnia 2023 roku, 443 tys. kobiet w wieku powyżej 18 lat ma status cudzoziemca UKR w związku z konfliktem w Ukrainie. Kobiet w wieku 19-64 lata jest 384 tys.

Z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wynika, że ubezpieczonych jest 347 tys. kobiet, najwięcej w wieku 35-39 lat i 40-44 lata

"Należy zauważyć, że na podstawie tych danych nie możemy określić, jaki jest wskaźnik zatrudnienia uchodźczyń z Ukrainy. Po pierwsze, dane ZUS uwzględniają zarówno uchodźczynie, jak i te Ukrainki, które mieszkają w Polsce od dawna. A po drugie, nie obejmują one wszystkich rodzajów zatrudnienia, m.in. pracy w rolnictwie" - podkreślają autorzy i autorki raportu.

Dyskryminacja i przemoc

Z kolei według CASE oraz CARE International in Poland w  kraju jest ponad 100 tys. migrantek i uchodźczyń, które zajmują się polskimi domami. Opiekują się dziećmi, osobami starszymi, gotują, sprzątają, piorą, prasują. Zdecydowana większość pracuje "na czarno", a to oznacza nie tylko brak ubezpieczenia, ale także nieznajomość przysługujących im praw. Ponad 60 proc. zatrudnionych w polskich domach Ukrainek przyznało, że doświadczyło złego traktowania, dyskryminacji i przemocy. Zwykle nie zgłaszają tych przypadków - boją się utraty pracy, często jedynego źródła utrzymania dla całej rodziny, ale też nie wiedzą, gdzie mogą uzyskać pomoc.

Wśród tych kobiet, które pracują legalnie, najwięcej znalazło zatrudnienie w sektorze administracji oraz działalności wspierającej. To ponad 340 tys. kobiet

Kolejnymi branżami, w których zatrudnienie znalazło wiele kobiet: przetwórstwo przemysłowe – 63 tys.; handel hurtowy i detaliczny oraz naprawa pojazdów – 34 tys.; działalność związana z zakwaterowaniem i usługami gastronomicznymi – 33 tys.

Przedsiębiorczynie

W 2022 r. powstało ponad 6,5 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych prowadzonych przez ukraińskie kobiety, co stanowiło 41 proc. nowo powstałych ukraińskich podmiotów tego typu. Zwykle zakładają firmy określane jako "pozostała działalność usługowa". Aż 89 proc. to fryzjerstwo i inne usługi kosmetyczne. Kolejną popularną branżą jest informacja i komunikacja; zajmują się przede wszystkim działalnością związaną z oprogramowaniem i doradztwem w zakresie informatyki. Blisko 10 proc. firm zakładanych przez kobiety stanowi działalność w zakresie administrowania i działalność wspierająca. W tej branży niemal co trzecia firma (30 proc.) zajmuje się niespecjalistycznym sprzątaniem budynków i obiektów przemysłowych. Kolejna sekcja, która stanowi ponad 7 proc. udziału w firmach zakładanych przez ukraińskie kobiety, to zakwaterowanie i gastronomia, tu Ukrainki przede wszystkim zakładają firmy związane z gastronomią. 7 proc. firm założonych przez Ukrainki prowadzi działalność profesjonalną, naukową i techniczną.

Zdjęcie: Shutterstock

Podatki większe niż pomoc

Z raportu Deloitte zleconego i sfinansowanego przez UNHCR wynika, że w 2023 roku ukraińscy migranci i uchodźcy wnieśli do gospodarki 0,7-1,1 proc. PKB. "Ostatnie dwa lata pokazały, że na wiele sposobów uchodźcy mogą wnieść pozytywny wkład w społeczeństwo, gdy tylko otrzymają szansę. W Unii Europejskiej uchodźcy z Ukrainy mają dostęp do wsparcia społecznego, ale także do rynku pracy. Szczególnie pozytywnie wyróżnia się Polska. Pozytywne doświadczenia zdobyte tutaj mogą służyć jako przykład dla wielu innych sytuacji związanych z uchodźcami" - komentowała wyniki badania Julia Patorska z firmy Deloitte.

Uchodźcy z Ukrainy pozostający w Polsce jako pracownicy, przedsiębiorcy, konsumenci, i podatnicy, wnieśli do polskiej gospodarki 0,7-1,1% PKB w 2023 roku

- Podatki wpłacone przez uchodźców sięgnęły 10-14 mld zł w 2022 i kolejnych 15-20 mld zł w 2023, czyli więcej niż wydatki państwa na początkową pomoc - zaznacza Rafał Trzeciakowski, senior consultant.

Pracuje co druga

Te dane pokrywają się z wnioskami płynącymi z innego raportu, przygotowanego przez Interdyscyplinarne Laboratorium Badań Wojny w Ukrainie przy Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Z badań prowadzonych na przełomie przełomie października i listopada 2023 r. wynika, że tylko co druga Ukrainka w Polsce pracuje. 63 proc. – w Polsce, 23 proc. – zdalnie na Ukrainie, zaś 8 proc. – w innym kraju. Zaledwie 1/3 z respondentek miała pracę zgodną z kwalifikacjami. 16 proc. wskazywało, że nie podejmuje pracy ze względu na konieczność opieki nad małymi dziećmi. W poszukiwaniu pracy największym problemem są problemy językowe (77 proc.), niskie płace, nieuznanie dypolomu i konieczność pracy poniżej kwalifikacji. 45 proc. pytanych przez badaczy kobiet zna język polski, a 20 proc. rozumie język, ale nie potrafi się  nim się porozumiewać.

Ale, jak zaznaczał w jednym z wywiadów dr hab. Prof. UKEN Piotr Długosz, szef grupy badawczej, „od czasu poprzedniego badania uchodźczynie wojenne się usamodzielniły, mieszkają w wynajmowanych mieszkaniach, lepiej znają język polski i pracują i bardziej aktywnie walczą z problemami psychicznymi, które się często pojawiają“.

Na ważny aspekt w rozmowie z Polskim Radiem uwagę zwróciła Ewa Gawlik, ekpertka rynku pracy. „Jeszcze przed wybuchem wojny Polska była dla Ukraińców krajem pierwszego wyboru jeśli chodzi o poszukiwanie pracy. Wtedy przyjeżdżały do nas osoby, które chciały dorobić i albo potem wrócić do rodziny, albo wynająć mieszkanie i ściągnąć ją do siebie. To byli pracownicy bardzo odpowiedzialni, bo zależało im, żeby zarobić pieniądze. Inaczej jest w przypadku osób, których wojna zmusiła do opuszczenia kraju. Oni przyjechali do nas i tu pracują, bo nie mają innego wyjścia. Dla części z nich zawody, które wykonują są uwłaczające i często poniżej ich kompetencji i wykształcenia“ – komentowała, podkreślając przy okazji, że osoby z Ukrainy to „dobrzy pracownicy, zaangażowani i wykonujący powierzone im zadania“. Podkreślają, że „są wśród nich wybitni spejcaliści, którzy w Polsce piastują wysokie stanowiska w różnych branżach“.

20
хв

Ukrainki są aktywne na polskim rynku pracy

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Відкриття салону краси в Польщі: які є підводні камені?

Ексклюзив
20
хв

Cali i zdrowi

Ексклюзив
20
хв

Amerykańska pomoc wojskowa wkrótce w Ukrainie - Blinken już w Kijowie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress