Exclusive
20
min

Ciernista droga Ukrainy do zwycięstwa

"Nasze cele są osiągalne militarnie tak długo, jak długo istnieją trzy czynniki: odpowiednia pomoc wojskowa, zwiększone zdolności produkcyjne w USA, Europie i Ukrainie oraz pryncypialne stanowisko w sprawie jakichkolwiek negocjacji z Rosją"

Sestry

Dmytro Kułeba w Brukseli na pierwszym w historii posiedzeniu Rady NATO - Ukraina. 29.11.2023. Zdjęcie: mfa.gov.ua

No items found.

Premier Węgier Viktor Orban wetuje pakiet pomocowy UE dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro. Nieudane głosowanie w Senacie USA w sprawie zatwierdzenia dla Ukrainy ponad 61 miliardów dolarów pomocy. W ostatnich tygodniach Ukraińcy nie tylko walczyli z wrogiem na własnej ziemi, ale próbowali też krzyczeć do świata, by nie zostawiał nas samych.

Sestry prezentują tekst "Droga do zwycięstwa Ukrainy" autorstwa ukraińskiego ministra spraw zagranicznych Dmytro Kułeby, napisany 14 grudnia dla amerykańskiego wydania Foreign Affairs.

"Siły Obronne wyzwoliły już ponad połowę terytoriów okupowanych przez Rosję od 2022 roku". Fot: Wikipedia

Zwycięstwo wymaga wytrwałości i przezorności

Prawie dwa lata temu Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę na pełną skalę.

Wraz z nadejściem kolejnej wojennej zimy głosy sceptyków, wątpiących w perspektywy kraju, stają się coraz głośniejsze. Pojawiają się one nie na spotkaniach dyplomatycznych czy sesjach planowania wojskowego - raczej w mediach i komentarzach ekspertów. Większość tych, od których one pochodzą, nie twierdzi otwarcie, że Ukraina powinna zrezygnować z walki. Jednak pesymizm, poparty pozornie pragmatycznymi argumentami, ma wyraźne implikacje strategiczne, które są tyleż niebezpieczne, co błędne.

Ci sceptycy zakładają, że obecna sytuacja na polu bitwy nie ulegnie zmianie, a biorąc pod uwagę przewagę Rosji w zasobach, Ukraińcy nie będą w stanie odzyskać więcej terytorium. Twierdzą, że międzynarodowe poparcie dla Ukrainy słabnie i w najbliższych miesiącach gwałtownie spadnie. Odnoszą się do "zmęczenia wojną" i rzekomo ponurych perspektyw dla naszych sił.

Sceptycy mają rację, że nasza ostatnia kontrofensywa nie doprowadziła do błyskawicznego wyzwolenia okupowanego terytorium, tak jak ukraińskie wojsko poradziło sobie w zeszłym roku w obwodzie charkowskim i w Chersoniu. Obserwatorzy, w tym niektórzy ukraińscy eksperci, spodziewali się podobnych rezultatów w ciągu ostatnich kilku miesięcy, a kiedy oczekiwania nie zostały natychmiast zrealizowane, wielu z nich popadło w przygnębienie. Jednak ten pesymizm jest nieuzasadniony i błędem byłoby pozwolić, aby defetystyczne nastroje wpłynęły na nasze strategiczne decyzje.

Kluczowi decydenci w Waszyngtonie i innych stolicach muszą zrozumieć szerszą perspektywę i utrzymać obrany kurs. Zwycięstwo Ukrainy będzie wymagało strategicznej powściągliwości i dalekowzroczności, a każdy metr wyzwolonej ziemi - ogromnych poświęceń naszych żołnierzy. Ale nie ma wątpliwości, że zwycięstwo jest w zasięgu ręki.

W ciągu prawie dwóch lat brutalnej wojny przeciwko Ukrainie rosyjski dyktator podniósł stawkę do punktu, w którym połowiczne rozwiązania nie są już możliwe. Każdy inny wynik niż całkowita porażka Rosji na Ukrainie będzie miał niepokojące konsekwencje nie tylko dla mojego kraju. Rozpęta globalny chaos, który ostatecznie zagrozi Stanom Zjednoczonym i ich sojusznikom. Autorytarni władcy i agresorzy na całym świecie uważnie obserwują wynik militarnej awantury Putina. Jakikolwiek jego sukces, nawet częściowy, zainspirowałby ich do podjęcia podobnych działań. Natomiast porażka pokazałaby daremność jego prób.

Etapy zwycięstwa

Wojny na taką skalę toczą się etapami. Niektóre z nich mogą być bardziej udane niż inne. Liczy się efekt końcowy. Dla Ukrainy jest nim pełne przywrócenie integralności terytorialnej i ściganie osób odpowiedzialnych za zbrodnie międzynarodowe. Oba cele są jasne i osiągalne. Ich osiągnięcie nie tylko zapewni sprawiedliwy i trwały pokój w Ukrainie, ale także sprawi, że inne wrogie siły na świecie nie odniosą wrażenia, że powtórzenie działań Putina przyniesie pożądane przez nie rezultaty.

Obecna faza wojny nie jest łatwa ani dla Ukrainy, ani dla naszych partnerów. Wszyscy chcą szybkich, hollywoodzkich przełomów, które szybko zakończyłyby rosyjską okupację. Nasze cele rzeczywiście nie zostaną osiągnięte z dnia na dzień, ale ciągłe międzynarodowe wsparcie dla Ukrainy zapewni, że lokalne operacje ofensywne w końcu przyniosą wymierne rezultaty na froncie, stopniowo niszcząc rosyjskie wojska i zakłócając plany Putina dotyczące długiej i przewlekłej wojny.

Niektórzy sceptycy będą twierdzić, że takie cele są uczciwe, lecz są po prostu nieosiągalne. W rzeczywistości nasze cele pozostaną militarnie osiągalne tak długo, jak długo będą istniały trzy czynniki: odpowiednia pomoc wojskowa, w tym myśliwce, drony, obrona powietrzna, artyleria oraz zdolności dalekiego zasięgu do uderzania daleko za linią frontu; radykalny wzrost zdolności produkcyjnych w Stanach Zjednoczonych, Europie i w Ukrainie zarówno dla zaspokojenia naszych potrzeb, jak uzupełnienia dostaw Stanów Zjednoczonych i europejskich sojuszników; wreszcie - pryncypialne stanowisko w sprawie możliwości jakichkolwiek negocjacji z Rosją.

Wszystkie te czynniki razem przyniosą Ukrainie wymierny postęp na froncie. Ale by tak się stało, konieczne jest utrzymanie kursu i niegeneralizowanie, że walka jest beznadziejna, bo niektóre jej etapy nie spełniły oczekiwań obserwatorów. Pomimo ogromnych wyzwań, Ukraina osiągnęła niezwykłe wyniki w poprzednich miesiącach. Wygraliśmy bitwę o Morze Czarne, odblokowując stabilne funkcjonowanie eksportu morskiego i wzmacniając zarówno naszą gospodarkę, jak globalne bezpieczeństwo żywnościowe. Poczyniliśmy postępy na froncie południowym, zdobywając ostatnio przyczółek na wschodnim brzegu Dniepru. W innych miejscach frontu powstrzymaliśmy potężne rosyjskie ofensywy i zadaliśmy Rosjanom ogromne straty, przerywając przy okazji ich ofensywy na Awdijiwkę i Kupiańsk. Pomimo ogromnych wysiłków, wojska rosyjskie nie były w stanie utrwalić żadnych swoich sukcesów.

W rzeczywistości w ciągu ostatniego półtora roku ukraińska armia udowodniła swoją zdolność do zaskakiwania sceptyków. Wbrew wszelkim przeciwnościom, Siły Obronne wyzwoliły ponad połowę terytoriów okupowanych przez Rosję od 2022 roku. Nie stało się to za jednym zamachem. Po wyzwoleniu północy i wschodu Ukrainy w pierwszych miesiącach wojny straciliśmy szereg terytoriów na wschodzie, a dopiero później przejęliśmy inicjatywę. Ta sekwencja wydarzeń dowodzi, że błędem jest wyciąganie daleko idących wniosków na podstawie tylko jednego etapu wojny. Gdyby w tej wojnie chodziło tylko o liczby, już dawno byśmy przegrali. Rosja może próbować przewyższać nas liczebnie, ale właściwa strategia, planowanie i odpowiednie wsparcie pozwolą nam skutecznie kontratakować.

Błąd negocjacji

Niektórzy analitycy uważają, że zamrożenie konfliktu i ogłoszenie zawieszenia broni to opcje realistyczne. Zwolennicy tego scenariusza argumentują, że zmniejszyłoby to straty ukraińskie i pozwoliłoby Ukrainie i jej partnerom skupić się na ożywieniu gospodarczym i odbudowie, integracji z UE i NATO oraz długoterminowym rozwoju zdolności obronnych.

Problem z takim scenariuszem polega nie tylko na tym, że zawieszenie broni byłoby nagrodą dla Rosji za jej agresję. Zamiast zakończyć wojnę, zawieszenie broni po prostu wstrzyma walki do czasu, aż Rosja będzie gotowa do nowego ataku. W międzyczasie rosyjskie siły okupacyjne wzmocnią swoje obecne pozycje betonem i zaminują pola, co uniemożliwi wyparcie najeźdźców w przyszłości i skaże miliony Ukraińców na dziesięciolecia okupacji i represji. Rosyjski budżet na 2024 r. dla tymczasowo okupowanych terytoriów wynosi 3,2 bln rubli, co wyraźnie wskazuje na plany Moskwy, by zdobyć przyczółek na długi czas i zdusić wszelki opór wobec władz okupacyjnych.

Co więcej, niezależnie od argumentów, że taki scenariusz zmniejszyłby koszty dla Ukrainy i jej partnerów, rzeczywistość pokazuje, że takie wynegocjowane zawieszenie broni nie jest nawet brane pod uwagę. W latach 2014-2022, po aneksji Krymu i okupacji Wschodu, przeprowadziliśmy około 200 rund negocjacji z Rosją w różnych formatach i podjęliśmy 20 prób ustanowienia zawieszenia broni. Nasi partnerzy próbowali wywrzeć presję na Moskwę, aby była konstruktywna, a kiedy na Kremlu trafili na ścianę, nalegali, aby Ukraina zrobiła "pierwszy krok". Choćby po to, by pokazać światu, że to Rosja jest problemem. W wyniku tej błędnej logiki Ukraina rzeczywiście poczyniła szereg bolesnych ustępstw. Do czego to doprowadziło? Do rosyjskiego ataku na pełną skalę 24 lutego 2022 roku. Niemoralne i naiwne jest twierdzenie, że Ukraina powinna zrobić pierwszy krok już teraz.

Gdyby linia frontu została teraz zamrożona, nie ma powodu, by sądzić, że Rosja nie wykorzystałaby tego wytchnienia do zaplanowania bardziej brutalnego ataku za kilka lat, potencjalnie angażującego nie tylko Ukrainę, ale także jej sąsiadów, może nawet członków NATO. Ci, którzy uważają, że Rosja nie jest w stanie zaatakować kraju NATO, jeśli odniesie sukces na Ukrainie, powinni pamiętać, jak nierealny wydawał się rosyjski atak na Ukrainę na pełną skalę zaledwie dwa lata temu.

Wspieranie Ukrainy to nie działalność charytatywna

Niektórzy sceptycy twierdzą również, że wspieranie Ukrainy w jej walce o wolność jest zbyt kosztowne i nie może trwać w nieskończoność. My na Ukrainie jesteśmy w pełni świadomi wielkości wsparcia, jakie otrzymaliśmy od Stanów Zjednoczonych, Europy i innych partnerów. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni rządom, ustawodawcom i wszystkim ludziom, którzy wyciągnęli pomocną dłoń do naszego kraju w czasach wojny. Korzystamy z tego wsparcia w możliwie najbardziej przejrzysty i odpowiedzialny sposób: amerykańscy inspektorzy pomocy wojskowej nie znaleźli żadnych dowodów na znaczące marnotrawstwo, oszustwa lub nadużycia.

To wsparcie nie jest i nigdy nie było charytatywne. Każdy dolar zainwestowany w zdolności obronne Ukrainy przyniósł znaczące dywidendy w zakresie bezpieczeństwa krajom, które nas wspierały. Wsparcie to pozwoliło nam odeprzeć agresję i uniknąć dalszej katastrofalnej eskalacji w Europie. Ukraina osiągnęła wszystkie te rezultaty dzięki amerykańskiemu wsparciu, które w sumie wyniosło około 3% rocznego budżetu obronnego USA. Co więcej, większość tych pieniędzy faktycznie pozostała w USA i została przeznaczona na finansowanie amerykańskiego przemysłu obronnego, stymulowanie rozwoju zaawansowanych technologii i tworzenie miejsc pracy dla Amerykanów. Z tego powodu wielu lokalnych liderów biznesu w USA już publicznie sprzeciwiło się opóźnieniu lub zmniejszeniu pomocy wojskowej dla Ukrainy.

Co więcej, podczas gdy Stany Zjednoczone są kluczowym partnerem Ukrainy w zakresie bezpieczeństwa, a przywództwo Ameryki w mobilizowaniu międzynarodowego wsparcia dla naszego kraju jest wzorowe i kluczowe, Stany Zjednoczone nie dźwigają tego ciężaru same. Jak stwierdził niedawno sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, inni członkowie NATO, w tym kraje europejskie i Kanada, zapewnili Ukrainie ponad połowę całkowitej pomocy wojskowej. Szereg państw zapewniło większe wsparcie, liczone jako procent PKB, niż Stany Zjednoczone: Wielka Brytania, Dania, Estonia, Łotwa, Litwa, Holandia, Norwegia, Polska, Słowacja, Finlandia i Czechy. Wsparcie Niemiec stale rośnie, co czyni je kluczowym partnerem Ukrainy w Europie w wartościach bezwzględnych.

Próby innych sceptyków nazwania ukraińskiej walki o wolność "kolejną niekończącą się i daremną amerykańską wojną za granicą" są pozbawione zdrowego rozsądku. Ukraina nigdy nie wzywała Stanów Zjednoczonych do wysłania wojsk na swoje terytorium. Oferujemy uczciwy układ: nasi partnerzy zapewniają nam wszystko, czego potrzebujemy do zwycięstwa, a resztę pracy wykonujemy sami, broniąc nie tylko własnych granic, ale także granic globalnej demokracji.

Stany Zjednoczone poświęciły dekady i setki miliardów dolarów na stworzenie i obronę międzynarodowego porządku, który może wspierać i chronić demokrację i gospodarkę rynkową, a tym samym bezpieczeństwo i dobrobyt Amerykanów. Porzucenie tej inwestycji byłoby teraz bardzo nierozsądne. Jeśli demokracja na Ukrainie upadnie, przeciwnicy USA uznają to za oznakę słabości i sygnał, że agresja działa. W takim przypadku cena ochrony interesów narodowych USA w obliczu takich zagrożeń wzrośnie wielokrotnie i będzie znacznie wyższa niż cena wspierania Ukrainy dzisiaj, nie wspominając o dziesięcioleciach globalnych turbulencji o niepewnych skutkach.

Naukowcy i analitycy często ostrzegają przed groźbą III wojny światowej, odnosząc się do konfliktu nuklearnego między wielkimi mocarstwami. Mają jednak tendencję do lekceważenia zagrożenia dla świata ze strony lokalnych wojen międzypaństwowych, gdy większe kraje odczuwają potrzebę atakowania mniejszych sąsiadów. A to może być pierwsza wojna światowa - w liczbie mnogiej, a nie trzecia wojna światowa. Właśnie taki świat może przynieść rosyjska agresja, jeśli nie będzie wspólnego zaangażowania sojuszników na rzecz zwycięstwa Ukrainy.

Usłyszeć Ukraińców

Żaden kraj na świecie nie pragnie pokoju bardziej niż Ukraina. Nie chcemy przedłużającej się wojny - to Putin jej chce. Mamy jasną wizję drogi do pokoju, nakreśloną w dziesięciopunktowej Formule Pokoju zaproponowanej przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

To Ukraina płaci najwyższą cenę za tę wojnę. Tracimy najlepszych synów i córki naszego narodu. Nie ma ukraińskiej rodziny, która nie doświadczyłaby bólu wojny. W wielu przypadkach nasi żołnierze służą od ponad 20 miesięcy i nie wiedzą, kiedy będą mogli wrócić do domu. Walczą w zamarzniętych okopach pod rosyjskim ostrzałem. Liczba ofiar cywilnych (zarówno w wyniku brutalnych ataków rakietowych i dronów, jak okupacji) stale rośnie. A porwania ukraińskich dzieci i ich "adopcje" przez rosyjskie rodziny oraz "reedukacja" są dla nas wszystkich przerażające.

Ale nawet pomimo wszystkich cierpień, zmęczenia i trudności, Ukraińcy nie zamierzają się poddać ani zaakceptować pokoju za wszelką cenę. Według ostatniego sondażu KMIS, 80% odrzuca możliwość ustępstw terytorialnych na rzecz Rosji. Inny sondaż pokazuje, że 53% Ukraińców jest gotowych znieść nawet kilkuletnie trudności wojskowe, by wygrać. Ukraińcy nie są gotowi poddać się nawet w przypadku znacznego zmniejszenia międzynarodowego wsparcia wojskowego dla ich kraju: listopadowy sondaż przeprowadzony przez New Europe Center wykazał, że tylko 8% Ukraińców uważa, że może to zachęcić kraj do negocjacji z Rosją. 35% uważa gotowość Rosji do wycofania swoich wojsk za niezbędny warunek wstępny, podczas gdy 33% twierdzi, że negocjacje z Rosją nie powinny odbywać się w żadnych okolicznościach.

Zachodni analitycy wzywający Ukrainę do zaakceptowania natychmiastowego zawieszenia broni lub niekorzystnych warunków po prostu ignorują poglądy Ukraińców. Przez lata decydenci polityczni i eksperci w Europie i Stanach Zjednoczonych nie słuchali ostrzeżeń Ukraińców, że ani dyplomacja, ani zwykłe interesy z Rosją nie są już możliwe. Potrzeba było inwazji na pełną skalę, ogromnych zniszczeń i cierpienia, by przyznać Ukrainie rację. Nie powinniśmy ponownie wpaść w tę pułapkę.

Sojusznicy w wojnie

Latem 1944 roku, kilka tygodni po lądowaniu aliantów w Normandii, nagłówki w alianckich stolicach były często ponure: "Postępy aliantów spowolniły", "Opóźnienia w Normandii: Nadmierna ostrożność aliantów i zła pogoda to czynniki, które zakłócają harmonogram", "Teren spowalnia czołgi, wyjaśnia amerykański oficer" - i tak dalej. Nawet po sukcesie w Normandii zakrojona na szeroką skalę operacja Market Garden w okupowanej przez nazistów Holandii okazała się trudna. Oczekiwano, że zakończy ona II wojnę światową, ale zamiast tego zakończyła się ograniczonymi wynikami i ogromnymi stratami aliantów. Jednak pesymistyczne nagłówki i rozczarowujące, a nawet bolesne niepowodzenia nie sprawiły, że alianci się poddali.

Pod koniec ubiegłego miesiąca uczestniczyłem w spotkaniu ministrów NATO w Brukseli. Najbardziej uderzył mnie kontrast pomiędzy nastrojami panującymi wewnątrz i na zewnątrz sali obrad. Przy wejściu dziennikarze rozpoczynali swoje pytania od stwierdzenia, że wojna osiągnęła "impas" i że "zmęczenie wojną" osłabia poparcie, a następnie pytali, czy nadszedł czas, aby Ukraina oddała terytorium w zamian za pokój. Tymczasem w obradach te defetystyczne narracje były zupełnie nieobecne. Zamiast tego ministrowie zapewnili o dodatkowej pomocy wojskowej i dalszym wsparciu.

Niezależnie od tego, jak rozpowszechnione są fałszywe narracje o "wyczerpaniu", nie powinniśmy pozwolić, aby wpłynęły one na nasz proces decyzyjny i naszą wspólną strategię, zmieniając nasz kurs. Nie powinniśmy też dać się zwieść rzekomej chęci i gotowości Moskwy do uczciwego rozwiązania konfliktu przy stole negocjacyjnym. Decyzja o zaakceptowaniu roszczeń terytorialnych Putina i nagrodzeniu agresji byłaby przyznaniem się do porażki i ostatecznie kosztowałaby Ukrainę, Stany Zjednoczone i ich sojuszników całą globalną architekturę bezpieczeństwa. Oczywiście utrzymanie kursu nie jest łatwe. Ale wiemy, jak wygrać - i wygramy.

Redakcja Sestry nie zawsze podziela opinie autorów blogów

No items found.
Wojna w Ukrainie
Rosyjska agresja
Pomoc dla Ukrainy
Świat

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację

Maria Górska: W Rosji powołano nowy rząd, w którym wszyscy ministrowie pozostali na swoich stanowiskach – z wyjątkiem szefa rosyjskiego ministerstwa obrony. W polskim rządzie również doszło do rotacji. Czy te zmiany będą miały wpływ na bezpieczeństwo kraju i relacje z Ukrainą?

Paweł Kowal: Zmiany w Polsce są związane z wyborami europejskimi. Polska prowadzi długi, długi maraton wyborczy. Zaczęło się jesienią od wyborów parlamentarnych, potem dwie tury wyborów lokalnych, a teraz Parlament Europejski. Niektórzy politycy, którzy byli w rządzie, rozpoczęli kampanię w tych wyborach. Premier poprosił ich o rezygnację i skupienie się na kampanii wyborczej. To jest istota zmian.

10 maja w Warszawie odbył się kolejny protest rolników. Ponownie – przeciwko ukraińskim produktom rolnym na rynku europejskim, i to po tak trudnym odblokowaniu granicy. Jak duże jest zagrożenie ponownymi protestami na granicy?

To nie był protest na dużą skalę. Nie widzę powodu, by postrzegać relacje polsko-ukraińskie przez pryzmat tych wydarzeń. Nie wiem, dlaczego, ale modne stało się nagłaśnianie protestów rolników. Polska jest jedynym dużym krajem w UE, który tak wyraźnie i stanowczo mówi o swoim zainteresowaniu przystąpieniem Ukrainy do Unii Europejskiej. W krajach UE protesty rolników odbywają się niemal co miesiąc, to europejska norma. 25 czerwca rozpoczynają się negocjacje w sprawie przystąpienia Ukrainy do UE. I to jest najważniejszy fakt.

Ukraina jest już na bezpośredniej drodze do Unii Europejskiej. Stanie się to podczas prezydencji belgijskiej

To ważne, ponieważ za chwilę przyjdzie kolej na prezydencję Węgier, a nigdy nie wiadomo, co będzie. Później prezydencję obejmie Polska. I mam nadzieję, że wtedy negocjacje z Ukrainą będą się dobrze rozwijać. Krótko mówiąc, za 5-7 lat będziecie w Unii, a wtedy, szczerze mówiąc, w Ukrainie też będą protesty rolników, bo tak się dzieje w całej Wspólnocie. Rynek wewnętrzny jest tutaj mocno regulowany, istnieje wiele różnych zobowiązań, więc rolnicy w UE wytwarzają produkty rolne za wysoką cenę. W Ukrainie również będą produkować towary po wyższej cenie niż za granicą. Dlatego gdy tylko pojawi się jakikolwiek produkt rolny z zewnątrz, natychmiast rozpoczną się protesty. To paradoks, ale jako że chciałbym, aby Ukraina jak najszybciej dołączyła do Unii Europejskiej, w pewnym sensie chciałbym też, aby jak najszybciej doszło do protestów rolników, które są po prostu częścią krajobrazu politycznego UE.

16 maja Wołodymyr Zełenskij rozmawiał o zaostrzającej się sytuacji w obwodzie charkowskim z premierem Donaldem Tuskiem. Prezydent Ukrainy odwołał wszystkie wizyty międzynarodowe z powodu prób przełamania frontu przez rosyjską armię. Czego powinniśmy się spodziewać i co powinny teraz zrobić świat i Polska?

Mamy do czynienia z czymś, co nazwałbym „momentem charkowskim” tej wojny. To sytuacja, która może przesądzić o losach tej wojny i rozstrzygnąć sprawę na długi czas. Albo, nie daj Boże, Putinowi uda się przełamać front bądź de facto otworzyć nowy front gdzieś między Charkowem a Sumami – albo Ukraińcy pokażą, na co ich stać, i obronią ten kolejny kawałek swojej ziemi. To właśnie zobaczymy w najbliższych tygodniach. I to jest istota tego „charkowskiego momentu”. Jeśli Rosjanie przełamią front, wykorzystają to propagandowo przeciwko ukraińskiemu rządowi i społeczeństwu, podkreślając ich słabość. Nadchodzące tygodnie będą oznaczać niepokoje na linii frontu w Charkowie, a także zakrojone na szeroką skalę operacje informacyjne przeciwko Ukrainie i Zachodowi, w których Rosjanie będą próbowali pokazać, że Ukraina nie jest w stanie poradzić sobie z tą wojną.

Rosjanie widzą, że Ukraińcy wykonują świetną robotę, że są linie obrony, że wszystko jest zbudowane – okopy i tak dalej. Ale propaganda nadal będzie próbowała osłabić pozycję Ukrainy

Co możemy i co powinniśmy teraz zrobić?

Najważniejszą rzeczą jest dostarczenie broni. W tej chwili trudno jest oszacować, jak kosztowne było opóźnienie w podjęciu decyzji przez spikera Izby Reprezentantów USA Mike’a Johnsona. Jeśli amunicja zostanie dostarczona na czas, podstawowe rzeczy zostaną zrobione. Ale moim zdaniem ważne jest to, że ludzie nadal wierzą, że sfera informacyjna jest odłączona od sfery wojskowej. Tymczasem Rosja rozpoczyna wielką kanonadę przeciwko Ukrainie, Polsce i Zachodowi.

Rosjanie będą próbowali przykryć dezinformacją swój plan zdobycia Charkowa. Także z tego powodu nadchodzące tygodnie są kluczowym momentem

Podczas swej wizyty w Kijowie sekretarz stanu USA Anthony Blinken podkreślił, że amerykańska broń jest w drodze.

Mam nadzieję, że dotrze na czas.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/66433572b9467d0d5363981e_14_05_2024_01_09687.jpg">Pomoc wojskowa USA wkrótce dotrze na Ukrainę - Blinken w Kijowie</span>

14 maja prezydent Andrzej Duda powiedział, że Polska nie przekaże Ukrainie swojego systemu Patriot. Mimo to ukraińscy eksperci polityczni dyskutują o możliwości zamknięcia nieba nad zachodnią Ukrainą polskim systemem obrony powietrznej. Czy to możliwe? Czy takie negocjacje są w toku?

Nie mogę zdradzić szczegółów negocjacji dyplomatycznych, ponieważ nie są one przeznaczone do publicznej dyskusji. Jednak na Zachodzie dużo mówi się o znalezieniu sposobu na przynajmniej częściową ochronę polskiej przestrzeni powietrznej. Lepsza ochrona polskiej przestrzeni powietrznej na wschodzie będzie też oznaczała ochronę pasa kilkudziesięciu kilometrów ukraińskiego nieba. Są to jednak rozwiązania techniczne. Zachód zastanawia się, jak poprawić sytuację.

13 maja pojawiła się informacja, że Estonia rzekomo rozważa wysłanie swoich wojsk do Ukrainy. Po podobnej inicjatywie prezydenta Francji Emmanuela Macrona wygląda to na scenariusz pewnego planu. Co Pan o tym sądzi?

To nie zostało jeszcze sformułowane w konkretny plan. Najważniejsze jest teraz podpisanie kolejnych umów obronnych dla Ukrainy. Umowa z Polską będzie prawdopodobnie następną, ponieważ jest już intensywnie przygotowywana. Kluczowe są również przygotowania do szczytu NATO. Trzeba ocenić, co jeszcze można zrobić w okresie poprzedzającym szczyt, bo obecnie wygląda na to, że oferta dla Ukrainy będzie słaba, mimo starań Polski.

Ważne jest skupienie się na negocjacjach z UE. One będą też czynnikiem bezpieczeństwa dla Ukrainy

Myślę, że to są te obszary, na których należy się teraz skupić. A także to, że amunicja powinna być dostarczona na front natychmiast.

Medycy przewożą do szpitala rannego premiera Słowacji Roberta Ficę. 15 maja. Fot: AFP/East News

15 maja na Słowacji doszło do zamachu na premiera Roberta Ficę. Co to wydarzenie oznacza dla bezpieczeństwa Europy?

Przede wszystkim potępiamy terror – terror polityczny, próby zamachów politycznych, które prowadzą do śmierci i eskalacji nienawiści. Obowiązkiem każdego polityka, niezależnie od tego, kto jest ofiarą, jest potępienie ataku i wyraźne zaznaczenie, że nie akceptujemy takich metod działalności politycznej. Po drugie, próba zamachu na Roberta Ficę jest sygnałem tego, co dzieje się dziś z Europą i Zachodem. Słowacja jest papierkiem lakmusowym tego, co dzieje się w większości zachodnich krajów, począwszy od Stanów Zjednoczonych. To taka polityczna przepaść, że nie można sobie nawet wyobrazić, że ktoś może przejść z jednej strony na drugą. Fico jest politykiem radykalnym, ale chciałbym powiedzieć wprost: musimy się za niego modlić, trzymać kciuki. A terror trzeba potępić.

W Rosji nastąpiły ostatnio zmiany w sektorze obronnym i najbliższym otoczeniu Władimira Putina. Analitycy z amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną podkreślili, że powołanie nowego ministra obrony jest przygotowaniem do długiej wojny, z możliwym starciem z krajami NATO. Jak Pan to widzi?

Zmiany na Kremlu oznaczają moim zdaniem przygotowania do dłuższej wojny. Siergiej Szojgu wyraźnie traci wpływy, na jego miejsce przychodzą inni ludzie. To, co jest w tym dobre, to zasada: im więcej na szczytach władzy w Rosji Wielkorusów, nacjonalistów i szowinistów, tym Rosja jest słabsza. Interesujące jest to, że Szojgu, który nie jest etnicznym Rosjaninem, lecz Tuwańczykiem, został zastąpiony przez Rosjanina. Oznacza to, że w Federacji Rosyjskiej umacnia się rosyjski nacjonalizm, po raz kolejny wysyłając sygnał, że wszystkie inne narody są narodami drugiej kategorii.

W podobnej sytuacji jest były wicepremier Rosji Wiaczesław Surkow, który jest pochodzenia czeczeńskiego.

Ta zasada od dawna obowiązuje w rosyjskim imperium.

Im więcej rosyjskiego szowinizmu wśród przywódców, tym Rosja słabsza. Szowinizm to zawsze była oznaka słabości

Oczywiste jest, że Rosjanie są w tej wojnie chronieni, ponieważ nawet struktura poboru ma na celu ochronę etnicznego elementu rosyjskiego i wciśnięcie [do armii – red.] jak największej liczby przedstawicieli innych narodów Federacji Rosyjskiej. Ale to zawsze osłabia Rosję, która ze swej natury jest imperium. Nie wystarczy, że te narody są już w złej sytuacji i na peryferiach – są biedniejsze, nie mają możliwości rozwoju. W przypadku wojny wszyscy ich członkowie są rekrutowani i wysyłani na front. Bez żadnego przeszkolenia, często na pewną śmierć. Oni to widzą i to bardzo osłabia Rosję.

Ale chyba w dłuższej perspektywie, ponieważ nie widzimy jeszcze niczego, co wskazywałoby na możliwość wewnętrznego buntu w najbliższej przyszłości.

Sankcje jednak zadziałały. Putin musi dokonać zmian na szczytach władzy. A przecież jest on coraz słabszy. Słabnie też pozycja tych, którzy byli architektami tej wojny, dotyczy to zwłaszcza Szojgu. Gospodarka wojenna będzie działać jeszcze przez dwa lub trzy lata, nie dłużej. Żadna gospodarka wojenna nigdy nie działała dłużej. Kto wie, może jest więcej negatywnych sygnałów dla Putina, niż się wydaje?

Ten kawałek ciasta może okazać się dla niego za duży.

Może się okazać, że Putin się tym zadławi.

11 maja Donald Tusk ogłosił na Podlasiu, że rozpoczęły się prace nad budową nowoczesnych fortyfikacji wartych około 375 milionów dolarów. Dlaczego to ważne i jak wygląda obecnie sytuacja na granicy polsko-białoruskiej?

Jest coraz więcej prowokacji. Ta granica jest dziś znacznie mniej bezpieczna. Nie jest tajemnicą, że Łukaszenka jest bardzo blisko Putina. Dla mnie dziś on wygląda jak minister w rządzie Putina, a nie prezydent osobnego kraju. Będzie z nim jeszcze wiele problemów – wystarczy wspomnieć ostatni skandal z byłym sędzią Tomaszem Szmydtem, który okazał się agentem samozwańczego prezydenta Białorusi. Ale głównym narzędziem, którego Łukaszenka używa przeciwko Polsce, jest wojna hybrydowa. Przekazując im fałszywe informacje, próbuje sprowadzać migrantów z różnych części świata i wpychać ich do Polski. Może to stworzyć szereg niebezpieczeństw. Ci ludzie mają wprowadzać zamęt, organizować prowokacje. Mogą też być infiltrowani przez agentów, którzy będą działać przeciwko Warszawie. To wszystko tworzy scenariusz ostrej walki hybrydowej. Ale będziemy się bronić i damy sobie radę.

Przemawiając niedawno w Sejmie Donald Tusk powiedział, że Rosja będzie ingerować w wybory do Parlamentu Europejskiego. Europa ogłosiła utworzenie agencji do walki z dezinformacją, a Polska w tym tygodniu powołała nowego pełnomocnika ds. międzynarodowej dezinformacji. Na co przygotowują się Europa i Polska?

Rozmawialiśmy o tak zwanym momencie charkowskim. W oczekiwaniu na to, co się wydarzy, jak uderzy Putin, czy Ukraińcy dostaną broń na czas, buduje się takie szkodliwe zaplecze informacyjne. Widzę to na konkretnych przykładach. Znam wiele publicznych osób, które są metodycznie atakowane w sieci, co wiąże się z prowokowaniem innych ataków na nie, bo potem to przechodzi do realnego życia. Najpierw jest konsekwentne dyskredytowanie kogoś w sieci, potem przechodzi to do klasycznych mediów, a na końcu często prowadzi do prawdziwej tragedii, kończącej się przemocą. Taki jest plan Putina, który w ten sposób chce przykryć swoją ofensywę.

Dziennikarka i pisarka Anne Applebaum na konferencji Impact. Poznań, 15 maja 2024 r.

Dziennikarka i pisarka Anne Applebaum powiedziała w tym tygodniu na konferencji Impact: „Problem ze współczesnym światem polega na tym, że ludzie wyciągają wnioski nie z rzeczywistości, ale z tego, co widzą na ekranach swoich telefonów komórkowych”. Jak z tym walczyć?

To jest właśnie problem: masowa dezinformacja w Internecie, która potem staje się realna i często jest źródłem dodatkowej emocji, agresji itp. W naszej Radzie ds. Współpracy z Ukrainą właśnie tworzymy mały zespół, który będzie monitorował, jak Rosja próbuje wpływać na relacje polsko-ukraińskie poprzez wojnę informacyjną. Nie zawsze są to tylko fabryki trolli. Często są to bardziej złożone projekty, w które paradoksalnie zaangażowanych jest mniej osób.

Ale jest już jasne, że Rosjanie celują w ludzi, środowiska i grupy, które są zaangażowane w budowanie relacji polsko-ukraińskich, obronę tych relacji i przekazywanie prawdy o tych relacjach

To prawda, ale musimy też więcej pracować z naszą młodzieżą – zarówno polską, jak ukraińską – by czerpała informacje z wiarygodnych, rzetelnych źródeł, a nie tylko z mediów społecznościowych.

I uczyć krytycznego myślenia! To jest kluczowe. Gdybym został dziś zapytany, czego ludzie powinni się nauczyć, powiedziałbym, że krytycznego myślenia. By nie wierzyli we wszystko, co widzą na ekranach swoich smartfonów.

Timothy Snyder w swojej książce „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku” pisze o najkrótszej drodze do rozwinięcia krytycznego myślenia: czytaniu książek.

Czytanie jest ważne. Zachęcajmy do czytania, a przede wszystkim do krytycznej analizy każdego tekstu, każdego programu, każdego spotkania. Edukacja ma dziś ogromne znaczenie, wpływa na całe społeczeństwa. Świat nigdy nie będzie idealny, bo to bardzo duża grupa ludzi, ale każdego można nauczyć krytycznego myślenia i samodzielnego poszukiwania prawdy.

Kobieta trzyma flagi narodowe Gruzji i UE przed policyjnym kordonem w pobliżu budynku parlamentu. Tbilisi, 14 maja 2024 r. Fot: Zurab Tsertsvadze/AP/East News

W Gruzji jesteśmy świadkami przejścia od demokracji do uścisku Kremla. Czy dyktatorska ustawa „o zagranicznych agentach” może zniszczyć europejską przyszłość Gruzji?

Widzimy rewolucję w Gruzji i to jest wielka rzecz. Zobaczymy, w jakim kierunku to pójdzie. Śledzę to bardzo uważnie. Eiększość czasu poświęcam teraz Ukrainie i relacjom polsko-ukraińskim, ale w Gruzji stawka też jest ogromna, bo chodzi o bezpieczeństwo całej Europy. Gruzja jest zawsze trochę niedoceniana, ponieważ ludzie na Zachodzie myślą, że jest daleko. Ale Gruzja nie jest tak daleko. Mam więc nadzieję, że, po pierwsze, dojdzie do pokojowego rozwiązania, a po drugie, że rząd się wycofa. Na szczęście jest jeszcze prezydent, która prawdopodobnie zawetuje dokument, a ustawa wróci do parlamentu. Radzę gruzińskim władzom, żeby się opamiętały i nie szły za daleko, bo historia Ukrainy wyraźnie pokazuje, co się dzieje, gdy rząd nie może się zatrzymać, gdy idzie wbrew wszelkim ostrzeżeniom. Wtedy zaczyna mieć poważne problemy.

Gruzja, Ukraina i Mołdawia w drodze do Europy!

Ukraina i Mołdawia jako pierwsze rozpoczną negocjacje w czerwcu. Ale Gruzja również ma status kandydata, więc także czeka na moment, w którym zostanie naciśnięty przycisk „start”.

<span class="teaser"><img src="https://assets-global.website-files.com/64ae8bc0e4312cd55033950d/6644a2495d56f4379222d0d8_%D0%97%D0%BE%D0%B1%D1%80%D0%B0%D0%B6%D0%B5%D0%BD%D0%BD%D1%8F%20WhatsApp%2C%20%D0%B4%D0%B0%D1%82%D0%B0_%202024-05-15%20%D0%BE%2013.47.46_f2dd80bf.jpg">„Ustawa o „zagranicznych agentach” to dopiero początek” - gruziński niezależny dziennikarz Temur Kiguradze o uzurpacji władzy w Gruzji</span>

20
хв

Paweł Kowal: „Moment charkowski”: sytuacja w obwodzie charkowskim przesądzi o losach tej wojny

Maria Górska
Szojgu, wojna w Ukrainie, agresja rosyjska, Rosja

Poniedziałkowa dymisja Siergieja Szojgu ze stanowiska ministra obrony Rosji i zastąpienie go ekonomistą i pierwszym premierem (od 2020 r.) Andriejem Biełousowemodsłania obecne nastawienie Putina do wojny z Ukrainą. Rosyjski dyktator chce ją bowiem wygrać, stosując strategięna wyczerpanie i prowadząc długotrwały wyścig zbrojeń – wnioskuje na łamach Politico.eu Eva Hartog, powołując się na zdanie ekspertów.

 Maraton na wyniszczenie

Na poparcie tej tezy publicystka przywołuje m.in. opinię Aleksandy Prokopienko, byłej doradczyni rosyjskiego banku centralnego: „Priorytetem Putina jest wojna; wojnę na wyniszczenie wygrywa ekonomia”.

Konstantin Sonin, profesor na Uniwersytecie Chicago, zauważa z kolei: „Putin uważa, że ​​może wygrać wojnę, dostosowując pewne drobne rzeczy, takie jak broń, gospodarka, dyscyplina, a może kolejna kampania mobilizacyjna”.

Eva Hartog pisze, było kilka powodów dymisji Szojgu (stanął na czele Rady Bezpieczeństwa Narodowego Rosji, w miejsce zdymisjonowanego w tym samym czasie Nikołaja Patruszewa). Po pierwsze, fiasko Blitzkriegu z 2022 r. Drugim powodem był zeszłoroczny bunt Jewgienija Prigożyna, przy okazji którego szef Grupy Wagnera nie tylko ośmieszył Szojgu jako dowódcę armii, ale też głośno mówił o korupcji ministra i jego odpowiedzialności za złe zarządzanie wojskiem. Zarzuty korupcyjne zdaje się zresztą potwierdzać aresztowanie w ubiegłym miesiącu za łapówkarstwo Timura Iwanowa, zastępcy Szojgu, nazywanego także jego „portfelem”.

Wierny człowiek, który rozumie dane

Decydujące dla losu ministra obrony były jednak poglądy Biełousowa.

Po pierwsze, polityczne: Biełousow, tak jak Putin, uważa, że Rosję otaczają wrogowie, a aneksja Krymu w 2014 r. była słuszna

Jest przy tym bezwzględnie wobec Putina lojalny i bez dyskusji robi to, co każe mu szef.

Po drugie – i ważniejsze: istotne są jego poglądy na gospodarkę, które zbiegają się z nowym pomysłem samego Putina na prowadzenie wojny. Biełousow jest bowiem już od lat 90. zwolennikiem kontroli państwa w gospodarce. Choć tostara, keynesowska szkoła myślenia o makroekonomii, Biełousow jest w swojej dziedzinie kompetentny i „rozumie dane”. Taka jest przynajmniej opinia Konstantina Sonina.

W przypadku kraju, który zamierza w coraz większym stopniu przestawiać swoją gospodarkę na tory wojenne, zwiększając wytwarzanie czołgów i rakiet kosztem lodówek i pralek, takie podejście do ekonomii ma kluczowe znaczenie. 

Międzynarodowe forum RUSSIA EXPO. Andriej Biełousow, pierwszy wicepremier Rosji. Zdjęcie: Ramil Sitdikov / RIA Novosti/East Newsses

Wódz jest jeden

Putin nie zamierza przy tym powierzyć Biełousowowi kontroli nad wojną. Sam ją sprawuje, wspierany mniej czy bardziej udanie przez gen. Walerija Gierasimowa (którego los na stołku szefa sztabu generalnego też jest zresztą niepewny). Wojnę prowadzi Putin, a Biełousow ma tylko sprawić, by gospodarcza machina państwa odpowiednio ją zasilała. Dziś Rosja wydaje na swoją inwazję 6,7 proc. swego PKB. Biełousow najpewniej zadba o to, by ten wskaźnik systematycznie rósł, co ma owocować większą niż zachodnia i ukraińska produkcją sprzętu wojennego. Resztę ma zrobić czas. Putin „przygotowuje się na wiele kolejnych lat wojny” – pisze w serwisie X Jimmy Rushton, analityk ds. bezpieczeństwa z Kijowa.

Czy rachuby kremlowskiego dyktatora są celne? Czy ekonomista zdolny do wyciśnięcia z gospodarki wszystkiego, co się da, na potrzeby wojny pomoże mu ją wygrać?

 Złudne rachuby

Wątpi w to nie tylko Konstantin Sonin, ale także Oleg Itskhoki, profesor ekonomii na Uniwersytecie Kalifornijskim. Według niego tym, co będzie miało znacznie większy wpływ na los wojny niż ekwilibrystyka ekonomiczna Biełousowa czy dowodzenie rosyjską armią przez tego czy tamtego – będą ceny ropy na światowych giełdach, bo to od nich zależy rosyjski budżet. No i militarna pomoc Zachodu dla Ukrainy. 

A wpływ na jedno i drugie mają Stany Zjednoczone.

20
хв

Co dla Ukrainy oznacza dymisja Siergieja Szojgu?

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Philip Inman: W Europie mamy dziś rok 1939 bis

Ексклюзив
Oblicza wojny
20
хв

Nastia, medyk pola walki: Na wojnie nie ma feminatywów

Ексклюзив
20
хв

Cali i zdrowi

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress