Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Wira Łytwynenko, matka azowskiego zwiadowcy, jest kolejną bohaterką filmu z serii Kobiety Azowa. Po śmierci syna założyła organizację pozarządową „Serce na zewnątrz”
Władyslaw był zwiadowcą i zginął w obronie swojego rodzinnego miasta – Mariupolu. Uczczenie pamięci poległych obrońców, wystawy tematyczne mające na celu informowanie jak największej liczby osób o kosztach tej wojny oraz edukacja patriotyczna młodzieży stały się życiową misją jego matki.
Wira Łytwynenko, matka zwiadowcy Azowa, opowiada Sestrom o synu i swojej działalności.
Scenarzystka, montażystka, producentka. Tworzyła produkcje dla kanałów telewizyjnych New Channel oraz 1+1 TV. Przeprowadzała wywiady z gwiazdami ukraińskiego show-biznesu, kultury, polityki i sportu. Pracowała dla kanałów STB i Novy TV. Kierowała programem informacyjnym Abzats. Była szefową projektu City Inspector na kanale 1+1 TV. Stworzyła reality show Bride for Dad na STB. W ostatnich latach pisze scenariusze filmowe i robi wywiady. We współpracy z Sestry.eu stworzyła serię filmów dokumentalnych "Kobiety Azowa", które opowiadają historie żon, sióstr, matek i córek ukraińskich żołnierzy.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
"Trójwarstwowy” plan destabilizacji kraju obejmuje przewagę na polu bitwy, kampanię dezinformacyjną na Ukrainie i izolację na arenie międzynarodowej. Stwierdził to Vadim Skibitsky, zastępca szefa wywiadu obronnego Ukrainy, w wywiadzie dla The Economist. Sestry przedstawiają jego kluczowe punkty.
Głównym czynnikiem w planie destabilizacji, według Skibitsky'ego jest wojsko
Miną tygodnie, zanim amerykańska pomoc dotrze na linię frontu. Jest mało prawdopodobne, aby była w stanie dorównać rosyjskim zapasom pocisków lub zapewnić skuteczną ochronę przed zaawansowanymi technologicznie, niszczycielskimi bombami kierowanymi.
Drugim czynnikiem jest rosyjska kampania dezinformacyjna na Ukrainie. Ma ona na celu podważenie ukraińskiej mobilizacji i legitymacji politycznej Zełenskiego. Jego kadencja prezydencka kończy się 20 maja. Pomimo faktu, że konstytucja zezwala na przedłużenie kadencji na czas nieokreślony w czasie wojny, przeciwnicy prezydenta już teraz podważają jego mandat.
Trzecim czynnikiem jest nieustanna kampania Rosji mająca na celu izolację Ukrainy na arenie międzynarodowej: „Będą podsycać sytuację w każdy możliwy sposób.”
Ofensywa w regionach Charkowa i Sumy
Rosja przygotowuje się do ofensywy w regionach Charkowa i Sumy na północnym wschodzie. Według Skibickiego, Rosja rozpocznie ofensywę pod koniec maja lub na początku czerwca. Rosyjska grupa „Siewier”, znajdująca się na granicy z obwodem charkowskim, liczy 35 000 żołnierzy, ale według przedstawiciela GUR zostanie zwiększona do 50 000-70 000 żołnierzy.
Rosja tworzy również dywizję rezerwową w centralnej Rosji, którą może dodać do głównych sił. To nie wystarczy do operacji zdobycia dużego miasta: - Szybka operacja wejścia i wyjścia jest możliwa. Ale operacja zdobycia Charkowa czy nawet Sum jest zupełnie innego rzędu. Rosjanie o tym wiedzą. I my to wiemy. Zwycięstwo Ukrainy i negocjacje z RosjąUkraina nie jest w stanie wygrać wojny z Rosją na samym polu bitwy, powiedział Skibicki. Nawet gdyby udało się odepchnąć siły rosyjskie do granic z 1991 r., nie zakończyłoby to wojny. Tylko negocjacje, które mogą rozpocząć się nie wcześniej niż w drugiej połowie 2025 r., mogą ją zakończyć. Zdolności produkcyjne rosyjskiego wojska wzrosły, ale na początku 2026 r. osiągną najwyższy poziom z powodu braku materiałów i inżynierów. Obie strony mogą ostatecznie stanąć w obliczu niedoboru broni.
7 dni wystarczyłoby Rosji na przejęcie kontroli nad krajami bałtyckimi
Tymczasem, jak argumentuje Skibicki, czas reakcji NATO wynosi dziesięć dni. Jeśli sąsiedzi Ukrainy nie znajdą sposobów na dalsze zwiększenie produkcji obronnej, aby pomóc Ukrainie, znajdą się na celowniku Rosji. Przedstawiciel GUR marginalizuje znaczenie artykułu 5 Karty NATO o obronie zbiorowej, a nawet obecność wojsk NATO w krajach graniczących z Ukrainą jako coś, co w praktyce może nie mieć znaczenia.
Mobilizacja na Ukrainie
Złożony proces mobilizacji ludności komplikują walki polityczne i niezdecydowanie w Kijowie. Pobór do wojska został w dużej mierze wstrzymany zimą po tym, jak prezydent zdymisjonował szefów regionalnych komisariatów wojskowych. Od grudnia sytuacja nieco się poprawiła, ale nie została rozwiązana. Istnieją obawy, że kolejna fala zmobilizowanych rekrutów zaowocuje niezmotywowanymi żołnierzami o niskim morale.
Wielka Brytania zapewni Ukrainie pomoc wojskową w wysokości 3 mld funtów rocznie.
Zapowiedział to minister spraw zagranicznych David Cameron w wywiadzie dla agencji Reuters podczas wizyty w Kijowie 2 maja: - Będziemy dawać trzy miliardy funtów rocznie tak długo, jak będzie to konieczne.
Brytyjski urzędnik podkreślił również, że Ukraina ma prawo używać broni z Wielkiej Brytanii do atakowania celów w Rosji: - Ukraina ma takie prawo kiedy Rosja atakuje ukraińskie terytorium.
Minister zauważył, że perspektywy nowych dostaw brytyjskiej broni na Ukrainę są niejasne: - Naprawdę wyczerpaliśmy wszystko, co mogliśmy dać w zakresie sprzętu i broni. Część tego sprzętu przyjechała do Ukrainy dzisiaj.
Po rozmowach z Cameronem, Zełenski podziękował Wielkiej Brytanii za ogłoszony w zeszłym tygodniu nowy pakiet pomocy obronnej o wartości pół miliarda funtów:
- Zapewnienie tego pakietu, wraz z decyzją USA o udzieleniu pomocy, ma dla nas ogromne znaczenie w tym kluczowym momencie.
I informed the Foreign Secretary about the situation on the frontlines. It is important that the weapons included in the UK support package announced last week arrive as soon as possible. First of all, armored vehicles, ammunition,… pic.twitter.com/NupPdsaCjQ
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) May 3, 2024
Brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron rozpoczął rozmowy z Ukrainą na temat 100-letniego partnerstwa, nowej umowy mającej na celu pogłębienie stosunków między oboma krajami, poinformowała ambasada.
To nowa umowa, która zbuduje silniejsze więzi między naszymi dwoma krajami w pełnym zakresie: od handlu, bezpieczeństwa i obrony, po naukę i technologię, edukację, kulturę i wiele innych. W rozmowach ze swoim odpowiednikiem, Dmytro Kulebą, Cameron skupił się na przyspieszeniu pomocy wojskowej dla Ukrainy, w szczególności na systemach obrony powietrznej. Ponadto omówili kolejne kroki, które pozwolą na wykorzystanie zamrożonych rosyjskich aktywów z korzyścią dla Ukrainy.
It was great to have @David_Cameron in Kyiv to focus on speeding up military aid to Ukraine, particularly air defense, as well as our joint preparations for upcoming international events.
We also focused on the next steps to enable the use of frozen Russian assets for Ukraine’s… pic.twitter.com/4waEOTYyGb
Aleksandra Samsonowa pochodzi z Rosji. Jako dziecko często podróżowała na Ukrainę. Kiedy Federacja Rosyjska rozpoczęła wojnę w 2014 r., miała zaledwie 15 lat, lecz już wtedy zdecydowała, że nie będzie mieszkać w kraju, który jest agresorem. Kiedy osiągnęła pełnoletność, wyjechała do Ukrainy z jedną walizką. Później postanowiła bronić swojej nowej ojczyzny.
Z Rosji do Ukrainy
Pochodzę ze zwykłej rosyjskiej rodziny. Urodziłam się w Moskwie. Kiedy skończyłam 11 lat, po raz pierwszy odwiedziłam Ukrainę. Moja mama pojechała tam do pracy, a ja poszłam do szkoły. Jednak kilka lat później pod presją niektórych członków naszej rodziny wróciłam do Rosji, by tam mieszkać i studiować. Zajmowałam się modelingiem i aktorstwem. Dopiero gdy skończyłam 19 lat, moje życie zmieniło się diametralnie. Wojna na wschodzie Ukrainy trwała już wtedy od czterech lat.
Zdałam sobie sprawę, że Rosja postępuje niesprawiedliwie wobec Ukrainy. Zaczęłam przyglądać się tej wojnie – i pewnego dnia postanowiłam przyłączyć się do walki z niesprawiedliwością
Powiedziałam rodzinie i przyjaciołom, że wrócę za trzy dni. Wyjechałam z jedną torbą. Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy: ubrania, środki higieniczne, telefon i dokumenty. O mojej decyzji o pójściu na wojnę rodzina dowiedziała się później. Zareagowali ironicznie, nawet się ze mnie śmiali. Natychmiast zerwałam wszelkie kontakty z Rosją. Najbardziej boję się powrotu do domu. Wszystko tam jest przesiąknięte rosyjską propagandą, w którą nigdy nie wierzyłam, w przeciwieństwie do większości Rosjan. Ślepo ufają temu, co mówi im telewizja. To jest system, który był budowany przez dziesięciolecia, stopniowo i w przemyślany sposób. Ludzie się w nim rodzą, dorastają i dlatego ślepo mu ufają. Nie analizują ani nie weryfikują informacji. Są też całkowicie odcięci od świata zewnętrznego. Nie chcą wiedzieć, co dzieje się poza ich życiem. Tak było w przypadku wojen, które Rosja rozpoczęła przed napaścią na Ukrainę. To samo było w Gruzji, Czeczenii. Rosjanie też byli wtedy przekonani, że ich państwo postępuje słusznie. Popierają wszystko, co robi Putin.
Ja zawsze miałam własne zdanie. Dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja, postanowiłam bronić Ukrainy
Batalion ochotników
Ze względu na moje rosyjskie obywatelstwo nie mogłam wstąpić do ukraińskich sił zbrojnych. Dołączyłam więc do jednego z batalionów ochotniczych. Informacje o nim znalazłam w Internecie, leżąc na kanapie. Zadzwoniłam do nich i kilka dni później poszłam złożyć dokumenty. Selekcja i szkolenie trwały miesiąc. Uczono nas używać broni, pracować w roli saperów, inżynierii i medycyny. Podczas szkolenia byłam najlepsza w strzelaniu. Dlatego zdecydowałam się zostać strzelcem.
Miałam rosyjski paszport, więc oczywiście na początku wojskowi byli wobec mnie nieufni
Mówili na przykład, że jestem rosyjską agentką, „Kozaczką” wysłaną do Ukrainy. Komentowali też mój wygląd – mówili, że jestem w agencji modelek, a nie na wojnie, że tak naprawdę jestem aktorką, przygotowuję się do jakiegoś filmu i dlatego przechodzę szkolenie. Nie traktowali mnie poważnie.
Czasami miałam już dość i chciałam odpuścić. Każdego dnia musiałam udowadniać, że jestem godna być w jednostce.
Wszystkie zadania wykonywałam na równi z mężczyznami. A potem komunikacja przeszła na inny poziom
Zajęło mi co najmniej sześć miesięcy, zanim poczułam, że jestem wśród swoich. Na początku 2021 roku dołączyłam do „Szpitalników” [ochotniczy batalion medyczny – red.], przeszłam kurs medyka bojowego. Nawiasem mówiąc, w tamtym czasie ich proces selekcji był najtrudniejszy. Tyle że ja nie byłam medykiem, a strzelcem.
Dali mi pseudonim „Katana” – to miecz samurajski. Na ścianie jednej z naszych baz wisiała jego kopia, a ja ciągle ją brałam i oglądałam…
Wojna to głównie ból
Inwazja Rosji nie była dla nas zaskoczeniem. Dowództwo jednostki intensywnie nas szkoliło przez dwa miesiące przed rozpoczęciem tej wielkiej wojny. Powiedziano nam, skąd nadejdą uderzenia i jak to wszystko może przebiegać. I tak się stało. Rankiem 24 lutego natychmiast zdałam sobie sprawę, co się dzieje. Byłam wtedy w Kijowie.
Najbardziej martwiłam się o moje zwierzęta w domu. Wtedy miałam ich pięć
Nawiasem mówiąc, działam również jako wolontariuszka na rzecz zwierząt. Od 10 lat zajmuję się zbieraniem tych, które są bezdomne, leczeniem ich i znajdowaniem im nowych domów. Tak więc, kiedy usłyszałam eksplozje, zaczęłam trochę panikować, ponieważ nie wiedziałem, co z nimi zrobić, gdzie je zabrać. Rozwiązanie tego problemu zajęło mi dwa dni. 26 lutego byłam już w jednostce.
Najpierw był Irpień i Bucza, potem południe i wschód. Wojna to przede wszystkim ból. Niestety większość tego, co pozostaje w pamięci, wiąże się z żalem. Na przykład gdy ludzie, z którymi właśnie rozmawiałaś, umierają obok ciebie i nie możesz nic zrobić.
Takie straszne sytuacje pozostawiają ślad do końca życia. Nie da się ich usunąć z umysłu
Trzeba więc z tym żyć. Z drugiej strony, zawsze staramy się wspierać nawzajem. To jest bezcenne. Jeśli chodzi o strach, to oczywiście jest on obecny. Ale jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, odczuwam go w spokojnych momentach, najczęściej w Kijowie. Podczas misji bojowych prawie nie odczuwam strachu. Nie ma na to czasu. Ciało automatycznie przełącza się na inny tryb. Nawet psychologowie twierdzą, że kiedy mózg ma czas i możliwość dużo myśleć i analizować, mogą pojawić się lęki. I na odwrót.
Najtrudniejszą rzeczą na wojnie jest dla mnie zrozumienie, że moja mama czeka na mnie w domu i że w każdej chwili mogę nie wrócić
Myśl o tym, jak ona to przeżyje, jest najtrudniejsza. Moja matka jest ze mną w Ukrainie, również opuściła Rosję. Oczywiście nieustannie mnie namawia, prosi, żebym przestała. I to nie dlatego, że uważa, że robię coś złego. Po prostu bardzo się o mnie martwi. Za każdym razem, gdy wracam z przepustki, odprowadza mnie ze łzami w oczach. To dla mnie bardzo trudne. Wiesz, na początku inwazji Rosji na pełną skalę uderzyła mnie spójność i jedność ludzi. To było bardzo motywujące i zachęcające. Szkoda, że teraz to się zmieniło.
Życie i seksizm na froncie
Często jestem pytana o warunki życia na froncie. Jestem zahartowaną kobietą. Potrafię żyć zarówno w dobrych warunkach, jak w okopach. Oczywiście nie jest to łatwe. Toaleta jest na ulicy. Nie ma prysznica. Aby się umyć, zbierałyśmy wodę do wiader, podgrzewałyśmy ją na ogniu i polewałyśmy się chochlami. I mogło to być raz na cztery dni, bo wody było za mało. Przywożono nam ją ciężarówkami w ograniczonych ilościach. Więc bardzo ją oszczędzaliśmy. Generalnie na wojnie nie ma podziału na kobiety i mężczyzn.
Robimy wszystko na równych prawach, chociaż mam raczej antyfeministyczne podejście. Uważam, że kobiety są silnymi, ale jednocześnie bardzo delikatnymi istotami – i mają zupełnie inne zadanie
To znaczy: nie walczyć. Jeśli jednak kobieta chce walczyć, nie należy jej tego utrudniać. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że muszę to zrobić. Nie potrafię wyjaśnić, skąd wzięło się to wewnętrzne powołanie. Jeśli chodzi o mnie, to prawdopodobnie wiążę tę decyzję z moim temperamentem. Od dzieciństwa walczę o prawa zwierząt, zawsze staram się interweniować i pomagać. I tak jest absolutnie ze wszystkim. W tej sytuacji chodzi o niesprawiedliwość wobec Ukrainy ze strony Rosji.
Jeśli chodzi o seksizm w armii i dyskryminację ze względu na płeć – tak, takie przypadki się zdarzają. Ale mam dla nich usprawiedliwienie
Wyobraź sobie ćwiczenia wojskowe. Jesteś w ogromnym lesie. Zadanie polega na przejściu przez niego w ciągu dnia bez wpadania na siebie. W ten sposób ćwiczono wywiad. I przychodzą kobiety, pachnące tak mocno perfumami, że czuć je z daleka. Wiesz, to jest las i są pewne zapachy, które są unikalne dla natury. Nie ma ostrych zapachów. Co więcej, gdy przebywasz w tym środowisku przez kilka godzin, możesz wyczuć wszystkie obce zapachy na pierwszy rzut oka. Tak więc szybko znaleźli się w lesie. Były kobiety, które nie traktowały tego poważnie. Przychodziły na trening w makijażu albo spóźniały się 20 minut na zbiórkę, bo musiały się wysztafirować. Są też inne, brudne momenty, o których nie chcę mówić. Moim zdaniem wiele zależy od kobiet.
Kobieta zasługuje na równość. Jeśli chce coś udowodnić, będąc w wojsku, zrobi to. Tak jak ja, pomimo żartów i odrzucenia
Ukraińskie obywatelstwo — misja niemożliwa
Teraz jestem załamana, przede wszystkim moralnie. Być może jestem po prostu zmęczona i potrzebuję odpoczynku. Ale nie mogę podróżować poza granice kraju, na przykład nad morze, z powodu moich rosyjskich dokumentów. Według paszportu jestem Rosjanką, choć w sercu jestem Ukrainką. Kocham Ukrainę, to mój ulubiony kraj. To bardzo demoralizujące, że wciąż nie mogę uzyskać obywatelstwa. Złożyłam wniosek, ale nie ma żadnych postępów. System i zasady uzyskiwania obywatelstwa są bardzo skomplikowane. W rzeczywistości system nie istnieje, bo wydawanie ukraińskich paszportów dla obywateli kraju agresora zostało zawieszone. Nawet dla tych, którzy walczą po stronie Ukrainy.
Poza tym nadal nie ma jasnego algorytmu uzyskiwania obywatelstwa ukraińskiego. Podczas wojny na pełną skalę otrzymało je tylko czterech Rosjan, mieli szczęście. Na wszystkie nasze pytania jest tylko jedna odpowiedź: „Nie możesz tego zrobić teraz, to wszystko. To, że walczysz, nie jest dowodem ani argumentem”.
Wkrótce miną cztery lata, odkąd nie opuściłam Ukrainy. I to oczywiście też jest przygnębiające. Wszystko nagromadziło się jak kula śnieżna.
Praca z psychologiem i przyjmowanie antydepresantów to tylko tymczasowa pomoc. Jedynym ratunkiem jest ciężka praca nad sobą
Trzeba się zmuszać do robienia czegoś każdego dnia. Muszę zmusić się do wstania z łóżka i zrobienia czegoś. Poza tym mam pewną odpowiedzialność za zwierzęta, wśród których są też chore, które trzeba leczyć. Obecnie jest ich dziewięć, koty i psy. Był też szczur, ale oddaliśmy go w dobre ręce. To kosztowny biznes: 80% naszych finansów idzie na zwierzęta. Pomaga mi w tym moja mama. Przywiozłam z wojny wiele zwierząt. Miałam kota, który mieszkał z nami przez całą zmianę.
Zwycięstwo to upadek Rosji
W tej wojnie Rosja niestety wygrywa na wiele sposobów. Jakim kosztem? Kosztem broni i liczby ludzi. Nie biorą uwagę żadnych strat. Nie popieram tego, co widzę w Ukrainie w związku z przymusową mobilizacją. Tak, w armii jest za mało ludzi, powinna być rotacja dla tych żołnierzy, którzy byli na froncie przez długi czas. Ale nie tak powinno się to odbywać. Oczywiście powinna istnieć motywacja finansowa, ale przede wszystkim człowiek powinien rozumieć, dlaczego idzie na wojnę, kogo ma chronić i co zyskać. Element moralny jest tutaj niezwykle ważny. Musi istnieć idea i pragnienie. Przyjechałam walczyć o Ukrainę.
Walczę o wolny, demokratyczny kraj, który nie ma okrutnego systemu, jaki ma Rosja. O kraj, w którym szanuje się interesy i życie ludzi
Tak czy inaczej wierzę w zwycięstwo Ukrainy i marzę o końcu tej wojny. Dla mnie osobiście zwycięstwo oznacza całkowity upadek Rosji i ich absolutne zniknięcie. Oni nigdy nie będą żyć jako cywilizowane społeczeństwo, ponieważ nie robią nic, aby to osiągnąć. Jeśli chodzi o przyszłość Ukrainy, to już widzę potężne zmiany w tym kraju. Chciałbym zobaczyć pokojową przyszłość, z narodową i ideową edukacją młodych ludzi, gdzie wszyscy, którzy zginęli za wolną Ukrainę, zostaną uhonorowani i zapamiętani. Wojna bardzo mnie zmieniła. Bardzo szybko dorosłam. I wiem na pewno, że po wojnie będę żyła bardziej dla siebie. W końcu mam dopiero 24 lata.
Negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej mają rozpocząć się w czerwcu tego roku. I Ukraina ma wszystko gotowe – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Nasz kraj wiąże swoją przyszłość także z członkostwem w NATO, ale nie wszystkie państwa członkowskie są gotowe nas zaprosić. Co mogłoby obecnie zastąpić przystąpienie Ukrainy do Sojuszu? Jak Polska może przyczynić się do obrony ukraińskich terytoriów? Odpowiedzi na te i wiele innych ważnych pytań udzielił nam w ekskluzywnym wywiadzie Andrij Deszczyca, Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy w Polsce (2014-2022).
Maryna Stepanenko: W czerwcu tego roku Unia Europejska ma oficjalnie rozpocząć negocjacje w sprawie przystąpienia do niej Ukrainy. O jakich ramach czasowych rzeczywistej akcesji mówimy i od czego one zależą?
Andrij Deszczyca: Trudno przewidzieć, ile czasu zajmie Ukrainie przejście przez wszystkie etapy negocjacji z Unią Europejską. Jednak biorąc pod uwagę nadzwyczajne warunki, w jakich te negocjacje się odbywają, mam nadzieję, że będzie to kilka lat.
Oczywiście możemy podążać za przykładem innych krajów, które przystąpiły do UE, w tym Polski, w których przypadku negocjacje trwały prawie dekadę. Ale widzimy, że Ukraina przechodzi przez wszystkie te etapy znacznie szybciej, decyzje są podejmowane znacznie szybciej, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosyjską agresję, w obliczu której stoi Ukraina i Europa.
Dlatego uważam, że proces ten zajmie mniej czasu niż było to w przypadku innych krajów
W jaki sposób przystąpienie Ukrainy do UE przyczyni się do wzmocnienia stabilności i bezpieczeństwa w Europie Wschodniej?
Po pierwsze, Ukraina jest gwarancją bezpieczeństwa dla Unii Europejskiej. Oczywiście mówimy o kraju, który zakończy wojnę, który będzie państwem pokojowym. Po drugie, Ukraina jest dużym rynkiem dla Unii Europejskiej. Po trzecie, istnieje ważny czynnik geopolityczny, który przyczyni się do stabilności Unii Europejskiej. Ukraina jest również krajem, który zjednoczy i wzmocni wschodnią flankę UE.
Jeśli Ukraina stanie się członkiem Unii Europejskiej, będzie to zachęta dla innych krajów, które graniczą lub znajdują się w sąsiedztwie, do podążania naszą drogą, zmieniania swoich gospodarek i społeczeństw zgodnie z europejskimi wartościami i europejskimi standardami – a w dłuższej perspektywie także wejścia do Unii Europejskiej. Mam na myśli takie kraje jak Mołdawia, Białoruś i w pewnym stopniu kraje Kaukazu, w szczególności Gruzję.
W lipcu czeka nas rocznicowy szczyt NATO w Waszyngtonie. Jakie szanse i wyzwania wiążą się z aspiracjami Ukrainy do członkostwa w Sojuszu?
Przede wszystkim Ukraina dość jasno określa swój cel członkostwa w Sojuszu Północnoatlantyckim, ponieważ nie ma lepszej gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa niż członkostwo w NATO. Potwierdzają to wydarzenia związane z rosyjską agresją. Tylko te kraje, które są członkami NATO, czują się znacznie bezpieczniej. Ukraina, która nie była członkiem Sojuszu, stała się ofiarą agresji. Dlatego lepiej być członkiem NATO.
Jakie wyzwania stoją przed członkostwem Ukrainy w Sojuszu w przededniu szczytu w Waszyngtonie? NATO raczej nie zaakceptuje Kijowa, gdy trwa wojna. Dlatego głównym wyzwaniem jest zakończenie działań wojennych. Jednak niewłaściwe byłoby zakończenie działań wojennych bez gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, ponieważ Rosja po prostu wykorzysta to do wznowienia agresji później i kontynuowania agresywnej polityki.
Nasze zadanie jest następujące: maksimum to uzyskanie zaproszenia do członkostwa Ukrainy w NATO. Jeśli to się nie uda, musimy uzyskać maksymalne gwarancje bezpieczeństwa – nawet podczas działań wojennych
Ukraina i Polska rozważają scenariusz ochrony zachodnich regionów Ukrainy za pomocą polskich systemów Patriot. Jak ocenia Pan tę możliwość i jakie potencjalne wyzwania lub przeszkody trzeba byłoby pokonać, aby wdrożyć tę inicjatywę?
Zbliżamy się do punktu, w którym warto rozważyć każdy scenariusz zdolny wpłynąć na obronę Ukrainy i odwrócić losy wojny. Nie wykluczam, że systemy Patriot rozmieszczone na terytorium Polski będą kiedyś w stanie chronić również terytorium Ukrainy. W końcu jest to również obrona Polski i krajów NATO, jako że rakiety wystrzeliwane z Rosji stanowią zagrożenie również dla bezpieczeństwa Polski. I oczywiście bardzo trudno jest przewidzieć, czy ta bądź inna rosyjska rakieta tylko czasowo znajdzie się na polskim niebie, a potem odleci – czy może spadnie na terytorium Polski.
Musimy być przygotowani na każdy scenariusz, w tym scenariusz obrony zarówno terytorium Polski, jak Ukrainy – na tyle, na ile technicznie pozwala na to system Patriot. Taka decyzja może być trudniejsza do podjęcia niż wcześniejsze decyzje o wsparciu Ukrainy, ale wcale jej nie wykluczam.
Trudno było sobie kiedyś wyobrazić, że Ukraina otrzyma czołgi. Trudno było sobie wyobrazić, że Ukraina otrzyma systemy artyleryjskie dalekiego zasięgu, że otrzymamy systemy Patriot czy pociski ATACMS. Trudno było sobie wyobrazić, że Ukraina otrzyma samoloty F-16. Ale to wszystko się wydarzyło. Tak, podjęcie tych decyzji zajęło sporo czasu, ale tak się stało. Dlatego nie wykluczam, że może zostać podjęta decyzja o wykorzystaniu systemów Patriot rozmieszczonych w Polsce do ochrony terytorium Ukrainy i Polski.
Jakiej reakcji ze strony Rosji powinniśmy się spodziewać, jeśli polskie Patrioty zestrzelą rakiety na przykład nad obwodem lwowskim?
Trudno mi powiedzieć, jaka reakcja Rosji mogłaby być gorsza niż to, co robi to państwo teraz. Rosyjska armia zabija cywilów, niszczy ukraińską infrastrukturę i osiedla, a na koniec prowokuje Polskę, wystrzeliwując w jej kierunku swoje rakiety. Trudno powiedzieć, jaka będzie reakcja Rosji, ale każdy kraj ma prawo się bronić. Dlatego absolutnie logiczne jest dążenie do ochrony przed rosyjskimi atakami. Zestrzelenie tych rakiet nie jest zniszczeniem ani rosyjskiego wojska, ani rosyjskiej własności.
Logiczne będzie, że Polska będzie się bronić wszystkim, czym dysponuje, w tym systemem Patriot
Prezydent Duda zadeklarował gotowość do przyjęcia amerykańskiej broni jądrowej na terytorium Polski. Co to przyniesie zarówno Polsce i Ukrainie?
Po pierwsze, poczekajmy na skonsolidowane stanowisko prezydenta i rządu, bo to ten ten drugi jest w głównej mierze odpowiedzialny za kwestie bezpieczeństwa. O ile wiem, Donald Tusk chce przeprowadzić konsultacje z Andrzejem Dudą, aby zrozumieć, o jakiej koncepcji rozmieszczenia broni jądrowej w Polsce jest mowa. Jest więc trochę za wcześnie o tym mówić. Myślę, że musimy usłyszeć skonsolidowane stanowisko Polski, które obejmuje stanowisko prezydenta i rządu, a następnie zrozumieć, jaka broń zostanie rozmieszczona, na jaki okres i na jakich warunkach.
Co to da? Przede wszystkim pokaże, że jeśli Rosja ma broń jądrową, to inne kraje też mogą ją mieć. Jeśli Moskwa przekroczy granicę i zechce takiej broni użyć, Polska lub inne kraje NATO również będą miały się czym bronić
Ale tu nikt nie wygrywa. Rozumiem, że była kiedyś umowa, że broń jądrowa nie będzie rozmieszczana na terytorium nowych państw członkowskich NATO, w tym Polski. Ale było też kiedyś porozumienie, że granice w Europie nie zostaną zmienione. Rosja była jedną ze stron, które popierały niezmienność granic powojennej Europy. Mimo to zaatakowała Ukrainę, zmienia granice i prowadzi wojnę na terytorium Europy, naruszając wszystkie wcześniejsze porozumienia.
Rozmieszczenie broni jądrowej będzie sygnałem dla Rosji, że Zachód się jej nie boi
Co piąty ukraiński uchodźca w Polsce to mężczyzna. Jak Ukraina może ich sprowadzić z powrotem?
Nikt nie będzie tego robił na siłę. Oczywiście Ukraina wdroży swoje ustawodawstwo, które stanowi, że każdy mężczyzna w wieku od 18 do 60 lat musi być zarejestrowany w odpowiednim terytorialnym centrum rekrutacyjnym i musi aktualizować swoje dane w rejestrach wojskowych. Będzie to również dotyczyć tych mężczyzn, którzy przebywają za granicą, ponieważ generalnie dotyczy to wszystkich obywateli Ukrainy. Wreszcie – w dużej mierze to od samych mężczyzn będzie zależeć, czy będą chcieli wrócić na Ukrainę, by zaktualizować swoje dane i być gotowymi do mobilizacji.
Od 23 kwietnia wszystkie ukraińskie konsulaty za granicą zaprzestały świadczenia jakichkolwiek usług dla mężczyzn w wieku poborowym. Jedynym wyjątkiem są dokumenty dotyczące powrotu na Ukrainę. Jakiego efektu spodziewa się Pan po wydaniu tego zarządzenia?
To po prostu wdrożenie nowych warunków ustawy o mobilizacji, przyjętej niedawno przez Radę Najwyższą. Wchodzi ona w życie 18 maja, ale aby przygotować się do realizowania wymogów tego prawa, tymczasowo zawiesiliśmy świadczenie usług konsularnych. Głównym motywem jest przygotowanie urzędów konsularnych do wdrożenia nowej ustawy. Przewiduje ona, że wszyscy obywatele przebywający w Ukrainie lub za granicą muszą mieć zaktualizowane dane w ewidencji wojskowej i być zarejestrowani w centrach rekrutacji. Tylko wtedy będą mieli zapewnione odpowiednie usługi.
Jak ocenia Pan wpływ ukraińskich tymczasowych uchodźców w Polsce na jej gospodarkę?
Z tego co wiem ponad 80% Ukraińców zmuszonych do pozostania w Polsce znalazło pracę. Płacą podatki i pomagają polskiej gospodarce się rozwijać. Według znanych mi danych, kwota podatków płaconych przez Ukraińców do polskiego budżetu jest wyższa niż kwota przeznaczana przez państwo polskie na pomoc uchodźcom. To dość poważne wsparcie dla polskiej gospodarki.
Istnieją również dane dotyczące firm z ukraińskim kapitałem zarejestrowanych w Polsce –jest ich już ponad 20 tysięcy. To także nowe miejsca pracy i nowe wpływy do polskiego budżetu. Ukraina i Ukraińcy są bardzo wdzięczni Polakom za przyjęcie ich w czasie największej potrzeby, za udzielenie pomocy w warunkach nadzwyczajnych na początku inwazji. Za to jesteśmy bardzo wdzięczni. Ale mogę też powiedzieć, że Ukraińcy też się sprawdzili.
80% Ukraińców, którzy zostali zmuszeni do przyjazdu do Polski, poszło do pracy i pomogło nie tylko sobie, ale także polskiej gospodarce
Według danych ONZ w Polsce przebywa obecnie około miliona Ukraińców. Jak wpływa to na gospodarkę Ukrainy?
W rzeczywistości w Polsce przebywa około trzech milionów Ukraińców: tych, którzy są oficjalnie zarejestrowani, tych, którzy nie są oficjalnie zarejestrowani i tych, którzy byli w Polsce przed rozpoczęciem agresji na dużą skalę. Oczywiście to poważny cios dla ukraińskiej gospodarki. W sumie około 7 milionów Ukraińców opuściło Ukrainę od początku agresji na pełną skalę. To ludzie, których Ukraina potrzebuje.
Blokada granicy ukraińsko-polskiej dobiegła końca. Jakie były straty polskiej i ukraińskiej gospodarki. Kto na tym wszystkim najbardziej skorzystał?
Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że te blokady i protesty zadały poważny cios relacjom między Ukraińcami i Polakami. Polscy rolnicy mogą mieć swoje żądania, mogą bronić swoich interesów, mogą wyrażać te żądania w protestach. Ale te protesty przeciągały się, a potem stały się chaotyczne. Po pewnym czasie przestało być jasne, kto je organizował, kto je wspierał, kto je wykorzystywał. Przestały być formą protestu, a stały się narzędziem do zadania dość poważnego ciosu stosunkom i gospodarkom Ukrainy i Polski.
Nie mówię już o uderzeniu w bezpieczeństwo kraju, który jest w stanie wojny z Rosją
Myślę, że te działania trwały tak długo, ponieważ protestujący nie byli w pełni świadomi rzeczywistego stanu rzeczy w ukraińsko-polskiej współpracy handlowej i gospodarczej, w tym współpracy związanej z eksportem produktów rolnych. Jak mogą protestować przeciwko importowi, powiedzmy, pszenicy lub rzepaku, jeśli nie są one importowane od ponad roku? I potwierdzają to polscy urzędnicy. A jednak rolnicy przeciwko temu protestowali. Czyli zabrakło im informacji albo ktoś celowo zniekształcił te informacje.
I po trzecie, to Rosja jest zainteresowana destabilizacją stosunków ukraińsko-polskich, a tym samym osłabieniem zarówno Polski, jak Ukrainy..
Te protesty zostały wykorzystane przez stronę rosyjską do rozbicia solidarności i jedności Ukrainy i Polski, a także do skłócania polskiego społeczeństwa
Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.
hiny i Unia Europejska mają wspólny interes w pokoju i bezpieczeństwie. 6 maja w Paryżu dyskutowano o tym podczas trójstronnego spotkania przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i prezydentem Chin Xi Jinpingiem..
– Unia Europejska ma nadzieję, że Chiny wykorzystają swój wpływ na Kreml, aby zakończyć wojnę Rosji w Ukrainie – powiedziała Ursula von der Leyen na briefingu po trójstronnym spotkaniu:
– Pierwszym tematem, na który wymieniliśmy poglądy, była sytuacja geopolityczna – dodała. – W szczególności rozmawialiśmy o Ukrainie i konfliktach na Bliskim Wschodzie. Zgadzamy się, że Europa i Chiny mają wspólne interesy w zakresie pokoju i bezpieczeństwa. Oczekujemy, że Pekin wykorzysta cały swój wpływ na Rosję, aby położyć kres jej agresywnej wojnie przeciwko Ukrainie.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej zwróciła również uwagę na ważną rolę Xi Jinpinga w deeskalacji nieodpowiedzialnych gróźb nuklearnych Rosji.
– Jestem przekonana, że prezydent Xi będzie nadal to robił w kontekście ciągłych gróźb nuklearnych Rosji – stwierdziła.
Omówiono również zobowiązanie Chin do nieudzielania Moskwie żadnej pomocy w postaci śmiercionośnej broni.
Von der Leyen zaznaczyła, że konieczne są „dodatkowe wysiłki w celu ograniczenia dostaw towarów podwójnego zastosowania do Rosji, które trafiają na pole bitwy. Biorąc pod uwagę egzystencjalny charakter zagrożenia, jakie ta wojna stanowi zarówno dla Ukrainy, jak Europy, ma to wpływ na stosunki UE – Chiny”.
Przed spotkaniem Emmanuel Macron powiedział, że Europa i Chiny znajdują się w punkcie zwrotnym historii:
– Przyszłość naszego kontynentu będzie w oczywisty sposób zależeć również od naszej zdolności do rozwijania zrównoważonych relacji z Chinami.
Xi Jinping przybył do Paryża 5 maja. To jego pierwsza wizyta w Europie od 2019 roku. Chiński przywódca odwiedzi trzy kraje – oprócz Francji także Serbię i Węgry. Do Paryża przybył na zaproszenie Emmanuela Macrona.
– Mam wielką przyjemność odbyć moją trzecią wizytę państwową we Francji na zaproszenie prezydenta Emmanuela Macrona. Dla Chińczyków Francja ma wyjątkowy urok. To miejsce narodzin wielu wielkich filozofów, pisarzy i artystów, którzy zainspirowali ludzkość – stwierdził z kurtuazją chiński lider.
W artykule dla „Le Figaro” chiński prezydent wyraził nadzieję, że pokój i stabilność powrócą do Europy:
– Zamierzamy współpracować z Francją i całą społecznością międzynarodową, aby znaleźć właściwe rozwiązania kryzysu.
Xi podkreślił, że jest przywiązany do szeregu norm regulujących stosunki międzynarodowe. Obejmują one w szczególności wzajemne poszanowanie suwerenności i integralności terytorialnej, wzajemną nieagresję, wzajemną nieingerencję w sprawy wewnętrzne, równość i wzajemne korzyści oraz pokojowe współistnienie.