Ozdobiona choinka stoi na podwórku w centrum Charkowa. Wokół niej zniszczone domy. Okna zabite deskami. W mieszkaniach pusto. 30 grudnia nadleciał tu jeden z rosyjskich pocisków.
Obok pustego pięciopiętrowego budynku 84-letni Jurij i jego przyjaciel usuwają gruz w pobliżu swojego garażu. To jedyny budynek, który przetrwał uderzenie. Mężczyzna wspomina, że w noc ataku nie było go w domu. Kiedy nastąpiła eksplozja, rozmawiał przez telefon z żoną:
Moja żona była na balkonie. Weszła do pokoju, żeby odebrać mój telefon. Nagle usłyszałem, jak krzyczy, że ściany się walą. Ze pęka jej głowa, krew. Potem tylko jęk.
Żona pana Jurija trafiła do szpitala z urazem głowy. Żyje. Mieszkanie jest kompletnie zniszczone, nie ma okien, ani drzwi. - Zaproponowano nam akademik, ale jak mogę umieścić żonę w akademiku po operacji? Teraz odzyskała przytomność, mówi i chodzi, ale musi jeszcze przejść operację czaszki. Pan Jurij wynajął więc mieszkanie i je urządza.
Każdego dnia pan Jurij przychodzi do swojego garażu i wyjmuje kilka rzeczy, które ocalały. Czeka na ukochaną żonę i przeklina Putina: - Niech szlag trafi jego i wszystkich jego popleczników, którzy niszczą moje miasto takimi barbarzyńskimi bombardowaniami.
Dzielnice mieszkaniowe Charkowa są atakowane rakietami od 29 grudnia. Rosjanie wystrzelili rakiety 30 i 31 grudnia, a następnie 2 i 6 stycznia. Budynki mieszkalne, hotel, budynki uniwersyteckie, szpital, sklepy i kawiarnie to tylko część infrastruktury, która została trafiona pociskami. Około stu osób zostało rannych.
Charkowska wolontariuszka Natalia Popowa opublikowała to zdjęcie na swojej stronie na Facebooku 2 stycznia. Na zdjęciu widać jej syna ukrywającego się w łazience. Jedna z rakiet spadła na podwórko w pobliżu domu Natalii. "Usłyszałam odgłos eksplozji, udało mi się złapać syna i wrzucić go do wanny. A kiedy nadleciała druga rakieta, miałam po prostu szczęście: wpadłam do łazienki z falą uderzeniową, razem z drzwiami, a mój syn był przykryty prześcieradłami. Dzięki temu na szczęście nie odniósł obrażeń fizycznych. Chociaż przeżywa dużo stresu. Szkło weszło mi pod skórę, wyjęli mi już wszystko, co mogli z nogi, trudno mi chodzić, ale dostałam dużo tabletek przeciwbólowych, więc teraz czuję się dobrze - mówi Natalia.
2 stycznia 91-letnia kobieta zmarła w domu sąsiadującym z domem Natalii, według pracowników pogotowia jej serce zatrzymało się podczas eksplozji. Dwa dni po jednym z ataków zmarła aktorka Charkowskiego Teatru Dramatycznego, Wiktoria Tymoszenko. Miała 84 lata. Rany okazały się śmiertelne.
Kilka dni po ataku rakietowym na tym dziedzińcu nadal słychać odgłosy pracy: pracownicy służb komunalnych zabijają okna, zamiatają gruz i śmieci z dachu. Gdzieniegdzie lokatorzy wyjmują szyby i usuwają ocalałe przedmioty - w jednym z domów nie można mieszkać, ponieważ eksplozja uszkodziła systemy elektryczne, gazowe i grzewcze. Ludzie wyjeżdżają do krewnych i przyjaciół. Miasto oferuje schroniska tym, którzy nie mają dokąd pójść. Na podwórku ludzie rozpytują, czy udało się odnaleźć zwierzęta - po eksplozji psy i koty uciekały z bloków.
Budynek dawnego kompleksu sportowego ucierpiał najbardziej. Volodymyr podchodzi do leju po rosyjskim pocisku, Ukrywa twarz w dłoniach. Nie może powstrzymać łez: to tutaj spędził swoje studenckie lata
- Naprzeciwko był nasz akademik, tutaj jest kompleks sportowy, budynki mieszkalne - wspomina. - Dlaczego strzelają? Nie ma tu żadnych obiektów wojskowych. Nie chcę już znać Rosjan. To martwy naród.
Według Charkowskiej Rady Miejskiej, w ciągu tygodnia ostrzału Rosjanie uszkodzili ponad 130 budynków, z których jeden musiał zostać zamknięty - nie udało się go przywrócić do użyteczności.
21 osób rannych w wyniku ataków rakietowych ciągle leży w szpitalach. Szef charkowskiej policji obwodowej nazwał ataki zastraszaniem ludności cywilnej miasta. - Eksperci wciąż ustalają, jakiego rodzaju rakiety zostały użyte 2 stycznia, ale z pewnością nie są one produkcji rosyjskiej - mówi Oleg Sinegubov, szef regionalnej administracji wojskowej. Dodaje: - Hotel "Charków Palace" nie jest bazą dla naszego wojska, nie jest punktem, którego zniszczenie osłabia naszą zdolność obronną. To nic innego jak kolejny akt terrorystyczny
Według danych wywiadu, w Charkowie i regionie utrzymuje się zagrożenie nowymi atakami. Niewykluczone, że Rosjanie wezmą na cel infrastrukturę energetyczną i krytyczną, ponieważ w najbliższych dniach w regionie spodziewane są mrozy.
Wolontariuszka Natalia Popova zabrała już syna do innego miasta. A sama wróciła do rodzinnego Charkowa, aby pomóc wojsku. Mówi, że teraz będzie musiała odbudować swój dom (prawie nic z niego nie zostało) i kupić nowy bus. Ten, którego używała do dostarczania pomocy na front, został zniszczony przez rakietę. A oto nowa informacja: minęło zaledwie kilka dni, a Ukraińcy już zebrali pieniądze na nowy bus.
Wesprzyj Sestry
Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!