Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Sofia Vorobej mieszka z rodziną w Verhele w Hiszpanii. Zdjęcie autorki
No items found.
Nasza rodzina przeprowadziła się do małego miasteczka niedaleko Walencji w okresie poprzedzającym pandemię Covid-19. Niemal natychmiast po naszym przyjeździe kraj został objęty kwarantanną, co znacznie utrudniło i tak już trudną adaptację. W rzeczywistości moja nauka w nowej hiszpańskiej szkole została przerwana, ponieważ z powodu pandemii stała się ona odległa, a uczniowie po prostu wykonywali ćwiczenia na własną rękę, zgodnie z instrukcjami nauczycieli. Wstrzymało to również moje zanurzenie w środowisku językowym, więc musiałam zacząć uczyć się castellano (język urzędowy w Hiszpanii) i valenciano (język społeczności walenckiej) w domu, z pomocą książek i Internetu.
Na szczęście jesienią 2020 roku lokalne szkoły wznowiły naukę w pełnym wymiarze godzin i miałam szansę nadrobić zaległości.
Na początku było trudno: nowa szkoła, nowy język - a dokładniej dwa języki, ponieważ przedmioty są nauczane zarówno po hiszpańsku, jak i po walencku, nowe przedmioty, ponieważ oprócz zwykłej matematyki czy angielskiego, były też takie przedmioty jak historia Hiszpanii i geologia.
Ukraina i Hiszpania mają znaczące różnice w strukturze swoich systemów edukacji. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda bardzo podobnie - w obu krajach jest to edukacja przedszkolna, podstawowa, średnia, zawodowa i wyższa. Jest jednak pewna różnica. Edukacja podstawowa w Hiszpanii (Primaria) trwa sześć lat (od 6 do 12 lat). Skupia się na zapewnieniu uczniom solidnych podstaw z podstawowych przedmiotów, takich jak matematyka, język ojczysty i literatura, nauki ścisłe i nauki społeczne.
Szkolnictwo średnie dzieli się tutaj na dwie części: pierwszy cykl to obowiązkowe szkolnictwo średnie (Educación Secundaria Obligatoria lub ESO), a drugi to pełne szkolnictwo średnie (Bachillerato).
ESO trwa cztery lata (od 12 do 16 lat), po których uczniowie, pod pewnymi warunkami, mogą przystąpić do Bachillerato, dwuletniego programu (od 16 do 18 lat), który przygotowuje ich do studiów wyższych.
Młodzi ludzie mogą wybrać szkolenie zawodowe po ukończeniu ESO.
Co najbardziej odróżniało szkołę hiszpańską od ukraińskiej:
- W Hiszpanii dzieci są wysyłane do szkoły w roku, w którym kończą sześć lat. Na Ukrainie jest to decyzja rodziców.
- Dość powszechną praktyką jest pozostawienie studenta na drugim roku - tak zwane "powtarzanie przedmiotu". I nie jest to nic wstydliwego. Jeśli średnia roczna ocena studenta jest niższa niż 5, po prostu powtórzy on kurs, aby lepiej opanować program.
- Hiszpania stosuje system 10-punktowy.
- Rok akademicki rozpoczyna się 8-12 września i trwa do 20-22 czerwca.
- Na Ukrainie rok akademicki podzielony jest na kwartały, a w Hiszpanii na trymestry.
Moi nowi koledzy z klasy wydawali się być otwartymi ludźmi, ale nie znając języka, nie rozumiałam, czy naprawdę są tak przyjaźni, czy tylko się ze mnie nabijają. Patrząc na to teraz, zdaję sobie sprawę, że nie powinnam była się tak martwić, ale w tamtym czasie nie było łatwo się kontrolować.
Dużo czasu zajęło mi znalezienie przyjaciół, ale to raczej specyfika mojego charakteru, bo mój brat, nie znając języka, jakoś od pierwszych dni obracał się w towarzystwie lokalnych rówieśników. Zawsze chciałam umieć tak szybko nawiązywać kontakty towarzyskie, ale po roku wszystko zmieniło się dla mnie na lepsze.
Przeprowadzka do Hiszpanii to prawdopodobnie najbardziej stresująca i globalna zmiana w moim życiu.
Jednak przeprowadzka otworzyła przede mną, jako nastolatką i uczennicą, wiele szans i możliwości. I teraz mogę bez wątpienia powiedzieć, że najtrudniejszą rzeczą jest podjęcie decyzji o spakowaniu się i wyjeździe. Najważniejsze to zdecydować się na zmiany i uwierzyć w siebie!
Ostatnio tysiące ukraińskich rodzin zostało zmuszonych do emigracji, więc dziś prawie każda szkoła w jakimkolwiek europejskim mieście ma nowych uczniów z Ukrainy. Moja szkoła nie jest wyjątkiem.
Wraz z rozpoczęciem inwazji Rosji na Ukrainę na pełną skalę wiosną 2022 r. do naszej społeczności szkolnej dołączyły dwie ukraińskie uczennice. Podczas przerwy nauczyciele poinstruowali mnie, abym podeszła do nowej uczennicy pierwszego dnia szkoły i dotrzymała jej towarzystwa. Porozumiewanie się w moim ojczystym języku w hiszpańskiej szkole było zaskakujące Bardzo się cieszę, że dzieci, które teraz uciekają przed wojną w Hiszpanii, mają możliwość zasięgnięcia porady od tych Ukraińców, którzy są tu trochę dłużej. Muszę jednak przyznać, że zdolności adaptacyjne Ukraińców są niezwykle wysokie. Dzieci szybko odnajdują drogę do integracji.
Urodzona w Kijowie, od 2020 roku mieszka w Hiszpanii, w mieście Verhel. Lubi współczesną muzykę, kino, strzelanie i przetwarzanie wideo. W przyszłości planuje wstąpić na Uniwersytet w Walencji. Marzy o zostaniu aktorką lub przynajmniej o sprawdzeniu się w tym kierunku.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!
Po ponad dwóch latach od rozpoczęcia inwazji Rosji na Ukrainę wojna nadal wywiera niszczycielskie wpływ dla ukraińskich dzieci. Ostrzały i bombardowania zagrażają dzieciom i ich rodzinom, zwłaszcza żyjącym w pobliżu frontu. W Ukrainie przesiedlonych wewnętrznie jest 3,7 mln osób, a dzieci nadal są narażone na zwiększone ryzyko związane z rozdzieleniem rodzin, przemocą czy niewybuchami.
Gdy tak doświadczone dzieci te trafiają do innych krajów, tamtejsi nauczyciele przedszkolni i szkolni muszą być w stanie z nimi pracować.
Do polskich szkół publicznych i przedszkoli uczęszcza dziś 180 tys. ukraińskich dzieci. Tej jesieni, ze względu na zmiany w prawie, dołączą do nich te, które wcześniej uczyły się w ukraińskich szkołach tylko online. Aby wesprzeć tych uczniów, UNICEF wprowadził platformę internetową Learning Passport. Nauczyciele mogą tu uzyskać dostęp do zasobów i szkoleń zaprojektowanych specjalnie w celu rozwijania ich umiejętności w zakresie poprawy komunikacji międzykulturowej i wspierania uczniów – zwłaszcza tych, którzy doświadczyli traumy, stresu i trudnych sytuacji związanych z wojną w Ukrainie.
Polska stała się pierwszym krajem na świecie, który uruchomił własną wersję Paszportu Edukacyjnego, przeznaczoną specjalnie dla nauczycieli
– W Polsce w co trzeciej klasie jest co najmniej jeden uchodźca z Ukrainy – mówi Francesco Calcagno, dyrektor ds. edukacji w Biurze UNICEF w Polsce. – Dlatego nauczyciele muszą doskonalić swoje umiejętności komunikacji wielokulturowej. Muszą także być w stanie diagnozować złożone emocje i reagować na nie, rozpoznawać sytuacje, które mogą wymagać specjalistycznej interwencji. Learning Passport oferuje kursy dostosowane specjalnie do tych potrzeb.
Większość polskich nauczycieli przyznaje, że nie wiedzą, jak pracować z dziećmi z traumą wojenną. To dla nich nowe doświadczenie. Chcą jednak pomóc ukraińskim dzieciom, które muszą się zintegrować, szukają przyjaciół i cierpią, jeśli nie zostaną zaakceptowane przez polskich rówieśników. Wiele z tych dzieci jest wycofanych i bardzo wrażliwych, tym bardziej więc należy chronić je przed zastraszaniem, pomóc im w nauce technik relaksacyjnych i radzenia sobie ze stresem. I sprawić, by polskie dzieci je zaakceptowały.
– Nauczyciele w Polsce potrzebują nie tylko profesjonalnego wsparcia, pomagającego im właściwie zachowywać się w określonych sytuacjach z ukraińskimi dziećmi. Potrzebują także wsparcia emocjonalnego. W końcu stabilne emocjonalnie dzieci będą dorastać m.in. dzięki stabilności emocjonalnej swoich nauczycieli – mówi Aurelia Szokal, trenerka Learning Passport.
Platforma Learning Passport jest dostępna w 40 krajach. Dostęp do niej – w wersjach ukraińskiej, polskiej i angielskiej – jest bezpłatny. Po ukończeniu kursów nauczyciel otrzymuje certyfikat zatwierdzony przez polskie ministerstwo edukacji.
Learning Passport przeszkolił już ponad 9,5 tys. nauczycieli w Polsce w zakresie ważnych umiejętności i wiedzy potrzebnych do przezwyciężenia traumy i stresu. Korzystając z tych szkoleń, nauczyciele w Polsce byli już w stanie wesprzeć 200 tys. dzieci i młodzieży.
"Skąd przyjechałaś? Z kim? Kiedy? Czym się interesujesz? Jaki przedmiot w szkole lubisz najbardziej?".
Dziewczyna, której zadano te pytania, siedziała z opuszczoną głową, zobojętniała. Trochę zainteresowania pojawiło się w jej oczach przy pytaniu o zwierzęta. - Lubię koty, tylko koty, psów nie lubię - wzruszyła ramionami. Potem znowu opuściła głowę. Na kolejne pytania nie odpowiedziała. Pracownicy szkoły, która próbowała nawiązać z nią kontakt, nie udało się tego zrobić. Widać było, że bardzo się stara, ale nie wie, jak to zrobić. Dziewczyna dopiero co przyjechała z matką i młodszym bratem z Ukrainy, uciekli przed wojną, po drodze spotkało ich wiele strasznych rzeczy. To ćwiczenie było jednym z najtrudniejszych, z jakim musiały się zmierzyć uczestniczki drugiej edycji Szkoły Asystentów Międzykulturowych w Bielsku-Białej. W rolę uczennic i pracownic szkoły wcieliły się słuchaczki. Zadanie to uświadomiło wszystkim, jak trudne może być nawiązanie kontaktu z dzieckiem w traumie, które w dodatku niedawno przyjechało do Polski i jeszcze nie porozumiewa się dobrze w naszym języku. To naprawdę wymaga wiedzy i szczególnych umiejętności.
Łącznik między kulturami
Asystent międzykulturowy lub asystentka międzykulturowa to osoba rozumiejąca zarówno obcokrajowców, ale też mająca wiedzę, „jak działa” Polska, znająca nasze przepisy prawne, kulturę, zwyczaje, system edukacji. To "łącznik" pomiędzy dwoma światami, czasem bardzo różnymi. Asystenci przydatni są m.in. w zakładach pracy zatrudniających obcokrajowców, przedszkolach, ale przede wszystkim pracują w szkołach.
Ich zadaniem jest wspieranie dzieci cudzoziemskich oraz społeczności szkolnych - nauczycieli, pedagogów i psychologów, rodziców. Formalnie asystent międzykulturowy to osoba zatrudniona przez dyrekcję szkoły na stanowisku pomocy nauczyciela ze środków przekazanych przez organ prowadzący, może to być także osoba zatrudniona w szkołach przez organizacje pozarządowe. Sytuacja dzieci z doświadczeniem migracji jest często bardzo trudna, zwłaszcza, jeśli decyzja o wyjeździe została podjęta przez rodzinę nagle, pod przymusem, tak jak to dzieje się choćby w przypadku Ukraińców uciekających przed wojną w swoim kraju.
- Dla nas to jest także gigantyczne wyzwanie. Nagle mamy do czynienia z dziećmi, które widziały, jak Rosjanie strzelali do ludzi albo tygodniami ukrywały się zimnych i ciemnych piwnicach domów. Nie bardzo wiemy, jak do nich dotrzeć, jak z nimi rozmawiać. Nie byliśmy do tego przygotowani - przyznaje nauczyciel z jednej ze śląskich szkół.
W wrześniu 2023 roku w polskich szkołach uczyło się około 150 tys. tys. uczniów i uczennic z Ukrainy. Z badań organizacji International Rescue Committee wynika, że aż 44 proc. badanych ukraińskich rodziców zauważyło negatywne zmiany w zachowaniu swoich dzieci po przybyciu do Polski. Niektóre dzieci w Polsce zaczynają chorować, trafiają nawet do szpitali np. z kłopotami z oddychaniem, bólami żołądka, zaburzeniami pracy serca, zdarzają się także samookaleczenia, próby samobójcze. Dochodzi do nieporozumień pomiędzy uczniami z Polski i tymi z innych krajów. Są także bariery kulturowe. Nauczyciele opowiadają, że miewają problemy z rodzicami, którzy wymierzają swoim dzieciom cielesne kary. W niektórych krajach to nadal spotykane. – Musimy tłumaczyć takim rodzicom, że w Polsce, jeśli dziecko powie, że zbił je tata, szkoła musi wezwać policję – opowiadają nauczyciele.
Ogromnym problemem utrudniającym skuteczną pomoc w szkole jest bariera językowa. Nauczyciele z dłuższym stażem znają co prawda język rosyjski, ale nie wszystkie ukraińskie dzieci, nawet jeśli się nim świetnie posługują chcą w tym języku rozmawiać, to dla nich język wroga.
Wiele dzieci na szczęście szybko nauczyła się języka polskiego, są jednak takie, które mają z tym kłopot. To oznacza kolejne problemy, np. izolację w klasie. Nauczyciele zgłaszają także kłopoty w komunikowaniu się z rodzicami uczniów. Język ukraiński i polski są niby podobne, ale jednak jest wiele różnic, co może wywoływać nieporozumienia, np. polskie "zaraz" po ukraińsku znaczy "teraz".
- Uczę w szkole, w której jest spora grupa uczniów z Ukrainy. Jeśli to jest dla nich akurat wygodne, udają, że nie rozumieją polskiego. Wiem, w jak trudnym są położeniu, nie wiedzą czy zostaną, czy będą mogli wrócić do domów, dlatego przymykam na to oko. Łatwiej by mi było, gdybym miała do pomocy osobę rozmawiającą w ich języku - opowiada jeden ze śląskich nauczycieli. – Chciałem w ramach integracji z uczniami z Polski przygotować lekcję na temat Ukrainy, świątecznych zwyczajów w tym kraju, ale z tym także sobie nie dam rady bez wsparcia – dodaje. Widać, że wsparcie potrzebne jest wszystkim. - Dotychczasowe doświadczenia szkół i organizacji pozarządowych pokazują, że zatrudnienie asystentów i asystentek międzykulturowych w szkołach, do których uczęszczają dzieci cudzoziemskie to rozwiązanie w szczególnie korzystny sposób wpływające na sytuację uczniów i uczennic cudzoziemskich, komfort pracy nauczycielek i nauczycieli, zaangażowanie rodziców oraz całą społeczność szkolną - podkreśla Fundacja na rzecz Różnorodności Społecznej, jedna z organizacji wspierająca asystentów międzykulturowych.
Jak wygląda szkolenie asystentów?
Dyplomy drugiej edycji wspomnianej już drugiej edycji Szkoły Asystentów Międzykulturowych rozdano latem. To był projekt realizowany przez Towarzystwo Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia, a finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny. Zajęcia w pierwszej edycji zaczęły się jeszcze przed tym, jak 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała całe terytorium Ukrainy i do Polski ruszyły miliony uchodźców. Nikt się wtedy nie spodziewał, jak bardzo potrzebny stanie się taki projekt. Dwie edycje szkoły ukończyło kilkadziesiąt osób, same kobiety, Polki i Ukrainki. To nauczycielki pracujące w szkołach w Bielsku-Białej i okolicach, Ukrainki już od kilku lat mieszkające w Polsce ale także uchodźczynie uciekające przed rosyjską inwazją. - Część tych dziewczyn dostała pracę w szkołach i to uważam za nasz ogromny sukces - mówi Sylwia Deryło, dyrektorka Szkoły Asystentów Międzykulturowych.
Druga edycja szkoły trwała od listopada 2022 roku do czerwca 2023 roku. Weekendowe spotkania odbywały się raz w miesiącu. Zajęcia poświęcone były m.in. szokowi kulturowemu, efektywnej komunikacji i jej barierom, podstawom psychologii rozwojowej, stereotypom czy funkcjonowaniu systemu oświaty w Polsce. Prowadzili je specjaliści z całej Polski, jak dr Rafał Cekiera z Uniwersytetu Śląskiego, naukowiec zajmujący się tematyką migracji. Bardzo wiele czasu poświęcono na praktyczne ćwiczenia, nie tylko związane z psychologią czy traumą, ale także np. wykorzystywaniem nowych technologii takich jak sztuczna inteligencja w codziennej pracy. Dla chętnych Polek zorganizowano także kurs języka ukraińskiego. Absolwentką szkoły jest Anastazja. Od września rozpoczęła pracę w jednej z bielskich szkół. Ma wykształcenie pedagogiczne, ale w Ukrainie pracowała jako urzędniczka. Opowiada, że w szkole, w której pracuje, nie zdarzyły jej się na szczęście poważniejsze nieporozumienia na tle kulturowym. Są za to inne problemy. Nie wszyscy uczniowie Ukrainy znają nasz język na tyle, by dawać sobie radę np. na lekcjach polskiego. To bardzo trudne lekcje dla nich lekcje, zwłaszcza, gdy omawiane są na przykład lektury. - Tłumaczę uczniom na ucho, co mówi nauczyciel. Na całą szkołę tylko kilku nauczycieli uznało, że nie potrzebują mojej pomocy - opowiada Anastazja. Pomaga także w kontaktach pomiędzy szkoła i rodzicami ukraińskich uczniów.
Maria Rosa, także absolwentka bielskiej szkoły, przyjechała do Polski ponad pięć lat temu, z zachodniej Ukrainy, z miasteczka Iwano-Frankowe. W Ukrainie pracowała w szkole, uczyła geografii. - Przyjechałam do Polski z powodów ekonomicznych - mówi Maria. W Bielsku-Białej podjęła pracę w fabryce, kontynuowała także naukę w Polsce, zapisała się do szkoły policealnej na kierunek technik BHP. Maria ma już w Polsce status rezydenta. Po tym, jak Rosja zaatakowała 24 lutego 2023 roku całe terytorium Ukrainy do Bielska-Białej zaczęły przyjeżdżać tysiące uchodźców. Na szybko trzeba było przyjąć setki dzieci do tutejszych szkół, zorganizować im wsparcie. - Znalazłam w internecie ogłoszenie, że robią listę osób z wykształceniem pedagogicznym, swobodnie posługujących się językiem polskim, chętnych do pomocy nauczycielom w szkołach. Zgłosiłam się zastrzegając, że mogę poświęcić tylko kilka godzin dziennie, bo pracuję w fabryce - opowiada Maria.
Równocześnie została poproszona przez nauczycieli jednej ze szkół o to, by zrobić prezentację dla dzieci z klas 1-3 o swoim kraju, tak by nie kojarzył im się on tylko z wojna, ale także z kulturą, zabytkami, przyrodą, ciekawymi zwyczajami. Dyrektorka kolejnej szkoły zwróciła się do Marii, oferując stanowisko pomocy nauczyciela, chciała lepszej komunikacji zarówno z uczniami z Ukrainy, jak i z ich uczniami. Maria przez kilka miesięcy godziła zajęcia w szkole z etatem w fabryce. Od września 2022 roku pracuje już tylko w szkole. To duża szkoła w części Bielska-Białej, w której jest wiele zakładów pracy zatrudniających Ukraińców. Utworzono w niej dodatkową klasę siódmą tylko dla dzieci z Ukrainy. Maria opowiada, że w Ukrainie w większości szkół nadal, tak jak kiedyś w Polsce, oceny są zapisywane do tradycyjnego, papierowego dziennika, a o postępach swoich dzieci rodzice dowiadują się, gdy przychodzą na zebrania, o ile oczywiście nie dzieje się nic bardzo złego. Korzystanie z elektronicznego dziennika sprawiało niektórym rodzicom problemy, zwłaszcza jeśli pracuje się na dwunastogodzinnych zmianach w fabryce, a myślami jest się cały czas w Ukrainie, trudno znaleźć czas i siły. Jeśli chodzi o młodzież, to np. nie wszystkim łatwo było przyjąć statut szkoły, a w nim m in. zakaz korzystania z telefonu czy wytyczne dotyczące wyglądu - Na lekcjach siedziałam z tyłu klasy. Nauczyciele starali się prowadzić zajęcia tak, by były zrozumiałe dla wszystkich uczniów z Ukrainy. Mówili powoli, nie używali trudnych słów. Jeśli uczniowie jakiegoś słowa nie rozumieli, wtedy im je tłumaczyłam - opowiada Maria.
Mówi, że dużym wyzwaniem było zintegrowanie uczniów z Ukrainy. - Nasz kraj jest ogromny, wschód Ukrainy bardzo różni się od zachodu, mówi się różnymi językami, bo na wschodzie wiele osób używa rosyjskiego - opowiada Maria. Mówi, że dla uczniów najgorsze momenty to te, kiedy na Ukrainie trwa intensywny ostrzał rakietami. Na ich telefony komórkowe przychodzą wtedy ostrzeżenia przed atakami, zamiast się uczyć, sprawdzają wtedy cały czas, jaka jest sytuacja . - Trudno się im dziwić, bo tam zostali ich ojcowie, dziadkowie, czasem starsi bracia, niektórzy walczą. Gdy na Ukrainę spadają rakiety, od razu widać to po ocenach - opowiada.
Maria mówi, że ogromne znaczenie ma nastawienie szkoły. Nikt o klasie z uczniami z Ukrainy nie mówił "ukraińska klasa", tylko była to po prostu jedna z siódmych klas, traktowana tak samo jak polscy uczniowie - opowiada Maria.
Mariana Peleshchuk pracuje jako asystentka nauczyciela w szkole podstawowej nr 33 im Kornela Makuszyńskiego w Bielsku-Białej. Przyjechała do Polski jeszcze przed wojną, ma wykształcenie pedagogiczne, uczyła w Ukrainie języka angielskiego. - Obserwowałam na Instagramie dziewczynę z Krakowa, która jest asystentką międzykulturową w Krakowie. Widziała, że takie osoby pracują w szkołach w dużych miastach, w Krakowie czy Warszawie - opowiada Mariana. - Pewnego dnia mój syn przyszedł ze szkoły i powiedział mi, że jest coraz więcej uczniów z Ukrainy, dlatego pomaga tłumaczyć - wspomina.
Mariana wysłała do dyrektorki szkoły, w której uczy się jej syn, wiadomość za pomocy mobiDziennika. Napisała w niej, że zna języki ukraiński, rosyjski, angielski i polski, więc może się jej umiejętności teraz przydadzą. - Pracuję w szkole już drugi rok - opowiada Mariana. W szkole, w której pracuje, jest około 80-100 uczniów z Ukrainy. Liczba ta się zmienia, niektórzy wracają do kraju, inni przyjeżdżają. - Poczucie tymczasowości to jest jeden z dużych problemów uczniów. Są rodzice, którzy powtarzają, że zaraz będą wracać do domu. Ich dzieci nie chcą się uczyć języka polskiego, mówią, że po co im ten język, skoro niedługo będę w domu. Przekonuję, że znajomość każdego kolejnego języka to potem w dorosłym życiu ogromny atut - mówi Mariana.
Tłumaczy, jest łącznikiem między szkoła i rodzicami, umawia uczniów do pedagoga czy psychologa. - Lubię swoją pracę, uczniowie są dla mnie jak dzieci - mówi Mariana. Śmieje się, że jeśli chodzi o integrację językową, to uczniowie z obu krajów najszybciej nauczyli się polskich i ukraińskich przekleństw.
Mariana mówi, że jeśli jej czego pracy brakuje, to grupy wsparcia dla osób wykonujących taką pracę. - Słuchasz historii dzieci, niektóre są tragiczne, czujesz się potem wyciśnięta jak cytryna - opowiada Mariana.
Gdzie się uczyć?
Pomoc asystentki lub asystenta potrzebna jest nie tylko uczniom z Ukrainy. W polskich szkołach uczą się także uczniowie m.in. z Białorusi, Rosji, Wietnamu, Gruzji czy Kazachstanu. - Szkoła staje się wielokulturowa, niezależnie od agresji Rosji na Ukrainę. Migracja do kraju rośnie, zmienia się jej charakter. Coraz więcej rodzin traktuje Polskę jako miejsce pobytu na dłużej, a na świat przychodzą nowe pokolenia – mówił w rozmowie z "Dziennikiem Gazeta Prawna" prof. Mikołaj Pawlak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Są w Polsce szkoły, w których już to piąty uczeń to dziecko lub nastolatek z doświadczeniem migracji.
Organizacje pozarządowe zajmujące się edukacją i prawami człowieka alarmują, że choć asystentów międzykulturowych w szkołach szybko przybywa, to ciągle jest ich zbyt mało.
Uniwersytet Warszawski otworzył pierwsze w Polsce studia podyplomowe na tym kierunku, to szansa dla tych, którzy chcą kontynuować naukę na uczelni wyższej.
Asystentka lub asystent nie muszą jednak posiadać wykształcenia pedagogicznego, a nawet w ogóle wyższego. Studium Prawa Europejskiego organizuje kurs dla asystentów i asystentek, warunkiem udziału w nim jest posiadanie wykształcenia co najmniej średniego. Fundacja Polskie Forum Migracyjne organizuje kurs online dla chętnych do pracy w tym zawodzie, gdzie także nie jest wymagane wykształcenie wyższe. Niestety, to nie jest praca, w której można liczyć na wysokie zarobki. Stanowisko pomocy nauczyciela znajduje się w VI grupie zaszeregowania płacowego. Oznacza to, że minimalny poziom wynagrodzenia zasadniczego wynosi obecnie (do 31 grudnia 2023 roku) 3.550 zł. Asystent jest zatrudniany przez dyrektora szkoły w oparciu o umowę cywilno-prawną, tak jak w przypadku innych pracowników niedydaktycznych, np. administracji.
O problemach asystentów i propozycjach rozwiązań opowiada raport Fundacji Teach for Poland. Problemy to przede wszystkim bariera językowa, nierozumienie przez szkołę ich roli, trudne przeżycia dzieci i mowa nienawiści.
– Zawód asystenta międzykulturowego pilnie wymaga szeregu normalizacji: od zakresu obowiązków, przez ścieżkę kariery, po zasady zatrudnienia i wynagrodzeń. Na chwilę obecną zawód ten tworzy się w boju. Wiele aspektów wymagających systemowego wsparcia ujawnia się dopiero w codziennej praktyce wykonujących go osób – mówi cytowana przez portal Ngo.pl Katarzyna Nabrdalik, Prezeska Fundacji Teach for Poland.
Są dwie drogi, którymi może pójść Europa reagując na to, co od ponad dwóch lat wyprawia w Ukrainie Putin – pisze Philipa Inman, publicysta ekonomiczny „Guardiana” i „Observera”.
Pierwsza wiedzie ku klęsce kremlowskiego dyktatora i stopniowemu, lecz systematycznemu odbudowywaniu europejskiego ładu – z pokojem na granicach, stabilnymi cenami żywności i energii, uspokojeniem rynków finansowych i poprawieniem poziomu życia milionów mieszkańców kontynentu.
Druga droga prowadzi ku przegranej Ukrainy i destrukcji europejskiego porządku – gdy Putin zajmie odpowiadający mu kawałek terytorium sąsiedniego kraju i ośmielony słabością Zachodu będzie planował, a potem zadawał kolejne ciosy. A to, że będzie, jest pewne, skoro od dawna podkłada miny pod wszystko na wschód od Moskwy, co pachnie demokracją, stabilnością i praworządnością: opłaca prorosyjskie partie w Europie, miesza się w demokratyczne wybory, przeprowadza ataki hakerskie, wznieca niepokoje społeczne, narusza granice sąsiadów itd.
Identyczne wyzwanie
Europa wraz z Wielką Brytanią stoją dziś w obliczu identycznego wyzwania, przed jakim stały w 1939 r. – i zdaje się, że równie kiepsko zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Inman gorzko konstatuje, że europejscy przywódcy „chcą, aby pozostawiono ich samym sobie, by mogli uporać się z przyziemnymi, domowymi zadaniami”.
Tymczasem zjednoczona i stanowcza Europa mogłaby z łatwością sprawić, by Ukraina w miarę szybko poradziła sobie z rosyjskim najazdem. Zasoby kilku jej czołowych państw, udostępnione Ukrainie, wystarczyłyby jej do przywrócenia granic z 2014 r. I wcale nie trzeba do tego – zaznacza brytyjski publicysta – wsparcia Stanów Zjednoczonych, choć ten kraj ma w tej sprawie wielkie znaczenie.
Droga do wykrwawienia Moskwy
Drugim sposobem na skuteczne przyciśnięcie Rosji byłoby wprowadzenie ogólnego zakazu handlu z Rosją. Nigel Gould-Davies, starszy specjalista ds. Rosji i Eurazji w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych, cytowany przez Inmana, mówi: „Należy jednak założyć, że żadna zachodnia firma nie pomaga reżimowi, który zagraża żywotnym zachodnim interesom bezpieczeństwa”.
Od tej reguły można by ustanowić wyjątki, które pozwoliłyby prywatnym rosyjskim funduszom wypłynąć poza Rosję.
To z kolei „wykrwawiłoby moskiewskie instytucje finansowe” – a wtedy Rosja nie miałaby już czym płacić za chińskie towary i bratnie wsparcie Pekinu dla niej by się skończyło
Dlaczego więc Zachód z Europą na czele nie wprowadza tego zakazu? Bo podobno byłoby to wbrew prawu międzynarodowemu. Tak przynajmniej twierdzi główny hamulcowy w tej materii: Niemcy. Te same Niemcy, które – jak zauważa Inman – wysyłają do Rosji przez Armenię swoje samochody oraz części mechaniczne i elektryczne do różnych urządzeń.
Strażnicy międzynarodowego porządku
Istnieje też trzecia, jeszcze prostsza droga wsparcia Kijowa: wykorzystanie rosyjskich aktywów znajdujących się w europejskich centrach finansowych do finansowania obrony Ukrainy przeciw Rosji. Większość z 300 miliardów dolarów aktywów rosyjskiego banku centralnego jest stosunkowo łatwo dostępna, bo znajduje się na belgijskiej giełdzie Euroclear. Co więcej, jak twierdzi Gould-Davies, grupa wybitnych międzynarodowych ekspertów opracowała już legalny plan wykorzystania tych pieniędzy na rzecz Ukrainy.
W czym więc problem. W braku dobrej woli. Niemcy, które znajdują się w centrum debaty na ten temat, znowu są przeciw i z tej samej co poprzednio przyczyny: „należy przestrzegać powojennego porządku międzynarodowego”. Jego naruszenie uderzyłoby zdaniem Berlina w wiarygodność Niemiec i całej Europy, przez co globalne Południe zraziłoby się do Zachodu.
Najpierw zwycięstwo, potem odbudowa
Przeciwnicy asertywnych rozwiązań, chcąc wykazać swoją dobrą wolę i zrozumienie dla sprawy ukraińskiej, lubią mówić o tym, że – owszem – pieniądze z rosyjskich aktywów Ukrainie się należą, ale nie teraz, lecz po wojnie, gdy powstanie rejestr ukraińskich szkód i ruszy odbudowa.
„Dla uszu Putina to słodka muzyka” – komentuje brytyjski publicysta, przypominając trzeźwą opinię Timothy’ego Gartona Asha, wybitnego brytyjskiego historyka i eksperta Chatham House: „Ukraina musi najpierw wygrać wojnę, co oznacza zapewnienie jej pieniędzy na zakup broni, gdziekolwiek będzie mogła ją zdobyć”.
Wojna w Ukrainie jest dziś najważniejszym zagrożeniem dla Europy – konkluduje Inman.
Щеплювати чи не щеплювати? Це питання турбує багатьох батьків з України.
Я особисто проти антиваксерів і вірю в доказову медицину, але люди і ситуації є різні. Що ж говорить польське законодавство про щеплення для українських дітей?
Польське законодавство в цьому питанні однозначне. Після трьох місяців перебування українців у Польщі, відповідно до ст. 17 розділу 1а «Про запобігання та боротьбу з інфекціями та інфекційними хворобами людей» вони підлягають обов’язковій вакцинації. Безкоштовно.
Наслідком ухилення від обов’язку вакцинації є можливість накладення на особу, яка ухиляється, штрафу в межах адміністративної процедури, тобто відповідно до ст. 26 Закону від 17 червня 1966 р. про виконавче провадження. У цій ситуації органом примусового виконання є районний державний санітарний інспектор, на якого покладається обов’язок відкриття провадження та контроль за його перебігом.
Але це ще не все. У такому ж порядку штраф може бути накладено на осіб, які ухиляються від виконання обов’язку з метою примусу їх до цього виконання (відповідно до ст. 119 зазначеного Закону). Штраф накладається місцевим воєводою у формі постанови, його максимальний одноразовий розмір становить 10 000 злотих, і він може бути накладений багаторазово. Звісно, рішення воєводи можна оскаржити.
Проте, закон передбачає іншу можливу санкцію, яка може бути суворішою за грошове покарання. Зокрема, батьки, які ухиляються від щеплення дітей, можуть бути піддані контролю з боку суду з питань опіки та піклування. Суд може порушити справу про обмеження батьківських прав. Під час розгляду справи суд встановлюватиме, чи відповідає відсутність згоди батьків на щеплення інтересам дитини.
Далі — щодо шансів невакцинованій дитині потрапити в садочок, школу чи вищий навчальний заклад.
Більшість державних і приватних садочків не перевіряють книжку про щеплення, а інформацію про щеплення дитини отримують зі слів батьків. До школи теж, за великим рахунком, не можуть не прийняти нещеплену дитину, бо це є обмеженням права на освіту.
Anastazja Kuźmińska, pseudonim „Orzech”, na wojnie jest od 2022 roku. Była sanitariuszką, teraz uczy się obsługi dronów.
Śmierć taty nie może pójść na marne
– Romantyzowałam wojnę – mówi Nastia Sestrom. – Wcześniej próbowałam dołączyć do ATO [operacja antyterrorystyczna przeciw seperatystom z obwodów donieckiego i ługańskiego, rozpoczęta w 2014 r. – red.], ale dziewczyna z dyplomem z prawa nie była wtedy potrzebna. Patrzyli na mnie i kręcili palcem na mojej skroni. Ale kiedy rozpoczęła się inwazja na pełną skalę, zdałam sobie sprawę, że teraz po prostu muszę iść na wojnę.
Mój tata zginął na froncie w marcu 2022 roku, na kierunku mikołajowskim. Rosjanie przylecieli helikopterami i zaczęli strzelać. Miał 60 lat, walczył od 2014 roku. Nie myślałam o zemście. Ale pomyślałem, że jeśli na tym się skończy, to wszystko na nic. Śmierć mojego taty nie może pójść na marne.
Nie przygotowywałam się do wojska, bo nie wiedziałam, na co się przygotować. Nie wiedziałam, gdzie mnie zabiorą. Na początku zaproponowali mi pracę kucharza. Zgodziłam się, ale nic z tego nie wyszło. Potem była kolejna próba: strzelec. Też się nie udało. Ale udało mi się zostać medykiem pola walki. Kiedy powiedzieli mi, że zostanę zrekrutowana, zacząłam się przygotowywać. Oglądałam dużo filmów, czytałam literaturę, chociaż nigdy nie wiadomo, na co konkretnie się przygotować.
Na wojnie przetrwanie to kwestia przypadku, ale nie można być idiotą. Na przykład: „Nie zejdę do okopu podczas ostrzału, bo tam jest woda”. Albo: „Nie będę padał na ziemię za każdym razem, gdy leci pocisk”. Tak się nie robi. Między komfortem a bezpieczeństwem musi być równowaga.
– Co jest najgorsze w wojnie? Chaos. Wszystko może ci się przydarzyć w każdej chwili. Nigdy nie zdarzyło się, by wszystko szło zgodnie z planem.
To straszne, gdy giniesz nie podczas wykonywania rozkazu, jak bohater, ale trafiwszy pod ostrzał w drodze do latryny. Albo gdy nieostrożny dowódca pomyli kierunki. Taki chaos jest przerażający
Byłam pod ostrzałem. Jechaliśmy samochodem i wleciał w nas dron. To było nie tyle przerażające, co niespodziewane.
Ale najstraszniej jest wtedy, kiedy wydaje się, że to się nigdy nie skończy. Siedzisz w piwnicy, codziennie ostrzeliwana, i nic się nie zmienia. Oni walą raz za razem, a ty siedzisz. W pewnym momencie wydawało się, że ktoś z nas tego nie wytrzyma. Nie ty, ale ktoś obok ciebie. Kiedyś byłam w jednym miejscu przez 17 dni. Jedzenie było złe, woda jeszcze gorsza.
Cały ikonostas nagród
— Ides — Buzz, coś w pobliżu przeleciało obok. Wsiadasz do samochodu - bas, znowu poleciał. Boisz się, ale strach szybko ustępuje. Przetrwał i dobrze.
– Idziesz, a tu coś obok ciebie przelatuje. Jedziesz samochodem – znowu coś leci. Boisz się, ale strach szybko mija. Przeżyłaś i masz się dobrze.
Nie zawsze są warunki. A raczej prawie zawsze nie ma warunków. Wzięcie kąpieli to duży problem. Zdarzało się, że przez miesiąc musieliśmy myć się wyłącznie wodą z czajnika podgrzewaną na kuchence. No i żeby się umyć, trzeba się gdzieś schować przed mężczyznami. Mój rekord to 17 dni bez mycia, ale zazwyczaj kąpanie jest raz w tygodniu. Gdybym nie miała sumienia, mogłabym prosić dowódcę o zgodę na częściej, ale wtedy ktoś inny by się nie wykąpał.
Większość moich ran jest po małych odłamkach. Kilka małych plamek, które krwawią. Patrzysz na i wydaje ci się, że w przedszkolu bardziej krwawiłaś, gdy rozbijałaś sobie kolana. Ale takie obrażenia są bardzo niebezpieczne
Wyciągałam ludzi, którzy później umierali w szpitalu. Wyciągałam zwłoki. Ale nikt nie umarł w moich ramionach.
Nagród to ja mam cały ikonostas (śmiech). Żelazny Krzyż, dyplom od Rady Najwyższej, odznakę trzeciego stopnia za zasługi dla miasta. Nie wiem, dlaczego je dostałam.
Któregoś dnia dostałam rozkaz: Kuźmińska jutro wyjeżdżasz. Myślałam, że zabierają mnie na jakąś ważną rozmowę. Okazało się jednak, że to była ceremonia wręczenia medalu. Żyliśmy wtedy w okopach, ostrzeliwani z moździerzy, czołgów i helikopterów. Pomogłam jednemu rannemu, przeżył. Może dlatego dali mi ten medal.
Dlaczego idę jeszcze raz
– Medyczka to oczywiście ładnie brzmi, ale w wojsku nie ma kobiecych określeń – to jedna wielka bajka dla telewizji. W wojsku niby wszyscy są równi, ale kobiety zazwyczaj dostają papierkową robotę. Walczyłam z tym, próbowałam to zmienić.
Wstąpiłam do armii, żeby walczyć. Na tym samym poziomie co mężczyźni. Moje życie nie jest cenniejsze niż życie moich kolegów. Dlatego nie rozumiem, dlaczego miałoby być jakieś specjalne traktowanie. Jako medyk bojowy muszę wykonywać swoje obowiązki także na polu bitwy. Początkowo nie wolno mi było tego robić, ale w końcu się udało.
Podczas służby miałam do czynienia z całym batalionem różnych żołnierzy. I traktowali mnie różnie. Niektórzy życzliwie, inni jak sposób na uniknięcie służby. Bo medyk pola walki może wysłać żołnierza na leczenie, czyli na odpoczynek. Byli tacy, którzy mnie chronili. Byli też dżentelmeni, którzy pierwszą wpuszczali mnie do okopu, gdy zaczynał się ostrzał.
Bycie medykiem bojowym to ważna i potrzebna praca, ale ja chcę robić coś bardziej wymagającego i satysfakcjonującego. Dlatego uczę się na operatora dronów
Teraz możliwości nauki latania dronami są ograniczone. Dzięki wolontariuszom mamy pewne programy, ale one nie wystarczą, jest sporo wymagań. Latania dronami jest bardzo trudne, to dużo teorii i praktyki. Jak jazda samochodem, tyle że w trzech wymiarach.
Wszyscy instruktorzy to mężczyźni – cywile. Ponieważ mam doświadczenie wojskowe, nie wiedzą, jak ze mną postępować. Jak skończę szkolenie, wrócę na front.
Wierzę, że zwycięstwo nadejdzie, gdy Rosja zniknie. Na wojnie co chwilę ktoś ginie. Nie mogę przez to spać, nie mogę cieszyć się życiem. Dlatego idę na wojnę. Jeszcze raz.