Exclusive
20
min

Rowery pana Piotra

Jak skromny mechanik z Olsztyna stał się dobroczyńcą ukraińskich dzieci

Tetiana Bakocka

Rowery w drodze do warsztatu Piotra Palińskiego

No items found.

Od pierwszych dni rosyjskiej inwazji na pełną skalę Piotr Paliński dostarcza pomoc humanitarną na Ukrainę. Najpierw do Lwowa, potem na granicę polsko-ukraińską. Podczas jednej z takich podróży odwoził z granicy do Olsztyna kobietę i jej syna, którzy uciekali z Charkowa tylko z jedną walizką. Ośmioletni Dima powiedział mu, że uwielbia jeździć na rowerze.

"Postanowiłem jakoś pomóc. Ale nie miałem takiego roweru, więc opublikowałem post na Facebooku. Moi przyjaciele dali mi tego samego dnia ... 15 rowerów. Napisałem kolejny post, że mamy rowery dla dzieci uchodźców. Poprosiłam też panią Annę Faranczuk, która koordynuje pracę Ośrodka Pomocy Uchodźcom przy parafii greckokatolickiej w Olsztynie, aby opowiedziała Ukraińcom o naszej inicjatywie. Rozdawaliśmy je każdemu, kto poprosił" - mówi Piotr.

Ważna pomoc

W ten sposób w kwietniu 2022 roku ruszyła akcja Rowery dla Ukraińców. Pół roku później dołączyła do niej działaczka charytatywna Dorota Limontas i wiele osób, które chciały pomóc uchodźcom.

"Pewnego dnia zadzwoniła do mnie kobieta z Giżycka z prośbą o odebranie roweru, który znalazła na śmietniku. Podziękowałem jej i powiedziałem, że niestety nie będę w stanie przejechać więcej niż sto kilometrów, aby odebrać rower. Wkrótce potem Jadwiga zadzwoniła do mnie ponownie. Powiedziała, że poprosiła lokalne władze o wsparcie akcji. W ten sposób udało jej się zebrać ponad 40 rowerów" - wspomina Palińsky.

Niedawno rower otrzymała Karolina, niedosłysząca dziewczyna porozumiewająca się językiem migowym, która zaczęła promować akcję wśród studentów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Rozdawała im ulotki, w których mogli przeczytać o inicjatywie. Zebrała ponad 10 rowerów.

Ukraińcy z całej Polski proszą o rowery. Kiedy do Piotra zgłosiło się starsze małżeństwo z Częstochowy, Dorota Limontas znalazła wolontariuszy, którzy przywieźli im rowery. Ponadto Dorocie udało się zdobyć pieniądze z funduszu charytatywnego na zakup części zamiennych do ich naprawy.

"To była niewielka kwota. Ale była to też ważna pomoc" - mówi Piotr.

Piotr Paliński podczas transportu z pomocą do Ukrainy (drugi od prawej)

Mój ojciec zawsze jest w warsztacie

Ludzie przekazują panu Piotrowi różne rowery. Bywa, że są dwa, trzy, z których można zrobić jeden. Są też takie, które nie wymagają żadnych napraw.

"Rowery naprawia mój ojciec, Witold Paliński. Bez jego pomocy nie udałoby się. Jest na emeryturze i poświęca tej pracy cały swój wolny czas. W rzeczywistości pracy jest bardzo dużo. Budzę się rano i słyszę pukanie w piwnicy, co oznacza, że tata już pracuje. Późnym wieczorem wracam z pracy, a tata nadal jest w piwnicy. Często widzę go tam z dziećmi, które przychodzą nie tylko prosić go o pomoc w naprawie, ale także porozmawiać z nim lub nauczyć się, jak samemu coś naprawić" - mówi Piotr.

Kateryna Medvid i jej siedmioletnia córka Wiktoria przyjechały do Olsztyna w marcu 2022 roku z obwodu kijowskiego.

"Rowery ułatwiły nam adaptację do nowych warunków życia. Zmotywowały nas do wychodzenia z domu, wyłączenia telefonu, wspólnego wyjścia do parku, czy nad jezioro. Nadal chodzimy do pana Witolda, bo rowery od czasu do czasu wymagają przeglądu. Naprawia je za darmo. Pan Witold jest bardzo przyjazny i uprzejmy dla każdego, kto prosi go o pomoc. Zawsze częstuje herbatą i pyta o życie. Dla dzieci uchodźców jest jak dziadek, a dla nas, ich matek, jak ojciec" - mówi Kateryna.

Anna Kucheruk przyjechała do Olsztyna w marcu 2022 roku z 8-letnim synem i 14-letnią córką z Kijowa. Piotr podarował im trzy rowery, a kiedy dzieci podrosły i potrzebowały większych, mogli je wymienić.

"Oszczędzamy pieniądze na opłatach za transport, a jednocześnie dbamy o nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Zdarza się też, że pojawia się jakiś problem i zaczynam panikować. Wtedy wsiadam na rower, jadę i powtarzam w myślach: wszystko jest w porządku, jestem bezpieczna, znajdę właściwe rozwiązanie" - powiedziała Anna, która jeździ rowerem do pracy.

Deszczowe urodziny

Wielu Ukraińców, którzy znaleźli się w okolicach Olsztyna, otrzymało od Piotra rowery, którymi teraz dojeżdżają do pracy z miejscowości, w których mieszkają, oddalonych niekiedy o 10 czy 20 kilometrów od miasta, gdzie rzadko jeżdżą autobusy czy pociągi.

Pan Piotr pomaga Ukraińcom bezinteresownie. Poświęca wiele czasu, wysiłku i pieniędzy na tę kampanię. Nawet w swoje urodziny, kiedy padał deszcz, jeździł pod różne adresy i zbierał na przyczepie rowery dla Ukraińców.

Wielu osobom jego pomoc pomaga przezwyciężyć traumatyczne doświadczenia wojenne i przywraca poczucie ważności, i bycia potrzebnym,

W maju 2023 r. Piotr Paliński został jednym z finalistów nagrody Olsztynianin Roku 2022, przyznawanej przez "Gazetę Wyborczą" w Olsztynie, za naprawę i przekazanie wraz z ojcem ponad 500 rowerów ukraińskim uchodźcom.

Rowery od Piotra Palińskiego i jego ojca

Rower z duszą

Marcin Borkowski, psycholog, był jednym z pierwszych czytelników "rowerowego" wpisu Piotra na Facebooku.

"Byłem mile zaskoczony i pomyślałem: o mój Boże, znam tego człowieka! To pan Piotr! Naprawia mój samochód od lat. Ufam mu, wiem, że ma bardzo dobre serce. Nie wahałem się więc ani chwili i chciałem podarować mu jeden z moich rowerów, który bardzo lubiłem. Wielu moich przyjaciół zrobiło to samo", powiedział Borkowski

Piotr Paliński dodaje, że Polacy często oddają rowery, aby podzielić się wspomnieniami o bliskiej osobie lub niezapomnianymi chwilami z podróży. I cieszą się, że rower, który przeleżał w piwnicy wiele lat, dostanie nowe życie.

"Mam w garażu rower, który podarował mi 70-letni mężczyzna. Kupił ten rower 50 lat temu, kiedy był studentem. Przez pół wieku dbał o niego, jakby był żywą istotą i zdecydował, że nadszedł czas, aby pożegnać się z nim w ten sposób, przekazując go nam. Tak, wierzę, że ten rower, podobnie jak wiele innych, ma duszę. Rozumiem, że dzisiejsi młodzi ludzie nie chcieliby jeździć tak starym pojazdem. Ale to klasyk, rzadkość. Są ludzie, którzy doceniają takie unikaty, więc powinien trafić na aukcję. Pieniądze ze sprzedaży zostaną przeznaczone na leczenie dziewczynki chorej na raka" - powiedział Piotr.

Щоб приєднатися до акції «Велосипеди для українців», можна зателефонувати за номером +48 606 349 048 або написати до Пйотра Палінського на Фейсбуку.  Окрім велосипедів, збирають також самокати, ролики, скейтборди, дитячі візочки, м’ячі.

No items found.
Dobroczynność

Dziennikarka, redaktor Mikołajowskiego Oddziału Narodowej Publicznej Nadawczej Ukrainy. Autor programów telewizyjnych i radiowych, opowiadań, artikułów na tematy wojskowe, ekologiczne, kulturalne, społeczne i europejskie. Opublikowano w gazecie ukraińskiej diaspory w Polsce „Nasze Słowo”, na ogólnoukraińskich stronach dotyczących „Portal Integracji Europejskiej” Biura Wicepremiera ds. Integracji Europejskiej i Euroatlantyckiej oraz Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych. Międzynarodowe programy szkoleniowe dla dziennikarzy: Deutsche Welle Akademie, Media Neighbourhood (BBC Media Action), Thomson Foundation i inni. Współorganizatorka wielu dziedzin i szkoleń: projekty edukacyjno-kulturalnych dla uchodźców w Polsce, realizowane przez Caritas, Federację Organizacji Pozarządowych FoSA; „Kultura Pomaga”, realizowanych przez Osvitę (UA) i Zusę (DE). Jest współautorką książki „Serce oddane ludziom” o historii południowej Ukrainy. Opublikowano artykuł na temat wojskowe w książkach „Wojna na Ukrainie. Kijów - Warszawa: Razem do zwycięstwa” (Polska, 2022), „Lektury iczne: Zachowajmy dla otomności” (Ukraina, 2022)

Wesprzyj Sestry

Nawet mały wkład w prawdziwe dziennikarstwo pomaga demokracji przetrwać. Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie ludzi walczących o wolność!

Wpłać dotację
zagrożenie dla Europy, pomoc dla Ukrainy, agresja rosyjska, wojna

Są dwie drogi, którymi może pójść Europa reagując na to, co od ponad dwóch lat wyprawia w Ukrainie Putin – pisze Philipa Inman, publicysta ekonomiczny „Guardiana” i „Observera”.

Pierwsza wiedzie ku klęsce kremlowskiego dyktatora i stopniowemu, lecz systematycznemu odbudowywaniu europejskiego ładu – z pokojem na granicach, stabilnymi cenami żywności i energii, uspokojeniem rynków finansowych i poprawieniem poziomu życia milionów mieszkańców kontynentu.

Druga droga prowadzi ku przegranej Ukrainy i destrukcji europejskiego porządku – gdy Putin zajmie odpowiadający mu kawałek terytorium sąsiedniego kraju i ośmielony słabością Zachodu będzie planował, a potem zadawał kolejne ciosy. A to, że będzie, jest pewne, skoro od dawna podkłada miny pod wszystko na wschód od Moskwy, co pachnie demokracją, stabilnością i praworządnością: opłaca prorosyjskie partie w Europie, miesza się w demokratyczne wybory, przeprowadza ataki hakerskie, wznieca niepokoje społeczne, narusza granice sąsiadów itd.

Identyczne wyzwanie

Europa wraz z Wielką Brytanią stoją dziś w obliczu identycznego wyzwania, przed jakim stały w 1939 r. – i zdaje się, że równie kiepsko zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Inman gorzko konstatuje, że europejscy przywódcy „chcą, aby pozostawiono ich samym sobie, by mogli uporać się z przyziemnymi, domowymi zadaniami”.

Tymczasem zjednoczona i stanowcza Europa mogłaby z łatwością sprawić, by Ukraina w miarę szybko poradziła sobie z rosyjskim najazdem. Zasoby kilku jej czołowych państw, udostępnione Ukrainie, wystarczyłyby jej do przywrócenia granic z 2014 r. I wcale nie trzeba do tego – zaznacza brytyjski publicysta – wsparcia Stanów Zjednoczonych, choć ten kraj ma w tej sprawie wielkie znaczenie.

Droga do wykrwawienia Moskwy

Drugim sposobem na skuteczne przyciśnięcie Rosji byłoby wprowadzenie ogólnego zakazu handlu z Rosją. Nigel Gould-Davies, starszy specjalista ds. Rosji i Eurazji w Międzynarodowym Instytucie Studiów Strategicznych, cytowany przez Inmana, mówi: „Należy jednak założyć, że żadna zachodnia firma nie pomaga reżimowi, który zagraża żywotnym zachodnim interesom bezpieczeństwa”. 

Od tej reguły można by ustanowić wyjątki, które pozwoliłyby prywatnym rosyjskim funduszom wypłynąć poza Rosję. 

To z kolei „wykrwawiłoby moskiewskie instytucje finansowe” – a wtedy Rosja nie miałaby już czym płacić za chińskie towary i bratnie wsparcie Pekinu dla niej by się skończyło

Dlaczego więc Zachód z Europą na czele nie wprowadza tego zakazu? Bo podobno byłoby to wbrew prawu międzynarodowemu. Tak przynajmniej twierdzi główny hamulcowy w tej materii: Niemcy. Te same Niemcy, które – jak zauważa Inman – wysyłają do Rosji przez Armenię swoje samochody oraz części mechaniczne i elektryczne do różnych urządzeń.

Strażnicy międzynarodowego porządku

Istnieje też trzecia, jeszcze prostsza droga wsparcia Kijowa: wykorzystanie rosyjskich aktywów znajdujących się w europejskich centrach finansowych do finansowania obrony Ukrainy przeciw Rosji. Większość z 300 miliardów dolarów aktywów rosyjskiego banku centralnego jest stosunkowo łatwo dostępna, bo znajduje się na belgijskiej giełdzie Euroclear. Co więcej, jak twierdzi Gould-Davies, grupa wybitnych międzynarodowych ekspertów opracowała już legalny plan wykorzystania tych pieniędzy na rzecz Ukrainy.

W czym więc problem. W braku dobrej woli. Niemcy, które znajdują się w centrum debaty na ten temat, znowu są przeciw i z tej samej co poprzednio przyczyny: „należy przestrzegać powojennego porządku międzynarodowego”. Jego naruszenie uderzyłoby zdaniem Berlina w wiarygodność Niemiec i całej Europy, przez co globalne Południe zraziłoby się do Zachodu.

Najpierw zwycięstwo, potem odbudowa

Przeciwnicy asertywnych rozwiązań, chcąc wykazać swoją dobrą wolę i zrozumienie dla sprawy ukraińskiej, lubią mówić o tym, że – owszem – pieniądze z rosyjskich aktywów Ukrainie się należą, ale nie teraz, lecz po wojnie, gdy powstanie rejestr ukraińskich szkód i ruszy odbudowa. 

„Dla uszu Putina to słodka muzyka” – komentuje brytyjski publicysta, przypominając trzeźwą opinię Timothy’ego Gartona Asha, wybitnego brytyjskiego historyka i eksperta Chatham House: „Ukraina musi najpierw wygrać wojnę, co oznacza zapewnienie jej pieniędzy na zakup broni, gdziekolwiek będzie mogła ją zdobyć”. 

Wojna w Ukrainie jest dziś najważniejszym zagrożeniem dla Europy – konkluduje Inman. 

Nie ma czasu na gadanie. Trzeba działać.

20
хв

Philip Inman: W Europie mamy dziś rok 1939 bis

Sestry

<frame>Tym tekstem Olgi Gembik rozpoczynamy cykl artykułów zatytułowany „Portrety siostrzeństwa”. Chcemy w nim opowiedzieć o przyjaźni między Ukrainkami i Polkami, wsparciu zwykłych ludzi, ale nie tylko o tym – także o nieporozumieniach, które ostatecznie stworzyły nową wiedzę obu narodów o sobie nawzajem. Opowiedzcie nam swoje historie – historie spotkań z polskimi lub ukraińskimi kobietami, które zmieniły Wasze życie, zaimponowały Wam, nauczyły Was czegoś, zaskoczyły lub skłoniły do myślenia. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu <frame>

Na jednym z niedawnych eventów w Warszawie rozmawiali o uchodźcach z Ukrainy: przedstawiali statystyki i szukali sposobów na integrację Ukraińców z polskim społeczeństwem. Mnie zainteresowało coś innego – prezentacja badań, które właśnie zostały przeprowadzone. Slajdy pokazywały małe dzieci noszone przez matki w grubych chustach zawiązanych w supeł na plecach, mężczyzn w bawełnianych portkach i czapkach uszankach. Typowe radzieckie powojenne życie.

Uśmiechnęłam się, wysłałam zdjęcia znajomym – wszyscy byliśmy zaskoczeni. OK, powiedzmy, że sztuczna inteligencja wygenerowała te obrazy, inspirując się starymi, czarno-białymi filmami. Ale dlaczego organizatorzy eventu nie mieli z tym problemu?

„Czasem ma się ochotę wyjść na plac Republiki i krzyknąć do nieba: ‘Hej, jesteśmy tacy sami jak wy! Po prostu nasz kraj jest w stanie wojny’. Ale to na nic – oni tego nie zrozumieją”. Wiktoria jest uchodźczynią wojenną z Ukrainy, w 2022 roku trafiła do Rzymu. Miała mieszkanie niedaleko Kijowa i własną, choć niewielką, firmę turystyczną w centrum stolicy. W jednej chwili wszystko się zmieniło – teraz jej dom remontują, a ona stoi w kolejce po puszkę tuńczyka i paczkę makaronu w ośrodku dla uchodźców.

Donna o fioletowych włosach przygląda się jej misternemu manicure, spogląda na nią z góry i z dołu, aż w końcu rzuca: „Wcale nie jesteś taką biedną uchodźczynią!”. Wiktoriia dziękuje jej, zastanawiając się, czy jest wystarczająco wdzięczna, potem dziękuje jeszcze raz, odwraca się i już nie wraca

Do tej rozmowy doszło jeszcze zanim wszyscy w Europie zaczęliśmy mieć siebie dość. Znajoma polska para, która pomagała uchodźcom z Ukrainy, powiedziała kiedyś, że nie każdy jest w stanie dłużej ciągnąć wolontariat.

Tak, w czasach wstrząsów większość ludzi podzieli się ostatnimi pieniędzmi z potrzebującymi z najlepszych intencji i z potrzeby serca. Ale niestety niewiele osób ma wystarczająco rozwiniętą empatię – jeden z elementów inteligencji emocjonalnej według Daniela Golemana. Empatia niekoniecznie jest entuzjastycznym pomocnikiem, ponieważ nie jest równoznaczna z działaniem. Za to człowiek, który ją ma, bezbłędnie rozumie stan emocjonalny innej osoby, z łatwością wyobrażając sobie siebie w jej butach. I jest w stanie wczuć się w jej sytuację.

Czasami myślę, że to właśnie empaci, którzy robią dobre uczynki, są kanonizowani przez Kościół jako święci. Oczywiście jest ich znacznie mniej niż tych, którzy chcą pomóc

Dzieci noszone przez matki w chustach na plecach, mężczyźni w bawełnianych portkach i czapkach uszankach – z takimi „podręcznikowymi” uchodźcami łatwiej sympatyzować. Co innego, jeśli ukraińska uchodźczyni nosi torebkę Birkin Herm?s. Fakt, że jest to jedyna rzecz, którą udało jej się złapać przed ostatnim nalotem w domu, pozostaje za kulisami.

Włoch, który prowadzi improwizowany teatr w Rzymie, w którego zespole są uchodźcy z Ukrainy, pojął to intuicyjnie. Dziewczyny nauczyły się po włosku swoich ról prawie bez akcentu, ale pojawił się problem z ubraniami. „To zbyt europejskie” – pomyślał reżyser. Osobiście odwiedził więc najbliższy sklep z używanymi rzeczami i za kilka euro kupił coś używane spódnice i bluzki. Niektóre z nich postanowił nawet podrzeć – wszystko w imię sztuki.

W dniu premiery na parterze siedzieli doradcy burmistrza, przedstawiciele władz miasta, członkowie administracji i ich żony. Wszyscy byli wzruszeni, klaskali i krzyczeli: „Bravissimo!”.

Wrzucili do kapelusza tyle datków, że dyrektor teatru nie mógł się doczekać kolejnej premiery. Powinnyśmy mu powiedzieć, żeby kupił czapki uszanki?

„My też przyjęliśmy uchodźcznię!” – tak syn wspaniałej austriackiej pary poinformował swoich przyjaciół o mojej znajomej na Facebooku. Rodzice wielu jego kolegów ze szkoły przyjęli już Ukraińców, a jego jeszcze nie. Tyle że uchodźczyni okazała się irytująca już od pierwszego dnia: chodziła z pokoju do łazienki i z powrotem, skrzypiała na schodach, coś gotowała, trzaskała drzwiami. Krótko mówiąc, żyła swoim codziennym życiem – chociaż przeważnie przebywała w parku, by nie przeszkadzać. Tydzień później, kiedy wróciła ze spaceru, znalazła swoje rzeczy starannie ułożone na schodach. Wyszła wzruszając ramionami. „Każdy może przeceniać swoje siły. Muszę być wdzięczna” – napisała ze zrozumieniem moja mądra przyjaciółka na Facebooku.  

Kateryna również zyskała trochę mądrości. Włoskiej rodzinie, która udzieliła jej schronienia, dziesięć razy musiała opowiadać o swojej ewakuacji z Hostomla, o tym, jak jej dom zapalił się od ostrzału wroga.

Gospodyni, starsza pani, parzyła kawę i zapraszała koleżanki na ciastka – zajmowały miejsca na widowni, z nogami na kanapie. Kateryna wzruszyła ramionami i zaczynała swoją opowieść od nowa. Panie achały i ochały

A potem wyprowadziły dodatkowy blitz. „Tak, my też jemy makaron”, „Nie, Ukrainka nie ma obowiązku posiadania pięciorga dzieci”, „Nie, nie wiem, jak ugotować barszcz”, „Tak, byłam wiele razy za granicą”, „Nie, nie każdy marzy o życiu we Włoszech” – wyjaśniała uprzejmie i cierpliwie.

„Zdałam sobie sprawę, że to, co najbardziej szokuje te kobiety, to nie ostrzał i bomby, ale nasze podobieństwo. Przyjęcie do wiadomości, że jesteśmy takie same, jest jak przyznanie, że one również mogłyby być na naszym miejscu, w niebezpieczeństwie, i że wojna jest gdzieś bardzo blisko. A to trochę coś innego niż zajmowanie miejsc na widowni” – mówi Kateryna, poprawiając wyimaginowaną uszankę na głowie.

To już trzeci rok idzie, odkąd Europa i my patrzymy sobie w oczy. Zdejmijmy uszanki, poznajmy się.

Czekamy na Wasze historie. Piszcie do nas na adres: redakcja@sestry.eu

20
хв

„My też przyjęliśmy uchodźczynię!”. Trochę o niespełnionych oczekiwaniach – europejskich i naszych

Olga Gembik

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Kristina Katrakis: Kiedy ja, Amerykanka, powiedziałam na granicy, że nie opuszczę Ukrainy, ponieważ nie mogę zostawić Ukraińców na śmierć, strażnik graniczny... płakał

Ексклюзив
20
хв

Mama Natalia i jej foczki

Ексклюзив
20
хв

Grażyna Staniszewska: Wspieramy tych, którzy stracili kogoś na wojnie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress