Exclusive
20
min

Niebezpieczne miejsca w Warszawie

«Ну яке ще Середмістя? — спитаєте ви, — Це ж туристичний центр, де на вулицях завжди багато поліції, а оренда квартир найдорожча в Варшаві». Виявляється, саме тут відбувається найбільша кількість крадіжок та бійок

Julia Ladnova

Warszawa nocą. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

"Kiedy ktoś z krzaków złapał mnie za nogę wrzasnęłam tak, że usłyszała mnie cała okolica"

Przez dwa lata w Warszawie mieszkałam w trzech dzielnicach. Po mojej rodzinnej Borszczówce w Kijowie, nie bałam się Warszawy nocą. Śmiało spacerowałam z moją mopsicą Polly około północy - bo ona tak lubi.  Aż pewnego dnia poszłam za nią w gęste krzaki. Nagle czyjaś ręka złapała mnie za nogę, a ja tak się przestraszyłam, że wrzasnęłam na całą okolicę.

Już widziałam moje dzieci budzące się rano bez mamy, a potem polskie i ukraińskie Instagramy z przerażającymi nagłówkami. Ale mężczyzna, który złapał mnie za nogę, okazał się zwykłym bezdomnym, którego Polly obudziła. W Budapeszcie latem bezdomni śpią na ławkach na nabrzeżu, więc podróżnik nie ma gdzie usiąść. A w Paryżu kloszardzi przeganiają turystów spod mostów na Sekwanie.

Kilka miesięcy później w moim sąsiedztwie miała miejsce inna sytuacja. Kilka patroli policyjnych obserwowało kogoś w pobliżu mojego domu. Wieczorem przyjechały kolejne wozy policyjne. A rano 15 policjantów przeczesywało każdy centymetr nieużytków, gdzie niedawno złapano mnie za nogę. Po tym wydarzeniu zniknęła mi ochota na nocne spacery po tym miejscu.

Zainteresowałam się więc, które dzielnice Warszawy są uważane za niebezpieczne i z jakiego powodu. I okazało się, że według portalu Otodom moja Ochota jest jedną z trzech, które sami warszawiacy uważają za niebezpieczne. Pozostałe dwie to Śródmieście i Praga Północ.

Warszawa Śródmieście, 2023 r., fot: Adam Stępień/Agencja Wyborcza.pl

Centrum miasta nigdy nie śpi

Według policyjnych statystyk za lata 2021-2022, Śródmieście znajduje się na szczycie listy najmniej bezpiecznych dzielnic stolicy Polski. O co chodzi ze Śródmieściem?, można by powiedzieć, to centrum turystyczne, gdzie na ulicach zawsze jest pełno policji, a czynsze za mieszkania są najdroższe w Warszawie". Okazuje się, że to właśnie tam dochodzi do największej liczby kradzieży (turyści zawsze przyciągają oszustów) i bójek (wynik intensywnego życia nocnego w pubach i klubach serwujących alkohol). Dla porównania, w 2021 r. w Śródmieściu odnotowano 7,7 tys. przestępstw, a w dzielnicy Wesoła - 351. Kilka lat temu prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, zaniepokojony przestępczością w centrum Warszawy, zgłosił nawet pomysł wprowadzenia "nocnego burmistrza" stolicy, który monitorowałby bezpieczeństwo miasta od zmierzchu do świtu.  

Jakie przestępstwa popełniane są w Warszawie? Głównie kradzieże - stanowią one 60 procent wszystkich przestępstw. Na drugim miejscu są transakcje narkotykowe - 11 procent, a na trzecim wypadki drogowe - 5 procent. W 2022 roku doszło też do 90 gwałtów i 35 zabójstw. Istnieją również dziwne przestępstwa. Na przykład pod koniec ubiegłego roku rowerzysta z maczetą zaatakował dwóch przechodniów w Bielanach i uciekł. Ścigało go 3 tys. policjantów z całego miasta.

Czy Praga jest niebezpieczna, czy stanowi atrakcję turystyczną?

Praga Północ (Praga-Północ) również ma reputację niebezpiecznej dzielnicy. Jednocześnie liczba odnotowanych tu przestępstw jest pięciokrotnie niższa niż w centrum miasta.      

Dawno, dawno temu Praga Północ miała swoją chwałę, która przypomina historię naszej ukraińskiej Odessy. Na przykład na bazarze Różyckiego narodziła się polska mafia. Z tym miejscem i jego okolicą związani byli wszyscy oszuści i naciągacze różnego kalibru, o których później kręcono romantyczne filmy czy pisano książki. Kolejnym miejscem jest stadion dziesięciolecia, od wielu lat Stadion Narodowy. Był to największy jarmark w Europie, handlowali tu ludzie z całego świata. A każdy naród miał swoją mafię.

Zatrzymanie przestępcy na Pradze Północ. Fot: Komenda Stołeczna Policji

"Do lat 90. Praga cieszyła się złą sławą" - mówi Marcin Strachota z firmy Skarby Warszawy - "Przybyszom groziło przynajmniej okradzenie. Złodzieje stosowali klasyczne sztuczki: pytali, która godzina, a potem - z nudów lub dla zabawy - zabierali pieniądze i uderzali cię w twarz. Była też oryginalna sztuczka: miejscowi stawali przy bramie i rysowali linię. Jeśli przechodzień przekroczył ją, chuligani wykorzystywali to jako pretekst do zabrania portfela".

Według Marcina Strachoty powodem dużej liczby drobnych przestępców w dzielnicy Praga było to, że po II wojnie światowej komunistyczny rząd celowo przeniósł tam przestępców.

Ale na przełomie XX i XXI wieku sytuacja zmieniła się diametralnie, Praga zaroiła się od nowoczesnych nowych budynków, kawiarni i galerii i zaczęła być pozycjonowana jako dzielnica artystów. Dziś już tylko turyści straszeni są opowieściami o strasznej Pradze. Na pytanie o bezpieczeństwo Pragi Północ, mieszkańcy dzielnicy najczęściej śmieją się i zapewniają, że od kilkudziesięciu lat nie spadł im ani jeden włos z głowy.

Niemniej jednak niektóre części dzielnicy nadal przyciągają przestępców. Największa liczba przestępstw na Pradze Północ związana jest z handlem narkotykami, z punktami sprzedaży na ulicy Brzeskiej i Bazarze Różyckiego. W listopadzie tego roku burmistrz Rafał Trzaskowski dolał oliwy do ognia, mówiąc, że chociaż Praga bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich 30 lat, on nadal unika chodzenia ulicą Brzeską w nocy.

"Na ulicy Brzeskiej, o której mówił burmistrz, jest wielu narkomanów i ludzi sprzedających nielegalne substancje" - mówi Daria Karkova, która pracuje na Pradze Północ. "Sama często widziałam nastolatka z widoczną niepełnosprawnością intelektualną, do którego od czasu do czasu podchodzili ludzie, zabierali mu coś z kieszeni i odchodzili. Nawet gdyby policja zatrzymała takie dziecko, nie byłaby w stanie niczego udowodnić. Niewiele osób potrafiłoby włożyć narkotyki do kieszeni takiej osoby. Jednocześnie mogę bezpiecznie chodzić po ulicach dzielnicy nawet wieczorem".

Ruiny Bazaru Różyckiego od strony ulicy Brzeskiej. 2018 Fot: Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl

Oprócz handlarzy narkotyków, niektóre miejsca na Pradze Północ przyciągają również przestępców... drogowych. Sergei Sergeev, instruktor w szkole jazdy D-drive, wyjaśnia: "W rejonie ulicy Kowieńskiej znajduje się odcinek z szeregiem przejść dla pieszych, gdzie kierowcy powinni zachować szczególną ostrożność. Miejsce to słynie z tego, że różne pokrzywdzone osoby często rzucają się pod koła samochodów, szukając sposobu na zarobek. W końcu w Polsce odpowiedzialność za potrącenie pieszego jest bardzo wysoka. Córka moich znajomych z Ukrainy miała takie przykre doświadczenie: jechała wolno, zwolniła przed przejściem dla pieszych, a gdy ruszyła, na jej maskę nagle wskoczyła kobieta, która spokojnie czekała na chodniku. Następnie przewróciła się przed samochodem i zaczęła odgrywać ofiarę wypadku. Najbardziej zaskakujące jest to, że w takich sytuacjach kierowca jest uważany za winnego. Kosztowało to jej przyjaciół pięć tysięcy euro, aby spłacić "ofiarę", chociaż kobieta miała tylko zadrapania na kolanie".

Jakie są najbezpieczniejsze dzielnice w Warszawie?

Wilanów uzyskał najwyższy wynik w rankingu Otodom. Wilanów i Ursynów to młode dzielnice Warszawy, w których mieszkają ludzie w podobnym wieku i o podobnym statusie materialnym. Większość z nich ma dzieci. Kolejną dzielnicą jest Wesoła, gdzie dominuje zabudowa jednorodzinna. Podsumowując, warszawiacy generalnie oceniają poziom bezpieczeństwa w swoim mieście jako ponadprzeciętny. Portal Numbeo uznał Warszawę za jedno z najbezpieczniejszych miast w Europie. Co więcej, Boston Consulting Group stwierdziła, że w rankingu miast wybieranych przez ludzi poszukujących szczęśliwego życia, Warszawa zajmuje czwarte miejsce, oddając prym pierwszeństwa jedynie Kopenhadze, Wiedniowi i Amsterdamowi.

Dzielnica Wilanów w Warszawie. Fot: Maciek Jaźwiecki/Agencja Wyborcza.pl

No items found.
Bezpieczeństwo
Warszawa
Polska

Dziennikarka, specjalistka ds. PR. Jest mamą małego geniusza z autyzmem i założycielką klubu dla mam PAC-Piękne Spotkania w Warszawie. Prowadzi bloga i grupę TG, gdzie wspólnie ze specjalistami pomaga mamom dzieci specjalnych. Pochodzi z Białorusi. Jako studentka przyjechała na staż do Kijowa i została na Ukrainie. Pracowała dla dzienników Gazeta po-kievske, Vechirni Visti i Segodnya. Uwielbia reportaż i komunikację na żywo.

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
zagrożenie dla Europy, pomoc dla Ukrainy, agresja rosyjska, wojna

Są dwie drogi, którymi może pójść Europa reagując na to, co od ponad dwóch lat wyprawia w Ukrainie Putin – pisze Philipa Inman, publicysta ekonomiczny „Guardiana” i „Observera”.

Pierwsza wiedzie ku klęsce kremlowskiego dyktatora i stopniowemu, lecz systematycznemu odbudowywaniu europejskiego ładu – z pokojem na granicach, stabilnymi cenami żywności i energii, uspokojeniem rynków finansowych i poprawieniem poziomu życia milionów mieszkańców kontynentu.

Druga droga prowadzi ku przegranej Ukrainy i destrukcji europejskiego porządku – gdy Putin zajmie odpowiadający mu kawałek terytorium sąsiedniego kraju i ośmielony słabością Zachodu będzie planował, a potem zadawał kolejne ciosy. A to, że będzie, jest pewne, skoro od dawna podkłada miny pod wszystko na wschód od Moskwy, co pachnie demokracją, stabilnością i praworządnością: opłaca prorosyjskie partie w Europie, miesza się w demokratyczne wybory, przeprowadza ataki hakerskie, wznieca niepokoje społeczne, narusza granice sąsiadów itd.

Identyczne wyzwanie

Europa wraz z Wielką Brytanią stoją dziś w obliczu identycznego wyzwania, przed jakim stały w 1939 r. – i zdaje się, że równie kiepsko zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Inman gorzko konstatuje, że europejscy przywódcy „chcą, aby pozostawiono ich samym sobie, by mogli uporać się z przyziemnymi, domowymi zadaniami”.

Tymczasem zjednoczona i stanowcza Europa mogłaby z łatwością sprawić, by Ukraina w miarę szybko poradziła sobie z rosyjskim najazdem. Zasoby kilku jej czołowych państw, udostępnione Ukrainie, wystarczyłyby jej do przywrócenia granic z 2014 r. I wcale nie trzeba do tego – zaznacza brytyjski publicysta – wsparcia Stanów Zjednoczonych, choć ten kraj ma w tej sprawie wielkie znaczenie.

Droga do wykrwawienia Moskwy

Drugim sposobem na skuteczne przyciśnięcie Rosji byłoby wprowadzenie ogólnego zakazu handlu z Rosją. Nigel Gould-Davies, starszy specjalista ds. Rosji i Eurazji w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych, cytowany przez Inmana, mówi: „Należy jednak założyć, że żadna zachodnia firma nie pomaga reżimowi, który zagraża żywotnym zachodnim interesom bezpieczeństwa”. 

Od tej reguły można by ustanowić wyjątki, które pozwoliłyby prywatnym rosyjskim funduszom wypłynąć poza Rosję. 

To z kolei „wykrwawiłoby moskiewskie instytucje finansowe” – a wtedy Rosja nie miałaby już czym płacić za chińskie towary i bratnie wsparcie Pekinu dla niej by się skończyło

Dlaczego więc Zachód z Europą na czele nie wprowadza tego zakazu? Bo podobno byłoby to wbrew prawu międzynarodowemu. Tak przynajmniej twierdzi główny hamulcowy w tej materii: Niemcy. Te same Niemcy, które – jak zauważa Inman – wysyłają do Rosji przez Armenię swoje samochody oraz części mechaniczne i elektryczne do różnych urządzeń.

Strażnicy międzynarodowego porządku

Istnieje też trzecia, jeszcze prostsza droga wsparcia Kijowa: wykorzystanie rosyjskich aktywów znajdujących się w europejskich centrach finansowych do finansowania obrony Ukrainy przeciw Rosji. Większość z 300 miliardów dolarów aktywów rosyjskiego banku centralnego jest stosunkowo łatwo dostępna, bo znajduje się na belgijskiej giełdzie Euroclear. Co więcej, jak twierdzi Gould-Davies, grupa wybitnych międzynarodowych ekspertów opracowała już legalny plan wykorzystania tych pieniędzy na rzecz Ukrainy.

W czym więc problem. W braku dobrej woli. Niemcy, które znajdują się w centrum debaty na ten temat, znowu są przeciw i z tej samej co poprzednio przyczyny: „należy przestrzegać powojennego porządku międzynarodowego”. Jego naruszenie uderzyłoby zdaniem Berlina w wiarygodność Niemiec i całej Europy, przez co globalne Południe zraziłoby się do Zachodu.

Najpierw zwycięstwo, potem odbudowa

Przeciwnicy asertywnych rozwiązań, chcąc wykazać swoją dobrą wolę i zrozumienie dla sprawy ukraińskiej, lubią mówić o tym, że – owszem – pieniądze z rosyjskich aktywów Ukrainie się należą, ale nie teraz, lecz po wojnie, gdy powstanie rejestr ukraińskich szkód i ruszy odbudowa. 

„Dla uszu Putina to słodka muzyka” – komentuje brytyjski publicysta, przypominając trzeźwą opinię Timothy’ego Gartona Asha, wybitnego brytyjskiego historyka i eksperta Chatham House: „Ukraina musi najpierw wygrać wojnę, co oznacza zapewnienie jej pieniędzy na zakup broni, gdziekolwiek będzie mogła ją zdobyć”. 

Wojna w Ukrainie jest dziś najważniejszym zagrożeniem dla Europy – konkluduje Inman. 

Nie ma czasu na gadanie. Trzeba działać.

20
хв

Philip Inman: W Europie mamy dziś rok 1939 bis

Sestry

<frame>Tym tekstem Olgi Gembik rozpoczynamy cykl artykułów zatytułowany „Portrety siostrzeństwa”. Chcemy w nim opowiedzieć o przyjaźni między Ukrainkami i Polkami, wsparciu zwykłych ludzi, ale nie tylko o tym – także o nieporozumieniach, które ostatecznie stworzyły nową wiedzę obu narodów o sobie nawzajem. Opowiedzcie nam swoje historie – historie spotkań z polskimi lub ukraińskimi kobietami, które zmieniły Wasze życie, zaimponowały Wam, nauczyły Was czegoś, zaskoczyły lub skłoniły do myślenia. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu <frame>

Na jednym z niedawnych eventów w Warszawie rozmawiali o uchodźcach z Ukrainy: przedstawiali statystyki i szukali sposobów na integrację Ukraińców z polskim społeczeństwem. Mnie zainteresowało coś innego – prezentacja badań, które właśnie zostały przeprowadzone. Slajdy pokazywały małe dzieci noszone przez matki w grubych chustach zawiązanych w supeł na plecach, mężczyzn w bawełnianych portkach i czapkach uszankach. Typowe radzieckie powojenne życie.

Uśmiechnęłam się, wysłałam zdjęcia znajomym – wszyscy byliśmy zaskoczeni. OK, powiedzmy, że sztuczna inteligencja wygenerowała te obrazy, inspirując się starymi, czarno-białymi filmami. Ale dlaczego organizatorzy eventu nie mieli z tym problemu?

„Czasem ma się ochotę wyjść na plac Republiki i krzyknąć do nieba: ‘Hej, jesteśmy tacy sami jak wy! Po prostu nasz kraj jest w stanie wojny’. Ale to na nic – oni tego nie zrozumieją”. Wiktoria jest uchodźczynią wojenną z Ukrainy, w 2022 roku trafiła do Rzymu. Miała mieszkanie niedaleko Kijowa i własną, choć niewielką, firmę turystyczną w centrum stolicy. W jednej chwili wszystko się zmieniło – teraz jej dom remontują, a ona stoi w kolejce po puszkę tuńczyka i paczkę makaronu w ośrodku dla uchodźców.

Donna o fioletowych włosach przygląda się jej misternemu manicure, spogląda na nią z góry i z dołu, aż w końcu rzuca: „Wcale nie jesteś taką biedną uchodźczynią!”. Wiktoriia dziękuje jej, zastanawiając się, czy jest wystarczająco wdzięczna, potem dziękuje jeszcze raz, odwraca się i już nie wraca

Do tej rozmowy doszło jeszcze zanim wszyscy w Europie zaczęliśmy mieć siebie dość. Znajoma polska para, która pomagała uchodźcom z Ukrainy, powiedziała kiedyś, że nie każdy jest w stanie dłużej ciągnąć wolontariat.

Tak, w czasach wstrząsów większość ludzi podzieli się ostatnimi pieniędzmi z potrzebującymi z najlepszych intencji i z potrzeby serca. Ale niestety niewiele osób ma wystarczająco rozwiniętą empatię – jeden z elementów inteligencji emocjonalnej według Daniela Golemana. Empatia niekoniecznie jest entuzjastycznym pomocnikiem, ponieważ nie jest równoznaczna z działaniem. Za to człowiek, który ją ma, bezbłędnie rozumie stan emocjonalny innej osoby, z łatwością wyobrażając sobie siebie w jej butach. I jest w stanie wczuć się w jej sytuację.

Czasami myślę, że to właśnie empaci, którzy robią dobre uczynki, są kanonizowani przez Kościół jako święci. Oczywiście jest ich znacznie mniej niż tych, którzy chcą pomóc

Dzieci noszone przez matki w chustach na plecach, mężczyźni w bawełnianych portkach i czapkach uszankach – z takimi „podręcznikowymi” uchodźcami łatwiej sympatyzować. Co innego, jeśli ukraińska uchodźczyni nosi torebkę Birkin Herm?s. Fakt, że jest to jedyna rzecz, którą udało jej się złapać przed ostatnim nalotem w domu, pozostaje za kulisami.

Włoch, który prowadzi improwizowany teatr w Rzymie, w którego zespole są uchodźcy z Ukrainy, pojął to intuicyjnie. Dziewczyny nauczyły się po włosku swoich ról prawie bez akcentu, ale pojawił się problem z ubraniami. „To zbyt europejskie” – pomyślał reżyser. Osobiście odwiedził więc najbliższy sklep z używanymi rzeczami i za kilka euro kupił coś używane spódnice i bluzki. Niektóre z nich postanowił nawet podrzeć – wszystko w imię sztuki.

W dniu premiery na parterze siedzieli doradcy burmistrza, przedstawiciele władz miasta, członkowie administracji i ich żony. Wszyscy byli wzruszeni, klaskali i krzyczeli: „Bravissimo!”.

Wrzucili do kapelusza tyle datków, że dyrektor teatru nie mógł się doczekać kolejnej premiery. Powinnyśmy mu powiedzieć, żeby kupił czapki uszanki?

„My też przyjęliśmy uchodźcznię!” – tak syn wspaniałej austriackiej pary poinformował swoich przyjaciół o mojej znajomej na Facebooku. Rodzice wielu jego kolegów ze szkoły przyjęli już Ukraińców, a jego jeszcze nie. Tyle że uchodźczyni okazała się irytująca już od pierwszego dnia: chodziła z pokoju do łazienki i z powrotem, skrzypiała na schodach, coś gotowała, trzaskała drzwiami. Krótko mówiąc, żyła swoim codziennym życiem – chociaż przeważnie przebywała w parku, by nie przeszkadzać. Tydzień później, kiedy wróciła ze spaceru, znalazła swoje rzeczy starannie ułożone na schodach. Wyszła wzruszając ramionami. „Każdy może przeceniać swoje siły. Muszę być wdzięczna” – napisała ze zrozumieniem moja mądra przyjaciółka na Facebooku.  

Kateryna również zyskała trochę mądrości. Włoskiej rodzinie, która udzieliła jej schronienia, dziesięć razy musiała opowiadać o swojej ewakuacji z Hostomla, o tym, jak jej dom zapalił się od ostrzału wroga.

Gospodyni, starsza pani, parzyła kawę i zapraszała koleżanki na ciastka – zajmowały miejsca na widowni, z nogami na kanapie. Kateryna wzruszyła ramionami i zaczynała swoją opowieść od nowa. Panie achały i ochały

A potem wyprowadziły dodatkowy blitz. „Tak, my też jemy makaron”, „Nie, Ukrainka nie ma obowiązku posiadania pięciorga dzieci”, „Nie, nie wiem, jak ugotować barszcz”, „Tak, byłam wiele razy za granicą”, „Nie, nie każdy marzy o życiu we Włoszech” – wyjaśniała uprzejmie i cierpliwie.

„Zdałam sobie sprawę, że to, co najbardziej szokuje te kobiety, to nie ostrzał i bomby, ale nasze podobieństwo. Przyjęcie do wiadomości, że jesteśmy takie same, jest jak przyznanie, że one również mogłyby być na naszym miejscu, w niebezpieczeństwie, i że wojna jest gdzieś bardzo blisko. A to trochę coś innego niż zajmowanie miejsc na widowni” – mówi Kateryna, poprawiając wyimaginowaną uszankę na głowie.

To już trzeci rok idzie, odkąd Europa i my patrzymy sobie w oczy. Zdejmijmy uszanki, poznajmy się.

Czekamy na Wasze historie. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu

20
хв

„My też przyjęliśmy uchodźczynię!”. Trochę o niespełnionych oczekiwaniach – europejskich i naszych

Olga Gembik

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Cali i zdrowi

Ексклюзив
20
хв

Olga Riaszina: Po projekcji żołnierze powiedzieli nam, że chce im się żyć

Ексклюзив
20
хв

Dlaczego Niemcy wciąż nie chcą jednoznacznie odciąć się od Rosji

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress